- Nie mogłaś się zdrzemnąć gdzie indziej? Na krześle było ci chyba niewygodnie - stwierdziłem patrząc na nią
- nie było tak źle - stwierdziła wstając
Wzruszyłem ramionami. Powoli ruszyliśmy w kierunku zamku. Dalej lekko mżyło, ale nie mocno.
- Mogłoby się rozchmurzyć - stwierdziłem
- Tak - kiwnęła głową
Szliśmy tak rozmawiając praktycznie o niczym. W końcu doszliśmy, otworzyłem jej drzwi. Weszła do środka, w salonie nikogo nie było, pewnie siedzieli u góry.
< Lucy? sorka, ani czasu ani weny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz