Jeden z pierwszych dni w watasze... To głównie dzięki bratu tutaj jestem. Od sióstr uciekłam niedługo po nim i jestem z tego zadowolona. Mimo, że jestem tu od niedawna i praktycznie nie mam znajomych czuję się tu o wiele lepiej niż w "domu". W sumie, to samotność jakoś nie za bardzo mnie dręczy. Lubię być sama, z dala od hałasu i nadzwyczaj miłych ludzi. Właściwie to śmierci rodziców rozmawiałam tylko z Eliasem. I tak samo robię do dzisiaj. Chodziłam sobie po lesie. Słońce było, jak to mówią, wpół nieba. Nie było ciepło, ale nie narzekałam na chłód. Jak zwykle przy sobie miałam miecz. No...., tak na wszelki wypadek. Ręce miałam w kieszeni, głowę lekko spuszczoną w dół. Bujałam myślami w obłokach. Chyba to nie było dobrym pomysłem, bo do czegoś, a jak się później okazało do kogoś dobiłam. Przede mną stał wysoki chłopak o blond włosach. Kogoś mi przypominał, ale nie do końca wiem kogo.
- Przepraszam - burknęłam pod nosem.
- Nie szkodzi - Zaśmiałem się.
- Ty... Ty jesteś Alex tak?- Spytała
- Tak. A co? - Zdziwiłem się.
Kate była moją dobrą starą znajomą. Razem bawiliśmy się jako dzieci w wioskach. W tamtej chwili nie wiedziałem kto to jest , ale później sobie przypomniałem.
- Kate? Kupe lat! - Wykrzyknąłem
- O... Przypomniałeś sobie! - Mruknęła
- Jak Ci leci? - Spytałem.
- Dobrze. W sumie. - Stwierdziła.
(Kate? Sorki że tak mało ale nie mam weny XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz