wtorek, 4 lutego 2014

Wyprawa Willow cz. III

Wyprawa Willow część III

Po krótkim pożegnaniu z Ferdynandem, który obiecał, że będzie czekał na nas na dole, pofrunęliśmy z Trai'em ku Latającym Wyspom.
Gdy unieśliśmy się nad chmury, dostrzegłam pierwszą wysepkę
.Do naszych uszu dotarły odległe, smocze porykiwania. Wzdrygnęłam się, lecz leciałam dalej. Byliśmy już tak wysoko, że musiałam użyć magii, aby przetrwać. Trai czuł się w przestworzach świetnie. Bądź co bądź był smokiem powietrzno-lodowym.
Mijaliśmy właśnie pierwsze lewitujące odłamki skalne i dotarliśmy na najniżej położoną wyspę. Była to nieduża skała porośnięta trawą oraz kilkoma krzewami. Usiadłam na wystającym z trawy kamienu. Trai kucnął obok.
~Willow spójrz do góry-powiedział. Rozejrzałam się. Opadła mi szczęka. Zrozumiałam, że tak na prawdę to dopiero tu zaczyna się nasza wyprawa.
Nade mną rozciagały się kilometry do przebycia. Gdzie niegdzie przemykały się smoki. Jeden poszybował tuż pod wyspą, na której siedzieliśmy.
~Chowaj się-nakazałam Trai'owi zmieniając się w wilka. Skryliśmy się pod krzakiem.
~To jaki jest plan?-zapytał.
~Po lądzie będę się przemieszczać pod postacią wilka, a między wyspami jako człowiek-zaczęłam.
~Dlaczego?
~Jako wilk, mniej rzucam się w oczy. No, a w powietrzu jesteśmy najbardziej wystawieni na atak, więc lepiej jak będę wtedy człowiekiem, bo swobodniej mi się tak walczy-wyjaśniłam.
~Ok, co dalej?
~Naszym celem jest Igła Arianny i jej wewnętrzna biblioteka. Musimy unikać za wszelką cenę smoków, żeby zachować energię do ostatecznej walki z Arianną i jej pupilkiem.
~I to cały plan?!-zdziwił się mój towarzysz. Pokiwałam głową.
~A teraz chodźmy, póki żaden gad się tu nie kręci-powiedziałam podchodzac do krawędzi skały. Ziemia wyglądała jak zielone morze przykryte mgłą. W rzeczywistości był to las i chmury sunące nad nim. Zmieniłam się w człowieka. Upewniwszy się, że nic nam nie zagraża podleciałam ku nieco większej wyspie. I tak, krok po kroczku, wyspa za wyspą dotarliśmy do połowy wysokości, na której rozrzucone były te latajace skrawki ziemi. Przeskakiwaliśmy z jednej na drugą aż do wieczora. Dopiero gdy zrobiło się całkowicie ciemno, zarządziłam postój. Znaleźliśmy kryjówkę w wąskiej szczelinie skalnej.
~Żaden smok by sie tu nie wcisnął-uspokoiłam Trai'a. Wewnątrz było wystarczająco dużo miejsca, więc po zjedzeniu kilku sucharów i pasków suszonego mięsa, popitych wodą, położyliśmy się i zasnęliśmy. Tak minął czwarty dzień wyprawy.
Przez kolejne dwa dni przemykaliśmy się z wyspy na wyspę. Mój plan, choć prosty, okazał się skuteczny-uniknęliśmy konfrontacji ze smokami! Do czasu...
<cdn.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz