Stworzenie od razu zaczęło się unosić nad moją głową. Ruszyliśmy więc razem, naprzód.
***
Wkrótce dotarłam do wielkich schodów, nie było o nich nic. Według książki w tym miejscu powinny znajdować się drzwi do sali tronowej. A zamiast drzwi co mam? Schody!-Dobra dzięki.-powiedziałam i pogłaskałam stworzonko po głowie.
Po czym ono zniknęło, a na mojej dłoni zostało tylko poparzenie, popiół jeszcze iskrzący i gotowy do zapłonięcia jeszcze raz. Otworzyłam dłoń i wysypałam popiół, mojego ognistego towarzysza.
Zaczęłam iść mrocznymi schodami. Szłam, szłam i szłam. One chyba nie miały końca. Spojrzałam w dół, droga którą już przeszłam wyglądała tak;
Przede mną schody, za mną schody. Odwróciłam głowę by znów, zacząć się wspinać w górę. A przede mną stał niebieski kształt. Jedynym pomysłem, kim mógł być ten kształt był-Feniks. A do tego bardzo rzadkim okazem, wodnym feniksem. Lub jak to inni nazywali Lodowy;
-Jakiś ty śliczny...-powiedziałam ochrypłym głosem, wyciągając rękę w stronę stworzenia.
Feniks wyglądał tak:
(CIĄG DALSZY NASTĄPI)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz