wtorek, 14 stycznia 2014

Od Marcus'a

Szedłem powoli lasem. Niby nic ciekawego, nawet nie patrol. Nagle zobaczyłem jakąś dziewczynę śpiącą pod drzewem. Kucnąłem koło niej i dźgnąłem ją w policzek. Obudziła się zdziwiona Siadłem po turecku na przeciwko niej.
- masz szczęście księżniczko, że Cie nie ukradli - powiedziałem z uśmiechem
- Spadaj - mruknęła i wstała
Też byłem od razu na nogach. 
 - A jak nie to co mi zrobisz?- uśmiechnąłem się drwiąco. 
Próbowała mnie spoliczkować ale jak widać była zaspana więc spokojnie się uchyliłem. Spojrzała w górę, dalej przyglądałem się jej uważnie
- Co tu robisz księżniczko? - zapytałem 
- Możesz przestać mnie tak nazywać? - warknęła 
- Nie, a niby jak mam do ciebie mówić? - odpowiedziałem 
- Iris - burknęła
- Miło mi, jestem Marcus - odpowiedziałem szczerząc zęby
Wywróciła oczami i zaczęła iść przed siebie. 
Poszedłem za nią, a raczej przed nią. Szedłem tyłem patrząc na nią.
- Gdzie zmierzasz?
Odepchnęła mnie ale zdążyłem złapać ją za rękę i pociągnąć za sobą... w jakąś dziurę. Po chwili okazało się, że to ruiny i to dość głębokie gdyż spadaliśmy dłuższą chwilę.
- Serio? - mruknęła
- Tak - uśmiechnąłem się do niej 
Niestety mój uśmiech nie trwał długo gdyż uderzyłem z rozmachem plecami o ziemię.  Ona zmieniła się w wilka i wylądowała miękko jak kot. Powoli wstałem, a ona zmieniła się w człowieka. Rozejrzałem się dookoła. Zerknąłem na nią, oparła się o ścianę. Ruszyłem jednym z korytarzy. Stanąłem i zerknąłem na nią przez ramie.
- Idziesz czy zostajesz? - zapytałem
Wzruszyła ramionami
- Nie mam nic do stracenia - mruknęła i ruszyła za mną.
Szliśmy długim korytarzem, który cały czas opadał. Nagle za nami było słychać chlupoczące kroki. Jakby ktoś dopiero wyszedł z błotnistej kałuży i szedł za nami. Doszliśmy do rozwidlenia, kroki były coraz bliżej.
- W prawo? - zapytałem
- Możemy - stwierdziła
W mojej ręce pojawił się lodowy miecz.
- Idź przodem, zaraz dołączę - powiedziałem
- Nie jestem głucha, poza tym potrafię walczyć - mruknęła chwytając rękojeść miecza
- Co z tego? Po co mamy się oboje męczyć? Idź przodem... - powiedziałem 
Zmieniłem oczy na kolor niebieski przez co widziałem coś w tych egipskich ciemnościach. Westchnęła cicho i poszła przed siebie. Zmieniła się w wilka i zniknęła mi z oczy. Nagle uświadomiłem sobie, że kroki ucichły. Wzruszyłem ramionami, mój miecz zniknął, a ja ruszyłem za dziewczyną.  Szedłem dość szybko korytarzem dziwiąc się, że jeszcze jej nie widzę i nagle ziemia "zarwała mi się spod nóg". Wylądowałem w jakiejś dziurze tuż obok Iris, widocznie zmieniła się w człowieka. Najwyraźniej stary tunel wentylacyjny był dość wysoki, a wąski, że musieliśmy stać blisko ściśnięci.
 - Co mam za plecami? przykro mi księżniczko ale sam nie sprawdzę
- Pomyśl - mruknęła 
Zaśmiałem się lekko
 - No np. za tobą jest krata -  uśmiechnąłem się
Spojrzała w górę
- masz linę? - zapytała
- Nie  - odpowiedziałem
- Otwórz kratę jeśli dasz radę - mruknęła
Minimalnie się do niej przysuwając obejrzałem kratę. Szybko znalazłem kłódkę. Wzdrygnęła się, a ja uwiadomiłem sobie, ze to na wysokości jej pośladków. Uśmiechnąłem się bezwstydnie. 
 - Masz tam coś, słonko, czego bardzo pragnę - powiedziałem i widząc jej minę dodałem- Kłódkę, tam jest kłłdka... Chyba mam wytrychy w kieszeni, sięgniesz?
Sięgnęła mi do kieszeni. Szukała dość długo, ale zamiast tego trafiła  na... coś innego, co na pewno tymi wytrychami nie było. Wzdrygnąłem się i podniosłem na nią wzrok. Odruchowo cofnęła rękę. Wziąłem głęboki wdech i szepnąłem jej do ucha jak najspokojniej umiałem. 
 - Skarbie schlebiasz mi, ale to nie ta kieszeń!
Znalazła dość szybko wytrychy w drugiej kieszeni ale jej upadły
- Sorry...   - powiedziała 
- Dasz radę się po nie schylić? - zapytałem nie czekając aż sama na to wpadnie 
Schyliła się po nie. W myślach powtarzałem sobie by się pośpieszyła bo ocierała o mnie piersiami.
- Czekaj chwilę..., skoro tam jesteś to odepnij mi pasek - powiedziałem by przestać o tym myśleć 
- Co?! - wrzasnęła. 
- Nie dosłyszałaś? Za kratą jest przepaść, ale i jest lina, można po niej przejechać, ale potrzebny jest pasek...
Westchnęła cicho i odpięła mi pasek, oblizałem wargi, które nagle wyschły. 
- Dobrze..., teraz daj te wytrychy - powiedziałem
Podała mi je. Łatwo otworzyłem kłódkę, ale nie puściłem kraty. 
 - Daj pasek i złap się
Podała mi pasek. Chwyciła mnie niepewnie. Puściłem  kratę i już miałem zarzucić pasek na line, ale nagle jakby mnie olśniło. 
- Nie no to jakieś jaja są... - mruknąłem
- Co? - zdziwiła się 
- Możesz puścić, to jest iluzja - powiedziałem 
Zrobiłem krok w przepaść. Były tam schody.
- Oczywiście jak nie chcesz nie musisz - uśmiechnąłem się do niej
Momentalnie mnie puściła. Zaśmiałem się, zapiąłem pasek i powoli ruszyłem schodami w dół. Poszła za mną. Były dość śliskie. Wywaliłem się ciągnąc ją za sobą. 
- Zawsze musisz mnie ciągnąć? - zapytała
- Tak - odpowiedziałem 
Sturlałem się ze schodów i walnąłem plecami o ziemię. Po chwili wylądowała na mnie Iris siedząc okrakiem. Zarumieniła się i miała już wstać ale ją złapałem nie pozwalając na to. Obróciłem się szybko - teraz ja leżałem między jej nogami przyciskając ją do ziemi. Wyglądała na lekko zdziwioną. Uśmiechnąłem się do niej. 
- Będę miły i dam Ci wybór. Chcesz kontynuować czy mam z ciebie zejść? - zapytałem 
- A ty co byś wybrał? - odwzajemniła chytrze uśmiech 
Pocałowałem ją lekko.
Otworzyła szeroko oczy
- serio?
- Mhm - przytaknąłem 
Powoli wstałem i podałem jej rękę. Skorzystała z pomocy i też wstała. Ruszyliśmy dalej korytarzem.
<Iris?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz