Rozdziawiłam buzię oniemiała i spojrzałam ponownie na chłopaka. Pokiwał głową.
-Zaraz nas wszystkich połkniesz!-roześmiał się. Zacisnęłam szybko usta. Mój wzrok powędrował ku jaju. Było nieco większe od strusiego. Wyglądało jak ogromny klejnot. Przesunęłam delikatnie po jego gładkiej powierzchni podzielonej ciemnymi nitkami koloru. Przywodzilo na myśl opal lub ametyst.
-Piękne...-wyszeptałam gładząc je powoli. Pod skorupą coś zadrżało. Cofnęłam dłoń.
-Ooo! Chyba zaraz się wykluje-powiedział Marcus pochylając się ku niemu. Rzuciłam mu przerażone spojrzenie.
-Nie żartuj! Teraz? Tak po prostu?
-Smoki wykluwają się w odpowiednim dla siebie towarzystwie. Widać ty nim jesteś.
Jajko chybotało się coraz mocniej. Na skorupie pojawiły się rysy i pęknięcia. Prykucnęłam przed nim wyciągając ręce. Wtedy jajo pękło. Usłyszałam cichy pisk. Z zewnątrz wyglądało jasnoniebieskie, niemalże białe oko. Wyciągnęłam ręce jeszcze dalej i z pękniętej skorupy wyjęłam małego niebiesko-białego smoka. Miał smukłe ciało i długie uszy w niebieskie paski. Na grzbiecie, przy głowie i łapach rosła mu jasna sierść.
Smoczątko spojrzało mi w oczy i przysunęło główkę do mojej twarzy tak, że stykaliśmy się nosami. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
~Cześć mały!-powitałam go uśmiechając się.
~Hej mamo-pisnął.~Jak mam na imię?
Nie wytrzymałam i przytuliłam tego małego smoka.
-Kyaaa! Jesteś taki słodki!-oznajmiłam z rozczuleniem.
-Nadaj mu imię-przypomniał Marcus. Kiwnęłam głową zamyślając się.
~Jesteś smokiem czy smoczycą?-zapytałam.
~Smokiem. Jak mam na imię?-dopytywał się.
~Hmm.....Trai! Podoba Ci się?
~Tak-odpowiedział maluch i przekrzywił łeb.
~Eee...mamo?-zaczął niepewnie.
~Hę?
~A ty jak się nazywasz?
~Willow
~A ten pan obok to kto?
~To tylko Marcus, nie zawracaj sobie nim głowy-odpowiedziałam patrząc na chłopaka. Uśmiechał się. Odwzajemniłam uśmiech i bezgłośnie powiedziałam:dziękuję.
~Willow, jestem głodny-pisnął Trai.
-Zaraz coś mu przyniosę-powiedział Marcus i odszedł. Przyjrzałam się smokowi uważniej.
~Nie masz skrzydeł?!-zdziwiłam się.
~Nie potrzebuję ich, mogę latać bez nich-zapewnił smok i usiadł mi na ramieniu. Był nie większy od kota.
~Jesteś smokiem powietrzno-lodowym, prawda?
~Aha-przyznał.
~A duży urośniesz?
~Nie jestem pewny, ale chyba będę wysoki na ok. 2m i długi na ponad 6m.
~To dobrze!-ucieszyłam się.~Zmieścisz się wszędzie, a i łatwiej będzie cię wykarmić!
~Też się cieszę-oznajmił przykładając główkę do mojego policzka. Zamknęłam oczy. Trwaliśmy tak dopóki nie przyszedł Marcus z jedzeniem.
<Marcus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz