Zaraz go dogoniłam, znów na niego skacząc. Tym razem od tyłu, więc przycisnęłam go do ziemi najmocniej, jak mogłam.
- Dam ci spokój, jak tylko sobie stąd pójdziesz.
Prychnął na to tylko i zaczął się wiercić.
- W końcu się zmęczysz.- powiedział, kiedy zdał sobie sprawę, że jest uziemiony.
- Może. Ale nie jestem tu sama. Z pewnością ktoś niedługo się tu napatoczy, a wtedy już nie będzie tak wesoło.
- Tak? Aż trzęsę się ze strachu. Muchy byś nie skrzywdziła, więc się w końcu ode mnie odwal!- wrzasnął mi prosto w twarz.
Skrzywiłam się.
- Moje warunki są bardzo proste: albo zmywasz się stąd czym prędzej albo ci nie dam spokoju. Ewentualnie możesz jeszcze dołączyć do watahy, ale na to wyrazić zgodę muszą Alfy.
< Kotori? Tak, Ty xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz