Poszedłem na najwyższe piętro zamku, otworzyłem kluczem jeden z pokojów, zamknąłem drzwi i podszedłem do klapy prowadzącej na strych. Wspiąłem się na strych, zamknąłem wszystko i wyszedłem przez małe okno na dach. Po chwili zaczął padać śnieg ale bynajmniej nie zwracałem na to uwagi. Po co mi pokazał te wspomnienia? Pamiętałem to pierwsze, to drugie wypadło mi z głowy. To był wypadek? No tak, śmierć wspominała, że zabił ICH wcześniejszy kosiarz... Wzdrygnąłem się przypominając sobie słowa "sprawca już nie istnieje" Zemsta śmierci musiała bardzo boleć, ale co mnie to właściwie obchodzi? No nic. Wstałem powoli dopiero po paru godzinach, było całkiem ciemno. Ześlizgnąłem się z dachu po dachówkach na dół i wylądowałem miękko na ziemi. Wszedłem powoli do środka. W salonie siedziała Riv. Nie odezwałem się do niej ani słowem, powoli poszedłem na górę.
- Felix... - zaczęła
Zatrzymałam się i popatrzyłem na nią przez ramie. Zaraz umilkła.
- Nie chce o tym rozmawiać - powiedziałem tylko i poszedłem na górę.
Wszedłem do swojego pokoju i cicho zamknąłem drzwi. Było dość ciepło - za mocno włączony kaloryfer. Od razu go przykręciłem, ale zdjąłem koszulkę bo nie dało się tak siedzieć. Położyłem się na łóżko. Po chwili otwarłem oczy bo drzwi skrzypnęły. Zobaczyłem zaczerwienioną Riv, ale jakoś mnie to nie ruszyło.
- tak? - zapytałem patrząc na nią
< Riv? Wkopana xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz