Podążałam sama przez gęstą, niepokojącą ciemność. Palce zaciskałam na rękojeści miecza, aż zbielały mi kostki. Przede mną, z mgły powoli wynurzała się sylwetka jakiegoś zamku. Bez udziału woli szłam prosto ku jego masywnym drzwiom. Czułam, że próba zmiany kierunku nie będzie miała sensu, więc posłusznie weszłam do środka. Zaledwie zdążyłam puścić klamkę, a drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
-C-co ja tutaj robię?-wyszeptałam drżąc. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
~Weź się w garść!~skarciłam się w myślach.
Zacisnęłam usta i ruszyłam przed siebie. Kroczyłam po wyblakłym, kiedyś szkarłatnym dywanie ciągnącym się przez cały korytarz. W zamku panowała absolutna cisza, która aż dźwięczała w uszach. Zwykle w takich miejscach są chociaż pająki. Tutaj poza mną i drobinkami kurzu, które podrywał do lotu każdy mój krok, nie ruszało się nic.
Postanowiłam wejść do każdego pokoju. Niestety większość była zamknięta na klucz. Dopiero za czwartym podejściem dostałam się do czyjejś starej sypialni. Było tu tylko dwuosobowe łóżko pozbawione materaca, komódka i spore lustro wiszące na ścianie pokrytej łuszczącą się farbą. Przeszukałam komódkę. Znalazłam tam grzebień z wyłamanymi kilkoma zębami, srebrną spinkę do włosów oraz czarno-białą fotografię. Na zdjęciu były pokazane cztery osoby. Wysoki, wąsaty mężczyzna patrzący zmartwionym wzrokiem na siedzącą w fotelu postać- piękną, długowłosą kobietę z nieobecym wyrazem twarzy, trzymającą dłoń poważnie wyglądającego, szczupłego chłopca, na oko dziesięcioletniego. W głębi pokoju widać było kogoś jeszcze... Stojąca w kącie ze spuszczoną głową dziewczynka najwyraźniej nie chciała być na zdjęciu. Twarz zasłonęły jej ciemne włosy sięgające pasa. Widoczne było podobieństwo tych ludzi do siebie. Z pewnością miałam przed oczami mieszkającą tu niegdyś rodzinę. Każde z nich miało w sobie coś niepokojącego. Mężczyzna patrzył na żonę jak kot, gdy pilnuje klatki z kanarkiem, którego nie mogże dosięgnąć. Kobieta była niemal zupełnie oderwana od rzeczywistości. Jedynym jej łącznikiem ze światem zewnętrznym była dłoń syna, którą bezwiednie ściskała. Oczy tej pani, z pozoru spokojne, kryły w sobie błysk przyczajonego szaleństwa. Wzdrygnęłam się patrząc w nie. Chłopczyk natomiast przywodził na myśl posąg. Niewzruszony gestem matki spoglądał prosto w obiektyw. W jego osobie czaiła się groźba czegoś niepowstrzymywalnego. Być może to za jego sprawą zamek wyglądał...no, tak jak wyglądał... Pozostawała jeszcze dziewczynka. Wyglądała na młodszą od brata o kilka lat i tylko ona miała w sobie jakąś ciepłą iskierkę, trudną do określenia aurę dobroci. Niepokojące było zaś jej miejsce na zdjęciu. Niby dlaczego jedyną istotę z rodziny, sprawiającą wrażenie dobrej, acz zagubionej zepchnięto na drugi plan? Potraktowana jak trędowata dziecina, była ewidentnie dzieckiem przedstawionej pary, więc dlaczego?
Nie zdążyłam tego rozważyć, gdyż kątem oka dostrzegłam jakiś ruch. Poderwałam się gwałtownie i ujrzałam swoje odbicie w lustrze. Przez chwilę nic się nie działo, ale potem znów coś ciemnego mignęło za moimi plecami. Rozejrzałam się dokładnie po pokoju. Żadnej zmiany. Zwróciłam wzrok z powrotem ku lustrzanej powierzchni i wydałam zduszony okrzyk. Tuż obok stał potwór przypominający dementora z książek o Harrym Potterze i wyciągał powoli swoją nadgniłą dłoń ku mojej szyi. Sparaliżowana strachem zdołałam jedynie zerknąć przez ramię w jego stronę. Nie było tam niczego, ani nikogo. Istota widoczna jedynie w lustrze właśnie chwyciła moją szyję. Poczułam jej obślizgłą, zimną skórę. Zamachnęłam się mieczem przecinając powietrze. Nic temu czemuś nie zrobiłam, zaś ono zaczynało mnie dusić. Zaczęłam myśleć gorączkowo. Widać to tylko w lustrze, poza nim nie mogę tego tknąć. Poza lustrem...poza lustrem...A wewnątrz? Nie wejdę tam, ale mogę zrobić tak!-pomyślałam i rąbnęłam mieczem w zwierciadło. Zaczęło stopniowo pękać z trzaskiem. Uścisk na szyi zmniejszył się. Potem lustro zupełnie się rozpadło obsypując mnie szkłem. Cofnęłam się kilka kroków i upadłam na podłogę trzymając dłoń przy gardle. Odetchnęłam głęboko parę razy. Wstałam strzepując odłamki lustra z koszuli nocnej, którą miałam na sobie.
-Raczej nie mam tu już nic więcej do roboty-mruknęłam pod nosem chowając znalezione zdjęcie do kieszonki na piersi. Uchyliłam delikatnie drzwi i wyruszyłam do następnego pokoju...
<cdn.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz