sobota, 4 stycznia 2014

Od Marcus'a d.c. Willow

Westchnąłem cicho. Jak była aż tak zmęczona nie powinna wychodzić tak daleko. Zaniosłem ją do pokoju i ruszyłem do siebie. Mnie to aż tak nie zmęczyło. Bardziej Marcus'a..., no cóż..., nie taka znowu tajemnica, że mamy, a raczej mam rozdwojenie jaźni, zdarza się. Walnąłem się na łóżko w praktycznie zamarzniętym pokoju.
~Jako człowiek wygląda lepiej - stwierdziłem w myślach rzucając się na łóżko
Nie byłem wcale zmęczony, ale nie miałem nic ciekawszego do zrobienia, więc zostało leżenie i obserwowanie sufitu. "Zmieniłem się" z Marcusem.


Przynajmniej tutaj mogłem zamrażać, w innej części zamku mi nie pozwalano. Spojrzałem na okno i od razu na nim pojawił się wzór z mrozu. Uśmiechnąłem się do siebie. Hym..., a pro po mocy... James ma miej ode mnie. No cóż, nie można go za to winić, jest tylko człowiekiem. Co z tego, ze w połowie wilkiem? i tak pozostaje zwykłym, słabym człowiekiem, który kiedyś umrze. Wtedy powinienem być wolno, skoro ja się tak szybko nie zestarzeje, a on tak. Głupio to z resztą wyszło, że mnie w nim zamknęli, ale już się chyba przyzwyczaiłem, jeden plus jest taki, że ja mam kontrolę nad przemianą..., a jemu się tylko wydaje, że ma. Tak pogrążony w myślach nawet nie zauważyłem jak słońce zaczęło wschodzić.
~Wypadałoby się przespać... - zauważyłem
Przewróciłem się na bok i po chwili spałem.

Obudziłem się zaledwie dwie godziny później. Nie potrzebuje dużo snu, a dwie godziny z zapasem mi starczały. Usiałem. Przeciągnąłem się i ziewnąłem. Nie miałem ochoty nic dzisiaj robić więc po prostu "wyrzuciłem" James'a "na zewnątrz.




Nie zdziwiłem się gdy zobaczyłem, że jest ranek. Zawsze rano wolał mi oddać świadomość niż samemu wstać i zacząć coś robić. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem na śniadanie. Przywitałem się z już siedzącymi skinieniem głowy, ale większości jeszcze nie było. Zająłem któreś z miejsc i - jak inni - zacząłem czekać na tych, którzy jeszcze nie przyszli.

< Willow?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz