poniedziałek, 8 grudnia 2014

Od Felix'a d.c. Cate

Weszliśmy dość wolno do garażu. Przeszedłem do mojego motoru. Spojrzała na mnie krzywo.
- No co? Szybsze od wilka, poza tym jestem leniwy i nie chce mi się lecieć pieszo - powiedziałem i założyłem kask.
Podałem jej drugi, założyła ale bez przekonania. Wsiadłem i odpaliłem. Po chwili wahania Cate zrobiła to samo.
Ruszyłem dość szybko przez co moja siostrzyczka zaraz mocno się złapała i dobrze. Jechaliśmy dobre dwie godziny aż dotarliśmy pod las, tak jak planowałem. Zatrzymałem motor między drzewami, mimo to niedaleko od drogi. Ściągnąłem kask i zsiadłem.
- Zbieraj się - mruknąłem do Cate
Zsiadła i podała mi kask.
- Nie mogłeś go zostawić na szosie albo chociaż na parkingu? - zapytała
- Żeby ktoś go sobie wziął? Nie - odpowiedziałem ruszając lasem
Szła koło mnie.
- Serio masz zamiar tam iść? - zapytała krzywiąc się
- Tak, nie widać? - odpowiedziałem pytaniem
- Pamiętasz chociaż drogę byśmy tam nie zostali na zawsze? - upewniała się
- Tak, naturalnie - odpowiedziałem nadto spokojnie
Zmieniłem się w wilka by było szybciej, Cate podążała tuż za mną, jednak gdy zorientowała się, że po prostu chce iść szybciej, a nie próbuję się ogrzać także przyjęła wilczą postać. Zaraz ruszyłem szybkim biegiem.
Po 10 minutach wybiegliśmy przed stare mauzoleum. Zmieniłem się w człowieka i obejrzałem na Cate, także już była człowiekiem. Zacząłem przechodzić między wysoką trawą.


- Dawno nikt tu chyba nie był... - powiedziała Cate
- Byli - pokazałem na błoto i ślad łapy - Jakiś tydzień temu
- Więc czemu to takie zaniedbane? - zapytała
- Krwiopijcy to obserwują, wiesz..., nikt woli nie ryzykować życia dla powyrywania paru chwastów - odpowiedziałem jej
Wywróciła oczami.
- A ty jak zawsze swoje - mruknęła
Skrzywiłem się.
- Chcesz możesz wracać, ale pieszo - powiedziałem popychając drzwi
Zaraz była tuż za mną, co znaczyło, że na 100% się nie wycofa. Zaczęliśmy schodzić po dość stromych, krętych schodach. Przed zejściem naturalnie zamknęliśmy drzwi. Schody były śliskie więc nie mogliśmy iść zbyt szybko.
- Trochę tu ciemno... - zauważyła Cate
- Przestaw się na wilczy - podpowiedziałem
Kiwnęła głową, przyznając, że to dobry pomysł. Ja szedłem z wilczym wzrokiem od początku. Po co sobie utrudniać drogę? Gdy stanęliśmy na dole zaczął się labirynt.
- Jak to niby przejść? - zapytała
- Chodź - odpowiedziałem zmieniając się w wilka i biegnąc po błyszczącej ścieżce.
Słyszałem jej kroki za sobą więc byłem spokojny. Po chwili byliśmy już w sali pełnej nagrobków. Wróciłem do ludzkiej postaci i przeszedłem między nimi. Cate została przy wejściu.
- Podejdź tu i czytaj, wszystkie przyczyny śmierci - powiedziałem opierając się o ścinę między nagrobkiem babci, a wujka Xavery'ego
Cate nieco niepewnie podeszła oglądając nagrobki. Wskazała na ten należący do siostry dziadka - Lucy.
- Samobójstwo - powiedziała widząc różnice od innych
W większości wszędzie było: " Atak Wampirów". Podszedłem i przetarłem napis poniżej.
- Brak pewności, dziwne ślady na szyi - przeczytałem jej na głos
Milczała, rozejrzała się po reszcie.
- Babcia umarła bo była chora - zaprotestowała
- Tak, jako jedyna z wszystkich tutejszych truposzy - powiedziałem kucając przy nagrobku Matt'a.
- Ej..., tu pisze... - urwała patrząc na nagrobek obok
- Tak, Matthew Baker, syn ciotki Lizzy - dokończyłem
- Ale on... - zaczęła jednak znów nie dokończyła.
- Rok młodszy od Arno, tak, tak - powiedziałem wstając - Próbuję Ci tylko uświadomić, że szansa, że umrzemy spokojnie, a nie przez ich atak jest 1 na ile? Na 10? Nie wliczając dalszej części rodziny?
- Przestań - odwróciła się
- Nie dasz rady od tego uciec, po prostu trzeba zacząć jakoś działać, chociaż zwrócić na to uwagę, przestań chociaż mówić, że mam paranoję - kontynuowałem bezlitośnie
- Przestań - warknęła już zdenerwowana
Zamilkłem. Wyprostowałem się i przeszedłem nieco dalej.
- Ej! Gdzie idziesz? - Cate od razu zmieniła nastawienie
- Po to, po co przyszedłem - odpowiedziałem
Podeszła do mnie.
- Czyli?
- Broń, bardzo ważną
- Precyzyjniej - odpowiedziała i skrzywiła się
- Mówią, że to miecz, ale może przyjąć jakąkolwiek formę broni, taki bajer na wampiry - wyjaśniłem
- To czemu ktoś inny tego nie używa? - zapytała
Wzruszyłem ramionami.
- Bo poniekąd teraz jest mój - stwierdziłem
- Że niby jak? - zapytała
- Dostaje go najmłodszy pierworodny rodu Black'ów, po ukończeniu 20 roku życia - wyjaśniłem - Szukaj haka
Przejechałem palcami po ścianie.
- Em... - zastanowiła się - Jakaś klątwa? Słyszenie głosów? Coś jest na pewno.., nie wiem! To twoja kategoria!
- Nie ma żadnych, po prostu przy jego narodzinach poprzedni właściciel musi zanieść tu miecz, a jeśli coś się stanie z posiadaczem miecza nie będzie ciekawie..., po prostu krąg zostanie rozerwany, miecz przepadnie, będzie trzeba szukać innej broni - skróciłem opowieść
Kiwnęła głową. Puknąłem w ścianę. Wysunęło się z niej coś na kształt miseczki. Przeciąłem dłoń i skapnąłem krwią na nią. Cate przyglądała się bez słowa. Miska, która przed chwilą wysunęła się teraz zniknęła w ścianie. Zaczęło się otwierać wejście. Naszym oczom ukazał się miecz.
- Od czego zależy jaki wygląd przybierze broń? - zapytała cicho Cate
- Od charakteru i przysposobień osoby posiadającej, no i jeszcze od czasów nie? - zauważyłem i wyciągnąłem miecz z ściany
Początkowo widać było jedynie rękojeść, ale zaraz później cały miecz miałem w ręce. Broń bardzo szybko zmieniła się w snajperkę, której rękojeść trzymałem. Skrytka zamknęła się, po czym odwróciłem się do Cate.
- Możemy wracać - stwierdziłem

< Cate?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz