- Tak? - zapytałem stając już nieco zmęczony tym.
Czy tylko ja tak mam, że jak się nie wyśpię to łatwo się denerwuje? Nie, chyba nie.
- Nie mogę zobaczyć rodziców zanim odlecimy? - zapytała
Wzdrygnąłem się lekko.
- Są zajęci.... - powiedziałem przeciągle
- Aż tak? - zapytała lekko łamiącym się głosem
Podrapałem się po karku niezręcznie.
- Nie ma ich w zamku... - powiedziałem
- Więc gdzie? - zapytała
- Na prawdę chcesz? - upewniłem się
- Tak - odpowiedziała widocznie zauważyła, że coś jest nie tak
Westchnąłem cicho i ruszyłem w całkiem przeciwnym kierunku. Poszła za mną. Po paru minutach doszliśmy do schodów i ruszyliśmy w dół. Na dole była sala. Nie było tam okien ale wszyscy rozświetlały kryształy. Tu i tam krzątali się uzdrowiciele nie zwracając na nas uwagi. Po środku były dwa łoża lecznicze, niby łóżka wodne, świecące na zielono.
- Co to? - zapytała cicho
- Łoża z magiczną wodą... - powiedziałem spokojnie
Nim zdążyłem zareagować podbiegła do łóżek. Poszedłem powoli za nią. Nie mówiła nic dłuższą chwilę.
- Stało się to rok temu..., w czasie wojny z narodem ognia... - powiedziałem dość cicho
- Oni...., żyją? - zapytała oczy się jej zaszkliły
- Tak.., to tylko śpiączka, ale nie wiadomo czy się obudzą - odpowiedziałem
Pokiwała głową.
- Nie ma co się zamartwiać...., chcesz tu jeszcze zostać czy już lecimy? - zapytałem
< Willow?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz