środa, 12 lutego 2014

Wyprawa Willow cz. VI

Wyprawa Willow część VI

Wyczarowałam błękitną kulkę ognia, żeby cokolwiek widzieć w ciemności. Odgłos moich kroków niósł się echem przez tunel. Kilka razy pod nogami przemknęła mi mysz. Trai leciał przodem. Trzymałam końcówkę jego ogona.
~Daleko jeszcze?-zapytałam.
~Nie wiem...-odparł.~To duży zamek, więc pewnie jeszcze kawałek.
Po jakimś czasie smok zatrzymał się. Wpadłam na niego.
~Co jest?!-zdziwiłam się.
~Korytarz się skończył, zobacz.
Poświeciłam płomykiem w dal. Przed nami była tylko lita skała. Przecisnęłam się obok Trai'a. Obejrzałam dokładnie ściany. Potem z uśmiechem wskazałam na sufit. Były tam drzwiczki, takie które można spotkać na strychu. Ostrożnym kiwnięciem dłoni odemknęłam je. Powoli. Cichutko. Przez szparę wpadło światło księżyca, w którym zatańczyły drobinki kurzu. 
~Ok, jesteśmy na miejscu-pomyślałam. Mój towarzysz wymknął się pierwszy i przytrzymał skrzydło drzwiczek. Wspięłam się po jego ogonie na górę. Znaleźliśmy się w Głównej Bibliotece.


-Łał...-wyszeptałam."Tyle książek, a nikogo tu nie ma"-zdziwiłam się w myślach idąc między półkami. Wdychałam ukochany zapach starych, zakurzonych tomów. Gdyby nie misja z chęcią bym tu została. Mój smok leciał tuż za mną. Rozglądał się nerwowo oraz nadstawiał uszu na każde skrzypnięcie podłogi. Błądziliśmy książkowym labiryntem już dosyć długo. Cały czas walczyłam z pokusą, aby chwycić którąś księgę i zacząć czytać. Starałam się nie patrzeć na zawartość półek, która szeptała-"Otwórz mnie", "Przeczytaj","Jestem taka ciekawa, zobacz".
~Nie podoba mi się tu-mruknął Trai. Pokiwałam tylko głową, nie odrywając spojrzenia od podłogi.
~Chyba kręcimy się w kółko-dodał.-Mijaliśmy już tą grubaśną, czerwoną książkę.
Uniosłam szybko wzrok.
~Którą?!-zapytałam, ale w tym samym momencie ją zauważyłam. Leżała sobie na biurku razem z kałamarzem, stertą kartek i lampą naftową. Co najdziwniejsze lampa świeciła się.
~Czyli nie jesteśmy tu sami?-zaniepokoiłam się.
-Przecież to oczywiste!-rozległ się kobiecy głos.-Każda porządna biblioteka musi mieć swojego bibliotekarza!
Podeszłam bliżej. Na podłodze, niedaleko biurka leżał sfinks.

Opadła mi szczęka. Stwór spojrzał na nas zza okularów i powiedział znużonym głosem:
-No a teraz już idźcie sobie poczytać... Mogę wam coś polecić...
-A-ale...-zająknęłam się.-My nie po to przyszliśmy.
-Nie jestem głupia!-prychnął sfinks.-Chcecie nasz skarb. Wiedzcie tylko, że bez mojej pomocy nie odnajdziecie drogi w labiryncie!
-Więc może nam pomożesz?-zapytałam cicho. Na twarzy bibliotekarza pojawił się uśmiech. Podniósł się z posłania.
-Nie ma problemu, ale najpierw musicie odpocząć-odparł podchodząc bliżej.-Przebyliście długą drogę do mojej biblioteki na pewno padacie z nóg-stwór poklepał mnie swoją lwią łapą.
Pokiwałam głową z wdzięcznością. Poczułam się taka zmęczona. Moje powieki były jak z ołowiu. Podreptałam grzecznie za sfinksem.
~Willow, nie powinniśmy...-zaczął Trai. Machnęłam dłonią jakbym odpędzała muchę. Smok zamilkł i podleciał jeszcze bliżej mnie.
-Do poduszki oferuję świetne książkę, wybieraj-zamruczał kusząco sfinks, gdy doszliśmy do przytulnie wyglądającego zakątka.

 Usiadłam na leżących tam poduszkach i sięgnęłam po małą książeczkę ze sterty obok. Już, już miałam zacząć czytać, kiedy kątem oka dojrzałam coś niepokojącego. Uniosłam głowę.
-Co jest za tą zasłoną?-zapytałam beztrosko, jakby to, że spod materiału wystawała stopa szkieletu, było normalne.
-Och to tylko mój stały czytelnik. Nie przejmuj się nim-odpowiedziało stworzenie. 
~Mamo, chodź!-zawołał Trai. Sfinks prychnął na niego.
-Daj spokój, zaraz idziemy. Tylko troszkę poczytam-odparłam nie odrywając się od książki. Nagle usłyszałam w głowie głos. Swój własny.
~Co jest?! Ruszże się idiotko, bo skończysz jako "stała czytelniczka"! Wstawaj do cholery!
Drgnęłam. Bibliotekarz obserwował nas uważnie. Machał końcówką ogona nerwowo.
-Nie podoba ci się książka?-zapytał.-Weź inną. 
Schowałam tomik do kieszeni płaszcza i wyciągnęłam rękę przed siebie.
-No dalej, bierz którą tylko zapragniesz-ponaglał stwór. Szybkim ruchem zerwałam zasłonę. Za nią, na krześle siedział pochylony nad książką, pokryty pajęczynami szkielet człowieka. Sfinks krzyknął przeraźliwie. Wstałam otrzepując się z kurzu i powiedziałam coś czego nigdy bym nie oczekiwała:
-Nie chcę czytać!
Stworzenie wyglądało na maksymalnie wkurzone. Trai był w gotowości do walki.

<Hue hue jeszcze się trochę powlecze. Mam nadzieję, że was nie nudzę>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz