- Ach, to...- zamyśliłam się na chwilę i wzruszyłam ramionami.- Jakoś tak.. Po prostu. Samo ze mnie wychodzi, gdy o tym pomyślę.
Szliśmy tak przez dłuższy czas, aż trafiliśmy do skrzydła szpitalnego. Stanęłam w drzwiach.
- Oto i królestwo Eliasa. Jeśli będziesz próbował zakończyć swoje życie, on Cię na pewno uratuje.- uśmiechnęłam się.
- To chyba nawet nie mam co próbować.- odwzajemnił ten gest.
Wyszliśmy z sali, a Sidney po chwili wyciągnął papierosa i zaczął palić.
- A podobno miałeś nie próbować.- ucięłam i na mojej twarzy zagościł szyderczy uśmiech.
- Wcale się nie zabijam.- odparł obojętnie.
- Aham, tak samo, jak ja.
< Sidney? Eee tam, ja zawsze odpiszę xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz