~Zaraz im ucieknę. Muszę szybciej biec. Przecież dam sobie radę!
Od kilku dni już mnie gonili. Zamaskowani ludzie, wyglądający jak jakieś kościotrupy. Być może sekta, lub coś w tym guście. Było ich 5-6. Bałam się, że mnie dogonią. A co to oznacza? Bolesne testy, a może wypiją moją krew? Nie wiedziałam, jak zareagować. Ale... Znałam pewną sztuczkę. Mój brat ją mnie nauczył, ale nie wiedziałam, czy zadziała. Stanęłam, i stworzyłam obronny mur z korzeni drzew.
~Dobrze. Uda się, jestem tego pewna.- pomyślałam, zaciskając pięści.
Kilka najgrubszych korzeni zaatakowało sektę, zaplątując im nogi. Przestałam jednak panować nad korzeniami, i dosłownie zmiażdżyły napastników. Zaraz po tym opadły bezwładnie na ziemi.
- Chyba... Muszę... Jeszcze poćwiczyć...- mruknęłam zdezorientowana do siebie.
Czułam się dziwnie, inaczej niż zwykle. Obejrzałam moje ręce. Na lewej... Strzałka z trucizną.
- Świetnie...
Obraz przede mną rozmazywał się, aż w końcu zemdlałam...
***
- Cicho! Budzi się - usłyszałam jakiś głos.
Powoli otworzyłam oczy. Zobaczyłam kilku ludzi, którzy patrzyli na mnie zaniepokojeni. Może to była nawet jedna osoba... Dwoiło mi się przed oczami, więc nie za bardzo to pamiętam.
< Ktoś CD?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz