środa, 30 kwietnia 2014

Od Ino (Layli) c.d. Elias'a

Podeszłam trochę do niego i powiedziałam:
- Dziękuje... - Zarumieniłam się i go przytuliłam po przyjacielsku.
- Spoko... - Elias też się zarumienił i poszedł.
Poszłam do pokoju i się po nim rozejrzałam.
- Trzeba go trochę zmienić.
Łóżko przestawiłam na inną stronę, poukładałam różne moje zdjęcia i pluszaki na półkach i trochę tutaj sprzątnęłam.
Upadłam zmęczona na łóżko.
,, Później pójdę zobaczyć skrzydło szpitalne,, - Pomyślałam.
Po 20 minutach poszłam zwiedzić skrzydło szpitalne.
Byłam ciekawa co tam jest.
Tam był Elias.
Zobaczyłam, że robi porządki.
Podeszłam nieśmiało.
- Mogę tobie pomóc.- Zaproponowałam.
- No jak chcesz... - Uśmiechnęłam się do niego.
- No dobra.
Zmyłam podłogę i niektóre okna.
- Szybko sobie radzisz- Powiedział chłopak.
- Heh.. - Odpowiedziałam.
Elias?

Od Elias'a d.c. Leyli

- Więc chodźmy - powiedziałem dalej z uśmiechem i ruszyłem korytarzem
Dogoniła mnie i zaczęliśmy wędrówkę po zamku. Pokazałem jej po kolei wszystkie miejsca w zamku, a przynajmniej wszystkie ważne. Jednak gdyż nie jest ich mało zeszło nam to do wieczora. Na koniec otworzyłem przed nią jeden z pokoi.
- A tutaj jest pokój dla Ciebie - powiedziałem - Możesz go zmienić jak Ci się spodoba
Weszła i rozejrzała się.
- Ale jest dość ładny... - mruknęła
- No tak..., ale to tylko taki pokój w surowym stanie... - wyjaśniłem
Rozejrzała się i spojrzała na mnie zdziwiona.
- Widzisz..., każdemu tu się podoba inaczej, więc pokoje są tylko takie by wszystko było mniej więcej, a potem każdy zmienia według wyboru. Byś zobaczyła pokój Anne... cały w tęczach... - powiedziałem
Kiwnęła głową
- Na razie się rozgość, a jak będziesz chciała zwiedzać tereny na zewnątrz to wystarczy powiedzieć, jakby co będę w skrzydle szpitalnym - powiedziałem i ruszyłem korytarzem.

< Leyla?>

Od Willow do Kendar'a

Chwyciłam go mocno za rękę. Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Tak będzie prędzej-odparłam krótko po czym przeteleportowałam nas do lasu nad rzekę. Kendar był tym na tyle skołowany, że nieco się zachwiał. Pomogłam mu odzyskać równowagę.
-Nie spodziewałeś się co?-powiedziałam ze śmiechem.
-Wcale... pierwszy raz się teleportowałem...
-I jakie wrażenia?
-To...dziwne.
-Musisz się przyzwyczaić, bo dzisiaj jeszcze kilka razy będziemy sie teleportować. Inaczej zwiedzanie terenów zajęłoby mnóstwo czasu. Są zbyt rozległe, żeby obejść je w jeden dzień.
-Więc jak się po nich poruszacie?
-Poza teleportacją, niektórzy używają zdolności lotu lub superszybkości. Można jeszcze pojechać na koniu albo smoku.
-Rozumiem. Gdzie teraz jesteśmy?-zapytał rozglądając się dokoła.
-Nad rzeką. Płynie przez las i wpada do morza niedaleko naszej plaży.
Chłopak podszedł bliżej brzegu i zajrzał do wody.
-Lepiej uważaj! Dosyć często ktoś tam wpada. Właściwie to wszystkie tutejsze wody mają jakąś tajemniczą siłę przyciągania...
***
Po obejrzeniu prawie wszystkich ważniejszych miejsc na terenach watahy odwiedziliśmy nadmorską zatokę. Opadłam na bielutki piasek z cichym westchnieniem. Kendar usiadł obok po turecku.
-Długo należysz do watahy?-jego pytanie brzmiało raczej jak stwierdzenie. Pokiwałam głową.
-Prawie pół roku.
-Czy to nie nudne?
Zaśmiałam się gorzko.
-Gdyby porównać moje życie teraz, z wcześniejszym...-zawiesiłam głos na moment.-To tego, co było kiedyś nie można nawet nazwać życiem.
-Ale nieważne!-odparłam machając ręką.-Podobała się wycieczka?
Skinął głową wbijając wzrok w morskie fale.
-Wracamy już, czy chesz jeszcze zostać?-zapytałam obserwując drepczącą obok mewę.
<Kendar?>

wtorek, 29 kwietnia 2014

Od Crazy c.d. Keyt

-hej czy ty musisz być taka?                   [Crazy]
-jaka?                                                    [Keyt]
-zabójczo szybka
-no co to tylko odruch                         [Keyt]
-no dobra ale uważaj z tym odruchem bo jeszcze kogoś zabijesz
-dobrze będę ostrożna                            [Keyt]
-mogę ci zaufać?



<Keyt>
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Spokojnie, spokojnie. Bo się pogubię Dx
A Crazy nie chce mi się wstawiać naszego, wyślij jakiś bardziej "sensny" jak Cię wena napłynie. 

Od Keyt c.d. Crazy

-Długo jesteś w watasze? -spytałam
-Trochę. A czemu pytasz? -spytał
-A tak jakoś... - ruszyliśmy na ślepo. Nie wiedziałam gdzie idę... Moją uwagę zwracał tylko Crazy... Czułam się jeszcze dziwnie niż w towarzystwie Sidney'a. Nagle usłyszałam trzask przed nami, pierwszy mój odruch to wyjęcie broni. Celowałam w miejsce odgłosu... Z krzaków wyszła wiewiórka... Odetchnęłam i schowałam broń. Spojrzałam na basiora a on na mnie...
-Sory... czasem mam takie odruchy... lata treningu i tak dalej... -zaśmiałam się.

<Crazy?>

Od Blue c.d. Crazy

Szliśmy już tak dłuższą chwilę z niezręczną ciszą. Kiedy nagle zapytałam:
-Co to za zioło?-wskazałam na zieloną papkę [xD]
-Ah, to-zaczął-To jest.........................................................................


<Crazy?>

Od Crazy c.d. Blue

spojrzałem na węże...nie chciałem się zmieniać w człowieka to skoczyłem na węża i zacząłem się z nim walkę,Blue załatwiła jednego w parę minut,wyciągnąłem swoje ostre jak brzytwa pazury i pokroiłem węża
Blue powiedziała
-dobra robota
-dzięki-bąknąłem i zacząłem utykać,ten przeklęty wąż ugryzł mnie w łapę
i rana zaczęła krwawić,Blue już miała zareagować gdy powiedziałem
-nie nie trzeba...dzięki
-ale one były jadowite
-spokojnie-rzekłem i wziąłem jakieś zioło,chwyciłem i zacząłem żuć ziele potem wyplułem i nałożyłem na krwawiącą łapę
-chodż już

poszliśmy do zamku,ja usiadłem na podłogę,Blue spytała

<Blue>

Od Crazy c.d. Keyt

-wiesz co fajna jesteś-powiedziałem
-tak sądzisz?
-no pewnie
-może się gdzieś przejdziemy?
-a gdzie chcesz?
-nooo pomyślmy może..hmmm
-ja proponuje przejść się po lesie-powiedziałem
-dobry pomysł
Uśmiechnąłem się,szczerząc się do niej,nagle Keyt spytała


<Keyt>

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Od Blue c.d. Shadow'a

-T-tak-odpowiedziałam totalnie zszokowana.
Spoglądałam na pierścionek-robił wrażenie. Na twarzy Shadow'a pojawił się uśmiech.
[Cierpię na brak weny ;<]
Po chwili miałam już ową biżuterię na palcu.
Po chwili do salonu, zeszli się wszyscy. Jakoś wciąż nie zauważyli nic co by się zmieniło. Spojrzałam na Shadow'a.


<Shadow?>

Od Leyli do Eliasa

,, To mój pierwszy dzień w watasze... - Pomyślałam.
,, Może kogoś spotkam,,
Poszłam na schody.
Na czwartym schodku się potknęłam i zleciałam na dół.
Myślałam, że spadne na podłogę, ale złapał mnie jakiś chłopak...
- Nic ci nie jest? - Spytał.
- N-nie ... D-zięk-ki... - Odpowiedziałam nie śmiało po czym szybko odskoczyłam.
- To ty jesteś Layla?
- Tak. - Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.
- Chodź oprowadzę cię.
- Nie musisz. - Odpowiedziałam.
- Ale mogę. - Zaśmiał się.
- Jak się nazywasz? - Spytałam.
- Jestem Elias.
Elias?

Od Kendar'a c.d. Willow

Spojrzałem na nią przelotnie.
- Nie - starałem się unikać jej wzroku. - Jeszcze ...
Nastała chwila niezręcznej ciszy. Poczułem dziwną bezradność. Nie wiedziałem co zrobić z rękami więc wsadziłem je w kieszenie kurtki, wbijając wzrok w ziemię. Musiałem coś zrobić.
- Słuchaj .. - zacząłem. - Oprowadziłaś mnie po zamku, ale nie wiedziałem jeszcze terenów watahy ... - stwierdziłem jakby to wszystko wyjaśniało.
- Jasne, pokaże ci! - zachichotała Wilow której wyraźnie ulżyło.

<Willow? Brak weny  >

Od Jack'a c.d. Marcus'a

Zirytowało mnie jego zachowanie. Odwrócił się na pięcie i poszedł do zamku lecz przed pójściem jeszcze pogroził mi i oznajmił dość jasno abym nie używał magii. Nagle chłopak zniknął za drzewami.
Westchnąłem i wzniosłem się w górę. Położyłem na wiaterku i opiewany przez niego usnąłem.
Jakiś czas później obudziłem się na drzewie, a raczej ktoś mnie obudził. Szturchał mnie kijem i coś mówił…
-Ej obudź się…
Po chwili zerwałem się na równe nogi. Rozejrzałem się wokoło i spojrzałem na postać…

<Ktoś?>

Od Izabeli c.d. Antonio

Zdziwiłam się jak go zobaczyłam,ale to było miłe zaskoczenie.Właśnie szłam do Pielgrzyma...ale chyba poradzi sobie beze mnie w końcu to dzikie zwierze.Zaśmiałam się.
-Jasne.Tylko skoczę po parę rzeczy,bo nie mam nic oprócz bata z elektrum.
Zamiast wejść drzwiami podleciałam i otworzyłam okno. Wzięłam seraficki miecz i sztylety.Potem wyskoczyłam przez okno,skrzydłami amortyzując upadek.
-Jestem z powrotem.
<Antonio>

niedziela, 27 kwietnia 2014

Od Marcus'a d.c. Jack'a

Kiedy tak się wydurniał - bo jak inaczej nazwać takie coś o tej godzinie.... - nawet nie zauważyłem jak mi sie kimnęło. Normalnie zasnąłem unosząc sie w powietrzu. Obudziło mnie szturchanie i jego denerwujący głos.
- hej ty śpisz? Wstawaj!
Przeciągnąłem się.
- nie drzyj sie tak bo duchy obudzisz - mruknąłem
- jak niby masz mnie "uczyć" skoro śpisz? - zapytał z lekkim wyrzutem nie ukrywając rozdrażnienia
- popatrz tam, widzisz księżyc, tam daleko i nisko? - zapytałem
Kiwnął głową
- a teraz tam po przeciwnej stronie, zauważyłeś rozjasniające sie niebo? - pokazałem
Ponownie przytaknął skinieniem głowy
- a wiesz co to znaczy?- zapytałem
- nie, co? - nieco sie zainteresował
- to znaczy, że jest czwarta nad ranem, a ja mam jeszcze w trzy dupy roboty w ciagu dnia, więc pokarzesz mi dalsze czary jutro bo i tak do przespania zostały mi góra cztery godziny - powiedziałem stanąłem na ziemi i ruszyłem do zamku

<Froz?>

Od Shadow'a d.c. Blue

Moja głowa.. Myślałem że zwariuję. Po tym jak Blue wyszła z mojego pokoju, wypiłem jeszcze chyba z 3 butelki.. Dobra nie wracajmy do tematu.  Właśnie szedłem do salonu. Było słychać krzyki i śmiechy. Na kanapie siedziała Blue i Rineva. Jak zwykle plotkowały. Podszedłem do Blue.
- Cześć - Popatrzyłem na nią - Czy mogę prosić cię na stronę ?
- Jasne - Powiedziała, wstając z kanapy
Otworzyłem drzwi na balkon i wpuściłem ją pierwszą. Wszedłem zaraz za nią. Od wróciła się do mnie. Byłem trochę zestresowany... Nie wiedziałem co robić, ale się przełamałem. Uklęknąłem przed Blue i wyciągnąłem pudełeczko. Otworzyłem go i popatrzyłem na pierścionek zaręczynowy.
- Wiem, że to nie odpowiedni moment - powiedziałem to w miarę cicho - Ale .. Czy zostaniesz moją żoną ?

(Blue ? )

*Dla ciekawych ..
Jeżeli chcesz wiedzieć jak wyglądał pierścionek to masz

Od Blue c.d. Crazy

Po chwili przestałam.
-To trochę głupie...-zaczęłam i znów zmieniłam się w człowieka-Jesteśmy tylko w 50% wilkami. Jednak zachowywanie się, aż tak to nie moja działka.-uśmiechnęłam się-Lepiej już wracajmy...
Chłopak kiwnął głową i powoli zaczęliśmy wracać do zamku, gdzie przed nami stanął 4 metrowy wąż.
-Co jest kur.a?-szepnęłam do siebie-Coraz częściej się pojawiają...
-Nie jest sam-powiedział chłopak, po czym przypełznęli do niego 3 inne węże nieco mniejsze, ale z 3,5m mieli.


<Crazy? Zostaw mi z jednego>

Od Crazy c.d. Blue

stałem wmurowany,popatrzyłem na Blue z takim przerażeniem,cofnąłem się,gdy na mnie popatrzyła,powiedziałem
-wow nigdy nie miałem do czynienia z zabijaką,z alfą zabijaką
Blue zaśmiała się zabójczo,zaczęło się robić ciemno,pomyślałem że to odpowiednia chwila by po wyć do księżyca,popatrzyłem na nią i popatrzyłem na księżyc i zawyłem do niego
-eee Crazy?
-oo przepraszam...to ten księżyc
-nie no w porządku wyj sobie wyj
-a chcesz powyć ze mną?
-nie...nie
-no chodż
Blue podeszła do mnie,zmieniła się w wilka i razem zawyliśmy do księżyca.

<Blue?>

~~~~~~~~~~~~~
Ja nic nie wiem >.<

Od Keyt c.d. Crazy

Spojrzałam na niego...
-Dzięki... ale nie trzeba... -powiedziałam lekko załamanym głosem kładąc pysk na łapach....
-Czy coś się stało? -spytał
-Nic takiego... -podniosłam się. i usiadłam.
- Tylko poznałam kogoś... kto odszedł...i teraz jakoś mi tak .. smutno... - z chęcią przydało by mi się teraz towarzystwo... no ale nie chce wyjść na kogoś kto sam se nie umie poradzić... Ale to nie było łatwe...basior trochę pomyślał... po czym wyglądał jakby coś miał powiedzieć. Spojrzałam na niego z ciekawością...

<Crazy?>

Od Jack'a c.d. Marcus'a

-No dobra co mam robić
-Po pierwsze uspokój się
Gdy się uspokoiłem w jednej chwili lodowe wieże zaczęły opadać na ziemię. By nie uderzyły z dużą siłą podleciałem do nich i delikatnie opiewałem wiatrem. Po chwili ułożyłem je na śniegu. Za mną stał on.
-Nigdy więcej nierób czegoś taniego –powiedział z kwaśną miną
-No dobra niech Ci będzie
-Mam nadzieję że wiesz co się stanie, gdy ponowisz tą karygodną rzecz
-Tak, tak ...
Wokół nas było sporo śniegu. Jednym ‘’dzikim’’ spojrzeniem na nie uniósł się i nie wiem jak ale wchłonąłem go. Jedynie lodowe rzeźby stały jak stały.

<Marcus?>

Od Blue c.d. Crazy

-To jeszcze nic z tym co ja robiłam, by uciec, od takiej watahy...-rzekłam
-Hmmmm?
-"Moją" watahę napadła inna i zostawili przy życiu tylko szczeniaki, a ja wtedy byłam jednym z nich. Żeby się wydostać z watahy, trzeba było zabić samca lub samicę alfa. A ja...-przerwałam-zrobiłam to, bardzo...brutalnie. To nie było zwykłe morderstwo, nie można tego tak nazwać. Tak, żaden z okrutników jakich poznał ten świat, tak by nie zrobił. W ludzkiej postaci...zrobiłam coś strasznego...Nienawidzę się za to, że nie mogłam się powstrzymać, że wciąż żyję, to ja powinnam zginąć wtedy, ale ona...ona...mnie ocaliła.-moja mina stała się nadzwyczaj poważna.

<Crazy?>

Od Crazy c.d. Keyt

-cześć-powiedziałem siadając koło wadery
-witaj...i nie strasz mnie ok?
-oj bardzo przepraszam-powiedziałem zakłopotany
-co cię tu sprowadza do mnie
-a no bo zobaczyłem że tak sama siedzisz to pomyślałem że dotrzymam ci towarzystwa-uśmiechnąłem się

<Keyt?>

Od Crazy c.d. Blue

-no więc tam...rodzeństwa nie miałem,moi rodzice byli wilkami ale zginęli z rąk kłusowników
-oj to straszne
-noo..a co zrobiłem...-przełknąłem głośno ślinę-to zabiłem własną ciotkę
-och a to czemu?
-no bo...że się tak wyrażę"katowała"mnie,poniżała więc zemściłem się i zabiłem ją
-i nie masz żadnych wyrzutów sumienia?-zapytała Blue
-mam i to jakie...zabiłem członka swojej rodziny....brzydzę się sobą

<Blue>

Od Keyt

Dowiedziałam się że Sidney odszedł... Zasmuciłam się.... Chodziłam po terenach.... Napotykając różne wspomnienia tych krótkich chwil spędzonych z nim... Zrobiło się nudno w moim życiu... Nie miałam nic do roboty... Pewnego dnia podczas wilczej skórze , siedziałam nad wodospadem... A bardziej leżałam... I nagle jakiś basior wyskoczył z krzaków... no myślałam że zawału dostane... Widać było że jest z watahy...Po chwili odwróciłam głowę s powrotem na wodę... A nieznany mi basior podszedł do mnie...

<Jakiś basior?>

Od Blue c.d. Crazy

-Opowiedz mi coś więcej o sobie-uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
-Nie wiem co mam Ci opowiedzieć- powiedział bez przekonania
-A miałeś rodzeństwo? Albo jacy byli twoi rodzice... Czy co też takiego strasznego zrobiłeś, że Cię wygnali.-powiedziałam-Bo nie powiedziałeś wystarczająco szczegółowo...


<Crazy?>

Od Blue c.d. Shadow'a

- Wybacz, jeśli przeszkadzam-powiedziałam z "nutą" nieśmiałości
- Ależ, nie...-powiedział chłopak od, którego aż jechało alkoholem.
- Może jednak wpadnę później...-szłam już w stronę drzwi
- Nie, nie zostań. O czym chciałaś pomówić...-złapał mnie za rękę.
- To nic ważnego...-przeciągnęłam, oraz wyrwałam moją rękę z jego uścisku.-Pogadamy o tym jutro-rzekłam-albo jak wytrzeźwiejesz...-mruknęłam i wyszłam zamykając z lekkim odgłosem drzwi.
***Salon, Shad już wytrzeźwiał, po kolacji***

<Shadow?>

Od Shadow'a c.d. Blue

- To jedź - Popatrzyłem na nią i się odwróciłem - To ja sobie pójdę.
- Cześć Shadow - Powiedziała
- Cześć
Czy mi się zdaje, ale czy dla Blue jestem kretynem, który stara się o jej rękę ? Ech... Chyba jednak, wrócę do zamku i jebnę głową o jakiś ciężki przedmiot, bo moje życie to jedna wielka porażka. TAK WIELKA JEDNA PORAŻKA ! W 5 min znalazłem się już przed zamkiem. Kiedy wchodziłem nikogo nie było .. Cisza .. Wędrowałem właśnie w korytarz gdzie znajdował się mój pokój. Otworzyłem drzwi i zdjąłem kurtkę . Rzuciłem na łózko, po czym otworzyłem barek. Wyciągnąłem z barku rozpoczętą wódkę. Ta .. Musiałem przemyśleć parę i owych spraw. Zamknąłem drzwi na klucz i rozpijać tą wódkę. Kiedy skończyłem pić , do pokoju zaczął się ktoś dobijać.
- Już .. Chwila - Warknąłem.
Wyjebałem butelkę pod łóżko i pobiegłem do drzwi. W progu stała Blue

(Blue ? )

Od Crazy c.d. Blue

-no przecież się już o to mnie pytałaś
-no wiem ale dalej nie daje mi spokoju...ta moja ciekawość
-no więc-nabrałem powietrze w płuca i zacząłem-gdy mnie wygonili z watahy...
-za co?
-zrobiłem coś strasznego że do dzisiaj nie mogę się pozbierać...
-kontynuuj-powiedziała Blue
-no więc gdy mnie wygnali zacząłem się błąkać po lasach,aż w końcu znalazłem się w lesie tej watahy,padałem z sił to zasnąłem i na drugi dzień spotkałem ciebie...nie pamiętasz
-a no...na początku myślałam co to za wilk tam leży
-no właśnie

<Blue>

Od Antonio c.d. Izabeli

-Hm... okey... -ruszyłem do osoby która tym rządzi. Załatwiłem sobie dziwny pokój. Pożegnałem się z Izabelą.
-To do jutra. - pomachałem jej i z uśmiechem wzdychnąłem. Hm... pierwszy raz w życiu widziałem takie urządzenia... Jakieś dziwne święcące urządzenie... jakie pudełko w którym obrazki się poruszają... Nigdy nie żyłem w takich klimatach. Dziwne miękkie łoża. Jakby były z piór. Zamiast się kłaść. usiadłem po turecku na łóżku. Zamknąłem oczy... po prostu medytowałem... zazwyczaj tak śpię. Wraz z pierwszymi promieniami słońca Powoli się budziłem. otworzyłem o czy i wstałem. Rozciągnąłem się, by nie dostać zakwasów. Wziąłem jeszcze kąpiel w dziwnej kabinie. Ubrałem się, wziąłem swój miecz. I wyszedłem. Przed zamkiem spotkałem Izabele. ucieszyłem się na jej widok
-Witaj ,
-Hej -odpowiedziała
-To... dzisiaj idziemy szukać jakiś demonicznych tyłków do skopania? -spytałem z uśmiechem

<Izabela?>

sobota, 26 kwietnia 2014

Od Blue c.d. Crazy

-Na pewno nie ty-uśmiechnęłam się, po czym pokazałam język i ruszyłam dalej [Tak się załatwia! xD]
Chłopaka chyba zamurowało, ale po chwili oprzytomniał. I ruszył za mną.
-Hmmmm...-mruknęłam-Jak tu trafiłeś?-zapytałam, odwracając się na chwilę w stronę towarzysza, a po chwili znów zwróciłam się w przeciwną stronę


<Crazy?>

Od Crazy c.d. Blue

Blue patrzyła na mnie,jej sam wzrok prosił mnie bym wyjawił,w końcu
powiedziałem
-do prawdy?
-tak
-Shayde...ona jest olśniewająco piękna-i padłem na ziemię
-aha...powiem jej to
-hej!
-och ja tylko żartowałam-uśmiechnęła się
-no a tobie kto ci się podoba?

<Blue?>

Od Marcus'a d.c. Jack'a

Chyba mu odbiło, na początku wiosny zamrażać wszystko wokoło.
- rozmrozisz je? - zapytałem Iris patrząc na oszronione rośliny
Kiwnęła głową i bez słowa ruszyłam w kierunku "lodowej twierdzy". Wodziłem wzrokiem za chłopakiem lecącym po niebie. Szkoda, że jak to Felix ujął: " Blue nie dala mu sie nawet odezwać". Nie będzie zbyt ciekawe jeśli ten dzieciak zamrozi cały las... Zmienilem sie w wiatr i pojawiłem przed nim. Zdziwiony widocznie prawie we mnie wleciał.
- przestań wszystko zamrażać bo wszystkie rośliny uschną - mruknąłem nie ukrywając rozdrażnienia
- jesteś jakimś duchem lasu, że prawisz takie morały? - zapytał buntowniczo
- nie - powiedziałem dość sucho
Jego dłoń zamarzła, co nieco go zaniepokoilo. Tak, jak moglem sie spodziewac - pierwszy raz takie uczucie.
- panuj nieco nad tym, nie można zmieniać biegu natury - powiedziałem dalej unosząc się przed nim
- niby czemu mam Cię słuchać? - odpowiedział z lekko drwiącym uśmiechem
Oplotły go lodowe wiezy, ktorych też wydocznie się nie spodziewał ponieważ zaczął się wić w powietrzu.
- słuchaj, nie cierpię się powtarzać: masz może potencjał by świetnie władać magią lodu i mrozu, z tego co mówił mi Felix masz potężną moc ale nie mam zamiaru rozmawiać z jakimś rozwydrzonym bachorem więc jeśli nie będziesz współpracować po prostu zapieczętujemy Ci moc - odpowiedziałem
- niby jak współpracować? - zapytał na chwilę przestając sie wyrywać
- Z polecenia Felix'a i zatwierdzenia Blue, zeby nie było mam Cię uczyć panować nad mocą - mruknąłem
- a ja mam sie na to zgodzic ponieważ....? - zapytał
- też jak widać nie skaczę z radości więc nie utrudniaj i sie dostosuj albo po prostu stracisz moce, co Ci bardziej odpowiada - odpowiedziełem i wiezy puściły

< Froz?>

Od Blue c.d. Crazy

-Aż tak to ciekawe?-zapytałam siadając obok chłopaka.
-A tak właściwie to co miałaś sprawdzić?
-Hm...?-oderwałam się od patrzenia w niebo-Zwykły patrol, ale bycie ostrożnym nigdy nie zawodzi
-Ah, tak-mruknął
-Chodźmy dalej!-powiedziałam z uśmiechem, wstając z trawy otrzepując przy okazji kilka "liści" trawy ze spodni. Naszym następnym celem były ruiny.
-A powiedz...-zaczęłam-Podoba Ci się ktoś z watahy?-zapytałam
-Może...-odpowiedział tajemniczo
-Powiedz!


<Crazy?>

Od Crazy c.d. Blue

-ach w skórze wilka czuję się jak swój
-a czemu,ja na co dzień zmieniam się w wilka albo w człowieka
-a zapomniałem ci powiedzieć,no bo urodziłem się jako wilk,a czemu mam taką umiejętność zmiany w człowieka to nie wiem
-może to dar i nie powinnieś go marnować-powiedziała Blue

Dotarliśmy na miejsce,widziałem jak Blue tarza się w trawie,a ja usiadłem na ziemi i wpatrywałem się w niebo,Blue spytała
-ee co ty w tych chmurach widzisz?
-ha ja jako małe wilczątko lubiałem się wpatrywać się w chmury i teraz też lubię-uśmiechnąłem się do Blue i dalej wpatrywałem się w chmury


<Blue>

~~~~~~~~~~~~~~~
Te wypowiedzi totalnie nie pasują do historii Blue...

Od Jack'a c.d. Izabeli

-Dziękuję Ci –rzekłem
-Nie ma sprawy –odparła z uśmiechem
Dziewczyna wyszła z pokoju. Usiadłem na łóżku. Po kilku minutach wszystko było oszronione. Otworzyłem okno i wyfrunąłem. Unosiłem się na wietrze jak liść. Zobaczyłem z góry polankę oddaloną o paręnaście kilometrów od zamku. Poleciałem tam. W jednej chwili zrobiłem lodowe imperium. Ze śniegu i lodu powstały lodowe rzeźby i mały pałacyk. Płatki śniegu fruwały wokoło. Uniosłem śnieg wokół siebie, zrobiłem taką jakby tarczę. Wzbiłem się w powietrze i śnieg rozproszyłem po okolicy. Zauważyłem, że ktoś mnie obserwuje. Nie do końca widziałem kim jest ta osoba. Postać była tajemnicza. Zauważyłem jedynie białe włosy.

<Ktoś?>

Od Blue c.d. Crazy

-Lepiej wracajmy.-powiedziałam wychodząc z wody-Przebierzemy się i wrócimy dalej sprawdzić, bo się przeziębimy-uśmiechnęłam się
-Ok
Zaczęliśmy iść w stronę zamku, susząc przy okazji ubrania. Zmieniliśmy się w wilki i poszliśmy do zamku, na szczęście nikogo nie było w nim. Przebraliśmy się, a następnym celem była łąka czy inaczej zwana polana.


<Crazy?>

Od Crazy c.d. Blue

-ee nie rozumiem
-noo jak się znalazłeś się w tej watasze?
-a tam długa historia nie chcę jej opowiadać
-a twoi rodzice?-spytała Blue
-nie żyją-powiedziałem ze smutkiem
-och to smutne,przykro mi...
-oj tam...-naglę Blue ochlapała mnie,zaczęła się śmiać,i tak zaczęliśmy się chlapać,i naglę pchnąłem ją do wody i wskoczyłem za nią,byliśmy cali przemoczeni do suchej nitki ale nie przestawaliśmy się śmiać


<Blue?>

Od Blue c.d Crazy

-Może przejdziemy się?-uśmiechnęłam się-Muszę sprawdzić kilka miejsc
-Ok-powiedział chłopaka
Poszliśmy więc najpierw nad rzekę.
-A tak właściwie to jak znalazłeś się tu?-zapytałam kiedy tylko dotarliśmy na miejsce


<Crazy?>

Od Crazy

Nie miałem z kim pogadać,pomyślałem że pójdę do Blue,no ale do alfy nie powinien iść z pustymi łapami,z pod kamienia wyciągnąłem naszyjnik

a skąd go wziąłem to moja sprawa..no więc szedłem do Blue,powitałem ją
-cześć
-o witaj-Blue uśmiechnęła się

Wyciągnąłem naszyjnik,Blue była zachwycona
-jaki ładny
-no co do alfy nie powinien iść z pustymi łapami

<Blue?>

Od Yumi c.d. Sidney'a

Uśmiechnęłam się do niego. Złapałam go za rękę.
-On jeszcze nikomu nie zaufał, dla niego ja jestem najważniejsza. To dlatego że pomimo trudności, które napotkaliśmy zawsze dawaliśmy radę… razem. Według mnie on wszystkich uważa za wrogów, którzy mogą zadać ból… -rzekłam
Chłopak spojrzał mi w oczy. Nagle w oknie pojawił Hiashi, wyraził niezadowolenie rżąc. Sidney podszedł do okna i próbował dotknąć pegaza. Udało mu się to.
-Nie rozumiem…
-Czego? –zapytałam
-Skoro mnie lubi to powinien mi choć w maleńkim stopniu mi ufać
-Pierw Ty powinieneś mu zaufać –rzekłam
-Wiem że to nieco niedorzeczne… -dodałam po chwili
Stanęłam na parapecie.
-Co Ty robisz? –zapytał nieco zszokowany
-Chodź pokaże Ci
Złapałam go mocno za rękę. Chłopak staną razem ze mną.
-Jesteś gotowy –zapytałam patrząc na jego twarz
-To szaleństwo! –podniósł głos
Pokazałam tajemniczy znak ręką. Ogier wiedział już o co chodzi. Stanęłam na krawędzi i spojrzałam w dół. Puściłam rękę chłopaka i …

<Sidney? Odważysz się zaufać Hiashi’emu? >

Od Izabeli c.d. Antonio

-Ja się przyzwyczaiłam na drzewach.Chyba lepiej mieć pokój i wygodne łóżko niż twarde podłoże,prawda?
Powiedziałam unosząc brwi.
-Dobra,ja wchodzę,a ty?
-No dobrze.
Wśliznęłam się i ruszyłam powoli przez korytarz.
-Nie masz jeszcze pokoju?
Pokręcił głową.
-To może załatwisz teraz?.Są o wiele lepsze niż jaskinie.
<Antonio?>

Od Antonio c.d. Izabeli

-To było ciekawe. Przynajmniej wiem o tobie trochę więcej.
-Moją historie już nasz. - powiedziałem Izabela trochę pokiwała głową. Widzieliśmy jak słońce zachodziło. Zrobiło się już ciemno. Odprowadziłem Izabele do zamku. Nie miałem jeszcze wynajmowanego pokoju.
-Więc wy mieszkacie w tym zamku? -spytałem
-Tak.
-Ja też mam tam mieszkać? Przyzwyczajony jestem mieszkać w jaskiniach. -spojrzałem na drzwi od zamku.

<Izabela?>

Od Izabeli c.d. Blue

-No dobrze.Idziemy.
Oprowadziłam do prawie po całym zamku i na koniec zaprowadziłam go do...
-Oto twój pokój.
Potem jeszcze powiedziałam mu to i owo.
<Jack?>

Od Izabeli c.d. Antonio

Mimowolnie uniosłam kącik ust w lekkim uśmiechu.
-Coś ciekawego?Hmm...
Zamyśliłam się.
-Urodziłam się w watasze Wschodzącego Księżyca. Byłam młodą samicą Beta. Ciężko trenowałam pod okiem ojca, który twierdził że muszę umieć się bronić.Miecz, bat, łuk,kusza, sztylety...każdy rodzaj broni. Nawet jak z niczego zrobić broń.Matka zaś szkoliła mnie w mojej Mocy.Nie wiedziałam jeszcze że mam brata.Święcie przekonana że jestem jedynaczką.Po ataku Cesare'a musiałam uciekać ,bo jako jedyna przeżyłam. Zaczęli na mnie polować. Rok po tym spotkałam Jace'a,pokazał pamiętnik matki,powiedział że jednak mam rodzeństwo.Jak dowiedzieli się i myśliwi,musieliśmy się rozstać.Wtedy spotkałam Blue i tutaj dołączyłam.
Spojrzałam na Antonio.
-Miałam powiedzieć ci coś ciekawego.a powiedziałam tylko nudną historie życia.
<Antonio?>

Od Blue c.d. Shadow'a

-Nie bardzo-rzekłam.-Ale potem nie miałam koszmarów, tylko po prostu nie mogłam zasnąć
Na chwilę zapadła cisza, którą przerwało brzmienie upadania jakiegoś naczynia.
-Jeju...-powiedziałam kucając-Dziś się do niczego nie nadaję.-powiedziałam, zbierając kawałki rozbitego talerza.
Po zakończeniu tej czynności, poszłam do stajni nieco się odprężyć, oczywiście towarzyszył mi Shadow.
-Chyba pojadę sobie na przejażdżkę...-powiedziałam siodłając Arkadię


<Shadow?>

Od Blue c.d. Izabeli

Spojrzałam na Felix'a, który już się chciał zmywać. Złapałam go za rękaw i przytrzymałam.
-Nie mam nic przeciwko-uśmiechnęłam się, wciąż trzymając brata za rękaw-To my już sobie pójdziemy, bo mamy kilka spraw do omówienia. Izabela Cię oprowadzi po terenach i pokaże jakiś wolny pokój, prawda Izzy?-uśmiechnęłam się, puściwszy przy okazji rękaw mojego brata, który używając siły o mało się nie poślizgnął [xD]
-To na razie! Widzimy się na kolacji-powiedziałam i poszłam dalej korytarzem, wraz z ciemnowłosym chłopakiem.

<Izabela, Jack?>

Od Izabeli c.d. Jack'a

-Tak. Jasne. Za mną.
Ruszyłam w stronę zamku.Jack szedł za mną.Po poru minutach byliśmy na miejscu.Otworzyłam drzwi i weszłam.W plątaninie korytarzy wreszcie znalazłam Blue.I przy okazji Felix'a.
-Blue? Chce dołączyć.
Wskazałam gestem reki na chłopaka.
<Blue,Jack?>
~~~~~~~~~~
Chcę-że Ty chcesz (1 os. l. poj.)
Chce- że on/ona chce (3 os. l. poj)
Taka zasadnicza różnica, ale to nic.
Bo sama się bym nie kapła xD

piątek, 25 kwietnia 2014

Od Sidney'a c.d. Yumi

-Jesteś z nim mocno przywiązana, co?-zapytałem patrząc na pegaza.
-Tak.. Od dzieciństwa....-powiedziała.
-Też bym tak chciał.-powiedziałem.
-Przecież masz Krewetkę.-zauważyła Yumi.
-No tak... Ale to nie to samo co taki przyjaciel od dzieciństwa.-powiedziałem smutno, odwracając
się od okna.
-Myślę że Krewetka, cię bardzo lubi i się przywiązała. Przecież nigdy ci zadnej krzywdy nie zrobiła.
-W sumie masz rację... W końcu w każdej chwili mogłaby mnie zjeść.-powiedziałem i
uśmiechnąłem się do Yumi.-Dlaczego twój pegaz, nie da nam chwili spokoju?
-Nie rozumiem.-powiedziała.
-No że wiesz....
-No powiedz.-zachęcała.
-No nie wiem....-zaczałem.
-Dalej, nie ugryzę cię.-zaśmiała się.
-No bo.... Chciałbym cię pocałować ale on nie pozwala!!-powiedziałem szybko patrząc na Yumi.


<Yumi?>

~~~~~~~~~~~~~
Każdy ma swoje problemy, nie martwcie się.
Nie każdemu się to zdarza...Albo martwcie się^^ xD

Od Sidney'a c.d. Teylor

-Jeszcze ci się nie znudziło?-zapytałem.
-A tobie?-zapytała, wchodząc na drzewo. Ja spojrzałem tylko na nią.
-Dlaczego tu jesteś?
-Nudzi mi się.-powiedziałem, znów patrząc w dal.
-I nie masz nic innego do roboty, tylko siedzieć pod tym drzewem?-zapytała.
-No.-rzuciłem.
-Nie masz innych ciekawych zajęć?-zapytała.
-Inne są, ale czy ciekawie.-powiedziałem wzruszając ramionami.
-A ty? Po co ty jesteś?-zapytałem.

<Teylor?>

Od Taylor C.D Sydney'a


- Ale to nie zmienia faktu, że jestem na ciebie zła. - Wstałam i poszłam się wspiąć na jakieś drzewo.
- Co ty robisz? - Zapytał zdziwiony basior.
- Idę spać. - Odezwałam się gdy byłam już na gałęzi, a po chwili, zasnęłam. Obudziłam się (jako człowiek), na ziemi, obok mnie leżał "on". Ja zaskoczona wstałam i wlazłam znów na drzewo. On zaskoczony znów się mnie czegoś zapytał.

<Sydney?>

Od Yumi c.d. Sidney'a

I nagle w pokoju pojawił się Hiashi, od razu zagrodził mi pole widzenia. Zamiast widzieć przystojnego Sidney’a, widziałam koński zad. Zaśmiałam się lecz byłam trochę oburzona jego zachowaniem. Pegaz machnął skrzydłami.
-Musiałeś –zaśmiałam się wstając.
Zgarnęłam grzywę ogiera z grzbietu. Hiashi skierował swój łeb w stronę Sidney’a. Chłopak wstał. Pegaz schylił łeb. Nim się zorientowałam gryzł płaszcz wybranka.
-Hiashi zostaw! –krzyknęłam
Wskazałam ręką na okno. Pegaz od razu przez nie wyleciał.
-Przepraszam Cię za niego
Westchnęłam i podeszliśmy do okna. Pegaz latał niedaleko okna tak aby widzieć co robimy. Zimny podmuch wpadł do pokoju.

<Sidney? Chyba wiem lecz to się dopiero okaże :3 >

Od Sidney'a c.d. Yumi

-Wiem.... Sorki, to było głupie uciekać na parę godzin.-powiedziałem.
-Cieszę się, żetylko na tyle. Dla kogo wróciłeś?-zapytała.
-Dla dziewczyny, która pomogła przetrwać mi ciężkie chwile, nie mogłem jej zostawić, bo to tak, jakby umarła cząstka mnie.-powiedziałem.
-Czyli?-szepnęła zadziornie Yumi.
-Czyli dla.... Krewetki!-krzyknąłem.
-No weź!-krzyknęła Yumi, walnęła mnie a potem zaczeliśmy się śmiać.
-Nie no żartuję.-uspokoiłem się.-Dla ciebie....-szepnąłem. Zaczęliśmy się do siebie przybliżać, i......


<Yumi? Wiesz co mam na myśli? :3>

Od Jack'a c.d Izabeli

Patrzyłem na wodę. Po chwili spojrzałem na Wederę.
-Czy jest tu może jakaś wataha? –zapytałem
-Tak jesteśmy obecnie na terenach Watahy Srebrzystej Nocy
-Należysz do niej? –zapytałem
-Tak… -odparła
-Czy mogłabyś zaprowadzić mnie przywódczyni watahy?
Spojrzałem z nadzieją na jej pyszczek

<Izabela?>

Od Antonio c.d. Izabeli

Nachyliłem się również, napiłem. Po piciu usiedliśmy na trawę. Niedaleko mnie był biały kwiat. Zerwałem kwiat, trzymałem go w ręce po chwili spojrzałem na Izabele , pomyślałem ze super będzie wyglądać. Wiec łodygę wsunąłem pomiędzy jej uchem a głowa, wyglądała jeszcze piękniej z tym kwiatkiem. Po dłuższej chwili ciszy powiedziałem..
-Może opowiesz coś ciekawego o sobie? Lepiej cie poznam. -spytałem trochę nieśmiało

<Izabela?>

Od Izabeli c.d. Jack'a

-Hyh...masz niezłą moc,ale nie potrafisz jej stłumić.
Zmarszczył brwi.
-Co ty wygadujesz?
-Ja miałam podobnie,ale wytrenowałam ją. Inaczej wszędzie wokoło waliłyby pioruny,albo coś robiło by się z wodą.
-Aha...
-Ale to cholerni.e bolesne, zrobić to z dnia na dzień.Ja potrzebowałam...3 lat.Żeby w pełni to opanować.
Powiedziałam patrząc na lodowe odłamki,potem na niego.Wyglądał na zamyślonego.
<Jack?>

~~~~~~~~~
Ja tam kropeczką "." cenzuruję xD
I kto oprócz mnie w tytule przeczytał Jacka zamiast poprawnie xD?

Od Yumi c.d Sidney'a

Gdy tylko usłyszałam jego głos podniosłam się gwałtownie jak grom z jasnego nieba z moich oczu płynęła rzeka łez. Rzuciła się na niego. Przytuliłam go mocno i powiedziałam mu co czuję
-Gdy się pierwszy raz spotkaliśmy, zakochałam się w Tobie… Nie odchodź nigdy więcej –wyszlochałam
On otarł mi łzy i spojrzał ma mą twarz. Ja wyciągnęłam prawą rękę i zgarnęłam grzywkę z twarzy Sidney’a.

<Sidney? Hehe, to będzie ciekawe X3 >

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Macie moje błogosławieństwo.  I ja organizuję wam ślub! xD

czwartek, 24 kwietnia 2014

Od Sidney'a-Wielki powrót?

"W trakcie drogi, stanąłem po chwili. Dotarło do mnie że, zostawiłem tam osobę, w której się chyba.... Zakochałem? Tak, chyba tak! Zacząłem biec, jak najszybciej w stronę zamku. Zapytałem się kogoś gdzie jest pokój Yumi, i pobiegłem tam, o mało co nie zabijając się na schodach.
Wparowałem jak dziki. Yumi leżała na łóżku. Popatrzyłem jej w oczy.
-Yumi! Yumi...Ja... To była najgłupsza rzecz jaką zrobiłem... Teraz, wiem że moje miejsce jest tutaj. Przy tobie.-powiedziałem."

<Yumi? Zrozumiałem to :3>

~~~~~~~~
Yumi, proszę przypilnuj go, bo ja człeka nie ogarniam~
Ale szybko wrócił, chyba się za Tobą stęsknił //o//

Od Jack'a c.d. Izabeli

Patrzyłem zaciekawiony. Woda odmarzała dosyć szybko. Wokół mnie jak zwykle pojawił się szron. Nieważne gdzie byłem zawsze wokół mnie było zimno.
-… Jestem Jack Frost –rzekłem
-Niektórzy mówią na mnie Mróz –dodałem po chwili
-Miło poznać
Wadera wyciągnęła łapę na przywitanie. Spojrzałem na nią i na jej łapę.
-Wybacz lecz nie podam Ci łapy… -zacząłem lecz przerwała mi
-Dlaczego?
-Spójrz co się dzieje, gdy dotykam…
Dotknąłem rośliny rosnącej obok, po chwili została cała zaszroniona. Izabela przyglądała się. Dotknąłem wody. W ułamku sekundy cały doszczętnie zamarzł.
-Widzisz co się dzieje…
Wadera uśmiechnęła się i ponownie piorunem przełamała lód i podgrzała jednocześnie wodę. Nadstawiłem łapę nad wodę. Poczułem ciepło. Było ona dla mnie najgorszym co mogło być, nie przepadałem za ciepłem. Wziąłem głęboki wdech i dmuchnąłem w parę. Od razu spadły na ziemię kryształki.

<Izabela?>

Od Izabeli c.d. Jack'a

Wyszłam z krzaków.Basior znowu się odwrócił.
-Kim jesteś?
Zapytał.
-Izabela.
Zmarszczyłam brwi patrząc na zamarznięte jezioro.
-To ty robiłeś?A kim ty jesteś?
Nim zdążył odpowiedzieć,podeszłam do jeziora.Potem strzeliłam piorunami w parę miejsc i dotknęłam łapą.Woda zaczęła bulgotać i rozmarzać.
<Jack?>

Od Izabeli c.d. Antonio

Też na niego spojrzałam.
-Dziękuję.I tak zagrożeni są wszyscy na których mi zależy,ale doceniam to że chcesz mi pomóc.
Nie wiedział ile to dla mnie znaczy.Byłam mu naprawdę wdzięczna.Przecież znał mnie jakąś godzinę,a już chciał mi pomóc. Znaleźliśmy się już przy rzece. Nachyliłam się i napiłam.
<Antonio?>

Od Willow do Kendara

Dałam mu chwilę na zastanowienie.
-No niech będzie-powiedział wreszcie. Uśmiechnęłam się do niego zadowolona.
-W takim razie witam w watasze! Jestem Willow.
-Kendar...
-Pamiętasz mnie?
Pokiwał głową w milczeniu. Na jego czole wciąż widniał ślad po upadku.
-Boli?-zapytałam wskazując ranę.
-Odrobinkę-mruknął.
-Chodź, znam kogoś kto się tym zajmie. Przy okazji oprowadzę Cię po zamku.
Zgodził się. Najpierw odnalazłam Lenę, która zajęła się obrażeniami Kendara. Potem pokazałam mu pałac. Wędrówkę zakończyliśmy na jego nowym pokoju.
-Od dziś możesz tu mieszkać. Podoba się?
-W porządku-odparł siadając na łóżku. Już miałam zostawić go samego, ale zatrzymałam się w drzwiach.
-Mogę Cię o coś zapytać?
-Zależy co chcesz wiedzieć-odpowiedział.
-Kiedy próbowałam Ci pomóc za pierwszym razem, wyrywałeś się i krzyczałeś, że musisz gdzieś wracać. Czy mogłabym wiedzieć co miałeś na myśli mówiąc "tam" i czy odnalazłeś to miejsce?
Zaległa niezręczna cisza. Coś czego szczerze nienawidzę.
-Oczywiście nie musisz mówić jeśli nie chcesz!-powiedziałam nieco zmieszana.

<Kendar?>

Od Yumi

Nastał ranek. Promienie słońca wpadały przez okno prosto na moją twarz. Siedziałam na łóżku, skierowana w stronę okna. Miałam spuszczoną głowę, po policzkach spływały słone łzy, a to wszystko dlatego, że chłopak, w którym się zakochałam odszedł z Watahy. Byłam smutna, przygnębiona i rozdarta. Słyszałam kroki zza drzwi. Wszyscy schodzili się do jadalni na śniadanie. Ja siedziałam bez ruchu. Patrzyłam na niebo i zastanawiałam się dlaczego odszedł. Nagle coś mnie tknęło, otarłam łzy i wstałam. Nie ruszyłam w stronę drzwi lecz otworzyłam okno na oścież. Świeże, chłodne powietrze dmuchnęło mi w twarz. Usiadłam na parapecie i spojrzałam w dół. Mój pokój znajdował się dosyć wysoko. Niemiałam zamiaru nic robić tylko siedzieć i jakby to stwierdził 1 z moich martwych przyjaciół, użalałam się nad sobą. Po chwili usłyszałam głos zza drzwi.
-Ktoś chyba nie zamknął okna w pokoju, idźcie ja zaraz dołączę… -rzekł ktoś chwytając za klamkę.
Powoli otworzył drzwi. Ja nawet nie spojrzałam w tamtą stronę, patrzyłam na korony drzew.

<Ktoś?>

Od Crazy do Shayde

Błąkałem się po lesie,pogubiłem się,za pomocą węchu chciałem wydostać się z tego przeklętego lasu,nagle jak duch wyłoniła się wadera
podbiegłem do niej i powiedziałem
-cześć...mam dla ciebie małą sprawę
-jaką-spytała wadera
-zgubiłem się
-no to chodż za mną,wyprowadzę cię z lasu-powiedziała i wyprowadziła mnie z lasu,powiedziałem
-dzięki...jestem Crazy a ty?
-Shayde

<Shayde?>

Sidney odchodzi

No, więc żegnamy Sidney'a (Macha)
Szkoda, że nie zostanie dłużej z nami.
Ale właściciel Sidney'a nie ma za dużo czasu, sprawy rodzinne.
Ale miejmy nadzieję, że kiedyś powróci do nas~

środa, 23 kwietnia 2014

Od Shadow'a c.d. Blue

- A nie miałaś jakiś wrogów - Zapytałem
-Nie .. Chyba nie
- To dobrze ..
Znów wziąłem łyk herbaty. Myślałem nad tym snem
- Wiesz co - Powiedziałem - Idź i połóż się spać. Musisz być wypoczęta
Odstawiłem Kubki od herbaty i poszliśmy w stronę pokoju Blue. Stanęliśmy przed pokojem dziewczyny.
- Dobra Noc Shadow - Powiedziała Blue
- Dobra Noc i Kolorowych Snów - odpowiedziałem
Zamknęła drzwi i odwróciłem się. Szedłem w stronę pokoju. Otworzyłem drzwi i zapaliłem lampkę nocną. Położyłem się i zasnąłem.
*Następnego Ranka *
Było gdzieś tak po 6. Wstałem i ubrałem się. Poszedłem do kuchni. Po całej kuchni latała Bule.
- Cześć Blue - Podszedłem i dałem całusa w jej różowe usta
- Cześć Shad
- Wyspałaś się ? - Zapytałem

(Blue ? )

Od Amy c.d. Sidney'a

- Ach, to...- zamyśliłam się na chwilę i wzruszyłam ramionami.- Jakoś tak.. Po prostu. Samo ze mnie wychodzi, gdy o tym pomyślę.
Szliśmy tak przez dłuższy czas, aż trafiliśmy do skrzydła szpitalnego. Stanęłam w drzwiach.
- Oto i królestwo Eliasa. Jeśli będziesz próbował zakończyć swoje życie, on Cię na pewno uratuje.- uśmiechnęłam się.
- To chyba nawet nie mam co próbować.- odwzajemnił ten gest.
Wyszliśmy z sali, a Sidney po chwili wyciągnął papierosa i zaczął palić.
- A podobno miałeś nie próbować.- ucięłam i na mojej twarzy zagościł szyderczy uśmiech.
- Wcale się nie zabijam.- odparł obojętnie.
- Aham, tak samo, jak ja.

< Sidney? Eee tam, ja zawsze odpiszę xD >

Od Rinevy c.d. Yoru

- W takim razie chodź.- wstałam trochę chwiejnie, bo po spaniu nie byłam jeszcze do końca rozbudzona.
Szłyśmy obok siebie, nic nie mówiąc, jakbyśmy nie chciały zakłócać spokoju tej nieprzeniknionej ciszy. Niedługo potem znalazłyśmy się u bram zamku. Otworzyłam je lekko i wsunęłyśmy się do środka. Zaprowadziłam nas do biblioteki, ponieważ, o ile mi wiadomo, tam znajdowała się książka z wielkim, turkusowym księżycem na okładce.
Gdy znalazłyśmy się w pomieszczeniu, zwróciłam się do Yoru:
- Poczekaj chwilkę, zaraz przyjdę.
Dziewczyna kiwnęła głową i usiadła na krześle przy małym stoliku do kawy. Ruszyłam w głąb biblioteki i wędrowałam między półkami. Stanęłam nagle, gdyż zauważyłam leżącą na podłodze tę książkę, którą zamierzałam wręczyć Yoru. Tylko... Co ona robiła na podłodze? Może komuś spadła. Podniosłam ją i przejechałam ręką po materiałowej oprawie. Była naprawdę cudowna. A mówią, żeby książki nie oceniać po okładce... Ale jak tu się takiej oprzeć?
Wróciłam po chwili do dziewczyny i położyłam na stoliku przed nią moje znalezisko.

< Yoru? >

Od Blue c.d. Shadow'a

Usiadłam obok chłopaka.
-Zbyt wiele nie pamiętam, ale może coś uda mi się przypomnieć-wzięłam łyk herbaty.-Pamiętam pomieszczenie pełne krwi, całe ściany, okna-wszystko było w kolorze czerwieni i te pomieszczenie przypominało wyglądem nieco ten pokój, ale tylko odrobinę. Była tam jakaś kobieta, nie pamiętam do kogo, ale do kogoś była podobna i widziałam też siebie. Ta kobieta miała nóż i ruszyła na mnie. Wbiła go we mnie, a potem rozbolał mnie brzuch i za chwilę się obudziłam.


<Shadow?>

Od Shadow'a c.d. Blue

Siedziałem na kanapie i popijałem herbatę. Usłyszałem kroki. Odwróciłem się i zobaczyłem Blue. Była gdzieś 2 w nocy, a ta nie śpi.
- Czemu nie śpisz ? - zapytałem odstawiając kubek ciepłej herbaty
- Miałam zły sen - Powiedziała siadając koło mnie
- Poczekaj - Wstałem - Zrobię Ci herbaty
- Dobrze
Poszedłem do kuchni. Zasypałem herbatę i zalałem. Podałem Blue herbaty.
- No - Zacząłem - To opowiedz co Ci się śniło ?

(Blue ? )

Od Rosaline

Dołączyłam do watahy, zaczęłam poznawać nowy teren. Na razie tylko chodziłam po lesie i szukałam jedzenia, natknęłam się na sarnę. Szybko wskoczyłam do najbliższych krzaków i zaczaiłam się. Obserwowałam zwierzę dobre kilka minut, aż w końcu zaskoczyłam od tyłu i zagryzłam. Sarna miała rozszarpaną szyję, ale dało się zjeść. Zmieniłam się w człowieka i wzięłam obiad na ręce. Podczas ataku na zwierzę czułam, że nie byłam sama, że ktoś sobie zaklepał te sarnę. No, ale nic, poszłam dalej. Nagle usłyszałam za mną szelest, odwróciłam się i położyłam sarnę. Wyjęłam sztylet i zza krzaków wyskoczył jakiś człowiek...

< Kto wyskoczył? :3 >



Od Kendara

Biegłem przed siebie po omacku. Mrok ogarniał mnie dookoła, nie widziałem gdzie co jest. Szczerze nie widziałem czy w ogóle coś tu się znajduję.Byłem pod postacią wilka, czułem się w jego skórze najbezpieczniej.Skoczyłem przed siebie czując jak coś chwyta mój ogon. Potknąłem się - ziemia wysunęła mi się spod łap. Uderzyłem głową w kamień. Ból przeszył mnie całego, więc zacisnąłem mocno powieki. Kiedy je otworzyłem, zrobiło się jaśniej. Jak okiem sięgnąć rozciągała się zielona równina(a może niebieska? Po upadku stawałem się daltonistą!?) , a po środku stał zamek. Nagły mój ruch sprawił, że zmieniłem się w człowieka. Objąłem się mocno ramionami w nadziei że nikt mnie nie zauważy.Zamknąłem oczy, a kiedy znowu je otworzyłem nade mną nachylała się dziewczyna.
- Leż spokojnie! - rozkazała, a ja od razu się poderwałem.
- Gdzie ja jestem!? - zapytałem nerwowo.
- W zamku, a teraz leż spokojnie - powtórzyła, ale ja nie miałem takiego zamiaru.
- Gdzie jest wyjście? Muszę jak najszybciej TAM wrócić!
- Przestań się rzucać, pogarszasz swój stan!
- Muszę się stąd wydostać ,...
- ...Jak wyzdrowiejesz!
- Ale ja muszę tam wrócić! I nie mam zamiaru być uwięziony w zamku z jakąś wariatką!
- Nie jestem wariatką pragnę ci pomóc! - odparła obrażona.
- Ty nic nie rozumiesz! - poderwałem się znowu.
- Leż! - wepchnęła mnie na łóżko. - Jeśli będziesz się tak miotał możesz stracić przytomność, albo nawet gorzej! - wyszła zamykając drzwi.- Poślemy na ciebie pielęgniarkę..
Pielęgniarkę!? Muszę się stąd wydostać! Odczekałem chwilę po czym otworzyłem okno i wyskoczyłem przez nie...
Po tym zdarzeniu sprawy potoczyły się szybciej. Włóczyłem się po ich terenach i kilka razy zapytali mnie o dołączenia ale ja zawsze odmawiałem. Ale w końcu...
Otworzyłem drzwi zamku. W środku siedziała ta sama dziewczyna co mnie znalazła.
- Przyszedłeś, obrażalski chłopczyku... - mruknęła nie patrząc na mnie, bawiąc się końcówkami włosów. - Więc jak? Dołączysz?
Zamierzałem się zgodzić...
<Ktoś? Niech ktoś będzie tą dziewczyną, bo ja nie mam pojęcia kto to może być >

Od Willow cz.II

-Zatrzymaj to!-krzyknęłam.-Wiatr tylko podsyci jego płomienie!
Nie zdążył. Fala ognia ruszyła na niego. W ostatniej chwili zdołałam go przeteleportować. Miał spopieloną grzywę i dyszał ciężko. Zbyt wiele energii kosztowały go rzucone zaklęcia.
~Zanurkuj w jeziorze i nie wynurzaj się dopóki Cię nie zawołam~nakazałam. Wskoczył do wody, gdzie wyczarował sobie bąbel powietrza. Był bezpieczny, zatem nadeszła moja kolej żeby działać. Smok właśnie mnie zlokalizował. Natychmiastowo ruszył do ataku. W mych dłoniach pojawił się rapier:

Na plecach wyrosły mi smocze skrzydła (pamiątka po zabiciu Smoczej Mistrzyni). Dzięki nim, bez marnowania energii na czary, mogłam swobodnie latać. Skorzystałam z nich od razu, wzlatując nad głowę przeciwnika. Chciałam wbić mu ostrze w oko. Tamten jednak rozwarł paszczę i zionął ogniem. Osłoniłam się magiczną tarczą. Potem szybki teleport na jego grzbiet i cięcie między łopatki. Oczywiście nic to nie dało. Skurczybyk miał prawie niezniszczalną zbroję z łusek. Dlatego nienawidzę walczyć ze smokami. Są wielkie, silne, latają, zioną ogniem, kwasem i innym draństwem, a w dodatku niemalże wszystkie są pokryte tą pieprzoną łuską! Weź tu je zabij! No ale wracając do walki...
Po jakimś czasie zadawania bezsensownych ciosów, udało mi się trafić stwora w oko. Zaczął się szamotać i nie zdążyłam wyciągnąć miecza z jego łba. Pozbawiona broni, skazana na dalszą walkę zawierzyłam swój los zdolnościom magicznym. Zawsze pozostawała możliwość teleportacji z dala od gada, ale mógł on wtedy przypuścić szturm na pałac. Nie mogłam do tego dopuścić. Zasypałam go gradem różnorodnych pocisków. Kule ognia, kule mroku, ostre wstążki, trujące igły, pociski z ładunkiem elektrycznym...nic nie działało. Wkrótce przekonałam się dlaczego. Gdy dosięgnął mnie łapą robiąc mi paskudną ranę na udzie, zdążyłam dokładniej zobaczyć jego skórę. To nie były zwykłe łuski, tylko najprawdziwsze rubiny! Każdy centymetr kwadratowy jego ciała pokrywały kamienie o twardości 9/10 w skali Mohsa. Znaczyło to tyle, że jestem w dupie i zaraz ten gad zrobi ze mnie miazgę. Ale myślmy pozytywnie! Nie każdy ma okazję zginąć przygnieciony kilkoma tonami drogocennych kamieni szlachetnych...
Zrezygnowana i osłabiona straciłam czujność, co Czerwony wykorzystał. Rąbnął mnie rogami niczym baran. Chwilę potem zostałam dosłownie wbita w ziemię i zupełnie połamana. Byłam pewna, iż każda moja kość pękła na pół. Zapewne wyglądałam jak rozpaćkana truskawka. Ledwo cokolwiek widziałam zza krwistej kaskady płynącej mi po twarzy. Przestałam oddychać, czuć, myśleć, lecz nie marzyć. Co to, to nie. Pozostało mi jedyne marzenie. Żyć.
Nagle poczułam, że delikatnie się unoszę. Coś jakby wielka, niewidzialna dłoń ustawiło mnie do pionu. Lewitowałam pół metra nad kałużą swojej krwi, która kropelka po kropelce wracała do ciała. Słyszałam ciche chrupnięcia gdy moje kości łączyły się, niczym puzzle. Wszystko to trwało niecałą minutę, po której czułam się jak nowo narodzona. W głowie mi się rozjaśniło wystarczająco, by zarejestrować, że smok wylądował na przeciwko. Mój miecz wystawał z jego oczodołu. Fakt ten nie robił na nim najmniejszego wrażenia. Bardziej interesowało go moje "zmartwychwstanie". Mnie w sumie też.
Czerwony chyba miał dosyć rozważań i zionął ogniem. Bezwiednie wyciągnęłam ręce przed siebie wytwarzając tarczę. Czułam się jakby ktoś inny mną kierował. Potem uniosłam dłonie nad głowę wyczarowując kulę energii, która z każdą sekundą pęczniała. Gdy przerosła samego smoka, machnęłam rękoma jakbym rzucała piłkę. Kula poleciała w jego stronę, by po chwili zamknąć go w sobie. Pstryknęłam palcami i rozprysła się. Po potworze nie pozostało śladu. Tylko mój rapier wbił się w ziemię obok. Dotknęłam jego rękojeści. Wtedy zniknął, by w każdej chwili móc być przywołany ponownie.
-Pewnie się zastanawiasz co się stało?-usłyszałam bezbarwny głos. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że sama to powiedziałam.
-"No wytłumacz mi"-pomyślałam.
-Zauważyłaś, że kiedy coś Ci zagraża to przestajesz się kontrolować?-zapytałam.
-"Na przykład teraz, albo gdy rodzice zamknęli mnie w burdelu?"
-Tak.
-"No więc...?"
-Wtedy ja przejmuję nad Tobą władzę. Pomagam Ci przetrwać używając swojej mocy. Jestem zależna od twojego ciała, więc Ciebie chronię.
-"Skoro jesteś taka potężna to dlaczego siedzisz we mnie? I kim ty jesteś?"
-Wyda Ci się to zbyt skomplikowane, lecz postaram się wytłumaczyć...
-"Mów"-nakazałam w myślach, coraz bardziej zdziwiona tą rozmową między mną, a... mną?
-Jestem Boginią Marzeń. To dlatego masz mocno zielone oczy kiedy przejmuję kontrolę nad twoim ciałem. Zielony to kolor nadziei, a czymże żywią się marzenia jeśli nie nadzieją?-zawiesiłam głos, by po chwili kontynuować.- Wędruję po tym świecie od ciała do ciała, bo sama mam tylko duszę. Wybieram sobie zawsze największego żyjącego aktualnie marzyciela i zostaję z nim aż do jego śmierci. Robię wszystko by przedłużyć wasze życia do maksimum, ale kiedyś musicie umrzeć. Wtedy rodzi się kolejny marzyciel, do którego się dołączam. Nigdy dwaj wielcy marzyciele nie żyją równocześnie. Raz jest to kobieta, innym razem mężczyzna. Tak od zarania dziejów. W ten właśnie sposób trafiłam na Ciebie-dziewczynkę z mocą przemiany w wilka magicznego. Nawet sama masz spory potencjał, a z moją pomocą możesz żyć wiecznie młoda...
-"Okej, zgadzam się."
-Na prawdę?-w swoim głosie usłyszałam nutkę zaskoczenia.
-"Tak. Mów dalej."
-To by oznaczało, że...
-"Twoja tułaczka się zakończy, a ja będę nieśmiertelna"-dokończyłam w myślach.-"Kontynuuj."
<Westchnięcie ulgi>
-Dziękuję...-wyszeptałam.-Tak właściwie to już koniec opowieści. Jakby to prościej ująć: na co dzień sama kontrolujesz swoje ciało, dopiero kiedy coś strasznego Ci grozi, wkraczam ja-jedna z najpotężniejszych bogów jacy istnieli.
-"I to tyle?"
-Tak. Nie przeszkadza Ci to?
-"Ale co?"
-Że z Twojego ciała korzystają trzy dusze?
-"Trzy?!"-zdziwiłam się.
-Zapomniałaś o Zimowym Dziecięciu? Uciekała przed wrogimi wojownikami ognia, zużyła wtedy prawie całą swoją energię. Potrzebowała kogoś kto ją "przechowa", wyczuła twoją silną aurę, której potęgę zwiększyła dodatkowo moja obecność, zapytała Cię o pomoc, a ty się zgodziłaś.To księżniczka Krainy Mrozu i siostra Marcusa jeśli się nie mylę. Gdy ją przyjęłaś, była na skraju wyczerpania. Dlatego to ty decydujesz o przemianie w nią, nie na odwrót. Wciąż jest jeszcze w kiepskiej kondycji.
-"Ach...już pamiętam!"
-Masz więcej pytań?
-"Eeem...nie."
-Zatem oddaję Ci twoje ciało. Uważaj na siebie Willow Marzycielko!-powiedziawszy to spadłam na ziemię. Przez chwilkę byłam sparaliżowana, dopiero po około 20 s mogłam wstać. Otrzepałam się z kurzu i wzięłam głęboki wdech.
-No i fajnie-powiedziałam wesoło. Nic dodać, nic ująć.
~Trai! Możesz już wyjść!~zawołałam smoka. Kiedy wreszcie się wynurzył, opisałam mu całe zdarzenie. Na koniec opowieści pokręcił tylko głową i mruknął:
~Wracajmy do domu...Starczy wrażeń na dziś...
Poparłam tę propozycję. Po kilkunastu minutach leżałam wygodnie w pokoju jedząc zrobione naprędce spaghetti. Walka z Rubinowym Smokiem sprawiła, że nie zdążyłam na obiad <smuteczeg>. Jak tylko napchałam się do pełna, zmorzył mnie sen. Tak właśnie zakończył się ten, nieco dziwny, dzień.

<Gratulacje i podziękowania jeśli przeczytaliście do końca ;D Zamiast kuć się do egzaminu, pisałam te wypociny. Mam nadzieję, że słusznie :3 >

Od Jack'a

Wiosna budziła się do życia. Ja od razu wzbiłem się w powietrze. Co mnie gnębiło w tym wszystkim niestety fakt iż nie mogłem zmienić siebie. Często nie chciałem powodować by wszystko wokoło szroniło się lub po prostu marzło. Wiosna jest piękną porą roku lecz ja i tak wolałem zimę. Wiosną miałem tylko zabawę w Wielkanoc, kiedy Zając podrzucał jaja dzieciom. Lubiłem go denerwować lecz od jakiegoś czasu nie widuję go, ani innych moich znajomych. Jestem po prostu sam jak palec. Leżałem sobie w powietrzu niesiony przez wiatr. Nagle ujrzałem znane mi dobrze jezioro. Bez zastanowienia poleciałem tam. Nikogo niebyło w pobliżu. Stanąłem na brzegu i spojrzałem na wodę. Była ona spokojna. Chciałem sprawdzić czy jest ciepła lecz gdy tylko dotknąłem wody ona momentalnie zamarzła.
-Dlaczego! –krzyknąłem sam do siebie
Nagle usłyszałem szelest za moimi plecami. Odwróciłem się lecz nikogo niebyło. Usiadłem i patrzyłem na zamarznięte jezioro.

<Ktoś?>

Od Willow cz.I

Dziś miałam zamiar wybrać się do smoczej stajni. Chyba tylko Riv, Marcus i ja mamy smoki, więc chociaż tam powinien być spokój. Zbyt wiele się ostatnio dzieje jak dla mnie...
Weszłam do kuchni po prowiant. Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam dłoń po czekoladę.
-Cz-czy to czekolada?-usłyszałam głos dziewczyny, która nagle pojawiła się znikąd.- Jest więcej?
-O, cześć Shay!-przywitałam się zaglądając znów na półkę.
-Nie, to ostatnia-odparłam. Na te słowa zwiesiła smutno głowę.
-Może chcesz moją?-zaproponowałam. Pokiwała energicznie głową. Oczy jej błyszczały.
Dałam jej całą tabliczkę, chwyciłam w zamian jabłko i wyszłam. Byle dalej od zamku.
Po drodze natknęłam się na Lucy. Słuchała śpiewu ptaków siedząc na kamieniu. Kiedy nadeszłam, poderwała się wystraszona.
-Wybacz, że przeszkadzam. Już mnie nie ma!-powiedziałam przyspieszając kroku. Westchnęła uspokojona i usiadła z powrotem na głaz.
-Uff...To tylko ty-pisnęła.-Myślałam, że ktoś z tych nowych.
-Straszny tłok co?
Skinęła głową. Pożegnałam ją i ruszyłam dalej. Niebawem dotarłam na miejsce. W stajniach był tylko mój smok. Wypuściłam go na zewnątrz, żeby się rozruszał.
~Tęskniłeś Trai?-zapytałam telepatycznie.
~Jasne!-mruknął, czule trącając mnie nosem.
Polecieliśmy do pobliskiego jeziora. Woda była tak przyjemnie orzeźwiająca, że musiałam długo namawiać gada do wyjścia. Kiedy wreszcie mi się udało, usiadł przy brzegu i zaczął wygrzewać się w słońcu. Przycupnęłam obok pogryzając jabłko. Wtem naszą sielankę przerwał ogłuszający ryk. Był to wielki smok.

Z nieznanego powodu rzucił się wprost ku nam. Trai wyczarował ścianę lodu, jako że był lodowo-powietrznym smokiem. Tamten jednak, pojedynczym ognistym splunięciem rozpuścił ją i leciał dalej. Uskoczyłam w bok, zaś mój towarzysz przystąpił do walki. Czerwony miał sporą przewagę. Nie dość, że rozmiarami przewyższał Trai'a kilkukrotnie, to dodatkowo panował nad żywiołem ognia. Z łatwością zmienił lodowe pociski wyczarowane przez mojego obrońcę, w nieszkodliwy deszcz. Wtedy Trai przywołał wichurę. Dzięki naszyjnikowi Caristy ujrzałam co się zaraz stanie.

Witamy nowego członka watahy!



Właściciel: Katsumiku
Imię: Jack Frost (zwany „Mróz”)
Wiek Wilczy: 3 lata
Wiek Ludzki: 18 lat
Płeć: ♂
Ranga: Łowca
Aurum: 1000
Ekwipunek: Drewniana laska (widoczna na zdjęciu)
Charakter: Jack jest krnąbrny, zbuntowany i ma sarkastyczne poczucie humoru. Uwielbia zabawę i jest niezależny. Jednak nikt w niego nie wierzy, co sprawia, że Jack Mróz czuje się samotny. Jednocześnie jest zagubiony i rozdarty, bo nie zna własnej przeszłości. W obliczu śmierci jest gotów oddać życie za najbliższych. Jack Frost to złośliwy nastolatek, który nie ma żadnego interesu w zasadach lub zobowiązań. Mimo tych cech, Jack jest również delikatny i hojny. Jego celem jest szerzenie uczucia zabawy, radości i szczęścia.
Moce:
*Tworzenie śniegu, lodu i mrozu.
*Panowanie nad wiatrem - dzięki temu Jack potrafi latać.
*Niewidzialność
Rodzina: Matka i siostra (nic o nich nie wie, albo raczej nie pamięta)
Partnerka: No cóż nigdy nie wiadomo czy znajdzie się owa kobieta, która będzie chciała z nim spędzić całe życie.
Historia*: Długo bo opowiadać…
Dodatkowe zdjęcia*: XxxX XxxX

Od Blue c.d. Shadow'a

Zaczęliśmy już powoli iść do zamku. Po drodze jeszcze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
Kiedy doszliśmy do zamku, wszyscy smacznie se spali. Shadow odprowadził mnie, aż po drzwi. Po czym pożegnałam się z nim i zamknęłam drzwi.
Przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Trochę poprzekręcałam się w łóżku, ale w końcu zasnęłam.
***
Obudziłam się na ziemi, może miałam zły sen?
Przebrałam się i zeszłam na dół. Na dole zastałam Shadow'a


<Shadow?>

Od Shadow'a c.d. Blue

Podszedłem do niej i przytuliłem od tyłu. Blue złapała mnie za ręce. Pocałowałem ją w policzek. Koło mnie wyrosła róża. Blue była zapatrzona w jezioro, więc zerwałem ją i załaskotałem ją po nosie, potem dałem jej róże do ręki. Zaśmiała się. Dobrze widzieć jak ta osoba, którą kochasz jest szczęśliwa, bo wiesz, że możesz być szczęśliwy przy niej. Robiło się chłodno, a Blue nie wzięła nic na siebie. Ściągnąłem kurtkę i okryłem ją, żeby było jej ciepło.
- Może będziemy wracać ? - Zapytałem
- Tak - Ziewnęła - Możemy Wracać
(Blue ? ;3 )

Od Noun'a c.d. Shayde

-Kto Ty!?-krzyknąłem widząc nie znajomą. Najwyraźniej ją wystraszyłem z czego byłem bardzo szczęśliwy (hue, hue).
-Ja, ja...- jąkała się zdezorientowana.
-No szybciej, szybciej ...
<Shayde?>

Od Blue do Noun'a

Nim się zorientowałam, że ślad bo dłoni chłopaka zniknął byłam już przy zamku.

THE END 
~~~~
Nie chce mi się już ;< 

Od Noun'a do Blue

Chyba... stracił u niej szanse. Nie wiedział co ma robić. Blue nie była jeszcze daleko, więc użył mocy "Meet the medic", żeby pieczący ślad z ręki dziewczyny zniknął. .
<Blue?>

Od Shayde

Od niedawna byłam w nowej watasze. Poznałam wiele nowych wilków i poznałam ogólne zasady watahy. Pewnego popołudnia udałam się na spacer. Po półgodzinie byłam już zoczona więc poszukałam jakiegoś wygodnego miejsca i tam zasnęłam.

<Ktoś?>

Od Blue do Noun'a

-Puść, to boli-powiedziałam zabierając rękę od siebie. Chłopak puścił moją rękę, a na niej odbił się czerwony ślad innej dłoni.
-Ja już będę iść.-powiedziałam łapiąc się za rękę, która zaczęła mnie piec. Odwróciłam się i poszłam sobie.

<Może już koniec?Noun...??>

Od Noun'a do Blue

Lekko go zamurowało. Wstał i popatrzał na dziewczynę....
-Ja zrobię wszystko byli byś była ze mną podszedł do niej i złapał za rękę...
<Blue?>

Od Blue c.d. Shadow'a

-Chyba zacznę się Ciebie bać-uśmiechnęłam się.
Po chwili byliśmy już nad obranym celem. Zaczęło już powoli ściemniać się, a zachodzące słońce wyglądało nad wodą bardzo ładnie. "Kula ognia" odbijała się w wodzie, a światło padało na nas, delikatnie oślepiając. Nikogo nie było w pobliżu jak by wszyscy ucichli na ten moment, totalna cisza. Spojrzałam na chłopaka zapatrzonego w zachodzące słońce, ale po chwili spojrzał się na mnie. Uśmiechnęłam się w jego stronę, lecz nic nie mówiłam.


<Shadow?>

Od Shadow'a c.d. Blue

- No .. - nie wiedziałem co powiedzieć - Dużo rzeczy robiłem .
- Ale chodzi mi o to co najczęściej robiłeś - powiedziała to tak jak pani profesor.
- Nom .. Zabijałem na zlecenia - Za kaszlałem

(Blue ? .. Wena też mnie opuściła)

Od Blue c.d. Shadow'a

-To gdzie idziemy?-zapytałam, lecz po chwili sama sobie odpowiedziałam-Może nad rzekę?
-Ok-powiedział chłopak.
-Wiesz...Nigdy nie mówiłeś mi nic, co robiłeś przed dołączeniem do watahy. Opowiedz mi teraz...


<Shadow? Chyba zabrakło mi weny ;<  >

Od Shadow'a c.d. Blue

- Jasne - Powiedziałem.
Blue wyszła z pokoju. Wrzuciłem papierosy i nóż do szuflady. Było koło 18.30. Zabrałem kurtkę i wyszedłem z pokoju. Stanąłem przed domem. Czekałem z 5 min. Z progu wyszła Blue. Podszedłem do niej.
- Cześć Blue - Pocałowałem ją w policzek.
Uśmiechnęła się , a ja złapałem ją za rękę. Poszliśmy w stronę zachodu

(Blue ? )

Od Keyt c.d. Sidney'a

-Nie do końca...- odpowiedziałam zakłopotana.
-Jak to? -spytał
-Nie jestem na "ty" z naturą. -Usiadłam na piasku - Moim pospolitym żywiołem jest ogień... Ogień jest rządzą nienawiści i śmierci. Nieopanowany spali wszystko na swej drodze.... A skoro to mój żywioł... jak mam niby być pogodzona z naturą.... - podniosłam lewą rękę , otworzyłam dłoń , a nad moją skóra palił się mały płomień.
-Ogień ma ponoć dobre strony....Lecz nie jestem pewna.... -machnęłam ręką a ogień zgasł....

<Sidney?>

Od Blue c.d. Shadow'a

-Ta...-powiedział chłodno.
-Emmm...-przeciągnęłam, wchodząc w głąb pomieszczenia. Spojrzał na mnie, czekając na to aż ja coś powiem.
-Przeszlibyśmy może się gdzieś wieczorem?-zapytałam ze wzrokiem wbitym w podłogę

<Shadow?>

Od Shadow'a c.d. Blue

Podniosłem się z kanapy. Spojrzałem na Blue. Uśmiechnąłem się do niej. Popatrzyłem w okno. Deszcz lał nie przestając. Znów popatrzyłem na nią. Opuściłem wzrok. Lampiłem się w podłogę. Czułem, że coś zrobiłem źle. Usłyszałem nie spokojny głos Blue.
- Coś nie tak ?
- Nie wszystko w porządku - Odpowiedziałem tak cicho, ale i tak usłyszała
- Powiedz..
- Nic mi nie jest - Zakaszlałem - Wszystko jest Ok
- Jak sobie tam uważasz - znów usłyszałem jej nie spokojny głos.
Wstałem. Odwróciłem się i poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się i patrzyłem w sufit.Podniosłem się i wyciągnąłem z szuflady nóż i papierosy. Zapaliłem jednego. W pokoju pojawiła się Blue.
- Ty palisz ?!

(Blue ? )

Od Yumi c.d. Sidney'a

Zwijałam się ze śmiechu. Sidney i Krewetka bawili się razem, byli tacy śmieszni, że aż nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-No ładnie, ładnie –krzyknęłam do Sidney’a
Chłopak odwrócił wzrok i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się. Krewetka ochlapała go wodą. Sidney zamknął oczy i po chwili je otworzył. Śmiałam się z nich cały czas.

<Yumi? Wybacz, że takie krótkie, brak weny twórczej>

Od Sidney'a CD Keyt

-Nigdy nie widziałem pustyni.-powiedziałem.
-Naprawdę?!-zdziwiła się.
-No. Aż wstyd się przyznać.-powiedziałem.
-Oj tam, oj tam.-powiedziała.-Uważaj!-krzyknęła nagle i wskazała na coś przedemną. To był skorpion. Kucnąłem i wziąłem go na rękę. Keyt patrzyła na mnie zdziwiona.
-J-jak ty to robisz?-zapytała.
-Swój swego pozna.-powiedziałem i położyłem sobie skorpiona na ramię.
-Nie rozumiem.-odpowiedziała.
-Ja ma jakby taką hmn... Więź? Tak, więź z naturą. A ty?-zapytałem.

<Keyt?>

Od Sidney'a d.c. Yumi

Po chwili poczułem jak Yumi skacze na mnie. Wystraszyłem się, ale po chwili już się razem śmialiśmy.
-No patrz nawet, ci nie dadzą spokojnie zapalić.-zwróciłem się ze śmiechem do mojego konia.
-Och, nie wiedziałam że on też tu jest.-powiedziała Yumi Po chwili jej pegaz podszedł do mojego konia. Zaczęły się gonić po trawie i rżały wesoło.
-Chyba się polubiły.-zauważyła Yumi.
-Oby tylko mój koń nie zjadł twojego.-powiedziałem wciąż się śmiejąc.
-Wiesz co zauważyłem?-zapytałem Yumi.
-No co?-zapytała.
-Że mój koń to jednak klacz.-powiedziałem.-Już miałem nadzieję że pędę mieć chłopaka na męskie
rozmowy.-powiedziałem.
-Rozczarowanie.-powiedziała Yumi.-A jak ją nazwiesz?-zapytała.
-Krewetka!-krzyknąłem.
-Krewetka?-zdziwiła się.
-Tak! A na drugie Tosia! Już nawet reaguje! Patrz!-powiedziałem i wstałem a Yumi dalej siedziała i obserwowała.
-Krewetka!-krzyknąłem. Po chwili klacz przybiegła do mnie i zacząłem się z nią bawić. Ona mnie goniła a ja uciekałem i głaskałem ją.
-Krewetka! Kreweta!-mówiłem radośnie.-Tocha, tocha, tocha ile ty masz latek, tocha, tocha, ile ty masz?-śpiewałem i teraz tak jaby tańczyłem z Krewetką.-I tocha tocha, ile ty massszzzz tocha ile?-Yumi śmiała się przy tym co nie miara, zresztą ja też.
-Soł bjutiful (XD)-powiedziała Yumi.
-Taki się już urodziłem.-zażartowałem.


<Yumi?>

Witamy nową waderę!



Właściciel: WWZW
Imię: Rosaline/ksywka Rose
Wiek Wilczy: 4 lata
Wiek Ludzki: 22 lata
Płeć: ♀
Ranga: Wojownik
Aurum: 1000
Ekwipunek: Sztylet
Charakter: Rose jest dziewczyną o trudnym charakterze. Mimo tego zawsze stara się pomóc i okazywać szacunek wobec innych w stadzie. Wilczyca jest miła, godna zaufania i posiada niezwykłe poczucie humoru, poważnieje czasami. Nie zaufa szybko. Kobiety zmienne jak angielska pogoda.
Moce:
*Hipnoza
*Potrafi odczynić klątwę
*Magiczny atak
*Kula magii
*Ściana magii
*Sprint
*Anielska tarcza
*Lodowe pnącza
Rodzina: Nie żyje
Partner/ka: Nie zanosi się
Historia: -
Dodatkowe zdjęcia: -

Od Sidney'a c.d. Amy

-Nie nie, to ja przepraszam. Pomyliłem drzwi. -powiedziałem.
-Jak to? Nie pamiętasz które to które?-zapytała.
-Jestem nowy. Wogóle to pierwszy raz na tym zamku. Oprowadzisz mnie?
-N-no dobrze.-powiedziała i zaczęliśmy iść.
-Jak ty to robisz?-zapytałem po chwili.
-Ale co?-zapytała.
-No te ognie, i ten lód?-zapytałem.

<Amy? Jeśli spodziewałaś się ze ktoś inny napisze to poprostu nie odpisuj....>

Od Sidney'a c.d. Keyt

-Wiesz bo ja... Nigdy nie widziałem pustyni...-zacząłem niepewnie.
-Serio?!
-T-tak...-powiedziałem i spuściłem głowę.
-Oj nie martw się.-pocieszyła mnie.
-Uważaj!-krzyknęła po chwili. Ja ani drgnąłem. Spojrzałem w to miejsce.
-Sidney! Uciekaj!-krzyknęła. Ja kucnąłem i zobaczyłem skorpiona. Bez wahania wyciągnąłem rękę a skorpion wszedł mi na nią.
-J-jak ty to zrobiłeś?-zapytała.
-Ja mam taką jakby więź z naturą.-powiedziałem i położyłem sobie spokojnego skorpiona na ramieniu.-
-A ty nie?-zapytałem.


<Keyt?>

Od Sidney'a c.d Yumi

Gdy pegaz wpadł do wody od razu odsunęliśmy się od siebie. Pegaz podszedł do mojego konia i po chwili już zaczęły się razem bawić.
-Chyba się polubiły. -powiedziałem.
-Chyba tak.-odpowiedziała Yumi z uśmiechem.
-A wiesz co się okazało?-zapytałem.
-No dawaj.
-Mój ko to klacz!
-Tak?-zapytała zdziwiona.
-No niestety. Myślałem że to równy chłop.-powiedziałem żartobliwie.
-Toooo, jak ją nazwiesz?-zapytała.
-Krewetka!
-Krewetka?-zapytała.
-Tak! Pani Krewetka, a na drugie Tosia!-krzyknąłem.
-Pani Krewetka Tosia..... Serio?-zapytała podnosząc jedną brew.
-Tak! Patrz nawet reaguje!-powiedziałem i wstałem a Yumi dalej siedziała i mnie obserwowała.
-Krewetka!-zawołałem. Krewetka od razu do mnie przybiegła i zacząłem się z nią gonić.
-Krewetka! Kreweta! Kreweta!-wolałem radośnie wciąż uciekając w zabawie. Yumi śmiała się
strasznie.
-Patrz na to!-powiedziałem do Yumi i zacząłem tak jakby tańczyć z Krewetką.
-Tocha, Tocha, Tocha ile ty masz latek?-śpiewałem melodyjnie.-Krewa, Krewa, Krewa ile ty masz latek? I Tocha, Tocha, Tocha ile ty massszzz??? Ile ty masz, ile ty masz ile?-śpiewałem a Yumi pokładała się ze śmiechu, zresztą ja też.



<Yumi :>

wtorek, 22 kwietnia 2014

Od Amy

Piękny słoneczny dzień. Ale nie dla mnie. One wszystkie są takie same, więc czemu jakakolwiek minięta przeze mnie osoba na korytarzu się zachwyca? Każdy zaczyna się i kończy. Słońce wstaje i zachodzi. Księżyc oświetla taflę wody w czasie nocy. Tylko pogoda jest zmienna. Nie wiem, naprawdę, co wszyscy w tym widzą. "O, pierwszy ciepły dzień! W końcu można pooddychać na świeżym powietrzu!"- ciągle słyszałam podobne głosy. A ja, jak to odmieniec, siedziałam w komnacie, przez którą można udać się na strych. Zimny parapet był całkiem wygodny, a przy okazji widziałam wielu członków z naszej watahy wesoło brykających na dworze. Z nudów zaczęłam tworzyć w lewej dłoni kulę ognia, w drugiej natomiast- kulę lodu. Żonglowałam sobie je na przemian, całkiem pochłaniając się tym zajęciem. Gdy usłyszałam, że otwierają się drzwi, aż podskoczyłam, a kula ognia poleciała ku osobie, która weszła do pokoju. Przeklęła i zaczęła trzepać swoje ubranie, by zgasić płomień. Podbiegłam szybko do tej osoby, nawet nie wiedziałam, kto wszedł, położyłam rękę na płonącym rękawie, a ogień po chwili zniknął.
- Ja... Przepraszam. Nie spodziewałam się, że ktoś wejdzie.- w moim tonie dało się słyszeć lekkie zmieszanie.

< Ktoś dokończy? :3 >

Od Keyt d.c Sidney'a

Złapałam go za rękę po chwili puściłam gdyż szedł obok mnie. Więc nie musiałam go trzymać. Przeszliśmy przez las. Pod górkę.... Po drodze spotkaliśmy jednego z naszych. Lecz nie mieliśmy ochoty... przynajmniej ja nie miałam ... z nim gadać. Więc ruszyliśmy dalej.
Aż nagle natrafiliśmy na Pustynne korytarze....
-To już niedaleko -powiedziałam, po czym ruszyliśmy w stronę krótkich schodów na górę. Byliśmy już na pustyni. Było ciepło, i nic tylko piasek o słońce.
-O to tutaj. - uśmiechnęłam się, oparłam ręce o swoje biodra.
-Dlaczego chciałeś tu przyjść? -spytałam z ciekawości

<Sidney?>

Od Crazy do do Blue/Teylor

Dziewczyna pokazała mi mój pokój,rozejrzałem się...było pięknie
powiedziałem do Blue
-proszę zmieńmy się w wilków...w ludzkiej skórze czuję się trochę...nie swojo
Zmieniliśmy się w wilki,poszliśmy dalej...poznałem tam wszystkich
m.in Teylor,Noun,Shadow,Sidney i innych tam,gdy Blue pokazała mi wszystko,wyszliśmy na dwór by po oddychać świeżym powietrzem
naglę za naszymi ogonami odezwał się głos
-cześć...
-o witaj-ja i Blue powiedzieliśmy
-ty chyba jesteś...och jak ci tam...
-Teylor

<Teylor,Blue>

Od Blue do Noun'a

-Żebyś powiedział to wcześniej...-mimo zamurowania, mogłam mówić.
-Co czyli miałem u Ciebie szansę?-zapytał
-Gdybyś tylko powiedział to szybciej...-powiedziałam, a raczej powtórzyłam.-I nie zakochała się w Shad'ie...
-Czyli to już koniec?-bał się o to zapytać...
-Naprawdę mnie kochasz?-powiedziałam-To o mnie walcz! Ale nie w bójce i nie na słowa.-uśmiechnęłam się wstając.

<Noun?>

Od Noun'a do Blue

-Ja Cię....- nie mógł dokończyć. Bał się, że Blue.... ech.
-No powiedz- zachęcała go
-Ja Cię..... no.... kocham!- powiedział cicho.
<Blue?>

Od Yumi c.d. Sidney'a

Gdy Hiashi wpadł do wody odsunęliśmy się od siebie. Dzięki mojemu pegazowi byliśmy cali mokszy. Ogier jak się można było spodziewać nie był zadowolony. Od razu złapał mnie i wzbił się w powietrze, ochlapując jeszcze bardziej Sidney’a.
~Czemu zawsze musisz wszystko zniszczyć?~ zapytałam telepatycznie konia
On zarżał niechętnie. Zbliżała się noc wielkimi krokami. Ściemniło się i co za tym idzie zrobiło się strasznie zimno. Kazałam mu wracać po chłopaka. Zrobił to niechętnie. Gdy wróciliśmy nad zatokę nie zastaliśmy go. Wyczułam jego zapach, było on przytłumiony zapachem papierosów. Zmieniłam się w wilka, by nie utracić dużej ilości ciepła. Odesłałam Hiashi’ego na spoczynek. Zaczęłam biec za zapachem. Biegłam spory kawał drogi, aż nie ujrzałam Sidney’a. Skoczyłam na niego. I złapałam go łapami.

<Sidney? X3>

Od Blue do Noun'a

-Tak, mówiłeś mi że ty mnie...-nie dokończyłam, choć byłam prawie pewna co powie.
Chłopak powoli zaczął mówić całe zdanie od nowa. Bałam się tego usłyszeć, ale chciałam by już to powiedział.

<Noun?>

Od Noun'a do Blue

Nagle chłopak zaczynał się budzić.
-Co... co się dzieje?- zapytał cicho.
-Na Twoją głowę spadła gałąź powiedziała Blue.
-Aha...- zaczął powoli wstawać, ale ciągle kręcił o mu się w głowie-Pamiętam, że coś mówiłem...
<Blue?>

Od Blue do Noun'a

-Noun!-krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka, który upadł pod ciężarem gałęzi.
Chłopak był nie przytomny, ale oddychał i nic poważnego mu się nie stało. To były tylko zadrapania, które spowodowała kora drzewa.
Usiadłam przy nim i czekałam aż się obudzi, bo nie mogłam unieść go, a Shiro zasnęła.
-Mattaku*-westchnęłam

~~~~~~~~~~~~~+~+~+~+~+~
Mattaku-Coś w stylu Boshe...

Od Noun'a do Blue

-No, bo...- zaczął.
-Co?
-No, bo Ty.....
-Noun!- Blue była już zniecierpliwiona.
-No, bo Ty się całowałaś z Shadow'em- dokończył.
-I tylko o to?!
-Czy Ty nie rozumie że jeszcze, że ja Cię...- nagle trzask, pisk i odgłos jak ktoś upada. Na Noun'a głowę spadła gruba gałąź.
<Blue?>

~~~~~~~~~~~~~
Ej to ja chciałam Cię zabić ;-; Zło! Ale dobra, wybaczę to tej gałęzi

Od Sidney'a c.d. Yumi

Tego się jednak nie spodziewałem. Nigdy bym nie pomyślałże taka piękna dziewczyna mogła by pocałować nawetw policzek, takiego chłopaka jak ja! Odwzajemniłem pocałunek w policzek. Staliśmy po pas w wodzie. Może i znamy się bardzo krótko ale ja wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Nie wiem dokładnie czy to jest to ale poczekam jeszcze. Po chwili zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Byliśmy już bardzo blisko i... Nagle pegaz Yumi wpadł jak jasny gwint do wody. Od razu się odsunęliśmy. A mogło być tak miło...

<Yumi?>

Od Sidney'a c.d. Taylor

Po chwili się obudziłem w ciele chłopaka. Wszystko mnie bolało, a z ust płynęła mi krew. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
-Chcesz dostać jeszcze raz?-zapytała. Nie wiedziałem o co jej chodziło.
-K-kim ty jesteś?-zapytałem.
-Och nie udawaj!-krzyknęła.
-C-co sie stało?-zapytałem.
-Nie pamiętasz jak ukradłeś mi jedzenie i się na mnie rzuciłeś?!-zapytała.
-Aaaaaaa......-powiedziałem.
-Już pamiętasz?!-warknęła.
-Ale to nie byłem ja.-powiedziałem i rozsiadłem się wygodnie na trawie.
-J-jak to nie ty?-zapytała.
-Czasem się nie kontroluję, i wychodzi ze mnie taki jakby demon.-wytłumaczyłem. Dziewczyna usiadła obok mnie.
-Nie kłamiesz?-zapytała podejrzliwie.
-A dlaczego miałbym to robić? Ja nie biję dziewczyn i nie kradnę jedzenia. Nigdy. Ale mój demon owszem.-powiedziałem.
-Przepraszam że cię pobiłam.-powiedziała i otarła mi krew z ust.
-Nie... To ja przepraszam, że pozwoliłem demonowi ciebie pobić ale wiesz.... Nie umiem tego kontrolować. Jestem Sidney.


<Taylor?>

Od Yumi c.d. Sidney'a

Bałam się na początku lecz później było naprawdę przyjemnie.
-Tak masz rację –westchnęłam
Usiadłam na piasku. Wzięłam głęboki wdech.
-No to teraz powiedź mi ile razy na nim jechałeś?
Chłopak milczał. Wstałam spokojnie. Przyszedł mi do głowy głupi pomysł. Pojawił się uśmiech na mej twarzy. Podeszłam do Sidney’a. Stał na brzegu przyglądając się spokojowi panującemu na wodzie. Nagle wiatr przyniósł z pełnego morza świeży podmuch. Popchnęłam chłopaka do wody, on jakby się tego spodziewał złapał mnie za rękę i razem wpadliśmy.
-Nieładnie –powiedział z uśmiechem
Ręką poprawiłam włosy Sidney’owi. Nieważne, że go dziś spotkałam i ledwo co się znamy, ale uświadomiłam sobie, że lubię go, a nawet coś więcej. Niespodziewanie pocałowałam go w policzek.

<Sindey? :3>

Od Blue c.d. Ikami

-Nazywam się Blue i jestem alfą tutejszej watahy-powiedziałam, albo może...warknęłam-A ty?
-Jestem Ikami. Jestem samotnikiem-powiedziała niespokojnie.
-Ach? Tak?-Zmieniłam ton
Wadera pokiwała głową i zmieniła się w człowieka.
-Ooo? Ty również potrafisz?-zapytałam i zmieniłam się również w ludzką formę
-W takim razie może zechcesz przyłączyć się do nas?-zapytałam
-Wciąż nie jestem pewna-powiedziała-Czy mogła byś dać może mi nieco czasu?
-Oczywiście.-Uśmiechnęłam się w stronę dziewczyny-Chodźmy stąd lepiej. Bo niedługo zejdą się tu demony. Chodźmy może za barierę, albo najlepiej do zamku w którym mieszkam wraz z moimi towarzyszami.
-Dobrze-dziewczyna powiedziała ze spokojem w głosie.
-Zostaniesz u nas na noc, a rano dasz mi odpowiedź. Dobrze?
-Yhym...-mruknęła
-To twój towarzysz?-zapytałam spoglądając na łanię.
-Tak, ma na imię Denia. A ty masz jakiegoś?-Zapytała uśmiechając się do mnie
-Tak-znak na mojej szyi pojawił się, a Shiro pojawiła się przed nami- Shiro poznaj Ikami. Zostanie z nami na noc, a jutro może dołączy do watahy.
-Z jakiego gatunku jest?-zapytała spoglądając na dziewczynę
-Lodowy Feniks
-I potrafi zmieniać się w człowieka?-zapytała Ikami
-Najwyraźniej...-powiedziała Shiro, otwierając portal.
Shiro jako pierwsza wbiegła do portalu, a za nią ja spokojnie:
-Choć-krzyknęłam do jasnowłosej. Dziewczyna nie pewnie weszła do portalu. Po chwili byliśmy w środku salonu. Gdzie była Yumi, Riv i Keyt.
Ikami poznała się ze wszystkimi będącymi w zamku. Wypiłyśmy herbatę, zjadłyśmy kolację. Ikami poczuła się jak w domu [Przynajmniej tak to wyglądało z mojego pkt. widzenia]
-Ikami-zawołałam dziewczynę, która od razu zwróciła uwagę na mnie.-Choć pokażę Ci twój pokój i łazienkę i w ogóle oprowadzę Cię po zamku.-powiedziałam. Wcześniej nie miałyśmy z byt dużo czasu, bo zajęłyśmy się przygotowywaniem posiłku. Po oprowadzeniu Ikami po zamku, było już ciemno. Więc poszłyśmy już spać [Lulu poszły!]
***Nad ranem (Salon. Riv, Blue i Ikami)***

<Ikami?>

Od Taylor C.D Sydney'a

Szłam sobie spokojnie przez las, jeść mi się chciało, więc poszłam coś upolować. Zobaczyłam w pewnym momencie niedźwiedzia, pomyślałam sobie "czemu by nie". Zaszłam go od tyłu, skoczyłam na niego i ugryzłam w tchawice, po czym on upadł. Po chwili ktoś przebiegł mi przed nosem i bezczelnie ukradł mi moją zdobycz, wkurzona pobiegłam za nim.
Gdy już go dogoniłam, wyprzedziłam i stanęłam przed nim, to on potkną się i wywalił razem z niedźwiedziem, ja podeszłam do niego i powiedziałam.
- Ktoś cię musi oduczyć kradzieży komuś innemu jedzenia. - Po czym kopnęłam go i podeszłam do niedźwiedzia. Ten wilk znów wstał i próbował mnie zaatakować, choć nie wiedział, że ja jestem mistrzynią uników, schyliłam się, a on wpadł w drzewo, ja podeszłam do niego i powiedziałam.
- Możesz w końcu przestać, śmiać mi się z ciebie chce.
- A mi z ciebie. - Odpowiedział i ugryzł mnie w łapę.
- Sp*******aj stary pacanie. - Walnęłam go w ten łeb, a on zemdlał.

<Sydney?>

Od Ikami

Błąkałam się już bez wody i jedzenia jakieś 5 dni.Szłam,szłam,szłam,szłam aż w końcu zemdlałam.
-----Kilka godzin później-------
Obudziłam się w jakimś nieznanym mi miejscu.Nagle nade mną zobaczyłam łanię.Szybko zamieniłam się w magicznego wilka i na nią warknęłam.
-Nie bój się mnie-odparła.
Przestałam na nią warczeć.
-Jestem Deina-powiedziała łania.
-Ja jestem Ikami-powiedziałam.
-Miło mi-odpowiedziała.
-Zostaniesz moją towarzyszką?-spytałam.
-Oczywiście-odpowiedziała.Następnego dnia wyruszyłyśmy w dalszą wędrówkę. W końcu doszłyśmy tutaj i spotkałyśmy jakiegoś wilka.
Wilk na nas warknął.
-Kim jesteś?-spytałam
(Blue?)

Od Sidney'a c.d. Keyt

-Jasne!-odpowiedziałem. Zmienilismy się w wilki i zaczęliśmy polowanie. Już po chwili sarna była nasza. Zabraliśmy się za jedzenie.
-Mmmmm... Dawno takiej nie jadłem.-zauważyłem.
-Masz rację.-powiedziała.
-Słyszałem że gdzieś na terenie naszej watahy jest pustynia. Wiesz coś o tym?-zapytałem.
-Tak, moge cię tam zaprowadić.-powiedziała.
-Naprawdę?-zapytałem.
-Tak. Chodź.-powiedziała i złapała mnie za rękę.

<Keyt?>

Od Yumi c.d Azury

-Coś nie tak? –zapytałam
-Nie… czemu tak sądzisz? –odparła
Nic nie odpowiedziałam. Jej zachowanie było troszkę dziwne, być może jest nieśmiała stwierdziłam po chwili.
-A nieważne… A więc chodźmy pokażę Ci nasze piękne tereny
Zmieniałam się w wilka. Azura zrobiła to samo. Po jakimś czasie wszystkie tereny już pokazałam nowej waderze/dziewczynie. Zatrzymałyśmy się w lesie w miejscu gdzie było widać zamek.
-Co to za zamek? –zapytała
-To jest nasze schronienie, dom –odparłam z uśmiechem
-Zostawiłam go na koniec do zwiedzania –dodałam po chwili

<Azura?>

Od Sidney'a c.d. Yumi

(Yumi-kelpie to nie imię ale rasa legendarnego konia, ON jeszcze nie ma imienia-tak dla jasności ;3 )
Podszedłem do konia. Był dziś lekko narowisty. Zacząłem go głaskać. Yumi chyba nie za bardzo go polubiła.
-Który raz już się z nim widzisz?-zapytała lekko przestraszona Yumi.
-Yyyy drugi.-powiedziałem, a Yumi trochę się odsunęła. Wsiadłem na konia, a on trochę się spłoszył.
-Łoł...Spokojnie, jak ostatni raz na ciebie wsiadałem to wydawałeś się
niższy.-powiedziałem i uśmiechnęliśmy się razem, ja i Yumi.
-Wsiadasz?-zapytałem z góry, wyciągając rękę do Yumi.
-Która to już będzie twoja jazda?-zapytała jeszcze.
-Powiem ci jak już się przejedziemy.-powiedziałem. Yumi chwilę się wahała ale po chwili chwyciła moją rękę, i ledwo wdrapała sie na konia. Posadziłem ją przed sobą.
-Trzymaj się grzywy...-powiedziałem.
-Ale przecież ona jest z ognia.-powiedziała zlękniona.
-Ni ci się nie stanie.-powiedziałem i na dowód tego złapałem się grzywy. Yumi powoli złapała się z nią. Gdy już to zrobiła była pomiędzy moimi rękami. Dalej się go bała.
-Oby to bydle nas nie zabiło.-powiedziała, a koń chyba to zrozumiał bo lekko się zdenerwował. Wtedy wypchnąłem biodrami ogiera, a ten wystrzelił jak z procy. Nie wiedziałem co się dzieje. Nie było czasu na kierowanie, ogier biegł w stronę morza. Yumi bała się a ja też. Zauważyłem że ona zamknęła oczy. Ogier przyspieszał coraz
bardziej.
-Nie!-krzyknęła, lecz ogier nic sobie z tego nie robił. Próbowałem go pohamować ale na marne. Chyba zdenerwował się jej pierwszymi słowami.
-No dobrze! Przepraszam!-krzyknęła. Po tych słowach, koń nagle przeszedł do spokojnego galopu. Otworzyliśmy oczy. Galopowaliśmy po brzegu plaży i patrzyliśmy na zachód słońca. Wiatr wiał nam lekko w twarze.
-Niesamowite...-szepnęła zadowolona Yumi.
Czyżby on zrozumiał jej słowa? Po chwili zobaczyłem że koń jest juz trochę zmęczony. Zsiedliśmy z niego i zdjęliśmy buty. Poczułem ciepły piasek. Pierwszy raz od tylu lat byłem na plaży! Koń poszedł się napić a ja podszedłem do Yumi.
-To było dziwne. Zupełnie tak jakby on się na ciebie obraził, a w momencie w którym go przeprosiłaś zrozumiał, i tylko czekał na te słowa.-powiedziałem.


<Yumi?>

Od Azury c.d. Yumi

-Nazywam się Azura. - odpowiedziałam na zapytanie.
- Jesteś nowa? - zapytała.
Podchodziłam bliżej.
-Owszem.
- Oprowadzić cię? -zapytała Yumi.
-Spoko. - powiedziałam starając się uśmiechać.

<Yumi?>

Od Keyt c.d. Sidney'a

Wstałam. A raczej ktoś mi pomógł wstać. Otrzepałam się.
-Siebie zapytaj -zaśmiałam się, ciesząc się na jego ponowny widok.
-Co tu robisz? -spytał
-Poluje na obiad. Widzę że ty również.-basior pokiwał potwierdzająco głową. Spojrzałam na niego a potem na sarnę która nie była wcale tak daleko.
- Wspólne polowanie? -spytałam

<Sidney?>

Od Sidney'a c.d. Kayt

-Ja cie do niczego nie zmuszam, wybór należy do ciebie.-powiedziałem do Keyt.
-Wiem.-odpowiedziała.
-Muszę lecieć.-powiedziałem szykując się do opuszczenia łąki.
-Poczekaj!-krzyknęła, a ja odwróciłem się do niej.
-Powiesz mi chociaż, jak się nazywasz?-zapytała z uśmiechem.
-Sidney.-rzuciłem beztrosko i pobiegłem w las. Trochę sie po nim włóczyłem, aż w końcu zgłodniałem. Zacząłem gonić sarnę. Byłem już tak blisko gdy nagle, przewróciłem się o coś, a dokładniej o kogoś. Wstałem i otrzepałem się z piachu. Byłem gotów wydrzeć się na tego kogoś ale ku mojemu zdziwieniu to była Keyt! Pomogłem jej wstać.
-Przypadek czy przeznaczenie?-zapytałem z uśmieszkiem.

<Keyt? ;3>

Od Yumi c.d. Sidney'a

Sidney delikatnie złapał mnie za rękę . Hiashi od razu próbował nas oddalić od siebie. Po chwili zaczął rżeć. Wzbił się w powietrze i gdzieś poleciał.
~Wracaj mi tu~ kontaktowałam się telepatycznie z ogierem
Lecz on nic. Zniknął. Zapewne się obraził na mnie.
-A jemu co się stało? –zapytał
-Nic takiego, wróci. Zawsze wraca –odparłam po chwili
Chłopak trzymał cały czas. Lękałam się kelpi. Była ogromna i nieprzewidywalna. Powoli podchodziliśmy do stworzenia. Nagle rozległ się ryk.

<Sidney?>

Od Blue do Noun'a

Nie zrobiłam tego. Ostrzem nie przejechałam po szyi Noun'a.
-Ale pamiętaj...-powiedziałam odsuwając ostrze od szyi chłopaka.
Niebiesko-włosy odetchnął z ulgą. Na mojej szyi pojawił się znak, który był w kształcie pióra.
Było to znamię, iż po wyprawie zawarłam kontrakt z Shiro.
Mój towarzysz pojawił się przy mnie. Ja otworzyłam portal do zamku, Shiro wzięła na siebie rannego chłopaka i przeszła przez portal. Zostawiając jednocześnie mnie sam na sam z niebiesko-włosym chłopakiem.
-O co poszło?-zapytałam.

<Noun?>

Od Noun'a do Blue

-Blue. Nie rób tego- powiedział cicho.
-Przykro mi, ale...- powiedziała
-Proszę bradzo- powiedział-Możesz mnie zabić. Ale wiesz, że jeśli to zrobisz.... ja nie wrócę. Nigdy....- dokończył.
<Blue?>

Od Antonio c.d. Izabeli

-Heh. -zacząłem się zastanawiać....
-A jak twój brat się zwie? -spytałem
-Jace.
-A... -nastała krótka cisza... my dalej przechodziliśmy przez lasy... aż natrafiliśmy na lakę.
-A wiesz co.... Jak ten wilk się do ciebie zbliży... możesz być pewna że będę się starał do ostatniej kropli krwi...by nic ci nie zrobił....- spojrzałem na nią potem na kruki. Machnęły skrzydłami.

<Izabela?>

Od Keyt c.d. Sidney'a

Schowałam broń.
-Ja jestem Keyt. - podałam mu rękę na przywitanie.
-Co tu robisz? -spytałam po chwili ciszy?
-Na leże do watahy.
-Jakiej? -spytałam zainteresowana.
-Szmaragdowej Nocy. Tutaj każdy czuje się swobodnie.
-Hm... Może dołączę... -zastanawiałam się , wciąż patrząc na Sidney'a

<Sidney?>

Od Blue do Noun'a

-Skoro nie masz dowodów, to wybacz, ale nie mogę Ci uwierzyć. Przynajmniej puki nie obudzi się Shadow. Powiedziałam.
Teraz wszystko zależało, tylko od tego czy Noun zdecyduje się walczyć ze mną.
A co jeśli tak?
Nie chcę zabijać go. Nie mogła bym, ale obronić się bym niestety musiała.
-Mimo wszystko, nie mogę Ci darować tego jak bardzo skrzywdziłeś Shadow'a-Powiedziałam wyciągając złoty sztylet z kieszeni sukienki.
Ruszyłam na chłopaka z depresją, złapał mnie za rękę. Ostrze sztyletu, który zawisł jakieś 15 cm. od jego twarzy. Niebiesko-włosy trzymał mnie tak mocno za rękę puki nie puściłam sztyletu. Kiedy już to zrobiłam, chłopak wypuścił moją rękę. A ja wykorzystałam to i użyłam zatrzymania czasu. Przeszłam spokojnie za chłopaka, biorąc sztylet przystawiłam zimne ostrze do jego szyi i odwróciłam czar. Czas znowu ruszył.


<Noun?>

Od Noun'a do Blue

Chłopak stanął jak wryty. Nie ma dowodów, że Shadow zranił go jeszcze mocniej. Ale trzeba spróbować.
-Nie Blue. Nie mam zamiaru się z Tobą bić. Na pewno mi nie uwierzysz, ale ren co tu leży, zrani nie jeszcze mocniej. Ja zadałem mu tylko ból. Oczywiście Ty uciekłaś. Nie mam dowodów, żeby Ci to udowodnić...- spuścił głowę i teraz jego wzrok był wbity w ziemię...
<Blue? Shadow?>

Od Sidney'a c.d. Yumi

-Właśnie widzę.-powiedziałem z uśmiechem.
-A ty nie masz konia?-zapytała
-Wiesz... W sumie to m... Nie ważne.-powiedziałem szybko.
-No powiedz.-nalegała.
-Dobrze ale obiecuj że nikomu nie powiesz.-postawiłem warunek.
-Obiecuję.-zapewniła.
-Jak byłem mały, mówiono mi że są takie stworzenia jak kelpie. To są tak jakby konie ale nie dokońca.
-Co masz na myśli?-zapytała.
-No więc, kelpie mogą mieć wszystkie kolory. Mogą one być czerwone, czarne, żółte i wogóle. Mają 2 matry wysokości, i.. Żywią się mięsem. Podobno kto na takiego konia wsiądzie, nie będzie umiał zejść a kelpie utopi go w wodzie. Wczoraj poszłem nad jezioro i wyłonił się taki z niego.
-Widziałeś go?!-zapytała zaciekawiona Yumi.
-Nie tylko widziałem ale i wsiadłem.
-Ale przecież one topią....
-No właśnie wiem! I gdy chciał wskoczyć do wody, to krzyknąłem żeby tego nie robił i stanął, a ja... Uciekłem. Chodź ze mną nad jezioro. -powiedziałem.
-N-no dobrze.-powiedziała Yumi. Poszliśmy nad jezioro. Zbliżał się wieczór. Stanęliśmy na brzegu i zacząłem gwizdać melodyjnie. Po chwili z wody zaczął wychodzić ten kelpie. Zamiast głowy czaszka, ognista grzywa, ponad dwa metry wysokości. Tak to był on. Yumi schowała się za mną.
-Nie bój się...-szepnąłem.


<Yumi?>

Od Yumi c.d. Azury

Powoli podchodziłam do kobiety na plaży. W jednej sekundzie zrobiłam się cała mokra. Nie wiedziałam skąd to nadeszło lecz cóż byłam cała mokra. Kobieta gwałtownie wstała.
-Wybacz chyba Cie przestraszyłam… -odparłam
Kobieta milczała i patrzyła na mnie.
-Nazywam się Yumi, a Ty? –przedstawiłam się z uśmiechem
Kobieta powoli zaczęła się zbliżać.

<Azura?>

Od Azury

Niektórzy twierdzą, że jestem podła. Tak na prawdę nie byłabym podła gdyby nie moja młodsza siostra i ojciec. To wszystko ich wina. Odkąd muszę uciekać przed siorą żyje na walizkach. Non stop musiałam uciekać i zacierać za sobą ślady. Gra, którą prowadziła Shinzo była bardzo ryzykowna. Wystarczy jeden fałszywy trop i wszystko legnie w gruzach, cały jej pościg, cały ten cyrk w końcu się skończy. Na terenach watahy znalazłam zapewne chwilowe ukojenie. Siedziałam w swoim nowym pokoju, był bardzo ładny ale pewnie nie na długo. Wyszłam do lasu, zero rozrywki. W końcu trafiłam na plażę. Usiadłam na piasku i pozwoliłam letniej wodzie obmywać moje nogi. Pogoda była piękna,w sam raz na kąpiele. Nie miałam jednak ochoty na rozrywki. Z dystansu mogłam wydawać się odprężona ale taka nie byłam. Wciąż byłam gotowa do ataku gdyby Shinzo wzięła mnie od tyłu. Byłam w gotowości dzień i noc. Gestami rąk tworzyłam z wody różne figury. Pionowe węże, fale, wodospady itp. Usłyszałam szelest za sobą. Natychmiast zareagowałam, i tak byłam już zdenerwowana i każdy mój mięsień był napięty. Nie wiem nawet kiedy słup wody który kreowałam wylądował na czyjejś głowie. Stanęłam na równe nogi, stwierdzając że na pewno nie jest to wróg. Było mi głupio.

< Ktokolwiek ?>

Od Yumi c.d. Sidney'a

Byłam przy Hiashi’m. Z mojej twarzy skapywały łzy prosto na szyję konia. Ogier ruszył lekko kopytem.
-Leż spokojnie –powiedziałam do konia
Głaskałam go grzbiecie. Łzy zaczęły emitować błękitne światło. Spojrzałam na nie. Blask był tak jasny, że aż oślepiający. Odwróciłam wzrok. Po chwili światło znikło. Spojrzałam przed siebie. Sidney powoli podchodził w naszą stronę. Zapytał
-Nic mu nie jest?
Ogier gwałtownie wstał. Potrząsną grzywą i podszedł do chłopaka. Wstałam. Ogier stanął i spojrzał na mnie. Zarżał. Sidney podszedł do ogiera i dotknął jego pyska. Ogier zrobił się milszy dla chłopaka. Ukłonił się lekko na znak szacunku.
-Polubił Cię –rzekłam z uśmiechem

<Sidney?>

Od Blue do Noun'a

-Noun!-krzyknęłam przeraźliwie-Zostaw już go.
Przykucnęłam przy rannym ciele Shadow'a, który upadł na ziemię, biorąc jego głowę na kolana. I spokojnym, lecz mimo wszystko drżącym głosem powtarzałam:
-Już dobrze...Będzie dobrze.
Mimo nie posiadanych kwalifikacji uczyłam się kiedyś zaklęcia by uleczyć i u śnieżyć ból. Nie wyszło najlepiej, ale udało mi się uleczyć głębsze rany i zlikwidować ból tych powierzchownych. Położyłam ciało Shadow'a na ziemię z delikatnością. Po czym wstałam i powiedziałam:
-Jeśli chcesz okaleczać w taki sposób kogoś z watahy...-Ciężko mi było mówić, lecz wykrztusiłam to z siebie.-To najpierw pokonaj mnie.
Stanęłam gotowa do walki.


<Noun?Shadow?>

Od Blue c.d. Crazy

-Eh...-wzdychnęłam -Jeszcze się chyba, aż tak bardzo nie rozwinęliśmy. Mimo wszystko w zamku biega już 12 letni chłopiec. Mamy pary, w tym mój brat i jego wybranka. Ale za to mogę pochwalić się, że u nas w watasze znajdują się najładniejsze dziewczyny-zaśmiałam się, mimo wszystko, iż uważałam że mówię prawdę. [Taka prawda]- Zabójstwa? Eh, raczej nie. Mimo wszystko często widuję, nieźle poturbowanych chłopców. Ale wątpię, by to były tego typu. Sam ich charakter nie pozwala sobą pomiatać. A ja wciąż nie wybrałam Samca Alfa.-powiedziałam
-Jeszcze masz czas-rzekł spokojnie
-Cóż. Nie każdy tak musi uważać.-powiedziałam obojętnie.
-Chodźmy lepiej może.-Zaczęłam i wstałam otrzepując spódnicę z piachu, tuż zaraz po zmianie w człowieka-Pokażę Ci twój pokój, bo później zrobi się tłok. Bo wszyscy przyjdą na posiłek. A tak to zapoznasz się już z tymi, którzy już są w domu. Pewnie głównie dziewczyny, szykują coś do żarcia, dla żarłoków, których zaraz przyciągnie zapach.-Uśmiechnęłam się.
Po chwili chłopak zmienił się w człowieka i powędrowaliśmy do zamku rozmawiając.

<Crazy?>

Od Sidney'a c.d. Yumi

-Jak to?-zapytała. Demon nagle zniszczył kolczastą osłonę.
-Sidney... Znów się spotykamy.-powiedział sycząc.-A to kto?-zapytał i zaczął iść w stronę Yumi. Dziewczyna schowała się za mną.
-K-kim j-jesteś?-zapytała wystraszona.
-Blackheart.-przedstawił się.
-Nie powinieneś wracać do piekła?-zapytałem.
-Nie wrócę już tam, podoba mi się tu!-powiedział z psychopatycznym uśmiechem na twarzy.
-A twój ojciec... Mefistofeles?-zapytałem, na co on tylko warknął.
-Ty jesteś s-synem szatana?-zapytała w strachu Yumi. Blackheart spojrzał na mnie.
-Tak, on nim jest. Najsilniejszy ze wszystkich szatanów.-wyjaśniłem.
-Mam swoje moce. Od mojego ojca wszystkie najlepsze i ani jednej z jego wad. Prawda Sidney?-zapytał szczerząc kły.
-A więc to twój przyj...-zaczęła Yumi.
-Dawny. Dawny przyjaciel.-powiedziałem. Nagle pegaz Yumi zaczął galopować wściekle w stronę Blackheart'a. On spojrzał na niego, jego oczy zaczęły emitować czerwonym światłem a pegaz upadł i zaczął zwijać się z bólu.
-Nie!-krzyknęła Yumi ze łzami w oczach.-Sidney zrób coś!-krzyknęła przerażona.
-Blackheart.-powiedziałem ostro ale on tylko nasilał ból.-Blackheart!-powiedziałem głośniej, a on dalej stał. Podbiegłem do niego i szarpnąłem go za ramię.
-Blackheart! Dość!-krzyknąłem wściekle i wyszczerzyłem zęby wilka. Po chwili Blackheart odwrócił się do mnie, i puścił pegaza. Yumi od razu do niego pobiegła.
-Dlaczego to robisz?! Dlaczego stałeś się taki zły?!-krzyknąłem.
-Zawsze taki byłem...Tylko ty widziałeś we mnie przyjaciela i nie dostrzegałeś tego.
-Wracaj do siebie...-warknąłem. Blackheart odwrócił się i przygotowywał się do odejścia. Cały czas patrzyłem na niego. Po chwili jednak jeszcze raz odwrócił się do
mnie.
-Stare przysłowie mówi, nie wychowuj więcej diabłów....
-Niż możesz opanować...-dokończyłem.
-Mój ojciec wychował.. O jednego za dużo.-powiedział, zaśmiał się psychopatycznie, rozłożył swoje czarne skrzydła i.. Odleciał.



<Yumi?>