- Rinevo, parę wilków z watahy widziało wielkiego pająka!
Spojrzałam w stronę, z której pochodził głos. Stał przede mną zdyszany Nicolas i nie miał zbyt wesołej miny.
- Zaprowadź mnie, szybko!- zaczęliśmy już biec, gdy w połowie drogi usłyszałam głos Yoru.
- Nie, Rinevo, nie możesz tam iść! Obie nie możemy!- próbowała nas dogonić, jednak była daleko w tyle.
- Zostań tu, a nic Ci się nie stanie!- zniknęliśmy jej z oczu.
Gdy dotarliśmy, prawie płuca przestały mi pracować. To było wyglądało, jak bestia z piekła rodem. Dużo wilków pochowało się za drzewami, by ich nie dostrzegł, ale inne walczyły, a raczej próbowały. Złapał w swoje odnóża jakąś wilczycę- z daleka nie mogłam dostrzec, jakiej. Mój Amulet Księżycowy zaświecił, czułam, jak emanuje. Nie wiem, jak to zrobiłam, ale z mojego ciała wyszedł podobny stwór, tyle, że był po naszej stronie. Poszedł w stronę swojego przeciwnika i rzucił się na niego.
< Yoru, co działo się dalej? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz