"Bawiłam się z bratem na śniegu. Nagle pojawili się oni. Ludzie z symbolami ognia na ramionach. Marcus kazał mi uciekać, a sam zaczął z nimi walczyć. Kiedy odbiegałam, z jego przedramienia ciekła krew. Wrogowie zostawili go i pobiegli za mną. Jeden z nich był bardzo blisko. Wybrałam jedyną drogę ratunku-wywołałam lawinę, która najpierw zmiotła tych ludzi, potem mnie. Przeżyłam, oni nie. Gdy wygrzebałam się spod śniegu, okazało się, że jestem sama zdala od domu. Wtedy wyczułam niezwykle silne pole magiczne. Wielce zmęczona dowlekłam się do jego źródła. Dotarłam do jakiegoś miasteczka. Centrum magicznego pola było w jednym z domów. Resztkami sił weszłam do środka przez okno. Znalazłam się w pokoju dziecinnym. Na łóżku leżała dziewczynka w moim wieku i rysowała. Spadłam z parapetu. Podbiegła ku mnie zdziwiona. Podniosłam się, szepcząc:Obudziłam się przykryta futrem, w swojej starej komnacie, gdzie mieszkałam jako dziecko. Obok siedział Marcus.
-Ratuj...
-Ju, ju!-powiedziała pomagając mi położyć się na łóżku. Usiadła obok. Zaskoczona odkryłam, że to dziecko emanowało najsilniejszą energią magiczną, jaką spotkałam. Jeśli już miałam przetrwać to tylko w jej ciele...
-Możesz mi pomóc, wiesz?-szepnęłam.
-Jak? Zrobię wszystko, tylko nie umieraj!-krzyknęła pochylając się.
-Dobrze...-sapnęłam wyczerpana.-Spójrz mi w oczy.
Zrobiła tak. Przez oczy dostałam się do duszy tej dziewczynki. Odkryłam sekret jej mocy. Miała ciekawą przeszłość we wcześniejszym wcieleniu...
Zostałam u niej. Dzieląc z nią ciało. Dzięki temu przeżyłam."
-Żyjesz?-zapytał patrząc na mnie zmartwiony.
-Taa...
-Co się stało?
-Przypominałam sobie...
<Marcus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz