Biegłem przed siebie po omacku. Mrok ogarniał mnie dookoła, nie widziałem gdzie co jest. Szczerze nie widziałem czy w ogóle coś tu się znajduję.Byłem pod postacią wilka, czułem się w jego skórze najbezpieczniej.Skoczyłem przed siebie czując jak coś chwyta mój ogon. Potknąłem się - ziemia wysunęła mi się spod łap. Uderzyłem głową w kamień. Ból przeszył mnie całego, więc zacisnąłem mocno powieki. Kiedy je otworzyłem, zrobiło się jaśniej. Jak okiem sięgnąć rozciągała się zielona równina(a może niebieska? Po upadku stawałem się daltonistą!?) , a po środku stał zamek. Nagły mój ruch sprawił, że zmieniłem się w człowieka. Objąłem się mocno ramionami w nadziei że nikt mnie nie zauważy.Zamknąłem oczy, a kiedy znowu je otworzyłem nade mną nachylała się dziewczyna.
- Leż spokojnie! - rozkazała, a ja od razu się poderwałem.
- Gdzie ja jestem!? - zapytałem nerwowo.
- W zamku, a teraz leż spokojnie - powtórzyła, ale ja nie miałem takiego zamiaru.
- Gdzie jest wyjście? Muszę jak najszybciej TAM wrócić!
- Przestań się rzucać, pogarszasz swój stan!
- Muszę się stąd wydostać ,...
- ...Jak wyzdrowiejesz!
- Ale ja muszę tam wrócić! I nie mam zamiaru być uwięziony w zamku z jakąś wariatką!
- Nie jestem wariatką pragnę ci pomóc! - odparła obrażona.
- Ty nic nie rozumiesz! - poderwałem się znowu.
- Leż! - wepchnęła mnie na łóżko. - Jeśli będziesz się tak miotał możesz stracić przytomność, albo nawet gorzej! - wyszła zamykając drzwi.- Poślemy na ciebie pielęgniarkę..
Pielęgniarkę!? Muszę się stąd wydostać! Odczekałem chwilę po czym otworzyłem okno i wyskoczyłem przez nie...
Po tym zdarzeniu sprawy potoczyły się szybciej. Włóczyłem się po ich terenach i kilka razy zapytali mnie o dołączenia ale ja zawsze odmawiałem. Ale w końcu...
Otworzyłem drzwi zamku. W środku siedziała ta sama dziewczyna co mnie znalazła.
- Przyszedłeś, obrażalski chłopczyku... - mruknęła nie patrząc na mnie, bawiąc się końcówkami włosów. - Więc jak? Dołączysz?
Zamierzałem się zgodzić...
<Ktoś? Niech ktoś będzie tą dziewczyną, bo ja nie mam pojęcia kto to może być >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz