Usiadłam i oparłam się plecami o drzewo. Przymknęłam oczy i nabierałam powietrze całymi płucami. Położyłam rękę na ziemi, a pod palcami czułam delikatny, zimny puch. I nagle ni z tego ni z owego usłyszałam szelest w krzakach. Otworzyłam szybko oczy i wpatrzyłam w miejsce, skąd dochodził dźwięk.
- Słyszałaś to?- zwróciłam się do Mitsui.
Dziewczyna przytaknęła. Zmieniłam się w wilka i ruszyłam w stronę krzaków. Nie minęła sekunda, a skoczył na mnie ogromny basior. Nie byłam przygotowana, więc przygniótł mnie do ziemi.
- Zgubiłeś się, piesku?- warknęłam do niego, bo rozpoznałam, że był z Watahy Śmierci.
- Nie, przyszedłem się pobawić z takimi słabiutkimi dziewczynkami, jak wy.- odpowiedział sarkastycznie.
- To chyba pomyliłeś trasę, cwaniaczku.- usłyszałam głos Mitsui.
Po chwili byłam uwolniona spod jego uścisku, za to ona była w tarapatach. Walczyli zawzięcie i trudno było mi wyhaczyć moment, kiedy wilk będzie z brzegu, by na niego skoczyć. W końcu udało mi się i obie, po krótkim czasie, powaliłyśmy go na ziemię.
< Mitsui? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz