Wyprawa Willow część V
-Co to ma niby być?!-oburzyłam się widząc smoka. Równocześnie z mojej dłoni wystrzeliły różnokolorowe, ostre jak brzytwa wstążki. Przebiłam nimi na wylot zbliżające się młode smoczątka. Ich matka ryknęła potężnie opluwając mnie kwasem. Odepchnęłam żrącą substancję telekinezą. Oblała smoczycę. Wtedy zostałam zaatakowana przez ocalałe małe. Zamachnęłam się mieczem. Jednego przecięłam na pół, dwóm uciachałam łby, kilka dźgnęłam mieczem, resztę rozwaliłam zaklęciami. Została jeszcze miotająca się z bólu największa gadzina. Kwas przeżarł jej skórę. Jakimś cudem ten stwór nie miał łusek. "Pewnie to smok wodny, dlatego wygląda jak ślimak morski-pomyślałam, ale szybko potrząsnęłam głową i wybiłam się wysoko do góry. Wskoczyłam na potwora wbijając w niego miecz. Usiłował mnie zrzucić robiąc w powietrzu beczki. Z trudem chwyciłam się płetwy smoczycy, równocześnie wyciągając z niej ostrze. Przyłożyłam dłoń do zrobionego nacięcia. Znów wyczarowałam ostre wstążki, które rozpłatały gada od wewnątrz. Nie zdążył nawet ryknąć. Został pocięty w kostkę. Zeskoczyłam ciężko na ziemię. Obok spadały kawały smoczego mięcha. Z góry kapała krew. Powstrzymując mdłości pobiegłam do wodospadu. Stałam tak pod strumieniem wody, zmywając z siebie resztki posoki.
-Fu,fu fu,fu!-mamrotałam zdenerwowana. Potem usiadłam na pobliskim głazie i ususzyłam sobie zaklęciem ubrania. Helios i Trai niebawem przyfrunęli.
~I jak?!-zapytał źrebak. Wskazałam na leżące wszędzie zwłoki. Stanęli obaj jak wryci.
~Oj, no co?! Nie było innego wyjścia-wzruszyłam ramionami i wstałam. Odeszłam kilka kroków.
~Idziecie, czy wolicie zaczekać aż przylecą kolejne?-zawołałam. Wzmianka o smokach zadziałała. Jednorożco-pegaz zerwał się od razu. Trai dogonił mnie równie szybko. Wkrótce szliśmy dalej. Udało nam się dostać na ostatnią wyspę. Widok pałacu był oszałamiający
Nie mieliśmy jednak zbyt wiele czasu na podziwianie. Nad Igłą Arianny krążył smok chaosu. Skryliśmy się w zaroślach. Tam też zjedliśmy ostatnie zapasy. Została nam tylko paczka suszonych jabłek i skórka od chleba.
~Ja tego nie zjem!-oburzył się Trai.
~Może poczęstujesz się roślinkami?-zapytał Helios z pyskiem pełnym liści.
~Jestem smokiem, nie krową!-ofuknął go.
~Więc upoluj sobie coś-zaproponowałam.~Nas mogą zaatakować te gady, ale ciebie nie, bo należysz do tego samego gatunku.
Spodobał mu się ten pomysł. Powiedział tylko:
~Ok, zaczekajcie tu!~i odleciał.
Niebawem wrócił najedzony, ze sporą rybą w szponach.
~Trzymaj Willow!-krzyknął rzucając ją do mnie. Zmieniłam się w wilka. Chwyciłam zdobycz Trai'a w powietrzu. Od kilku dni żyłam o chlebie i wodzie, dlatego też rybę schrupałam od razu.
-Mmm...dzięki-mruknęłam oblizując się.
~To co teraz robimy?-spytał Helios.
~Odpoczniemy sobie-odpowiedziałam układając się pod krzewem. Trai położył się obok. Urósł do wielkości owczarka niemieckiego, a wyglądał tak:
~Poczekamy, aż smok chaosu odleci-kontynuowałam.~Wtedy zaprowadzisz nas do tajnego korytarza, może tak być?-zwróciłam się do źrebaka. Pokiwał głową, kładąc się przy mnie.
~To wy śpijcie, a ja będę czuwał-zaoferował. Zgodziliśmy się. Zasnęłam migiem. Dopiero później, gdy Helios dźgnął w mój brzuch rogiem, wstałam.
~Nie ma go, idziemy!-oznajmił krótko. Było późne popołudnie. Udało nam się dostać na miejsce. Stanęliśmy u wylotu ciemnego korytarza, przysłoniętego bluszczem. Odgarnęłam pnącza. Poczułam zapach piwnicy i mokrego mchu.
~Będę na was tu czekał, a teraz idźcie-ponaglił jednorożco-pegaz. Poklepałam go po szyi.
~Dzięki-szepnęłam w myślach. Potem ostrożnie wlazłam do środka. Zawołałam jeszcze:
-Widzimy się niebawem!-i zniknęłam w ciemnościach.
<Cdn.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz