Po kilkunastu dniach wędrówki trafiłem do lasu w którym dało się czuć
inne wilki. Przyspieszyłem nieco kroku. Pole widzenia miałem ograniczone
przez wysoką trawę. Niestety życie nie podarowało mi długich łap...
Uśmiech sam mi się namalował na twarzy, gdy stałem się człowiekiem.
Rozejrzałem się. Wydawało mi się, że jestem przez kogoś obserwowany. W
okolicy trudno było określić, czy ktoś jest. Zapachy w lesie mocno się
mieszały i nie dało się rozróżnić świeżego od starego. Bez dłuższego
zastanawiania się poszedłem przed siebie licząc na dalsze znaki życia. W
oddali dostrzegłem zamek. Zainteresowało mnie to. Skierowałem się w
jego stronę. Od tyłu usłyszałem szelest. Stanąłem w miejscu i odwróciłem
się. Rzecz jasna nikogo nie było. Uśmiechnąłem się i rozejrzałem
powoli.
- Nieźle się maskujesz - powiedziałem pod nosem - Jednak cichy nie jesteś - powiedziałem nieco głośniej.
Szedłem dalej nasłuchując i zerkając ukradkiem do tyłu. Dojrzałem lekki
cień i znów dało się usłyszeć szelest. Teraz byłem pewien, że ktoś mnie
obserwuje. Stanąłem i nie ruszyłem się do puki nie usłyszałem kolejnego
szelestu.
- Wież... - odparłem spokojnie i cicho - możesz się już pokazać -
odwróciłem się - wiem, że za mną idziesz, zakładam że nie jestem tu mile
widziany... - nic... zero reakcji. Westchnąłem - Jak chcesz możemy
dalej grać w te durne podchody.
Wróciłem do postaci wilka i truchtem poszedłem w stronę zamku. Znów
szelest. Stanąłem i przysiadłem pod pieniem. Postanowiłem, że będę
czekać, aż się ujawni.
- Nie odejdę puki cię nie zobaczę - oznajmiłem i przymknąłem oczy, czekając na rozwój wydarzeń
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz