Było dość słonecznie, jak na tę porę roku. Ale tu, gdzie byłam panowała zupełna ciemność. Ruiny to było jedyne miejsce, gdzie można się było ukryć. Tyle tu było podziemnych korytarzu, a gdzie bym nie spojrzała, jakaś duszyczka czaiła się za rogiem. Położyłam się na ziemi i przymknęłam oczy. Poczułam nagle mrożące krew w żyłach zimno i szloch jakiegoś dziecka. Otworzyłam powoli oczy. Jakaś ośmioletnia dziewczynka o blond lokach leżała przy mnie, a po policzkach spływały jej łzy. Na jej bladym ciele widać było ślady siniaków, a biała sukieneczka poplamiona była krwią. Za życia była pewnie torturowana. Biedne dziecko. Usiadłam powoli, by jej bardziej nie przestraszyć.
- Coś się stało?- zapytałam po chwili.
Ktoś tu wszedł... I mnie bardzo przestraszył.
- Jak to zrobił? Przecież Cię nawet nie widzi.- powiedziałam delikatnie.
Ale wpadł na mnie...
Znów wybuchła płaczem. Niesamowite, jak niektóre dusze boją się. Ale w pewnym sensie je rozumiem. To nie jest przyjemne, jak ktoś przechodzi przez ciebie i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Już miałam iść sprawdzić, kto z watahy wszedł, kiedy usłyszałam za sobą głos.
- Z kim rozmawiasz?
< Ktoś dokończy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz