niedziela, 14 grudnia 2014

Od Felix'a d.c. Cate

- Ech..., lepiej wracać, mogą tu wrócić - stwierdziłem wolno ruszając do wcześniej pozostawionego pojazdu
- Widać, że się śpieszysz - zauważyła
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Mogą tu wrócić za jakąś godzinę i złapać nasz ślad jeśli nie ruszymy dup z powrotem - naprostowałem
Westchnęła cicho.
- Poza tym trzeba jak najszybciej zrobić Ci porządek z tą ręką. Nie wygląda najlepiej - stwierdziłem idąc do drogi. Cate ruszyła za mną.
Po 15 minutach byliśmy koło motoru. Sprawdziłem dokładnie maszynerie.
- A to po co? - zapytała - Przecież się spieszymy
- Nie wiesz czy krwiopijcy nie widzieli, że tu parkujemy i, że nic z nim nie zrobili. Ostrożności nigdy za wiele - mruknąłem i zapaliłem silnik
Wzruszyła ramionami.
Droga powrotna znacznie się dłużyła, jednak prawdopodobnie trwała tyle samo. Słońce już wzeszło jednak było jeszcze przed południem. Wjechałem do garażu i pomogłem Cate zsiąść z motoru.
- Idź najlepiej zaraz do medyka - poradziłem
- Tia..., a Tobie na pewno nic nie jest? - upewniła się
- Nie, nic - zapewniłem
Kiwnęła głową i ruszyła na górę. Ja zostałem by pozamykać garaż.

< Cate?>

Od Cate c.d. Felix'a

Kiwnęłam zgodnie. Felix zabrał broń i ruszył ku wyjściu, poszłam szybko za nim. Nim wyszliśmy z mauzoleum wyczułam, że ktoś czeka na nas przed jego wejściem. Najwidoczniej i Felix wyczuł obcy zapach. Nie należał on do najprzyjemniejszych, ponadto nie był to nikt z rodziny ani z watahy. Najwidoczniej wampiry dowiedziały się o tym co tutaj spoczywa. Tak, to do nich- Wampirów należał ten zapach. Czuć było krew, wszędzie. Najwidoczniej cały klan śledził nas. Ale wiedząc jak niebezpieczne jest te miejsce woleli poczekać, aż będziemy musieli wyjść.
-Czemu wcześniej ich nie wyczułam?-prychnęłam ze złością
-Oj, Ciii~-uciszył mnie.
Wycelował swoją nową bronią w jednego wampira, kiedy pocisk wystrzelił, żadne z krwiopijców nie spojrzało na tego wampira. Nie było słychać wystrzału, ponadto wystrzelony pocisk był bardzo szybki. Nie dało się do uniknąć. Felix zaśmiał się pod nosem.
-Nówka nie śmigana...-krzyknęłam wybiegając z mauzoleum.
O wiele lepiej walczyło mi się wręcz lub ze średniej odległości. Teraz kiedy Felix ma snajperkę, ze spokojem nie muszę się martwić, że umrę tutaj. A blizna czy dwie są całkiem urocze, pocieszałam się w myśli, jeśli będzie taka konieczność posiadania ów pamiątki z tego wypadu.
Dotykiem śmierci w niecałe 30 sek zmieniłam w popiół 3 z nich. Przyzwałam również mój magiczny miecz, a dodatkowo z naszyjnika "Serce Lasu" przyzwałam Mi, Ro, Q, Yu.
Jeden z wampirów uciekł przy okazji zadając mi dość spore obrażenia. Resztę wykończyliśmy.
-Nic Ci nie jest?-zapytał Felix
-Jest dobrze...-powiedziałam.Ale ręka w którą zostałam ranna nie wyglądała najlepiej. Była cała we krwi, a dodatkowo bolało. Najwidoczniej była złamana.

<Felix?>

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Od Felix'a d.c. Cate

Weszliśmy dość wolno do garażu. Przeszedłem do mojego motoru. Spojrzała na mnie krzywo.
- No co? Szybsze od wilka, poza tym jestem leniwy i nie chce mi się lecieć pieszo - powiedziałem i założyłem kask.
Podałem jej drugi, założyła ale bez przekonania. Wsiadłem i odpaliłem. Po chwili wahania Cate zrobiła to samo.
Ruszyłem dość szybko przez co moja siostrzyczka zaraz mocno się złapała i dobrze. Jechaliśmy dobre dwie godziny aż dotarliśmy pod las, tak jak planowałem. Zatrzymałem motor między drzewami, mimo to niedaleko od drogi. Ściągnąłem kask i zsiadłem.
- Zbieraj się - mruknąłem do Cate
Zsiadła i podała mi kask.
- Nie mogłeś go zostawić na szosie albo chociaż na parkingu? - zapytała
- Żeby ktoś go sobie wziął? Nie - odpowiedziałem ruszając lasem
Szła koło mnie.
- Serio masz zamiar tam iść? - zapytała krzywiąc się
- Tak, nie widać? - odpowiedziałem pytaniem
- Pamiętasz chociaż drogę byśmy tam nie zostali na zawsze? - upewniała się
- Tak, naturalnie - odpowiedziałem nadto spokojnie
Zmieniłem się w wilka by było szybciej, Cate podążała tuż za mną, jednak gdy zorientowała się, że po prostu chce iść szybciej, a nie próbuję się ogrzać także przyjęła wilczą postać. Zaraz ruszyłem szybkim biegiem.
Po 10 minutach wybiegliśmy przed stare mauzoleum. Zmieniłem się w człowieka i obejrzałem na Cate, także już była człowiekiem. Zacząłem przechodzić między wysoką trawą.

niedziela, 7 grudnia 2014

Od Rose d.c Felix'a

Popatrzyłam po sobie, no pierwsze to w myślach, że zabiję tego, kto pozbawił mnie bielizny i ubrał w jakiś fartuch. Czułam się nie komfortowo, no ale z trudem usiałam.  Zsunęłam z siebie, kołdrę i zaczęłam odpinać się od kroplówki i tych pierdół. Popatrzyłam po sali jeszcze raz, trochę podobnie jak w szpitalu, tylko różnica barw. W szpitalach jest śnieżno biało, a gdzieniegdzie są tez beżowe paski na ścianach, a tutaj były zielono-błękitno-żółte, nawet były meble. Uśmiechnęłam się do Felix'a
- Ej ... siadaj tutaj...- zrobiłam mu miejsce na łóżku, żeby mógł usiąść.
Usiadł na skraju, delikatnie się do niego przytuliłam, olewając to, że bez majtek i stanika tylko w tym czymś..
- Od razu się kleisz... - pokazał mi język.
Westchnęłam cicho patrząc w sufit.
- Ty wiesz co....
- Co?- spytał.
- Chyba jestem debilką...-stwierdziłam.
- Czemu tak uważasz? - zapytał zszokowany, a to był jego wyraz twarzy -> o.o .
Uśmiechnęłam się niemrawo...
- Bo ja....- urwałam, odwróciłam wzrok.
- Hym?
 - Kocham Cię.. - powiedziałam z trudem, zaczerwieniłam się na twarzy.
Miłość od pierwszego wejrzenia? Nie, to skrywana, sama nawet o tym nie wiedziałam, zdałam sobie sprawę dopiero po tym jak zostałam nieźle ranna, no ale walić to, co było minęło. Chociaż, gdyby nie to nie wiedziałabym o tym uczuciu? Nie wiem, nie mogłam dłużej tego ukrywać, no na początku przyjaźni się w nim nie bujałam, tylko tak od 6 miesięcy, zaczęłam coś do niego czuć.

< Felix? a dalszą część ciągniesz ty :P >

piątek, 5 grudnia 2014

Od Cate c.d. Felix'a

Gdy tylko wpadłam do pokoju, złapałam za sweterek. Wzięłam też kilka innych rzeczy, ale zanim się obejrzałam minęło 6 min. Powoli zaczęłam wychodzić z pokoju. Za sobą zamknęłam drzwi.
Już dawno...
-Ech...To jest nie ważne...-weszłam do pokoju, gdzie stał Felix.
Spojrzał na mnie, ale szybko odwrócił wzrok. I kierował się już ku wyjściu.
-No idziesz?-Krzyknął
-Chwilka-powiedziałam w pośpiechu zakładając buty.
-Bo Cię zostawię.
-Już lecę- powiedziałam i wybiegłam z domu.


<Felixie?>

środa, 3 grudnia 2014

Od Felix'a

- A ty dokąd? - zapytała Cate łapiąc mnie za kurtkę na ramieniu
Właśnie próbowałem przekraść się niezauważony do garażu jednak gdy tylko zobaczyła mnie kątem oka zaraz złapała. Było około 6 rano i miałem nadzieję, że śpi. A tu niespodzianka. 
- A nigdzie... - mruknąłem
- Miałeś dzisiaj pomagać - zauważyła z lekkim rozdrażnieniem
- Pomagam - odpowiedziałem 
- Jasne, od dwóch tygodni włóczysz się tu i ówdzie i nic nie robisz - odpowiedziała 
- Nie włóczę - skrzywiłem się lekko
- Tak?! To w takim razie wyjaśnij co robisz całe dnie? Przepraszam, nie tylko dnie, przychodzisz przecież około drugiej w nocy! - podniosła głos już denerwowana nie na żarty
- to dłuższa historia... - stwierdziłem
- Zawsze tak mówisz - syknęła
Nagle na schodach rozległy się kroki, widocznie zauważyliśmy to w tej samej chwili bo odwróciliśmy się w tamtym kierunku. Po chwili na dole stanął Arno przecierając oczy.
- Cate musisz tak krzyczeć? - zapytał
Przez chwilę miałem wrażenie, że wybuchnie, ale wzięła jedynie głęboki wdech.
- Nie, już będziemy ciszej, wracaj na górę - powiedziała
Młody tylko kiwnął głową i ruszył w drogę powrotną.
- Jadę sobie pogadać nieco z wujkiem Marcus'em - powiedziałem idąc dalej jednak znów złapała mnie za ramię
- Nie wiesz, że teraz liczą się żyjący? Że to już minęło? - zapytała nieco poetycko
- Tak, ale przyszłość jak i przeszłość zawarta jest w zmarłych, ładnie się tego nauczyłaś - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem
Prychnęła.
- Tak więc jadę z Tobą, przynajmniej szybciej wrócisz - powiedziała
- To nie jest dobry pomysł... - zacząłem
- Anne sobie poradzi, daj mi 10 minut by się zebrać i nawet nie próbuj uciekać bo Cię dogonię - powiedziała
Westchnąłem cicho i siadłem sobie przy barze, który aktualnie był pusty.
- 10 minut potem idę - odparłem
Kiwnęła głową i zniknęła na górze.

< Cate?> 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Od Cate - Ród

Ja za cel miałam "takt". Może to głupio zabrzmi, ale ja w swoim dzieciństwie musiałam wiele znieść by nauczyć się "taktownie zachowywać". Pod opiekę już odkąd skończyłam 5 lat dostałam młodszą o rok siostrę- Anne. Wiedziałam, również co się stanie jeśli Annie coś się stanie. Mimo, że mama
 nie była osobą surową, ale życzliwą i wyrozumiałą, to żadne z nas nie chciało by widzieć jej kiedy się wścieknie. Tata również był bardzo zabawny, opiekuńczy. Ale nigdy nie zapominał o tradycjach i innych takich "pierdołach". W końcu jesteśmy wilkołakami czystej krwi. Ach właśnie, czysta krew. Posiadając ją można nauczyć się potężnych zaklęć magicznych itd. Ale nawet z rodu matki są, osoby niebędące czystą krwią. Ze strony mamy, klan podzielił się na 2 części-1 pierwsza, z której my pochodzimy, są rodzinami czystej krwi. Nasza mama- Rosaline, miała 2 rodzeństwa. Wuj Ksawery, umarł dość młodo- w wieku 25 lat. Miał on żonę- Natię  Oboje byli czystej krwi, ale umarli nie mając dzieci. Mama mówiła, że oboje byli wspaniałymi łowcami... głów. Dosłownie, polowali na ludzi, zwierzęta oraz istoty nadprzyrodzone. Mieli niebezpieczną pracę, nie sądzisz? Zginęli na jednej z misji, szkoda. Nie byliśmy wstanie ich poznać. Mama miała również siostrę- Anę  Ciocia Ana była, choć można powiedzieć, że jest medykiem.W świecie ludzi. Ma ona męża o imieniu Inal, dziwne? Niestety dokładnie nie znam pochodzenie wuja Inal'a. Ale pochodzi on z potężnego klanu opartego o moc czarodzieji, z czasem posiedli oni zmiennokształtność- stali się wilkołakami. Po "wyczyszczeniu" krwi, jeden z nich- Inal związał się z Ciocią Aną. Osoby mające w sobie krew rodu z którego pochodził wujek Inal, mają potężniejsze moce. Ach, dobrze... Teraz czas na ich córkę- Emily  jest ona o 6 lat starsza ode mnie, a zajmuje się głównie 2 rzeczami- pierwszą jest alchemia, oczywiście wspomaga się swoją fantastyczną magią, a drugą rzeczą jest polowanie na demony. W naszym rodzie, jest to dość powszechne zajęcie. Wiele osób zginęło z rąk tych okrutnych stworzeń. Haru, jest mężem Emily. Jest również wilkołakiem czystej krwi, aczkolwiek już dawno temu porzucił ten fakt. Nie chce przypominać sobie o tym, że jest wilkołakiem. Ale kiedy nie przeczył jeszcze, był świetnym mordercą. Ech, jakaś ta brutalna rodzinka ze strony mamy... Ale nic nie zmieni że, dużo pieniędzy z tego było. Obecnie pracuje w szkole i uczy historii. Emily w bardzo młodym wieku urodziła 3 dzieci. Nell-dziewczynka, energiczna i radosna. Rain i Sun- chłopcy. Cała 3 mogła, żyć. Gdyby nie wampiry. Sun był za słaby, by mógł się obronić. Nell i Rain przeżyli, tylko i wyłącznie dzięki Emily, to właśnie od tamtej pory Haru, nie chce pamiętać, że jest wilkołakiem. Nell, Rain i Sun byli jacy byli, ale byli naprawdę zżyci. Dzieciaki niedługo kończą po 8 lat. My jesteśmy ostatni z tej części. Więc teraz czas na drugą część- po tamtej stronie są osoby nieczystej krwi. Zapoczątkował to Dan, wiążąc się z ludzką kobietą o imieniu Isana (tak ISANA). Była ona płatnym zabójcą, która za zadanie miała zabicie Dana. Obydwoje byli wspaniałymi szermierzami, równymi sobie. Tak właśnie się poznali. Miłość szybko rozkwitła. Jeszcze przed zajściem w ciąże, Dan powiedział Isanie o swojej tajemnicy. Isana przed ślubem miała niemały dylemat, ale zgodziła się. Isana urodziła Danowi 2 dzieci. Jednym z nich jest Nikka, która powinna być w moim wieku. Oraz starszy ode mnie o 2 lata-Emir. Emir będący w wieku Felix'a, posiada 3 dzieci- Yume, Wandę i Jande Dziewczynki mają po 4 lata, a Jande ma 5. Ich matką jest Hanna, będąca ludzką ninja. Wywodzącą się z klanu księżyca, polującego na wilkołaki. Po ich małżeństwie nastał pokój między rodziną Smithów i potomków czystej krwi, mającej korzenie w tej rodzinie a klanem księżyca.
Ród Smithów nie jest mały, ale i nie duży. Posiadając potężnych sojuszników jesteśmy i my potężni. Zawsze tak było i będzie. Każdy z członu 1 musi pozostać czystej krwi, a z 2 członu musi poszerzać granice możliwości rodziny Smithów. Ach, no tak jeszcze nic nie wspomniałam o założycielach tego klanu- z tego co wiadomo była nim potężna para czystokrwistych- Janne i Mars. W ich czasach byli okrzyknięci jedną z najpotężniejszych par wilkołaków. Posiadali oni dużą wiedzę i doświadczenie- piastowali wiele stanowisk. Jak do tej pory są najpotężniejszą parą z rodziny Smithów. Legenda mówi, że Mars był bogiem wojny, zakochał się w Jenny i stał się taki jak ona-wilkołakiem. Ale te legendy są dziwne, nie sądzisz?

Od Felix'a d.c. Rose

Zastrzeliłem właśnie ostatnią pijawkę kiedy zobaczyłem, że Rosie niebezpiecznie się zatacza. Podbiegłem do niej szybko chowając broń. Złapałem Rosie w ostatnim momencie, bo sekunda później i by miała niemiły kontakt z ziemią.
Wziąłem dziewczynę na ręce i ruszyłem wolno w drogę powrotną. Gdy wszedłem tyłem do baru ( nie mając wolnej ręki na otworzenie ich ręką) od razu spotkałem się z czujnym wzrokiem Blue.
- Co wyście znowu wyrabiali?! - wrzasnęła od razu
- Dłuższa historia - mruknąłem
- Chyba jednak znajdziesz chwilę by mi ją opowiedzieć - odpowiedziała
- Tak, tak, to ważne i tak musimy pogadać - powiedziałem ruszając na górę
- Tak? Skoro według Ciebie to będzie tyle trwało to nie wiem czy ja będę mieć czas, no wiesz tyle roboty... - zaczęła ale umilkła gdy odwróciłem się na pięcie
- To jest bardzo ważne, reszta zaczeka tylko odstawie ją jakiemuś medykowi - powiedziałem
Wszedłem szybko na górę i zostawiłem Rosie pierwszemu  brzegu medykowi. Zbiegłem szybko na dół i wszedłem z bar po czym przeszedłem za zaplecze do magazynu gdzie Cate liczyła wszystkie zapasy, broń, amunicję...
- Możemy pogadać? - zapytałem dość niecierpliwie
- Tak, tak, mów - powiedziała średnio mnie słuchając
- Wampiry na nas polują - odpowiedziałem
- Znowu twoje domysły? - zapytała nawet na mnie nie patrząc tylko coś notując
Złapałem ją z ramiona, odwróciłem do mnie przodem i lekko potrząsnąłem.
- To do cholery nie są moje domysły! Myślisz, że co nas tak poturbowało?! - zawołałem
Podwinąłem rękaw pokazując poszarpaną rękę.
- Gdybym nie twierdził, że rozmowa z Tobą jest ważniejsza - odpowiedziałem zdenerwowany tym, że nie bierze mnie na poważnie
- Tak, tak..., spokojnie - powiedziała jak zawsze gdy twierdziła, że wariuje i zdjęła moje ręce z swoich ramion.
- Jak spokojnie?! Jakiego dowodu potrzebujesz?! Półprzytomnej Anne całej z krwi? Nieżyjącego Arno? Proszę, bo pewnie zaraz się do tego posuną - powiedziałem, tak, teraz brzmiałem jakbym miał obsesję
- Dobrze, nie przesadzaj, okej? Idź do medyka niech Ci zrobi porządek z tą ręką i da coś na uspokojenie, potem pogadamy - odpowiedziała
Warknąłem cicho, odwróciłem się i ruszyłem do drzwi. Jak zawsze myślała, że po prostu chce zgrywać wielkiego łowcę wampirów, a okaże się, że to jakaś podróbka wampira. Ale cy coś takiego można sobie uroić?! Tak czy inaczej poszedłem do medyka. Nie miałem zamiaru mieć do tego amputacji ręki, to by sytuacji nie poprawiło.
Kiedy skończył siadłem koło Rosie. No, zostało jedynie czekać aż się obudzi i powie jak było.


***Wracając do dnia następnego***

Od rana chodziłem za Cate domagając się choćby krótkiej rozmowy, ale widocznie ona nie miała na to ochoty. 
- Dobra! Felix! Zrozum, że to już robi się drażniące, okej? Daj mi chociaż chwilę spokoju - dopiero po tych słowach odczepiłem się od niej z niechęcią 
Nie musiałem się jednak długo nudzić ponieważ medyk zaraz później powiadomił mnie, że Rosie odzyskała przytomność. Nie spałem całą noc siedząc przy niej więc byłem teraz nieprzytomny. 
Wszedłem do pokoju medycznego i siadłem koło niej. Uśmiechnąłem się widząc jej otwarte oczy.
- Jak się czujesz? - zapytałem 
- Jakby mnie coś rozjechało, a potem wycofując poprawiło - odpowiedziała i też z lekkim trudem się uśmiechnęła 
- To nieciekawie, wiesz, jak nas wszystkich nastraszyłaś? Wczoraj chyba trzy razy Cię reanimowali - powiedziałem 
- No dzięki! Ja was nastraszyłam? - odpowiedziała z wyrzutem 
- Przepraszam, ale taka prawda - powiedziałem z lekkim rozbawieniem 
- Miło, że bawi Cię moja sytuacja - mruknęła z przekąsem
- Oj, wcale nie bawi, poza tym, mi też chcieli rękę amputować, ale jak zacząłem ich wyzywać od debili zaraz tylko zszyli, masz szczęście, że byłaś nieprzytomna! Mi zszywali na żywca - wspomniałem
- Zaraz powiesz jeszcze, że sam sobie zszyłeś - zaśmiała się cicho
- Blisko było bo medyk nie mógł się zdecydować - też mimowolnie się uśmiechnąłem 

< Rosie?> 

niedziela, 30 listopada 2014

Od Felix'a - Ród

Odkąd miałem trzy lata pamiętam jak wbijano mi ciągle w głowę jak ważne są tradycje. Jako pierwszy musiałem być zawsze idealny i nienaganny. Tak więc ta też robiłem. Nie byłem ani nie jestem tak głupi by robić innym na złość jeśli nie mam w tym interesu. Naturalnie najmniej zabawy, najwięcej ćwiczeń. Historię rodu mogę recytować całą z pamięci, a były to prawie cztery tomy po 1000 stron i dalej się pisze. Zapisuje to zaczarowana księga ukryta głęboko w olbrzymim mauzoleum naszej rodziny. Jak pozostałe już napisane tomy. Jest ona ukryta pod specjalnym kloszem, a pisze ją samopiszące, magiczne pióro. Tak stare jak cały ród. Nie ma co się bać rabunku. Po pierwsze dlatego, że mimo, że budynek wydaje się sam w sobie niewielki jak na tyle pokoleń pod ziemią jest wielka liczba korytarzy. Tylko nieliczni, którzy znają drogę mogą tam dotrzeć. Droga jest przekazywana z jednego pokolenia na drugie. Nikt z poza rodziny jej nie zna, więc może równie dobrze tam umrzeć. By opisać całe drzewo genealogiczne trzeba by poświęcić ścianę i dopiero byłoby to do odczytania. U wilków częstym jest duże potomstwo także prawie każda rodzina ma trójkę lub więcej. Nawet jeśli nie wliczać w to rodziny matki zajmuje to dość dużo. [Klik] Nasza rodzina ma parę zamków, nie tylko te dwa, które należą do nas, więc gdy chce się znaleźć kogoś z naszych najłatwiej szukać po nich. Jeśli chodzi o historie rodziców, z mojego punktu widzenia wcale ciekawie nie wygląda. Nie pytałem o wiele. Osobiście rodziny mamy nie znam prawie wcale, tym interesowała się Blue. Ja byłem zbyt zajęty zgłębianiem rodu.
Zacząłem początkowo od dziadków by nie wyrobić sobie tego za dużo więc to tego dopiszę. Dziadek Teodore, nasz dziadek był dziedzicem rodu. Jak każdy pierworodny więc musiał ożenić się z czystą wilkołaczką. Taka już tradycja roku, nikt nic na to nie poradzi. Miał on dwójkę młodszego rodzeństwa - Nicolas'a i Lucy. Zginęli oni dość młodo.
Młodziej jednak ciotka, a raczej praciotka Lucy więc od niej zacznę. Podobno powiesiła się na wierzbie bo rodzice wybrali jej złego małżonka, ale to wie już tylko dziadek jak było na prawdę, problem, że nie chce się tym dzielić.
Wuj Nicolas umarł w wieku 30 lat wraz z swoją żoną, zdążyli mieć jednak dwójkę dzieci. Wujka Xaviera i ciocię Rosemary. Umarli w wyniku napadu wampirów, częste. Polują na nas jak  na kaczki. Ojciec to powtarzał dość często, a teraz całkiem przyznaje mu racje.
Ale Kuzynostwo taty może poczekać. Zacznijmy od jego rodzeństwa.
Ojciec miał brata - Marcus'a i siostrę - Elizabeth. Oboje są od niego młodsi.
Jego siostra nadal żyje, jest świetny szamanem, jednak rzadko się widujemy. Dzięki cioci Lizzy mamy na prawdę duże kuzynostwo trzeba dodać, że musiała ich wszystkich wychowywać bez męża bo wujek zmarł zanim urodził się Matt - najmłodszy kuzyn z tej strony. A drugi najmłodszy od strony ojca. Zacznijmy jednak od początku by się nie zgubić. Dzieci ciotki Lizzy to Nicolas - najstarszy, 10 lat starszy ode mnie; Arthur - dwa lata starszy ode mnie; Philip - w moim wieku, Patricia - w wieku Blue; Andew - rok młodszy od Anne i Matt rok młodszy od Arno. Z Nick'iem nigdy nie mieliśmy najlepszych kontaktów z powodu wieku. Mimo, że prawie co weekend przyjeżdżali całą rodziną. Całe dzieciństwo spędziłem praktycznie tylko z Arthurem i Philipem. Blue i Anne pewnie najlepiej pamiętają chwile z Patricią. Teraz jednak całkiem straciliśmy z większością z nich kontakt. Mimo, że ja dalej od czasu do czasu kontaktuje się z nimi dla odświeżenia nie bywa to często. Matt z kolei umarł w zeszłym roku. Jak praktycznie wszyscy z naszego rodu zginął przez wampira. Arthur po tym prawie całkiem się załamał gdyż miał go pod opiekom.
Brat ojca nie żyje podobnie jak jego  małżonka już od dłuższego czasu, mianowicie 6 lat. Zginęli nie zgadniecie jak! Tak, właśnie przez wampiry. Dzięki temu studiowaniu wiem czego się po nich spodziewać i modle się by nie wpadły na to by nas tropić. Wracając do wuja od niego został nam jedynie jeden kuzyn, z którym aktualnie nie mam kontaktu jednak wiem gdzie go w razie czego szukać. Mimo to twierdzę, że to nie wychowany gówniarz, z którym nie warto utrzymywać kontaktu. Pamiętam Mark'a jeszcze z czasów jak do nas regularnie przyjeżdżali, chyba nikt nie darzył go u nas sympatią. Miał brata jednak zginął rok temu. Z czystego taktu nie mówiło się o tym dlatego też nie znam przyczyny. Byłem wtedy akurat na pogrzebie. Zbieg okoliczności. Przyszedłem dla Matt'a bo gadałem wcześniej  Arthur'em, a tu niespodzianka, podwójny pogrzeb.
Ojciec miał także kuzynostwo. Jego kuzyn - Xavier umarł bezdzietnie w wieku dwudziestu lat, osiemnaście lat temu. Natomiast jego kuzynka - Rosemary żyje do dziś, ma trójkę dzieci, przez różnicę wieku nie mam z nimi najlepszego kontaktu. Podobno jest ona jedną z  lepszych łowców wampirów razem z mężem.
Mauzoleum rodziny Black'ów

sobota, 29 listopada 2014

Od Rose do Felix'a

Słoneczny dzień jak każdy, tylko jak dla mnie obolały. Leżałam na specjalnym oddziale, podpięta do kroplówki, pozszywana, no i ponastawiali mi kości. Promienie słoneczne wolno wpadały przez okno szpitalne, otworzyłam wolno oczy i rozglądnęłam się po sali. Widziałam, że przeprowadzali mi transfuzję krwi, skrzywiłam się lekko samowolnie. Czułam się jakby ktoś rozjechał mnie pociągiem, tirem albo poćwiartował każdy element mojego ciała i je pozszywał. Nie było mnie w watasze 2 tygodnie i 3 dni, a to przez to, co wydarzyło się dzień temu.

*** dzień wcześniej ***

Piękna, chłodna noc, gwiaździste niebo i pełnia księżyca, nic więcej nie potrzeba do szczęścia. Wracałam do domu zmęczona po ciężkiej misji, którą musiałam wykonać w ciągu dwóch tygodni. Musiałam zabić 3-ech szpiegów z innej watahy, no i dodatkowo wampira.  Idąc spokojnie uliczkami, zaczęłam czuć słabą, delikatną woń męskich perfum, dziwne... Ruszyłam w kierunku zapachu, przypadek czy też nie, ale miałam po drodze. Szybko spostrzegłam postać idącą w moim kierunku, nie zatrzymywałam się. Ten śliczny zapach dobiegał od niego, przyciągał jak magnez. Chłopak zatrzymał się przede mną, od razu poznałam go po twarzy, był to Felix. Jednak zachowałam dystans i zatrzymałam się tak, że dzieliło nas 1,5 m.
- Cześć Rosie... -przywitał się z lekkim uśmiechem. - Czemu tak nagle zniknęłaś? -spytał.
- Ja nie zniknęłam, po prostu miałam robotę, muszę przecież wypełniać swój obowiązek... - skrzywiłam się.
- Taa, i wyglądać, jakbyś miała za chwilę zasnąć, albo umrzeć...- zażartował.
- A ty pewnie musiałeś uciekać od dziewczyn bo zbyt ładnie pachniesz... - pokazałam mu język, przy czym zacięłam się w myślach. Powiedziałam mu, że ładnie pachnie?! A obiecałam sobie, że nie powiem mu ani jednego komplementu :/ . No dobra, mam zbyt dobre serce, jest moim jedynym przyjacielem.
- Może, ale to też zasługa wyglądu... - odparł.
- No nie wiem, chyba jestem idiotką, bo mnie nie pociągasz... - skrzywiłam się.
- Albo wręcz przeciwnie, nie jesteś dziwką... -stwierdził.
- Serio? To powiedz to starym dziadkom...- westchnęłam.
- Nie znam ich, ale chętnie bym im rozwalił łeb gdyby Cię tak nazwali - wyszczerzył zęby.
- Nie szczerz zębów, bo ktoś Ci je wybije... - pokazałam mu język.
- Niby kto? - spytał.
- Em... Oni? - odparłam w lekkim szoku gdy ujrzałam 32 osobową grupę wampirów.
Feluś od razu dobył MP7.
- Te Luck.. - odparł jeden białowłosy - Widzisz tego kundla?!- zaczął się śmiać z Felka.
Wkurzony warknął i zaczął do nich strzelać, jednak bez skutku.
- Dasz rade ich na chwilkę zająć? -spytał.
- Jasne...- mruknęłam i ruszyłam do ataku. Zabiłam tam paru z nich, jednak przepracowanie robiło swoje, z każdym atakiem słabłam. Kiedy mój przyjaciel zmienił amunicje na srebrną zaczął ich odstrzeliwać.
- Ale fajna dupeczka! - rzucił się na mnie jeden. Siłowałam się z nim chwile, aż do momentu kiedy dostał kulką w potylicę. Zrzuciłam go z siebie i z resztką sił wyrwałam serca kilku wampirom. No cóż, niektórzy się na mnie wyzywali i połamali mi kości, jedni porozcinali skórę.

Dalej co się działo nie zapamiętałam, straciłam przytomność,gdyż straciłam mnóstwo krwi, ale resztę opowie wam Felix ☺.

< Felix?  dalej ty x.x >


Witamy z powrotem!

Blog powraca z nową fabułą nadal czekamy na potwierdzenia od niektórych na temat tego czy zostają.

Radzimy się od razu zapoznać z paroma nowościami.

~Administratorzy

środa, 25 czerwca 2014

Od Shadow'a

Szedłem w stronę Zamku. Była noc i nawet dobrze, że chociaż była noc. Nikt mnie nie zauważy. Czułem się szczęśliwy od środka, że w końcu zobaczę Blue i ją przytulę. Moje myśli cały czas były skierowane tylko na Blue. Wiatr był ciepły i wiał tak jakby miał mnie uśpić do snu. Jednak mu się to nie uda. Kiedy przede mną pojawił się zamek, uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je cichutko, bo wiedziałem, że strasznie skrzypią. A to spowodowało by pobudkę całej watahy. Wszedłem po schodach. Usłyszałem dziwne odgłosy śmiechu, które wydobywały się z jadalni. Otworzyłem drzwi. Kiedy wszedłem zobaczyłem Blue i dwie dziewczyny. Zrzuciłem torbę na ziemie i spojrzałem na Blue. Blue wstała od stołu. Popatrzyła na mnie, lecz czułem, że to co zrobiłem jest nie wybaczalne. Te 2 dziewczyny szeptały coś do siebie, a potem wyszyły. Znów spojrzałem na Blue. Blue nie odzywając się do mnie, usiadła i patrzyła w kubek kawy. Poszedłem do niej i kucnąłem, kładąc na jej kolano rękę.
- Wiem, że zachowałem się jak ostatni kretyn - powiedziałem z obniżonym głosem - Mogłem Ci powiedzieć, że wyjeżdżam na te 2 miesiące. Przepraszam Blue, ale lepiej mi było nie mówić nic tobie. Lepiej było by, żebyś nie wiedziała gdzie jestem i co robię
- Myślisz, że co sobie wyobrażasz - Zaczęła do mnie krzyczeć - Myślisz, że jestem osobą, która się nie martwi o Ciebie, to ty jesteś w błędzie !
I wtedy Blue wylała mi na głowę gorącą kawę. Popatrzyła na mnie, wstała i wyszła.
- Wiedziałem - szepnąłem sam do siebie
Podniosłem torbę z ziemi i poszedłem do pokoju. Otworzyłem drzwi i rzuciłem kluczyk na nocny stolik. Wszedłem do łazienki, obmyłem twarz z fusów kawy i umyłem włosy. Wróciłem do pokoju, położyłem się na łóżku, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - mówiłem z tak obniżonym głosem że nie chciało mi się żyć
- Czy mogę - Do pokoju weszła Blue i zamknęła drzwi za sobą
- Pewnie - Podniosłem się z łóżka - Więc słucham. Czego potrzebujesz ?

(Blue ? Jak mi się nie chce to potrafię nawet byle gunwo napisać )

Śpiączka - Zamek Nocy- od Willow cz.IV

-Niezła broń-odezwała się dziewczyna tak nagle, że aż się wzdrygnęłam.
-Eeeem...-zdołałam z siebie wydusić tylko tyle. Sytuacja była co najmniej dziwna. Najpierw ni z gruchy, ni z pietruchy pojawiam się w jakimś opuszczonym zamku. Walczę w środku z demonem, potem prawie tonę w morzu krwi, która wylewa się na korytarz, a na koniec spotykam dziecko, które najwyraźniej wcale się nie postarzało od dnia zrobienia rodzinnej fotografii. Pamiętam, że zanim zjawiłam się w tej ponurej krainie, szykowałam się do snu. Może to sen? Pewności nie ma, ale jeśli tak, to cholernie realistyczny koszmar.
-Czemu tu jesteś?-zapytałyśmy równocześnie. W normalnych okolicznościach roześmiałabym się, lecz te okoliczności z pewnością do najnormalniejszych nie należały.
-Odpowiedz pierwsza-nakazała dziewczyna wciąż siedząc tyłem do mnie. Mówiła dosyć cicho, wciągając powietrze z dziwnym świstem.
-Nie wiem- wyszeptałam drżącym głosem. Potem odkaszlnęłam i dodałam nieco pewniej:
-Pamiętam, że szłam przez mgłę, a z niej wyłonił się Twój zamek. Weszłam do środka, bo dookoła nie było nic innego.
-Rozumiem...- mruknęła odkładając mój miecz na bok. Przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę.
-Posłuchaj. Czy pomożesz mi się stąd wydostać? Tu jest mnóstwo demonów. Jeden już mnie zaatakował, a jeszcze ta krew...
-Nie spiesz się tak! Od dawna nie miałam gości. A demonami się nie martw - nie mają wstępu do mojego pokoju.
-S-skoro tak mówisz-wydukałam. Coś mi się widzi, że nie mam innego wyjścia jak zostać.
-Wybornie!-ucieszyła się dziewczyna klaszcząc w ręce. Na środku pokoju pojawił się biały, okrągły stolik z dwoma filiżankami herbaty i dwa białe krzesła do kompletu.
-Siadaj i częstuj się!-zawołała, a na stoliku zmaterializowała się taca z ciasteczkami. Odsunęłam ostrożnie krzesło i usiadłam. Gospodyni natomiast podniosła się z łóżka przygładzając kruczoczarne włosy. Kiedy zajęła miejsce naprzeciw mnie, nareszcie mogłam zobaczyć jej twarz. Na pewno była to dziewczynka ze zdjęcia, lecz kilka "szczegółów" było zaskakujących. Wzrok przyciągały najbardziej usta nieznajomej, a raczej coś co znajdowało się na ich miejscu. Wyglądało to jakby nigdy nie miała ust, ale ruch szczęką rozerwał skórę na ich miejscu. Oczy tajemniczej dziewczyny były zamglone jak u ślepca, choć byłam pewna, że ona widzi mnie doskonale. W dodatku, mimo ciemnych włosów, jej brwi były białe.
-Przerażam Cię?-zapytała świdrując mnie wzrokiem. Nie mam pojęcia jakim cudem mówiła z takimi "ustami".
-Nie jesteś człowiekiem prawda?-wyszeptałam.
-Kiedyś byłam-powiedziała lekkim tonem, sięgając po filiżankę.-Spróbuj herbaty.
Wzięłam porcelanowe dzieło sztuki do rąk i upiłam łyk.
-Dobra-przyznałam. Doszłam do wniosku, iż pośpiech nie pomoże mi wrócić do domu, więc chociaż spróbuję zrozumieć o co tutaj chodzi.
-Biała z jaśminem-wyjaśniła dziewczyna.- Co chcesz wiedzieć? Opowiem Ci wszystko! Nawet nie wiesz jak to jest, kiedy nie ma się komu wygadać przez lata!
-Wiem-mruknęłam.
-Co?
-Nieważne!-uniosłam ręce w obronnym geście.-Jak masz na imię?
-Saga.
-Jak ta herbata?-wypaliłam bez zastanowienia. Na szczęście nie zrozumiała o co mi chodziło. Zmarszczyła tylko brwi i mówiła dalej.
-Ty jesteś...
-Willow.
-Wierzba?
-Dokładnie.
-Zatem Salicti, czy chcesz...-zaczęła.
-Nie rozumiem dlaczego wy demony, tak się uparliście na to Salicti- przerwałam Sadze. W jej oczach dostrzegłam zaskoczenie.
-Nie podoba Ci się łacińskie określenie na wierzbę?-zapytała z niedowierzaniem. Wzruszyłam ramionami.-No cóż... Jak dla mnie, angielskie "Willow" jest zbyt nowoczesne. W moim wieku jest bardziej na miejscu używać łaciny...-odparła po zastanowieniu.
-Ile masz właściwie lat?
-Zmarłam w wieku trzynastu lat, a demonem duchem jestem od stu dwudziestu siedmiu. Razem wychodzi sto czterdzieści.
-Nie widać po tobie, że aż tyle. Jakich kosmetyków używasz?- spytałam z niewinnym uśmiechem. Odwzajemniła uśmiech, co w jej wydaniu wypadło dosyć złowieszczo. Mimo to, w towarzystwie Sagi zaczynałam się czuć coraz swobodniej. Może dlatego, że sprawiała wrażenie podobnej do mnie? Samotnej, ale pełnej ciepła dla innych...

<cdn.>

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Od Crazy c.d. Ino

Ja i Ino poszliśmy nad łąkę,Ino położyła się a ja obok niej
nie wiem co kombinowała ale zaczęło mi się podobać
zacząłem ją całować,te głosy w mojej głowie znowu powróciły
"nie rób tego"nie zwracałem na to uwagi

<Ino brak weny a tak w ogóle co ty kombinujesz?>

Od Ino c.d Crazy

Zawstydziłam się i nie wiedziałam co robić.
- Wszystko dobrze? - spytałam.
- Tak....- odpowiedział Crazy
Położyłam się na trawie i rozmyślałam o tym co się przed chwilą stało.
Nagle Crazy się na mnie położył i pocałował mnie.
- Ja nie wiem co się stało.- powiedział chłopak.
- Już nie ważne...Zapomnij o tym co się wydarzyło. - odparłam.
Wstałam i złapałam Crazy za rękę.
- Chodź! Zaprowadzę cię w moje ulubione miejsce.
- To tu.
To była piękna, zielona łąka.
Było tam dużo motyli i promieni słońca.
Zrobiłam jeden krok i się przewaliłam.
Ale nic mnie nie bolało bo była głęboka trawa.
Crazy położył się obok mnie i zaczął całować.
< Crazy? >

niedziela, 22 czerwca 2014

Od Crazy c.d. Ino

-uch Ino ale ty mnie dręczysz-powiedziałem uśmiechając się
-no wiem już taka jestem-rzekła głosem bardziej sexy
Pocałowałem ją,oparliśmy się o drzewo nie odlepiając ust,moja ręka powędrowała do włosów Ino a druga moja ręka powędrowała do jej bioder,naglę w mojej głowie usłyszałem głosy"nie rób tego"otworzyłem oczy i przestałem ją całować i spojrzałem na Ino ta spytała
-coś się stało?
-nie...nie wiem..-udawałem że tego nie słyszałem

<Ino?>

Sen- Podziemny Korytarz od Crazy cz. II

Podniosłem miecz,a brzęk mojego miecza dodawał mi odwagi,zrobiłem krok w stronę demona i zabiłem go jednym uderzeniem,reszta demonów
rzuciła się na mnie,tym razem nie mogłem zadać żadnych obrażeń
w padłem na ziemię a w ziemi pojawiły się runy i wyjąłem wielki młot i walnąłem z całej siły w ziemię i pojawiły się fale co sprawiły że demony odrzuciło z wielką siłą,młot odrzuciłem a miecz podniosłem,jeden demon biegł w moją stronę,podniosłem miecz i zamachnąłem się i demon wyleciał w dwóch kawałkach,zrobiłem kilka kroków i naglę zobaczyłem krew na ścianach,znowu usłyszałem krzyki dziewczyny
nie zatrzymywałem się na suficie były przymocowane łańcuchy
na niektórych były powieszone trupy,a przeraziło mnie to że niektóre demony obgryzały martwe ciała,kiedy demony mnie zobaczyły zeskoczyły z trupów i zmierzały w moją stronę,znowu runy pojawiły się na ziemi tym razem wyjąłem łuk i zacząłem strzelać w demony,poszło gładko,łuk zniknął i szedłem dalej.

<To Be Continued>

sobota, 21 czerwca 2014

Od Ino c.d. Crazy

- Też za nimi tęsknie...- odpowiedziałam.
W moich oczach pojawiły się łzy.
- Nie płacz. - powiedział Crazy przytulając mnie.
- Takie stado ich zabiło. - odpowiedziałam.
Crazy się zmartwił spojrzał na niebo przez okno.
Przestałam płakać i się uśmiechnęłam.
- A co z tą rodzinką? - spytałam się.
- Ja i ty już się zdecydowaliśmy. - powiedziałam.
Pocałowałam Crazy w usta i poszłam na padok.
Crazy poszedł za mną.
Usiadłam pod drzewem i patrzyłam na konie.
- Chciałam bym mieć takie zwierze. - odrzekłam.
- Możesz mieć. - odparł Crazy.
- Tylko musisz porozmawiać o tym z Blue.
Oparłam się o ramie Crazy i się przytuliłam.
- To chcesz mieć szczeniaczki? - spytałam zaczerwieniając się.

<Crazy?>

Od Crazy c.d. Ino

Ja i Ino poszliśmy do mojej sypialni i usiedliśmy na łóżku
- Może kiedyś wybierzemy się na przejażdżkę
-no nawet dobry pomysł-powiedziałem i przytuliłem ją a potem pocałowałem,wstałem i zacząłem się gapić w okno i wzdychnąłem głośno,Ino spytała
-co ci jest?
-nic tylko strasznie brakuje mi moich rodziców-powiedziałem
Ino podeszła do mnie i przytuliła się do mnie,odwzajemniłem ten gest
pocałunkiem w policzek


<Ino?>

Od Blue c.d Izzy

Ja wyszłam nieco wcześniej, by jeszcze pobawić się nieco z Shiro. Kiedy tylko zobaczyłam, że Izabela wychodzi z zamku i idzie w naszą stronę z uśmiechem pomachałam do niej. Shiro spojrzała na nią, chcący zapewne przypomnieć ją sobie. Po chwili już przypomniała sobie dziewczynę.
-Hej! Ty jesteś Izabela?-zapytała Shiro

<Izzy?>

Od Izabeli c.d. Blue

Jak tylko Alpha wyszła,ja wymknęłam się z zamku i pobiegłam w las. Znalazłam się na omówionym miejscu. Stanęłam na grani z nosem przy ziemi. Pode mną siedział Jace. Zeskoczyłam parę kroków przed nim. Uniósł wzrok.
-Cześć Iz.
Przemieniłam się.
-Cześć Braciszku.
~~~~~~~~~~
Obudziłam się i po porannych czynnościach wyszłam przed zamek.
<Blue?>
   
   

Od Blue c.d Izabeli

-To o 10 pod zamkiem, ok?
-Okey- pokiwała głową
Uśmiechnęłam się i zaczęłam iść w stronę mojego pokoju. Na pożegnanie jeszcze pomachałam ręką i weszłam do pokoju. Wzięłam prysznic, przebrałam się i poszłam spać.

<Izabela?>

Od Izabeli c.d Blue

Hm...O szóstej rano idę na polowanie. Później... przemyślałam opcje. Stajnia,koń śniadanie,ogół.. Może się wyrobie.
-Może być o dziewiątej lub o dziesiątej rano?
Zapytałam unosząc brwi.
<Blue?>

Od Blue c.d Izabeli

Spojrzałam na nią. I "zmierzyłam" ją wzrokiem, po czym z uśmiechem powiedziałam:
-Ładna bluzka
-Dziękuję.-odpowiedziała dziewczyna
-Ja chyba pójdę spać...-powiedziałam wypijając duszkiem resztę herbaty.- O której się rano widzimy?-zapytałam spoglądając na dziewczynę

<Izabela?>

Od Izabeli c.d Blue

Spojrzałam z za kubka.
-Oczywiście że tak. Tylko chciałam wypić coś ciepłego.
Nie mówiąc nic o bałaganie który jest w pokoju. Dzisiaj posprzątam. Kiedyś trzeba prawda? Wypiłam ostatni łyk i poszłam się przebrać. Wzięłam przy okazji szybki gorący prysznic i uczesałam włosy. Nałożyłam leginsy i bluzkę z napisem "Co mnie nie zabije... niech lepiej ucieka". Wróciłam do Alphy.
<Blue?>

Od Blue c.d. Izzy

Przebieranie się nie zajęło mi długo. Kiedy już skończyłam się przebierać, szybkim tempem poszłam do salonu i usiadłam sobie przy Izzy.
-A ty się nie przebierasz?-zapytałam biorąc łyk herbaty.

<Izzy?>

Od Izzy c.d Blue

-Dobrze,tylko czekaj zbiorę wodę...
Powiedziałam i wezwałam ciecz do siebie.Wyglądało to trochę śmieszne,ale wcale takie nie było.Musiałam uważać żeby nie zabrać wody z niej i jej nie zranić. Przede mną wisiała wodna kula.
-Podleje przynajmniej kwiaty.
Podzieliłam ją na części i porozsyłałam po doniczkach.
-Dzięki.
-Proszę bardzo.
Blu poszła się przebrać,a ja piłam pyszny ciepły płyn. Zrobiło mi się ciepło w żołądku.
-Pycha.-mruknęłam do siebie.
<Blue?>

Od Blue c.d. Izzy

-Jak ze chcecie to nie będzie-powiedziałam biorąc zalaną szklankę oraz kierując się w stronę salonu. Po chwili doszłyśmy do ów pokoju. Gdzie było kilka osób, na początku przywitaliśmy się oraz pokierowaliśmy do stołu. Postawiłam szklankę na blat i powiedziałam:
-Ja idę się przebrać i zaraz wracam...

<Izzy?>

Od Izzy c.d. Blue

Uśmiechnęłam się.
-Z miłą chęcią. Postaram się żeby pogoda nam sprzyjała.
Zaparzyłam wodę i zalałam herbatę.Jutro kupię zapas cappuccino.Na co najmniej tydzień. Moje rozmyślania przerwało wejścia dwóch osób. Spojrzałam na nich.
-Herbatki?
Chłopak się zaśmiał.
-Nie dzięki.
<Blue?>

Od Ino c.d. Crazy

- To cudownie! - Przytuliłam się i liznęłam go w policzek.
- Ja pójdę do stadniny. Nigdy tam nie byłam.
Odmieniłam się w człowieka i zaczęłam iść.
- Chodź Crazy.
- Ok.
Crazy też się odmienił w człowieka.
Minęło 25 min i już byliśmy w stadninie.
- Ale tu pięknie. - powiedziałam głaszcząc jednego z koni.
- Ten nazywa się Orion - odrzekł Crazy.
- Ładny koń. - odpowiedziałam.
Koń potrącił mnie chrapkami.
- Polubił cię.
Przytuliłam się do wierzchowca.
- Konie są cudowne. - oznajmiłam uśmiechając się.
Gdy wyszliśmy ze stajni poszliśmy do sypialni Crazy.
Usiadłam na jego łóżku.
- Może kiedyś wybierzemy się na przejażdżkę? - spytałam.
- Dobry pomysł. - odpowiedział.
Usiadł przy mnie przytulając mnie.
< Crazy? >

Od Blue c.d. Izzy

-Całkowicie zapomniałam, że to potrafisz... [Jaki dziwny wyraz O.o]- Zaśmiałam się spoglądając na dziewczynę. Po chwili zamieniłam się w wilka i ruszyłam przed siebie. Izzy zrobiła to samo. Nasze ciuchy były mokre, to fakt, ale nasze futra już nie. Kiedy już dotarliśmy do zamku. Znów zmieniłam się w człowieka.
-Chodźmy, może zrobimy sobie coś ciepłego do picia. A jutro może przejdziemy się do miasta?-zapytałam- Co ty na to?- Było już dość późno i prawie wszyscy byli w zamku. Oczywiście brakowało kilku delikwentów, ale za chwilkę się pojawią.

<Izzy?>

Od Izzy c.d. Blue

Szybko znudziło mnie siedzenie w tym miejscu. Miałam dość tej parszywej pogody. Wstałam i wyszłam na deszcz. Zamknęłam oczy i zaczęłam powoli przejmować kontrolę nad pogodą... Krople przestały lecieć... chmury odciągnęłam i popchałam jak najdalej od naszych terenów. Usłyszałam że moja Alpha stanęła koło mnie. Powoli otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się zadowolona z roboty jaką odwaliłam. Zebrałam całą wodę z otoczenia i zostawiłam w jednym jeziorku-dość dużą.
<Blue?>

piątek, 20 czerwca 2014

Od Blue c.d. Izzy

Skończyłam jeść moją kanapkę, po czym poczekałam aż Izzy skończy, potem wstałyśmy i ruszyłyśmy do zamku. W trakcie drogi złapał nas deszcz. Na szczęście byłyśmy nie daleko ruin gdzie mogłyśmy schować się przed deszczem. Może atmosfera nie była najlepsza. Bo duchy, odgłosy kajdan i inne takie rzeczy nie były, aż takie fajne w deszcz. Choć można było spodziewać się burzy. A wiatr był za duży by iść pod parasolkami. Prawie całe przemoczone usiadłyśmy "w" ruinach.

<Izzy?>

Od Izzy c.d Blue

Zamrugałam i przyjrzałam się kanapce.
-Nie.To raczej chłopak powinien latać za dziewczyną,a nie dziewczyna za chłopakiem. Nie,jeszcze mam nikogo na oku.
Ugryzłam kęsa powoli żując. Uśmiech Blue sprawił że przyglądałam się jej uważnie i ostrożnie dobierałam słowa. Czym mogłam ją czymś wkurzyć? Możliwe. Byłam czasem irytująca.
<Blue?

Sen- Latające Wyspy Od Yoru

Obudzona przez głód i pragnienie, przeciągnęłam się leniwie i zeskoczyłam z drzewa, na którym spałam. Rozejrzałam się. Wzrokiem zaczęłam szukać jakiegoś źródła wody lub pożywienia. Zobaczyłam królika. Po paru minutach był już w moim brzuszku. Podeszłam do strumyku. Napiłam się z niego i poczułam się znów senna. Wskoczyłam delikatnie na drzewo, położyłam się. Po chwili już spałam. Mój sen nie był jednak zbyt ładny i udany. Powędrowałam do lasu, gdzie ugasiłam pragnienie krystalicznie czystą wodą. Było jak we śnie. Nagle, gdy chciałam iść nad jezioro, zrozumiałam, że jestem na latającej wyspie. Spojrzałam w dół, ale nic tam nie było. Okrążyłam wyspę. Nigdzie nie było mostu, prowadzącego do następnej wyspy.
- Coś się stanie, jak zeskoczę? - mruknęłam do siebie -Chyba nie...
Postanowiłam jednak nie popełniać samobójstwa. Nie wiedziałam, czy to sen, czy realne życie. Po chwili jednak zrozumiałam, że to z pewnością świat fantastyczny.
Nade mną przeleciało coś dziwnego. Zanim zareagowałam, stwór wylądował przede mną. Okazał się być demonem, ale... Miałam wrażenie, że skądś go znam.
- Yoru? To Ty? - przemówił ludzkim głosem.
- Tak, kim jesteś? - odparłam nie ufnie.
- Nie pamiętasz mnie? To ja, Licorn, byliśmy przyjaciółmi.. - urwał, uśmiechnął się ironicznie i oblizał się -Mam Cię miło przywitać.
Fakt, znałam go. Często występował w moich snach. Potem, spotykałam go w świecie realnym. Przestaliśmy się przyjaźnić, gdy zapragnął krwi, jego pożywienia. Coś typu " wampir", tylko, że posiadał skrzydła. Rzecz jasna wie, że potrafię zamienić się w człowieka i w coś innego. Moje zakichane szczęście.
- Nie martw się, zaboli, ale tylko troszkę... - zachichotał i zostałam zmuszona, do przybrania postaci "ludzko podobnej".
- Odejdź! Zostaw mnie... Kto Cię tu przysłał?! - krzyknęłam.
Złapał moją rękę, nachylił się i tylko szepnął
- Pani Nieba.
Zostałam ugryziona w rękę. Próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dawało, tylko większy ból. Kopnęłam go z całej siły, nawet się nie ugiął, nie puścił, na dodatek nie miał nawet zadrapania.
- N-nie starczy Ci? - mruknęłam cicho, próbując nie pokazać, że odczuwam ból.
- Muszę powiedzieć mojej Pani, kim jesteś, przybyszu. Jeszcze się zobaczymy.. - przestał pić, wstał i rozłożył wielkie skrzydła. Gdy odlatywał, wskoczyłam na niego. Liczyłam, że polecimy.
-Wybacz mała... - zaśmiał się i mnie zrzucił. Uderzyłam w dno jakiegoś jeziorka. Była to kolejna wyspa. Zmieniłam się w uzbrojoną wojowniczkę i szłam przez las. Zaraz... Mogę polecieć!
Gy tylko spróbowałam się wznieść, jakaś tajemnicza siła przyciągała mnie do ziemi. Znów przybrałam postać wojownika. Biegłam. Z jednej wyspy na drugą. Nagle, przede mną stanął wielki stwór z kosą. Rzucił się na mnie. Uderzyłam go. Jednak cały czas nie mogłam go zabić. Widocznie leczył się magią. Użyłam broni palnej. Tym razem zadziałało, gdyż kule były wybuchały po 13 sekundach od wystrzału. Po tym potworze, na mojej drodze spotkałam jeszcze inne stwory. Po jakimś czasie, znów spotkałam Licorna. Tym razem tylko mnie ostrzegł. Powiedział też, że jego Pani mnie lubi i chce się ze mną spotkać. Poza tym usłyszałam jeszcze, że należę do niego. Potulnie pokręciłam głową, demon coś tam stwierdził, zachichotał i odleciał z tekstem: "Przyjdę na obiad". Domyśliłam się, co się szykuje. Ruszyłam w stronę następnej wyspy. Tam spotkałam "jednorożca z krwawym rogiem", " Małego ( wysokość około 10 metrów w górę) węża jadowitego", " Kota oblanego krwią, chodzącego z wielkim nożem"... Wszytko to potwory i demony. Zastanawiałam się, jak długi może być ten szlak. Gdy przechodziłam przez most, złamała się jedna kłoda. Utknęła mi tam noga, nie mogłam się ruszyć. Z góry widziałam nadlatującego potworo-demona z zamiarem dokonania zabójstwa, ze mną w roli głównej. Wrzasnęłam, próbując go odstraszyć. On też krzyknął lecz po tym, nadleciały inne stwory, tego samego gatunku. Myślałam, że umrę. Most jednak zawalił się i spadłam.
Na moje szczęście i nieszczęście złapał mnie Licorn. Poleciał w górę. Postawił mnie na jednej z wysp, wysoko nad innymi.
- Teraz nie spadaj, przebierz się w coś ładniejszego i idź tam - wskazał jedną z bliskich wysp - Tam jest Pani. Tak poza tym, jestem tu, bo jestem głodny... Odsłoń ramionko - zachichotał i wbił mi kły. Jęknęłam z bólu, co go rozbawiło i dało motywację do dalszych działań.
- Powiem Ci sekret... Jestem bardzo bliskim przyjacielem bossa, Pani. Także to też ode mnie zależy, czy przeżyjesz. Dlatego krzycz, płacz i odpychaj mnie, ja i tak się napiję. - zaśmiał się i zrobił mi krwawiącą ranę.
- Pa mała, do kolacji - oblizał się i zniknął. Zamieniłam się w elfkę. Miałam eleganckiego, fioletowego warkocza i długą, lecz wygodną, ciemnofioletową suknię. Z pleców wystawały wielkie, białe skrzydła. Wyglądałam naprawdę ładnie, a przynajmniej miałam taką nadzieję. Ruszyłam w stronę wyspy. Zobaczyłam tam tłum demonów i potworów, Licorna i jakąś Panią. Była w niebieskiej sukni, na jej twarzy namalowane były znaki. Włosy miała ciemno niebieskie. Była piękna.
- Ty to Yoru? Witaj. Może chcesz herbaty? - zapytała kobieta. Demon przy Pani, spojrzał się na mnie, jakby mówił " Nie chciej".
- Dziękuję, ale nie chcę... - mruknęłam.
- CO?! NIE AKCEPTUJESZ MOJEJ GOŚCINY, TY TO MARNE ŚCIERWO, GIŃ! - Licorn roześmiał się. O to mu chodziło tak? Miło. Wszystkie potwory i nie wykształcone demony, które nie miały świadomości rzuciły się na mnie. Była to bardzo ciężka walka. Szybka zamiana i już byłam wojownikiem. Zaczęłam w nie strzelać. Niektóre przebiły się i wyrządziły mi wielką krzywdę. Z ran ciekła mi krew, włosy i sukienka pokryły się krwią.. Wszystko we krwi! Aż strach pomyśleć, co by było, gdybym nie wymordowała ich. Zmęczona i obolała upadłam.
- Co teraz zrobimy, Licornie? Wypadało by się zabawić. Zapewne jesteś głodny... Nie pozwalam Ci jednak pić. Stoczymy pojedynek z tą waderą. Niech wie, kto jest najsilniejszy! - Moje rany zniknęły. W mgnieniu oka wyzdrowiałam i stanęłam. Boss " Pani Nieba" zaczął rzucać czary i zaklęcia paraliżujące, a potem, gdy byłam już unieruchomiona, zadawała mi rany mieczem. Bardzo bolało. Darłam się jak nie wiem, próbowałam się ruszyć, ale to nic nie dawało. Nagle Licorn zrzucił swoją " Panią" z wyspy, gdzie zniknęła w chmurach i zapewne umarła.
- Zdałaś - uśmiechnął się, rozciął mi skórę, napił się i kazał zamknąć oczy. Poczułam coś ciepłego, jakby pocałunek. Otworzyłam oczy. Leżałam na drzewie, ale już w świecie realnym.
- Sen? - powiedziałam do siebie - Niemożliwe...
Spojrzałam na swoją rękę i zobaczyłam ranę. To... Nie był sen...?

Od Blue c.d. Izzy

-Ech... dobra z resztą- westchnęłam i z torby wyciągnęłam picie i kanapki. Po czym wzięłam sobie jedną, a inne podałam Izzy
-Ech... Izzy... dawno nie gadałyśmy sobie...-uśmiechnęłam się "zuowrogo"- Znalazłaś sobie partnera?

<Izzy?>

Od Izzy c.d. Blue

Wsiadłam z wdzięcznością.
-A mówiłam weźmy konia, a ty się uparłaś.
Otrzepałam skrzydła. Moje byty nowiutko kupione wyglądały jak bym oddała je psu do zabawy.Na dodatek jeszcze przesiąkły.Badziewie. Włosy tu i ówdzie też były mokre. Lubiłam patrole i cieszyłam się że Blue mnie wzięła. Oparłam się o pień zielonego od mchu drzewa.
<Blue?>

Od Crazy c.d. Blue (Do Ino)

-no wiesz ma na imię Ino
-yhy....-Blue podniosła brew
Pożegnałem się z Blue i poszedłem do Ino
gdy ją spotkałem na przywitanie polizałem ją w nos
-cześć-powitałem ją
-hejka...no to co?
-co?
-zdecydowałeś się?
-oj słodka ty znowu...-urwałem bo Ino przyłożyła mi ogon do pyska
-oj zamknij się-zaśmiała się a ja uśmiechnąłem się
-no dobra niech ci będzie-powiedziałem

<Ino?>

Od Blue

Dziś była moja kolej na patrolowanie terenu. W raz ze mną szła również Izabela. Dziś cały dzień, chodziłyśmy po naszych terenach. Całe moje spodnie i buty były w błocie. Bo rano padał deszcz. A teraz z resztą nie było lepiej, choć mimo wszystko deszcz nie padał nam na głowę. Jednak na wszelki wypadek zabrałam ze sobą parasolkę. Choć było pochmurno, było również dość duszno. Dziwne, prawda?
-Ech... Nogi mi chyba zaraz odpadną- Powiedziałam siadając na kurtce, którą przed chwilą rozłożyłam na ziemi. Posunęłam się również odrobinę, by i Izabela mogła usiąść.


<Izabela?>

Od Blue c.d. Crazy

-Trzeba było tak od razu!-uśmiechnęłam się-Obeszło by się bez nerwów...
-Ech...
Uśmiechnęłam się i poszłam przed siebie.
-A zdradzisz mi jak ma na imię?-zapytałam-Bo widzisz nie znam wszystkich relacji między członkami watahy....

<Crazy?>

Od Crazy c.d. Blue

-No wiesz eee-obróciłem nerwowo oczami-eee nie nie
-yhy- Blue chyba mi nie uwierzyła
-ale ja naprawdę-uśmiechnąłem się
-dobra bez ściemy...jestem alfą rozkazuję ci mówić prawdę-powiedziała zniecierpliwiona
-a jak powiem "nie"to co zrobisz?
-trzasnę cię w pysk
-oki oki dobra jest taka jedna

<Blue?>

Od Blue c.d. Crazy

-Nie miałam takiego zamiaru. Ale cóż stało się...-zaśmiałam się. A Crazy uśmiechnął się.
-Może przejdziemy się do podziemnych ruin?-zapytałam.
-No okey-odpowiedział basior
-Ech...O czym by tu pogadać?-zapytałam samą siebie-Ooo wiem!-uśmiechnęłam się nieco dziwacznie-Masz partnerkę? [Ewentualnie: Masz dziewczynę]

<Crazy?

Od Crazy c.d. Blue

-aaa chciałem się przejść...-powiedziałem drapiąc się w tył łba
Blue podniosła brew,ta znowu powiedziała
-a ty znowu wilk...przyzwyczaj się do ludzkiej skóry
-nie mogę...brzydzę się ludźmi
-aha rozumiem
Usiadłem i podrapałem się w ucho
-ładnie dziś wyglądasz-powiedziałem

<Blue?>

Od Blue

Był słoneczny ranek. Wstałam przeciągając się, po czym ubrałam, zjadłam śniadanie i wyszłam się przejść. Poszłam do lasu, było wciąż wcześnie i nie spodziewałam się nikogo spotkać, gdy nagle w krzakach poruszyło się coś. Szybko zmieniłam się w wilka, kiedy zza krzaków wyskoczyła wiewiórka. Zaśmiałam się, gdy za mną usłyszałam głos:
-Blue?
Futro, aż stanęło mi dęba. Powoli odwróciłam się, a za sobą zobaczyłam Crazy'iego.
-Przestraszyłeś mnie!
-Przepraszam...-powiedział lekko speszony
-Nic się nie stało-powiedziałam i machnęłam ręko-Co Ty tu tak wcześnie robisz?


<Crazy?>

Sen- Podziemny Korytarz cz. I od Crazy

Przybyłem do skrzydła szpitalnego gdzie leżała śpiąca Blue,leżała bez ducha ale oddychała,zastanawiałem się co jej dolega,potem w mojej głowie pojawiły się...demony i widziałem też siebie,trzymałem rękojeść miecza i obraz się zamazał,złapałem się za głowę,na stole leżał zniszczony naszyjnik,potem pojawiła się kolejna wizja,pojawił się podziemny korytarz i demony z wielkimi krwawymi szponami i krwistymi ślepiami,wybiegłem ze skrzydła szpitalnego i biegłem w stronę wyjścia,zmieniłem się w człowieka...naglę uniosłem się w powietrze sam nie wiem czemu,i naglę wylądowałem na twardym betonie,na ścianach pojawiły znaki ruiczne i przywołałem miecz
i zacząłem iść korytarzami,była martwa cisza,zacząłem się zastanawiać co ja tu robię,wtedy usłyszałem krwawe i głośne krzyki
i piszczenie jakiejś kobiety,zatkałem uszy bo nie mogłem tego słuchać
i naglę okrążyły mnie demony,uniosłem miecz a jego brzęk dodawał mi odwagi


<To Be Continued>

Śpiączka - Zamek Nocy- od Willow cz.III:

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Leżałam na łóżku w ładnym, dziecięcym pokoiku całym w bieli. Domek dla lalek stojący obok świadczył, że jest to pokój dla dziewczynki. Zwlekłam się z łóżeczka, żeby się tu jeszcze pokręcić. Zauważyłam przy okazji, że ani na mnie, ani na moich ubraniach nie ma śladu krwi. Koszula nocna była idealnie czysta niczym ten pokój. I właśnie to mnie zaniepokoiło. Nie było wątpliwości, iż dalej jestem w tym dziwnym, zakurzonym zamku. Zakurzonym. Cały zamek był zakurzony, poza tym pomieszczeniem. Tu wszystko wyglądało tak czysto i świeżo. Odwróciłam się by sięgnąć po miecz spoczywający na łóżku, ale jego trzymał już ktoś inny... Na widok siedzącej plecami do mnie postaci z długimi, ciemnymi włosami wydałam zduszony okrzyk. Dziewczynka ze zdjęcia obracała właśnie mój rapier w dłoniach nucąc przy tym wesołą melodię pod nosem. Zaschło mi w gardle na tyle, że nie mogłam wydobyć słowa. Sterczałam więc z otwartymi ustami i gapiłam się na jedyną żywą mieszkankę tego zamku. Chociaż czy do końca żywą?

<cdn.>

czwartek, 19 czerwca 2014

Od Ino c.d Crazy

Zamknęłam oczy i poczułam wiatr we włosach.
- Pięknie tu. - odparłam.
- Te miejsce mi coś przypomina....
- Co takiego? - spytał Crazy.
- Byłam tu jak miałam 12 lat...
- Przychodziłam tu często z rodzicami.
- I byłam tak blisko was? - zdziwiłam się.
- Wtedy jeszcze nie było naszego stada. - zaśmiał się basior.
Zaczęłam pić wodę.
- Przemyśl to... - powiedziałam otwierając oczy.
Zaczęłam się powoli oddalać.
- No to jak? - spytałam.
<Crazy?>

środa, 18 czerwca 2014

Od Crazy c.d Ino

Ino już chciała mnie pocałować gdy powiedziałem
-ej nie przy wszystkich
-ups przepraszam
-ale przemyśl to jeszcze raz
-ale ja już przemyślałam-powiedziała
Zmieniłem się w wilka i wybiegłem z pomieszczenia,a Ino za mną
-hej zaczekaj
Zatrzymałem się nad rzeką a woda była czysta jak diament
-zawszę lubię tu przychodzić-powiedziałem
-aha

<Ino?>

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Od Ino c.d. Crazy

- Ja też nie wiem. - odpowiedziałam zaczerwieniając się.
- Mieć rodzinę to mieć miłość. - stwierdziłam.
- No racja, ale o szczeniaki trzeba dbać...- odpowiedział Crazy
- Ja się już gubię.
- Ja idę na obiad do jadalni zamkowej. Idziesz? - spytałam.
- Jasne.
Ja z Crazy odmieniliśmy się w ludzi.
- Przemyślimy to. - powiedział.
- Wiesz... Ja chyba chcę mieć jakąś rodzinkę...- odpowiedziałam i się zawstydziłam.
- Ja chyba też...
<Crazy?>

niedziela, 15 czerwca 2014

Od Crazy c.d. Ino

-nooo...-zaczerwieniłem się-ee
-powiedz-powiedziałam Ino i położyła swoją łapę na mojej łapie
-słuchaj to nie jest łatwa decyzja trzeba to przemyśleć-powiedziałem
Myślałem i myślałem,nie wiem
-a ty jak myślisz?...jak ty się zgodzisz to ja również

<Ino?>

Śpiączka - Zamek Nocy- od Willow cz.II:

Nacisnęłam następną klamkę kilkukrotnie, ale drzwi nie ustąpiły. Odsunęłam się więc od nich i ruszyłam dalej. Zdążyłam przejść zaledwie kilka kroków, gdy nagle usłyszałam za sobą niepokojący dźwięk, jakby ktoś odkręcił mocno kran. Po chwili do mych uszu dotarł gwałtowny odgłos dużej ilości wody wylewającej się na podłogę. Obróciłam się powoli, z zaciśniętymi powiekami. Bałam się otworzyć oczy, ale kiedy do moich bosych stóp dotarła jakaś ciecz, przemogłam strach i spojrzałam w dół. Stałam po kostki w strumieniu krwi, która wyciekała spod najbliższych drzwi. Wciągnęłam z sykiem powietrze. Zaczęłam się cofać. Moje kroki głośno chlupotały, kiedy przedzierałam się ku kolejnym drzwiom. Posoka sięgała mi już do połowy łydek. Potem do kolan... Szarpnęłam z desperacją mosiężną gałkę drzwiową. Przez zdenerwowanie nie mogłam jej przekręcić. Wreszcie klamka ustąpiła. Drzwi otworzyły się na oścież, a z wnętrza pokoju wylała się krew, mnóstwo krwi. Cała jej kaskada ścięła mnie z nóg i cisnęła pod powierzchnię. Nie mogłam się wynurzyć by złapać tchu. W ustach czułam żelazny posmak. Nagle rąbnęłam w coś głową i straciłam przytomność. Zapamiętałam tylko napływającą zewsząd, ciepławą krew...

<cdn.>

sobota, 14 czerwca 2014

Od Ino c.d Crazy

Zaczęło strasznie wiać i padać.
Więc wtuliłam się w jego futro.
Biegliśmy co sił w nogach.
Zaczęły walić pioruny i błyskawice.
- Jak to się stało!? - Powiedziałam.
- Przecież było tak ładnie...
Po 40 min byliśmy w mojej sypialni.
Byliśmy cali mokrzy.
Wytarłam się w ręcznik.
- Trzymaj. - Podałam ręcznik Crazy.
- Dzięki.
- Nic nas nie rozłączy. - Powiedział basior.
- Nic i nigdy. - Odpowiedziałam mu.
- Chciałbyś założyć rodzinę? - Spytałam i się zaczerwieniłam.
<Crazy?>

Od Crazy c.d. Ino

Ino podeszła do mnie i spytała się o pierścionek
-nie mam pojęcia co to
-ja też nie wiem-powiedziała
Ino schowała pierścień i poszliśmy dalej,usiedliśmy,naglę Ino oparła się o mnie i wtuliła się w moje futro

<Ino?>

Od Ino c.d Crazy

Znalazłam miłość w moim życiu.
Nigdy takiego czegoś nie czułam.
Basior polizał mnie po pysku.
- Kocham cię. - Powiedziałam.
- Ja ciebie też.
Przytuliłam go i powiedziałam:
- Pójdziemy gdzieś?
- No dobra.
Poszliśmy nad zatokę.
Wskoczyłam do wody i zanurkowałam.
Po 3 minutach znalazłam w oceanie dziwną rzecz:

- To pierścionek. - Powiedział Crazy.
Założył mi go i polizał w policzek.
- Chodź popływać. - Powiedział.
- Zaraz.
Zastanawiałam się skąd ten pierścionek mógł się tam wziąć...
Po minucie poszłam do Crazy' iego.
<Crazy?>

Mroczny Las- od Lilliane

Znalazłam się w ciemnym lesie. Drzewa były tak wysokie, że nie widziałam ich wierzchołków. Była noc.
Drzewa wyglądały jakby ciągnęły się w nieskończoność. Poszłam przed siebie. Zewsząd słyszałam cichsze lub głośniejsze jęki. Nie wiem skąd ale miałam w ręce miecz, a drugiej tarczę.
Nagle wyskoczył przede mnie stwór ; zęby miały około dwadzieścia centymetrów i były jakby spiłowane, ponieważ wyglądały jak szpony. Na twarzy miał wiele blizn oraz rany otwarte z których wciąż ciekła krew. Oczy były koloru czarnego. Włosy, długie ,poplątane, ciemne sięgały pasa.
Odskoczyłam gwałtownie a demon podfrunął do mnie. Nie zastanawiając się wbiłam mu miecz w klatkę piersiową, jednak to nic nie dało. Wyciągnęłam miecz i zaczęłam na ślepo ciąć demona, zasłaniając się jednocześnie tarczą. Wyjrzałam lekko i zauważyłam, że potwór leży na ziemi bez ruchu. Zaczęłam biec w losową stronę. Las nie kończył się. Padłam z wycieńczenia.
Po jakimś czasie, który zdawał się być wiecznością, usłyszałam dźwięk łamanych gałązek. Spojrzałam i zobaczyłam armię demonów oraz innego potwora. Więcej jednak nie pamiętam, bo nim zdążyłam się podnieść oberwałam mocno w głowę i straciłam przytomność


piątek, 13 czerwca 2014

Od Crazy c.d. Ino

-na...na serio?
-yhy..i to bardzo-powiedziała
-mi też się mi podobasz-powiedziałem,po paru minutach nasze nosy się zetknęły,potem przytuliłem ją

<Ino?>

Od Ino c.d Crazy

Zaczerwieniłam się i wstałam.
Rzuciłam się na Crazy' iego.
- Haha! - zaśmiałam się.
Po zabawie usiadłam razem z Crazy przy stole.
- Wiesz... Ja muszę tobie coś powiedzieć. - powiedziałam.
- Nie wstydź się nie gryzę. - odpowiedział Crazy.
- Nie wiem od czego zacząć...
- Od czego tylko chcesz. - uśmiechnął się.
- Ja...Ja...no... podobasz mi się...- Zeskoczyłam z krzesła i podeszłam do drzwi.
- Nie bądź zły. - powiedziałam ze smutną miną.
Basior był zdziwiony i podszedł do mnie.
<Crazy?>

czwartek, 12 czerwca 2014

Od Crazy c.d. Ino

Wskoczyła mi do łóżka i zepchnęła na ziemię,zerwałem się i powiedziałem
-hehe sprytna jesteś
-no wiem-powiedziała rzucając we mnie słodkim wzrokiem
Rzuciłem się na Ino,spytałem
-pamiętasz jak mnie wczoraj polizałaś w policzek
-no
-no to teraz ja ci oddam-powiedziałem i teraz ja polizałem ją w policzek


<Ino?>

środa, 11 czerwca 2014

Od Ino c.d Crazy

- Poczekaj. - powiedziałam do niego.
Podbiegłam do basiora i polizałam go w policzek.
- Dzięki za wszystko.
- Do jutra.- powiedziałam i lekko zamknęłam drzwi.
Znowu poczułam te ciepło w sercu.
Zawstydziłam się i wskoczyłam na łóżko.
Skuliłam się w kłębek zamykając oczy.
Następnego ranka przyszłam do Crazy'iego.
Otworzyłam drzwi i wskoczyłam na jego łóżko.
Popchnęłam Crazy'iego śmiejąc się.
Crazy spadł na podłogę.
Basior gwałtownie się obudził mówiąc:
- Sprytna jesteś. - uśmiechnął się.
< Crazy? >

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Od Crazy c.d. Ino

Poszliśmy do zamku do jej pokoju,ta w postaci wilka wskoczyła na łóżko
ziewnęła,powiedziałem
-karaluchy pod poduchy
Ino zasnęła,a ja po woli wyszedłem z pokoju ale kiedy wyszedłem
usłyszałem za mną głos Ino

<Ino?>

Sen - Zamek Nocy- od Willow cz.I

Podążałam sama przez gęstą, niepokojącą ciemność. Palce zaciskałam na rękojeści miecza, aż zbielały mi kostki. Przede mną, z mgły powoli wynurzała się sylwetka jakiegoś zamku. Bez udziału woli szłam prosto ku jego masywnym drzwiom. Czułam, że próba zmiany kierunku nie będzie miała sensu, więc posłusznie weszłam do środka. Zaledwie zdążyłam puścić klamkę, a drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
-C-co ja tutaj robię?-wyszeptałam drżąc. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
~Weź się w garść!~skarciłam się w myślach.
Zacisnęłam usta i ruszyłam przed siebie. Kroczyłam po wyblakłym, kiedyś szkarłatnym dywanie ciągnącym się przez cały korytarz. W zamku panowała absolutna cisza, która aż dźwięczała w uszach. Zwykle w takich miejscach są chociaż pająki. Tutaj poza mną i drobinkami kurzu, które podrywał do lotu każdy mój krok, nie ruszało się nic.
Postanowiłam wejść do każdego pokoju. Niestety większość była zamknięta na klucz. Dopiero za czwartym podejściem dostałam się do czyjejś starej sypialni. Było tu tylko dwuosobowe łóżko pozbawione materaca, komódka i spore lustro wiszące na ścianie pokrytej łuszczącą się farbą. Przeszukałam komódkę. Znalazłam tam grzebień z wyłamanymi kilkoma zębami, srebrną spinkę do włosów oraz czarno-białą fotografię. Na zdjęciu były pokazane cztery osoby. Wysoki, wąsaty mężczyzna patrzący zmartwionym wzrokiem na siedzącą w fotelu postać- piękną, długowłosą kobietę z nieobecym wyrazem twarzy, trzymającą dłoń poważnie wyglądającego, szczupłego chłopca, na oko dziesięcioletniego. W głębi pokoju widać było kogoś jeszcze... Stojąca w kącie ze spuszczoną głową dziewczynka najwyraźniej nie chciała być na zdjęciu. Twarz zasłonęły jej ciemne włosy sięgające pasa. Widoczne było podobieństwo tych ludzi do siebie. Z pewnością miałam przed oczami mieszkającą tu niegdyś rodzinę. Każde z nich miało w sobie coś niepokojącego. Mężczyzna patrzył na żonę jak kot, gdy pilnuje klatki z kanarkiem, którego nie mogże dosięgnąć. Kobieta była niemal zupełnie oderwana od rzeczywistości. Jedynym jej łącznikiem ze światem zewnętrznym była dłoń syna, którą bezwiednie ściskała. Oczy tej pani, z pozoru spokojne, kryły w sobie błysk przyczajonego szaleństwa. Wzdrygnęłam się patrząc w nie. Chłopczyk natomiast przywodził na myśl posąg. Niewzruszony gestem matki spoglądał prosto w obiektyw. W jego osobie czaiła się groźba czegoś niepowstrzymywalnego. Być może to za jego sprawą zamek wyglądał...no, tak jak wyglądał... Pozostawała jeszcze dziewczynka. Wyglądała na młodszą od brata o kilka lat i tylko ona miała w sobie jakąś ciepłą iskierkę, trudną do określenia aurę dobroci. Niepokojące było zaś jej miejsce na zdjęciu. Niby dlaczego jedyną istotę z rodziny, sprawiającą wrażenie dobrej, acz zagubionej zepchnięto na drugi plan? Potraktowana jak trędowata dziecina, była ewidentnie dzieckiem przedstawionej pary, więc dlaczego?
Nie zdążyłam tego rozważyć, gdyż kątem oka dostrzegłam jakiś ruch. Poderwałam się gwałtownie i ujrzałam swoje odbicie w lustrze. Przez chwilę nic się nie działo, ale potem znów coś ciemnego mignęło za moimi plecami. Rozejrzałam się dokładnie po pokoju. Żadnej zmiany. Zwróciłam wzrok z powrotem ku lustrzanej powierzchni i wydałam zduszony okrzyk. Tuż obok stał potwór przypominający dementora z książek o Harrym Potterze i wyciągał powoli swoją nadgniłą dłoń ku mojej szyi. Sparaliżowana strachem zdołałam jedynie zerknąć przez ramię w jego stronę. Nie było tam niczego, ani nikogo. Istota widoczna jedynie w lustrze właśnie chwyciła moją szyję. Poczułam jej obślizgłą, zimną skórę. Zamachnęłam się mieczem przecinając powietrze. Nic temu czemuś nie zrobiłam, zaś ono zaczynało mnie dusić. Zaczęłam myśleć gorączkowo. Widać to tylko w lustrze, poza nim nie mogę tego tknąć. Poza lustrem...poza lustrem...A wewnątrz? Nie wejdę tam, ale mogę zrobić tak!-pomyślałam i rąbnęłam mieczem w zwierciadło. Zaczęło stopniowo pękać z trzaskiem. Uścisk na szyi zmniejszył się. Potem lustro zupełnie się rozpadło obsypując mnie szkłem. Cofnęłam się kilka kroków i upadłam na podłogę trzymając dłoń przy gardle. Odetchnęłam głęboko parę razy. Wstałam strzepując odłamki lustra z koszuli nocnej, którą miałam na sobie.
-Raczej nie mam tu już nic więcej do roboty-mruknęłam pod nosem chowając znalezione zdjęcie do kieszonki na piersi. Uchyliłam delikatnie drzwi i wyruszyłam do następnego pokoju...
<cdn.>

piątek, 6 czerwca 2014

Sen - Wymarła Wioska - Od Nouna part 1

Był ranek. Ale... nie był on zwykły. Nie obudziłem się we własnym pokoju tylko w jakimś małym pokoiku. Wstałem i otworzyłem szafę która tam stała. Były w niej spodnie, marynarki,koszule, krawaty i buty. Wybrałem czarne materiałowe spodnie ( tylko takie były, ale to szczegół :P ), czarną marynarkę, białą koszulę, czerwony krawat i czarne buty.
Wyjrzałem przez okno. Widać było tylko budynki... nic więcej. Ani jednego człowieka. Nawet much tu nie było. Postanowiłem wyjść. Złapałem za klamkę i pociągnąłem, ale drzwi się nie otworzyły. Były zamknięte na klucz. Otworzyłem okno. Nie było zbyt wysoko, więc wyszedłem przez nie. Rozglądnąłem się. Pustka. Postanowiłem pójść w lewo. Wtedy ujrzałem kątem oka jakiś ruch w uliczce. Ale przecież to nie możliwe... tu nie było nic. Poszedłem tą uliczką.
Kiedy doszedłem do skrzyżowania nie było tam nic. Poszedłem dalej.
Spróbowałem otworzyć drzwi do jednego z domów. Zamknięte. Drugie... zamknięte. Ale trzecie były otwarte.
Wszedłem, ale tam nikt nie mieszkał. Znalazłem tylko jakąś karteczkę.
Pisało na niej:
"Jeżeli trafiłeś do tej wioski.. UCIEKAJ! Grasuje tu Simia ( ślady krwi i śliny )"
-Co to jest?- zamknąłem szybko drzwi....

CDN

czwartek, 5 czerwca 2014

Od Ino c.d Crazy

Wynurzyłam się i wyszłam na ląd i się otrzepałam.
Podniosłam głowę i zobaczyłam, że nie ma Crazy'iego.
Ktoś dotknął mnie z tyłu gwałtownie się odwróciłam.
Zobaczyłam, że to on.
- Nie strasz mnie więcej.
- Niech będzie. - Zaśmiał się.
- Co robimy? - Spytałam.
- No chyba idziemy do zamku. - Odparł.
Po 40 min byliśmy przy zamku.
- Ja idę odpocząć - Powiedziałam i poszłam do pokoju.
< Crazy? >

Od Crazy c.d. Ino

Ta spryciula popchęła mnie do wody,specjalnie się nie zanurzałem żeby ją zmartwić,i naglę wyskoczyłem i chwyciłem ją i zaciągnąłem do wody i zaczeliśmy się chlapać


<Ino,brak weny>

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Od Ino c.d Crazy

- No dobra.
Cały czas byłam wilkiem i poszłam się przejść.
- Idziesz ze mną?- spytałam.
- Zaraz cię dogonie- - odpowiedział.
- Ok.
Poszłam nad jezioro.
3 min temu przyszedł Crazy.
Zobaczyłam moje odbicie w jeziorze.
- Zawsze tak wyglądałam...
- Jak widać. - odrzekł basior.
Podszedł do mnie i zobaczyłam też jego odbicie.
Spojrzałam na niego i go popchnęłam do wody.
Zaśmiałam się i się uchyliłam.
Trochę się zamartwiłam, bo się jeszcze nie wynurzył.
Nagle wyskoczył i mnie pociągnął za łapy.
- Ej! - Krzyknęłam i ochlapałam go.
< Crazy?>

sobota, 31 maja 2014

Od Luny d.c. Elias'a

-Może wyruszymy o świcie?-zapytałam znienacka zerkając na rodzeństwo,
a ono tylko wzruszyło ramionami.
-Chyba tak będzie najlepiej...-mruknęła Angel patrząc na Elias'a i Marcus'a.Oni tylko spojrzeli po sobie.
Zrezygnowana ziewnęłam i posłałam przelotny uśmieszek w stronę Elias'a.
~Mogę z tobą porozmawiać na osobności?~
Elias od razu popatrzył mi prosto w oczy.
~Okej~
Błyskawicznie złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
- Zobaczymy się jutro o świcie, przed zamkiem!-rzuciłam szybko, znikając z chłopakiem za rogiem.
- Po co mnie tu przyprowadziłaś?
- Chodź na chwile na balkon...
Powoli otworzyłam drzwi,a wiatr lekko powiał.
-Luna, coś się stało? No wiesz, oprócz tej wyprawy...
-Boję się... - szepnęłam patrząc na niebo - że znowu przyjdą te bolesne wspomnienia.
- Więc po co tam chcesz iść?
- Bo... - zamilkłam na chwile, aby dobrać odpowiednie słowa - W tym miasteczku mam przyjaciółkę i chcę sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku.
- Rozumiem.
- Robi się już późno,więc dobranoc.
Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek i szybko się od niego odsunęłam.Cała się czerwieniąc.
- Dziękuję - szepnęłam.

<Elias? Sorki...>

Siemka

Witam, pierwsza sprawa jest taka, że nie było mnie parę dni i jeśli dalej mam odpisać na jakieś opko i wam zależy to napiszcie.

Druga sprawa to nowy event, który wreszcie udało mi się skończyć.
Proszę oto on: Sen
Życzę Wam więc miłej zabawy z nim.

No i jeszcze trzecia brzmi tak, że większość watahy nie posłała mi głosu postaci, proszę to jak najszybciej nadrobić

~Dziękuje za uwagę, Felix

Od Crazy c.d. Ino


Następnego ranka obudziłem się,Ino jeszcze spała to poszedłem nazbierać trochę owoców,kiedy wróciłem to obudziła się
kiedy zobaczyła że nazbierałem dużo winogron i jabłek
-smacznego
-co ty zawszę jesz na śniadanie owoce?
-nom raczej żadko jem mięso-powiedziałem i ugryzłem jabłko

<Ino?>

Śpiączka - Początek

Nowy śliczny dzień właśnie się zaczął. Dziś wraz z Riv miałyśmy iść do jaskiń, które jakieś 2 dni temu znalazłyśmy. Po co? Przeszukać czy nie ma tam jakiś magicznych rzeczy... W końcu im więcej takich przedmiotów mamy tym lepsza jest bariera. Oraz możemy nauczyć się nowych mocy, więc to bardzo pożyteczne. A dziś wypadło na nas, a każde nowo odkryte miejsca mogą kryć jakieś pierścienie energetyczne czy też amulety. Zobaczymy na co napotkamy się tym razem. Oprócz mnie idzie Riv, a jeśli idzie Riv to idzie również, mój brat- Felix. Z Riv przez całą drogę gadałyśmy o tym, że chciały byśmy kiedyś pomieszkać w takim prawdziwym mieście. Ale raczej nasza natura, może na to nie pozwalać. Pomimo tego, że czasem wypuszczamy się w tamte "tereny" na zakupy, to mieszkanie tam może być niebezpieczne. Ale wróćmy lepiej do naszej drogi.
-Jesteśmy!-zaczęłam entuzjastycznie, puki nie zobaczyłam kwaśnej miny Felix'a
-Ten to umie popsuć dobry humor-mruknęłam do Riv
-Ciii!-uciszyła mnie-Jeszcze Cię usłyszy.-zaśmiałyśmy się.
-Co tam o mnie gadacie?-zaczął chłodno chłopak
~Gumowe ucho~Przesłałam telepatycznie do Rinevy
-Nic, nic-uśmiechnęła się do niego miło. [Czuć było mięte, aż chciałam ich zostawić. Ale czekajcie! Ja tu jestem przyzwoitką!]
Też uśmiechnęłam się. A za chwilę zabrałyśmy się do szukania. Coś w koncie zabłyszczało, był to pierścień, ale nie sądzę by miał magiczną moc. Mimo tego, że mógł leżeć tu długi czas i nie zardzewiał wątpiłam. Riv założyła go na palec i potwierdziła moją teorię. Przeszukałyśmy każdy zakamarek dokładnie i znaleźliśmy jeszcze kilka podejrzanych rzeczy między innymi dwie bransoletki, złoty pierścień, dziwną spinkę do włosów, jakiś błękitny amulet, choć można powiedzieć, że naszyjnik, który aż emitował dziwną moc, którą było czuć nawet nie dotykając go oraz kilka śmieci bez mocy oraz kilka błyskotek. Wraz z Riv jak to z nami dziewczynami po przymierzałyśmy kilka rzeczy. Riv przymierzyła bransoletki, ja złoty pierścień, oraz obie upięłyśmy włosy znalezioną spinką, a nasze ciała pokryły jakieś dziwne tatuaże. Pośmiałyśmy się chwilę z tego co tam pisało, a raczej co my widziałyśmy. Do przymierzenia został nam tylko ten nieszczęsny naszyjnik. Żadna z nas nie chciała założyć go, mimo tego, iż kusił wyglądem.
-Załóż go!-uśmiechnęła się do mnie Riv
-Nie...-przeciągnęłam-Mam swój.-powiedziałam wyciągając zza bluzki "Serce Lasu"
-Potrzymam Ci-wyciągnęła rękę-A ty załóż.
Przez jakiś czas opierałam się, ale w końcu udało się namówić mnie, żebym to założyła. Założyłam amulet na szyję. Usłyszałam jeszcze jak Riv mówi, że mi pasuje, potem zrobiło mi się słabo.
Nagle poczułam jak amulet, który założyłam przed chwilą "zabiera" mi energię. Przez mgłę, ale zobaczyłam jak Felix posyła w moją stronę jakąś moc, która rozwala naszyjnik. Potem czułam tylko jak przenoszą mnie do skrzydła szpitalnego.
Będąc już na miejscu miałam dziwne sny...

Od Elias'a d.c. Luny

- Em... i co mam...., mamy z tym wspólnego? - zapytałem zerknąłem kontem oka na Marcus'a.
Właściwie w tej chwili James'a gdyż był w swojej ludzkiej postaci...
- Nie pojedziemy tam w trójkę - stwierdziła Luna
Wzruszyłem ramionami, James już chciał zadać pytanie w stylu: " dlaczego nie? Im mniej tym trudniej was namierzyć" ale walnąłem go z łokcia między żebra. Skrzywił się.
- Dobrze, dobrze.., pomożemy - odpowiedziałem
Luna uśmiechnęła się.
~Mów następnym razem za siebie - usłyszałem telepatyczne słowa Marcus'a, tak na pewno jego.
- Super - powiedziała Luna
- To za ile wyruszamy? - zapytałem
James zmienił się w Marcus'a
- Dobra, przestaniesz mówić też za mnie?! Mam dosyć - powiedział lekko wkurzony
- Nie, idziesz i koniec - powiedziałem
- Chyba mam tu coś do powiedzenia! - stwierdził
- Nie, siedź cicho i nie przeszkadzaj

< Luna? >

piątek, 30 maja 2014

Od Ino c.d Crazy

- Przecież widzę, że jesteś śpiący- zmarszczyłam brwi i się uśmiechnęłam.
Crazy położył się i zamknął oczy.
Chciałam się na nim oprzeć, ale się wstydziłam.
- Miłej nocy. - Powiedział.
- Nawzajem.
Nie wiedziałam co robić... czułam coś ciepłego w sercu, ale nie wiedziałam co to.
Położyłam się i zasnęłam.
/ Następnego dnia\
Obudziłam się i zobaczyłam, że nie ma Crazy' iego
Szybko wstałam.
Nagle przyszedł tu z jakimiś owocami.
- Co ty tu masz? - Spytałam.
- Winogrona i jabłka. - Odparł.
< Crazy? >

Od Crazy c.d Ino

Spytała się mnie czy mam rodzeństwo,odpowiedziałem
-nie mam...nie miałem okazji-uśmiechnąłem się
-aha
Stawałem się trochę senny, Ino widząc mnie śpiącego
szturchnęła mnie nosem
-ej co ty śpisz?
-co...nie nie-ziewnąłem
Ino uśmiechnęła się,nawet zapomniałem że jestem w ludzkiej skórze
Dopiero skapnąłem się że zamiast łap mam ręce,zmieniłem się w wilka

<Ino?>

wtorek, 27 maja 2014

Od Ino c.d Crazy

- A jak tu dotarłeś? - Spytałam.
- W sensie do watahy.
- Długa historia... Opowiem kiedy indziej. - Odpowiedział.
- No ok.
- Fajny jesteś.
- Ty też. - Uśmiechnął się do mnie.
Już byliśmy na miejscu rozpaliliśmy ognisko i piekliśmy pianki.
Zamieniłam się w wilka.
Polubiłam go, ale nie wiedziałam co powiedzieć...
- Ech... Masz jakieś rodzeństwo? - Spytałam.
Crazy?

poniedziałek, 26 maja 2014

Od Crazy c.d Ino

Już miałem się zmienić w człowieka gdy się rozmyśliłem
-czemu...a no tak ty nie lubisz być w ludzkiej skórze
-właśnie-powiedziałem
-no weź się zmień-Ino zrobiła sweet oczka
-no dobrze
Zmieniłem się w człowieka,ja i Ino szliśmy dalej przez las
gdy ta spytała

<Ino?>

niedziela, 25 maja 2014

Od Ino c.d. Crazy

Od Ino c.d Crazy
- Tak samo jak ja. - Odpowiedziałam uśmiechając się,
- I wtedy wyję do księżyca...- Powiedziałam patrząc głęboko w niebo.
- Ja pójdę odpocząć.
- Dobra. - Odrzekł Crazy.
- Ja też idę.
- Spotkamy się jeszcze o 18?- Spytałam.
- Pewnie.
- Może wtedy powyjemy do księżyca. - Zaśmiałam się i poszłam.
Po 1 godzinie wyszłam z pokoju i tam czekał na mnie Crazy.
- Gotowa? - Spytał.
- Tak. - Kiwnęłam głową.
- Mam różne przekąski. - Powiedziałam.
Ruszyliśmy do lasu.
Odmieniłam się w człowieka i Crazy też.
<Crazy?>

sobota, 24 maja 2014

Od Crazy c.d. Ino

To pytanie mnie trochę zdziwiło ale powiedziałem
-szczerze
-nom
-bo urodziłem się wilkiem-powiedziałem
-co?
-no...tylko ja jedyny z watahy w której się urodziłem potrafiłem się zmienić w człowieka...i bardzo tego nie znoszę
-aha-bąknęła Ino robiąc dziwną minę
-ale czasem w nocy lubię się przemienić w wilka

<Ino?>

piątek, 23 maja 2014

Od Luny c.d. Elias'a

-Co ty tu robisz?
-Chciałem z tobą porozmawiać-odparł siadając na krześle.
-O czym chcesz rozmawiać?
-O miejscu naszego pochodzenia...
-Gzie straciliśmy rodziców?!-przerwałam mu w zdaniu,zamykając drzwi z trzaskiem.
-Uspokój się...coś się tam dzieje,a ja nie wiem co.Dlatego...no cóż...chciałem,abyś ze mną poszła.
-Ale wiesz,że sami nie damy rady?-powiedziałam melancholijnie uśmiechając się do niego-Więc Cam...
-Nie Cam tylko Yato...
-Jak kiedyś...No więc Yato chcesz,żebym z tobą poszła?
-Tak.
-Ktoś powiedział o jakieś wyprawie?-wtrąciła się Angel zbiegając ze schodów.
-Angel!-wrzasnęliśmy chórem,patrząc na siostrę.
-No co?-zapytała robiąc krzywą minę-Ja nic nie zrobiłam,jakby co...
Yato podszedł do nas mocno przytulając.
-Dobra,ale nadal mamy mało osób!-powiedziałam zrezygnowana patrząc błagalnie na rodzeństwo.
-Już twoja bliźniacza siostra załatwi problemy!
Angel od razu ruszyła biegiem na górę,pukając do każdych drzwi.
Nagle właśnie jedne z nich się otworzyły i stanął w nich Elias,a obok niego jakiś chłopak.
-Cześć!Potrzebujemy pomocy-odparłam speszona,a Angel stanęła obok mnie.
-Musimy wrócić w rodzinne strony.Eeee...a w ogóle.Co tam się dzieje?
Spojrzała pytająco na Yato,który szybko spoważniał.
-Podobno ludzie tam giną i inne stworzenia.
-Dlatego chcieliśmy się zapytać,czy pomoglibyście...
-...nam rozwikłać zagadkę tajemniczych zniknięć?
Chłopacy popatrzyli po sobie.

<Elias? Sorki,że tak długo i za teść,ale nie miałam innych pomysłów XD >

Od Ino c.d. Crazy

- Oczywiście, że nie. - Odpowiedziałam i też się zamieniłam w wilka.
- Pójdziemy na spacer? - Spytał.
- Pewnie. - Odpowiedziałam uśmiechając się.
Nagle zobaczyłam rannego ptaszka.
Pomyślałam, że postaram się go uleczyć choć nie jestem w tym dobra.
Usidłam i zamknęłam oczy.
Po czym delikatnie dotknęłam zwierzątko.
- Udało się...- Powiedziałam cicho otwierając oczy.
- Brawo. - Odrzekł Crazy.
Wstałam i pobiegłam.
- Złap mnie!
Basior pobiegł za mną.
Było nam bardzo przyjemnie.
Pobiegliśmy do zamku.
- Mam cię! - Powiedział Crazy.
Zachichotałam.
- A dlaczego nie lubisz być człowiekiem? - Spytałam.
<Crazy?>

Od Crazy c.d. Ino

Zamieniłem się na chwilę w człowieka,żeby coś zobaczyć,naglę coś zaszeleściło,podszedłem do krzaka a tam była jakaś wadera
-witaj
-cześć-powiedziała lekko przestraszona
-ej nie bój sie mnie jestem Crazy a ty
-Ino
-bardzo piękne imię
-dzięki
Już mieliśmy gdzieś iść kiedy ona się potknęła ale ja szybko zareagowałem i złapałem ją
-dzięki
-nie ma za co..słuchaj nie będziesz mieć nic przeciwko jak się zamienię w wilka nie nawidzę być w ludzkiej skórze

<Ino?>

sobota, 17 maja 2014

Od Ino do Crazy

Szłam sobie dróżką przez las.
Po 10 minutach zobaczyłam, że coś przemknęło mi przed nosem.
Pobiegłam za tym jak najszybciej.
Stworzenie stało obok strumyczka.
Zauważyłam, że to wilk.
Schowałam się w krzakach i się mu przypatrywałam.
Odmienił się w człowieka.
Podeszłam trochę bliżej.
Chłopak usłyszał jak coś zaszeleściło w krzakach.
Podszedł do mnie i zajrzał.
Wstałam i się zaczerwieniłam.
Popatrzyłam na niego i chciałam uciec.
Ale on mnie chwycił za ramię i powiedział:
- Nie bój się mnie.
- Jestem Crazy.
Podał mi rękę i się uśmiechnął.
- A ja Ino.
Też podałam mu rękę.
- Przebiegłeś obok mnie i postanowiłam, że pójdę za tobą.
Spojrzałam nieśmiało na niego a on na mnie.
- Wszystko dobrze? - Spytał.
- Tak, tak...
- Ja już pójdę... - Odrzekłam.
- Nie musisz.
Spojrzałam na niego ze zdziwioną miną.
- Boisz się mnie?
- Nawet się nie znamy... - Odpowiedziałam.
Potknęłam się, ale on mnie złapał.
- Dzięki. - Powiedziałam cicho.
Crazy?

Od Sidney'a c.d. Yumi

Dopłynęliśmy do zamku. Krewetka dziś nic złego nie robiła.
-Byłaś tu już kiedyś?-zapytałem.
-Nie...-odpowiedziała. Zsiedliśmy z Krewetki. Zaczęliśmy iść w stronę
zamku. Zwiedziliśmy parter, i weszliśmy na I piętro. Później zobaczyliśmy
jakieś dziwne schody. Zapadł wieczór. Wzieliśmy jedną ze świec i po cichu szliśmy na górę. Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do jakiegoś ciemnego pokoju.
-Gdzie my....-zaczęła Yumi ale nie dokończyła bo ja już otworzyłem jakieś
inne drzwi. Znów schody. Zacząłem iść nimi szybko na górę. Yumi popędziła za mną. Naszym oczom ukazał się strych. Było ciemno, pełno pajęczyn i kurzu. Po chwili coś poruszyło się w ciemnym kącie pokoju i nagle okno otworzyło się gwałtownie wpuszczając zimno do środka...

<Yumi?>

piątek, 16 maja 2014

Od Leny d.c. Jack'a

Rankiem przyszła do mnie Lucy z kubkiem pełnym gorącej herbaty z dodatkiem miodu. Przystawiła mi go do ust i czekała, aż wypiję wszystko. W między czasie mówiła:
-Jeszcze trochę, a dostałabyś zapalenia płuc. Na szczęście skończyło się tylko na przeziębienu. Poleż sobie dzisiaj tu, w cieple, dobrze?
Pokiwałam głową. Dziewczyna postawiła pusty kubek na stoliku nocnym, pożegnała się i po cichutku wyszła.
Zabrałam się do poprawiania poduszki, kiedy kątem oka dostrzegłam jakiś ruch za oknem. Spojrzałam tam. Zza szyb było widać tylko wierzchołki drzew i leniwie płynące po niebie chmury. Wzruszyłam ramionami. Coś mi się pewnie przywidziało...
Kilka następnych godzin przespałam. Gdy już dłużej nie mogłam drzemać, przywołałam swoją towarzyszkę. Błękitnowłosa demonica dotrzymywała mi towarzystwa przez resztę dnia. W porze obiadu zawitał Marcus. Przyniósł dla mnie posiłek, lecz wyczułam, że jeszcze na coś czeka. Pozwolił, żebym zjadła w spokoju, a potem zadał pierwsze pytanie. Chciał wiedzieć co się wczoraj stało. Wytłumaczyłam całe zajście, podkreślając zasługę Jacka.
-Widzisz? Nie musiałeś tak na niego naskakiwać-zakończyłam opowieść.
-Dobra, przesadziłem trochę... Zazwyczaj się tak nie zachowuję, ale wyglądało to podejrzanie. Pomyśłałem, że tamten znowu przesadził z czarami i Cię zamroził.
-Wątpię by był do tego zdolny. To nie jest zły człowiek-odparłam patrząc w dal przez okno.
-Inaczej byśmy go nie przyjęli-mruknął wstając.
-Zdrowiej!-zawołał i wyszedł. Ponownie zostałam sama. Westchnęłam zrezygnowana. Może jeszcze jedna rundka w "Chińczyka" z Haderią?
~Nawet o tym nie myśl!-krzyknęła w moich myślach demonica.
~To zmywaj się zanim mi się zachce grać w karty!~odkrzyknęłam. Nie musiałam tego powtarzać, towarzyszka zwiała słysząc tylko słowo "karty". Kiedyś przegrała w pokera magiczną pochodnię podczas partyjki z Dionizosem. Dotąd nie mogła sobie tego wybaczyć.
"-A najgorsze jest to, że ten pijaczyna grzeje sobie przy niej stopy! Co za marnotrawstwo!"-mawiała czasami z oburzeniem.
Nawet nie zauważyłam chwili, w której zasnęłam. Obudziłam się dopiero następnego dnia. Czułam się już na tyle dobrze, że po śniadaniu wyszłam z pokoju. Włóczyłam się po pałacu w poszukiwaniu Jack'a. Dreptałam właśnie jednym z korytarzy, gdy wreszcie go dostrzegłam. Szybował nad zamkiem niczym jastrząb. Podbiegłam do najbliższego okna i otworzyłam je.
-Jack!-zawołałam machając do niego energicznie ręką. Podleciał błyskawicznie. Zatrzymał się pół metra przede mną, wisząc w powietrzu.
-Zamykaj to okno, bo jeszcze bardziej się pochorujesz-rzucił mimochodem.
-No to chodź do środka-zaproponowałam wyciągając do niego dłoń. Odsunął się gwałtownie.
-Nie dotykaj mnie! Zmienisz się w sopel lodu!-krzyknął. Zaśmiałam się na te słowa.
-Nie-odparłam krótko. Był zdezorientowany.
-Panuję nad żywiołem wody, a lód to też woda. Nic mi się nie stanie-powiedziałam ponownie wyciagając dłoń. Spojrzał na nią niepewnie.
-Ale ja jestem zimny...-wymruczał.
-Świetnie się składa, bo ja od urodzenia jestem cieplejsza niż normalny człowiek. Mam zawsze 40°C. Cóż za zbieg okoliczności, nie?
-Okej, tylko potem nie miej do mnie pretensji-westchnął unosząc rękę powoli. Delikatnie dotknął mojego palca wskazującego, potem chwycił go, tak jak małe dziecko łapie czasem mamę.
-Nic mi nie jest, widzisz?-powiedziałam z uśmiechem i pociągnęłam go do środka. Wyglądało to tak jakbym trzymała balonik.
Zamknęłam okno telekinezą. Mój szósty zmysł podpowiadał, że chłopak jest mile zaskoczony.
-Nie musisz tak wisieć nade mną. Wyląduj, proszę. Tak będzie wygodniej rozmawiać.
Kiedy stał już naprzeciw mnie, zapytał:
-O czym chcesz porozmawiać?
-Po pierwsze, chciałam Ci podziękować...
-Nie ma sprawy.
-A po drugie, to... Pamiętasz co Ci obiecałam?
-Chodzi o życzenie?
-Mmm-pokiwałam głową.
-Nie kłopocz się, nic nie chcę-odparł.
-Oj, wymyśl coś! Nie znoszę mieć długów!
-Dobra, dobra....-mruknął i zamyślił się. Po chwili wyczułam, jego ożywienie. Z nieokreślonym błyskiem w oku oznajmił:
-Mam!
-Taaak?
-Chcę, żebyś...

<Jack?>

Od Ino do Elias'a

Był ranek. Stałam z łóżka i się ubrałam.
Chciałam zobaczyć salon na piętrze.
Zobaczyłam tam pianino.
'Uczyłam się na nim kiedyś...' - Pomyślałam.
Zaczęłam grać. Wymyślałam swój własny kawałek.
Nagle przyszedł Elisas.
Odwróciłam się i się wystraszyłam.
- Hej... - Powiedziałam nieśmiało.
- Cześć...
- Nie wiedziałam, że granie na instrumentach przeszkadza...- Odrzekłam.
Wstałam i chciałam pójść, ale usłyszałam jego głos.
- Wcale nie przeszkadza. Po za tym... Ładnie grasz.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak Elias się uśmiecha.
Też się uśmiechnęłam.
- Ja tam nie umiem grać na pianinie... - Powiedział.
- Mogę cię nauczyć.
Usiadłam z nim i zaczęłam mu pomagać.
Zajęło to nam 2 godziny, ale było fajnie.
- Dobrze tobie idzie. - Oznajmiłam.
- Tylko tak mówisz.
- Nie prawda. - Zaśmiałam się.
- Ja już idę. - Odrzekłam.
- No dobra. - Odpowiedział Elias.
Popatrzyłam mu prosto w oczy a on mi
.
<Elias?>

środa, 14 maja 2014

Od Jack'a c.d. Leny i Marcus'a

Zeskoczyłem z gałęzi i rozciągnąłem się.
-A więc chodźmy, bo całkiem już zamarzniesz –odparłem na widok trzęsącej się dziewczyny
Ruszyliśmy. Szliśmy w kompletnej ciszy. Co chwilę zerkałem wzrokiem na dziewczynę czy idzie za mną. W jednej chwili usłyszałem lecące ciało na ziemie. Natychmiastowo się odwróciłem i w ostatniej chwili zdążyłem złapać jej głowę przed upadkiem na ziemię. Zmieniłem się w wilka, gdyż wiedziałem, że w ten sposób nie zrobię jej krzywdy. Gdybym wziął ja normalnie na ręce i zaniósł do zamku to by zamarzła na śmierć. Moje futro izolowało tą moc. Jakby nie patrzeć było ciepłe. Złapałem delikatnie dziewczynę i ostrożnie położyłem ją na mym grzbiecie. Powoli zacząłem iść tak, aby nie zrobić jej żadnej krzywdy. Z każdym krokiem szedłem coraz szybciej. Po jakichś 5 minutach byłem na miejscu. Było już ciemno lecz przy wejściu do zamku było jasno. Gdy tylko mnie zobaczyli i dziewczynę na moich plecach od razu podbiegli. Nagle usłyszałem krzyk Marcus’a
-Coś Ty głupcze zrobił?
W jego głosie było słychać głównie złość. Dziewczynę wnieśli do zamku i zniknęła tuż za drzwiami. Chciałem iść za nimi lecz wszelkie wyrzuty kierowane od strony Marcus’a tak mnie wkurzyły, że odwróciłem się na pięcie i odszedłem. Nie miałem ochoty się z nim użerać. Całą noc spędziłem przy oknie gdzie było widać tą dziewczynę, którą tu zaniosłem. Leżała w łóżku, była cała blada. Jej włosy delikatnie spadały jej na twarz. Martwiłem się nieco. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło. Obserwowałem ją. Zauważyłem, że poruszyłam lekko ręką. Nikogo z nią nie było, dopiero rano ktoś do nie przyszedł. Ja warowałem przy oknie pilnując aż się obudzi. Miałem zamiar zająć się swoimi sprawami, gdy tylko otworzy oczy i zacznie rozmawiać z otoczeniem.

<Lena? Marcus? Co było dalej? Zgaduję, że Marcus będzie się wściekał …XD>

wtorek, 13 maja 2014

Od Leny d.c. Jack'a

Nieco mi się ostatnio nudziło. Po niedawnym natłoku nowych członków watahy nie pozostało śladu. Rozeszło się to to po kościach i cisza w eterze...
Jako, że nie lubiłam bezruchu, postanowiłam trochę połazić po okolicy. Oczywiście już dawno zwiedziłam nasze tereny, ale nie zaszkodzi sobie ich przypomnieć, prawda? Moim ukochanym miejscem stała się Podwodna Grota. Nikt poza mną tam nie zagląda, bo chyba tylko ja potrafię oddychać pod wodą, a i jej ciśnienie nie sprawia mi problemu. Uwielbiam siedzieć na którymś z tamtejszych wielkich kryształów i obserwować przepływające obok ryby głębinowe. Co jakiś czas widać jak z mrocznej toni wymyka się na powierzchnię kilka srebrnych bąbelków powietrza. Jednak poza tym, nie dzieje się nic w Podwodnej Grocie, a cisza aż dźwięczy w uszach. Dlatego też ją lubię, to idealne miejsce by pomyśleć i się uspokoić.
Maszerowałam przez las zupełnie nie zwracając uwagi na to co się dzieje. Nogi same mnie niosły tam gdzie chciały. Z zamyślenia wyrwało mnie zderzenie z biegnącą sarną. Zwierzę popędziło oszalałe ze strachu dalej w las, natomiast ja leżałam w błocie ogromnie zaskoczona. Oczy przysłoniła mi mgła. Wtedy też uświadomiłam sobie, że okropnie zmarzłam i cała jestem mokra.
-Jak ona do cholery mogła mnie nie zauważyć?!-wrzasnęłam wkurzona. Zamrugałam gwałtownie. Nie pomogło. Uniosłam się nieporadnie do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy. Obraz stał się nieco ostrzejszy. Dokoła jednak, nie było widać nic poza deszczem ogarniajacym wszystko.
-S-serio?-wyszeptałam drżąc po części z zimna, ale też ze strachu. Po raz pierwszy nie wiedziałam gdzie się znajduję co uniemożliwiało mi teleportację. Taki mały haczyk, inaczej nie umiałam się przenieść. Było to okropnie frustrujące uczucie.
Zaczęłam iść po omacku przed siebie. Ulewa ani na chwilę nie ustępowała. W górze rozlegały się grzmoty. Nic dziwnego, że sarna na mnie wpadła. Ten deszcz był potworny.
Szłam i szłam zupełnie tracąc poczucie czasu. Kiedy opadłam z sił, ułożyłam się pod jakimś drzewem i zasnęłam. Obudziłam się razem ze słońcem, które na szczęście wychylnęło zza chmur. Przestało padać. Zewsząd czuć było ożeźwiający zapach burzy.
-No i gdzie ja jestem, co?-zapytałam zdezorientowana po czym głośno kichnęłam.
-W dodatku się przeziębiłam!-jęknęłam pociągając nosem żałośnie.-Nic dziwnego...-mruknęłam.
Zaczęłam rozglądać się dokoła. Żadnych punktów charakterystycznych. Wszędzie tylko drzewa...
-Jasne! Drzewa!-wykrzyknęłam olśniona.-Wlezę na jedno, to i może zobaczę coś więcej.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Na górze czekała mnie miła niespodzianka-w koronie dębu spał członek naszej watahy. Był to białowłosy chłopak. Kiedy oddychał, z jego ust wylatywała mroźna mgiełka. Przycupnęłam na gałęzi obok i przez chwilę go obserwowałam usiłując przypomnieć sobie jego imię.
-Fr...froo...-mruczałam.-Cholera! No niech będzie... Jack.
Chwyciłam najbliższą gałąź i dźgnęłam go delikatnie.
-Hej Jack! Wstawaj proszę!
Nie poskutkowało, więc dźgnęłam mocniej.
-Ej obudź się...
Zerwał się błyskawicznie, aż odskoczyłam.
-Co jest?! Kim jesteś?!-zapytał na mój widok.
-I oddaj to!-krzyknął wyrywając z moich dłoni gałąź, z której pomocą go obudziłam. Potem zmierzył mnie wzrokiem i powiedział już nieco spokojniej:
-Znam Cię. Jesteś z watahy...
-Lena-przedstawiłam się szybko.
-Co tu robisz?
Opowiedziałam mu całą historię.
-No i tak to się stało, że potrzebuję Twojej pomocy.
-Nie ma innego wyjścia?-spytał niechętnie.
-Nie-odparłam.- To jak? Pomożesz mi wrócić do zamku?
Cisza.
-Oj proszę! Dam Ci jedno życzenie!
-Na czym by to polegało?-ożywił się nieco.
-No możesz mnie o coś poprosić, a ja postaram się to spełnić. Oczywiście coś możliwego do wykonania i w miarę przyzwoitego!
-Okej. Pomoc za życzenie?
Westchnęłam z ulgą i pokiwałam głową.
<Jack?>

Od Yumi c.d. Sideny'a

-Czemu nie –uśmiechnęłam się
Gdy patrzyłam na Krewetkę widziałam wielkiego strasznego potwora. Moje podejście zmieniło się dzięki chłopakowi. On pokazał mi że może być ona spokojnym i potulnym stworzeniem lecz i tak czułam przed nią respekt. Razem wyglądali słodko.

Przyglądałam się im z dołu.
-Yumi … Yumi… -zaczął lecz po chwili przerwałam mu
-A co z motorem? –powiedziałam odwracając wzrok
-Nic mu nie będzie –odparł pewnie
Wyciągnął do mnie rękę bym wsiadała na Krewetkę. Pogłaskałam klacz i podałam rękę Sidney’owi. W ułamku sekundy byłam już na górze tuż przy nim.
-No dalej mała –powiedział i po chwili już płynęliśmy.
Dziwiło mnie, że Hiashi jeszcze się nie pojawił zawsze nam przeszkadzał, być może zrozumiał, że kocham Sidney’a. Czułam się bezpieczna przy jego boku. Wtuliłam się w niego.

<Sidney?>