sobota, 29 marca 2014

Od Felix'a - Wspomnienia part 5

Kolejne wspomnienie było oddalone od poprzedniego o zaledwie miesiąc. Przez ten czas dowiedziałem się, że jest ona silną wampirzycą świetnie uprawiająca magie. Za to Philip jedynie jej wytworem. Siedziałem na dole przy stole, a Victoria próbowała wbić mi parę magii. Oczywiście udawałem kompletnego żółtodzioba.
- ale ja nie umiem - stęknąłem przy najprostszym zaklęciu.
- bo się nie starasz - powiedziała spokojnie.
Skrzywiłem się zaprzeczając. Od niechcenia spróbowałem jeszcze raz i wyszło idealnie - szklanka wody zmieniła się w niebieski dym, gdy zaklęcie nie zadziała szklanka robi się po prostu niebieska jak i woda.
- chyba nie mówisz całej prawdy co? - zapytała
- co takiego? - udałem zdziwienie
- nie wypowiedziałeś formułki, a wyszło perfekcyjnie - powiedziała
Dopiero teraz to zauważyłem i przygryzłem wargę.
- wiesz, że puki jesteś grzeczny nic Ci nie zrobię więc ładnie mów - powiedziała
- praktykuje magie od trzeciego roku życia - powiedziałem i zwiesiłem głowę
Podeszła i pogłaskała mnie po głowie.
- a teraz: kim jesteś? By nie powiedzieć niegrzecznie czym - zapytała
- ja... - zacząłem i urwałem
- no, słucham - powiedziała.
- wilkiem... - powiedziałem cicho
- aż takie to trudne? - zapytała
Kiwnąłem głową.
- Rodzice pewnie Cie uczyli tylko o złych wampirach, ale ja Ci nic nie zrobię przez to kim jesteś - powiedziała
- nie...., oni są... byli tolerancyjni, mówili po prostu, że nie każdy wampir może na to dobrze zareagować - odpowiedziałem cicho
- a powiedz, nie wstydzisz się tego kim jesteś? -zapytała
Nie odpowiedziałem uśmiechnęła się lekko jakby z zadowoleniem.
-na dzisiaj wystarczy, możesz już iść - powiedziała
Powoli wstałem i ruszyłem na górę.


Kolejny przeskok. Victoria właśnie skończyła robić mi lekcje, tym razem na moim poziomie. Wstałem i ruszyłem na górę ale Victoria zatrzymała mnie w połowie pokoju. Wzdrygnąłem się lekko. Wydawała się od rana dość podenerwowana.
- poczekaj jeszcze chwilę, dobrze? - zapytała
Niepewnie kiwnąłem głową. Pomachała mi przed oczami przezroczystym naszyjnikiem.
- co to? - zapytałem niepewnie
- chcesz u mnie zostać, prawda? - zapytała - nie chcesz TAM wracać?
Nie odpowiedziałem
- czekam na odpowiedź, na to pytanie jest konieczna - powiedziała
- nie chce wracać, wole tu zostać - powiedziałem cicho
- wiesz co się dzieje gdy wampir ugryzie wilkołaka? - zapytała
- w najlepszym wypadku zmienia się w wilka na zawsze w najgorszym umiera w męczarniach - odpowiedziałem
- jeśli chcesz tu zostać nie możesz być wilkiem, co ty na to? - zapytała
- ale jak....? - nie musiałem kończyć
- w tym naszyjniku uwięzimy twojego wilka i staniesz się człowiekiem - odpowiedziała
- i nigdy więcej.... - powiedziałem cicho
- możesz strzaskać naszyjnik i znów będziesz sobą - powiedziała -więc jak?
Kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam. Wsunęła mi na szyję naszyjnik, który był na tak długim łańcuszku, ze spokojnie mi przeszedł przez głowę. Nagle poczułem jakby ktoś wyrywał mi serce z piersi. Stłumiłem krzyk. Moja wilcza postać pojawiła się przede mną. Wyszczerzyła zęby i zaczęła warczeć po czym zmieniła się w ducha i wsiąknęła w naszyjnik. Złapałam się za koszulkę w  okolicach serca. Stałem tak osłupiały nie zdolny się ruszyć. Zabrała naszyjnik, który przybrał czarna barwę. Schowała go do szkatułki.
- idź na górę, już późno - powiedziała
Gdy się odwróciła jej oczy były czerwone. Szybko wybiegłem, wbiegłem po schodach na górę i do swojego pokoju
  • .

Następny dzień. Nieco otępiały wstałem. Ubrałem się i jak zawsze zszedłem na dół ale nikogo nie było. Przetarłem oczy. Koło mnie pojawiła się śmierć.
- jest źle! Musisz stąd uciekać - powiedziała trzęsąc mną za ramiona
- ale co? Czemu? - zapytałem dość cicho
- bo... - urwała i zniknęła
Poczułem ten nieprzyjemny uścisk dłoni i ramionach. Szarpnąłem nimi.
- spokojnie, przecież nic Ci się nie wstanie - powiedziała mi Victoria do ucha
- puść mnie - powiedziałem lekko panikując
Nachyliła się i oparła głowę na moim ramieniu.
- Jak będziesz niegrzeczny to będzie bolało - szepnęła
Strasz unieruchamiał mnie w miejscu. Dotknęła palcami mojej szyi na co się lekko wzdrygnąłem ale dalej nie ruszyłem z miejsca. Wgryzła się w to miejsce. Przytrzymała mnie za ramiona dość mocno. Próbowałem się wyrywać ale tylko mocniej poszarpałem sobie skórę.
- przestań to boli - dalej ogarniała mnie panika i nie wiedziałem co robić
Nic sobie z tego nie zrobiła i zaczęła powoli pić krew.
- Mamo, boli.... - spróbowałem w napadzie paniki ostatniego podejścia
Zaśmiała się lekko i zlizała resztę krwi, skrzywiłem się z bólu. Pogłaskała mnie po włosach.
- mówiłam, że za rzadko używasz tego zwrotu - powiedziała
Puściła mnie, a ja wybiegłem z pokoju, szedł za mną jej śmiech. Wpadłem do salonu i otworzyłem szafkę, w której był schowany czarny naszyjnik. Pojawiła się w pokoju, ale ja już miałem go na szyi i zmieniłem się w wilka.
- wiesz, że jak go zdejmiesz to będziesz dalej zwykłym człowiekiem? - zapytała kucając koło mnie.
Było mi to obojętne. Pod postacią wilka mniej się bałem, wręcz wcale nie czułem strachu. Wyszczerzyłem kły.
- nie ładnie - warknęła - Masz się zmienić ale już
Zaskomlałem. Skrzyżowała ręce na piersi.
- albo będziesz grzeczny albo będziesz jako człowiek, zrozumiano? - zapytała ale nie potrzebowała odpowiedzi.
Wzięła mnie na ręce na co zareagowałem dość niepewnie.Siadła na fotelu i posadziła mnie na kolana. Zaraz chciałem zaskoczyć ale mnie trzymała. 
- Zmień się w człowieka - powiedziała nieco chłodno 
Położyłem po sobie uszy i nic nie zrobiłem. Rozpięła mi obrożę, która zastąpiła naszyjnik. Spróbowałem się wyrwać ale nic z tego. 
- teraz zostaniesz wilkiem, wiesz? normalnym, jesteś z siebie zadowolony? - zapytała 
Pokazałem zęby i położyłem po sobie uszy, próbując się odsunąć. 
- Teraz Ci to oddam i się zmienisz, zrozumiano? - zapytała 
Nieco niechętnie się uspokoiłem. Zapięła ją z powrotem i zmieniłem się w człowieka. Od razu zabrała naszyjnik. 
- A teraz się grzecznie nie ruszaj - powiedziała 
Zanim zdążyłem zareagować pojawiły się u niej złote kły i wgryzła mi się w szyję. Zacisnąłem odruchowo ręce na jej przedramieniu. Zaczęły mi z oczu spływać łzy. Przy tym pozbywanie się wilczej postaci było nic nie bolącą zabawą. Pogłaskała mnie po ramieniu wolną ręką. Po chwili puściła mimo to z trudem opanowałem dalsze łzy. Dziwne uczucie. 
- już dobrze - powiedziała spokojnie 
Powoli rozluźniłem uścisk i w tym momencie przeszył mnie całego okropny ból. Nie dałem rady stłumić krzyku, brzmiał jak jakiś obcy. Zacisnąłem zęby by go stłumić. 
- ci..., zaraz przestanie - powiedziała i wytarła mi łzy 
Rzeczywiście ból po chwili przeszedł, a raczej ustąpił. Zrobiłem się zmęczony. Poczułem suszenie w gardle. 
- Mogę wody? - zapytałem cicho 
- Może wolisz coś innego? - zapytała pokazując nadgarstek 
Wzdrygnąłem się i już miałem odmówić, ale zrobiłem wręcz przeciwnie. Kiwnąłem lekko głową. Nieco niepewnie wziąłem jej nadgarstek i ugryzłem... Nigdy nie sądziłem, że krew może być aż tak smaczna. Tak sycąca. Zacząłem pić aż nie odsunęła mnie lekko, rana zaraz znikła. 
- Może się teraz zdrzemniesz? Wyglądasz na zmęczonego - powiedziała 
Kiwnąłem głową. Wzięła mnie na ręce i zaniosła do góry, na co nie protestowałem. 

Od Felix'a - Wspomnienia part 4

Tym razem liczyłem na sny nieco przyjemniejsze ale niestety.... - dał o sobie znać skutek uboczny. Jaki? Koszmary z przeszłości.
Trzasnęły drzwi pokoju. Odwróciłem się na pięcie i ujrzałem Ankh. Zacząłem nazywać ją tak od naszego pierwszego spotkania, przychodziła już regularnie.
- cześć - przywitałem się i usiadłem na łóżku
Kiwnęła głowa w odpowiedzi.
- wiesz, że za niedługo się stąd wyniesiesz? - zapytała
- co? Tak jak.... - urwałem
Przytaknęła skinieniem głowy i uśmiechnęła się.
- z czego się tu cieszyć? - zapytałem
W tej chwili otworzyły się drzwi. Weszła dyrektorka.
- Proszę, to Felix, jest dość cichym dzieckiem... - zaczęła i rozgadała się na mój temat, a przynajmniej na tyle na ile się dało.
Nie zwróciłem na nią większej uwagi, bardziej moją uwagę zwróciła para słuchająca jej. - Średniego wzrostu kobieta o włosach koloru ciemny-blond i niebieskich oczach. Oraz, stojący koło niej mężczyzna, ten dla różnicy miał ciemne włosy i krótki zarost. Po ubiorze wyglądali na dość bogatych.
- ...rodzice zostawili jego i jego rodzeństwo... - wyrwało mnie z zamyślenia chodź dodała to ciszej tak bym nie słyszał
- wcale nie - powiedziałem powoli wstając
Widocznie ją zdziwiło to, że w ogóle coś zrobiłem, zazwyczaj za każdym razem tylko pusto patrzyłem się w ścianę
- co proszę? - zapytała
- Wcale nad nie zostawili, oni nie żyją - powiedziałem zaciskając lekko ręce w pięści
Nikt się więcej nie odezwał, a przynajmniej nie przez dłuższa chwilę.
- z resztą nie ważne - mruknąłem i usiadłem na parapecie
Blondynka, która tu przyszła podeszła do mnie i pogłaskała mnie po głowie. Odsunąłem się niezadowolony.
- a ja nic nie zrobiłem, tylko się na to tępo patrzyłem - powiedziałem z goryczą
- jesteś tylko dzieckiem, nie mogłeś nic zrobić - powiedziała z uspokajającym uśmiechem.
Nie odpowiedziałem. Blondynka wstała i podeszła do swojego partnera.
- chyba wybraliśmy - powiedziała
- świetnie! Chodźmy, zaraz przygotuje formularz- powiedziała zadowolona dyrektorka, od kiedy zakończył się mój drugi rok pobytu tutaj stwierdziła, że przebywam tu zbyt długo.
Wszyscy wyszli. Śmierć znów pojawiła się koło mnie.
- wyglądają na miłych ludzi - powiedziała
- nie są normalni, ja to czuję. Nie podobają mi się - powiedziałem zimno
- czemu zawsze jesteś taki chłodny? A weź pod uwagę, że pyta Cie o to sama śmierć - powiedziała
Wzruszyłem ramionami i zeskoczyłem z parapetu.


Sen przeskoczył do momentu, w którym się pakuje. Nieciekawie, chyba wolałbym tam zostać niż się przenosić do obcych ludzi.
- Gotowy? - zapytała dyrektorka
Nieco niepewnie kiwnąłem głową i zarzuciłem plecak na plecy. Wyszedłem z pokoju jak zawsze z obojętną twarzą. Moi nowi "rodzice" czekali przed budynkiem, samochód nie należał do tanich. Westchnąłem cicho. Powitali mnie z uśmiechami, ale mój wyraz twarzy się nie zmienił.
- wskakuj - powiedziała moja nowa "mamusia" jeśli liczą, że będę ich nazywał rodzicami to się przeliczą.
Otwarła drzwi z tyłu. Wsiadłem i zapiąłem pas. Plecak usadowiłem koło mnie, nie lubiłem się rozstawać z moimi rzeczami. Samochód zaraz ruszył. Jechaliśmy mijając kolejne ulice, a blondynka siedząca z przodu ciągle coś do mnie nawijała.
- Może i większość dzieciaków powinna być za to wdzięczna, ale ode mnie na nic nie liczcie, tam mi było wystarczająco - powiedziałam gdy czekała na moją reakcję
Nic nie powiedziała lekko zdziwiona.
- nie mam zamiaru zmieniać nazwiska i zaraz jak będę pełnoletni przeprowadzam się do naszego domu - dwa ostatnie wyrazy podkreśliłem
Dalej nic nie powiedziała, obróciła się znów do przodu na fotelu i zrezygnowała z dalszego opisywania, naszego wspaniałego życia, jak to będzie cudownie. Po jakimś czasie dojechaliśmy do dużego domu. Gdy auto zatrzymało się na podjeździe zaraz wysiadłem biorąc ze sobą plecak.
- może Ci go ponieść? - zapytał mężczyzna
Spojrzałem na mój plecak.
- nie - odpowiedziałem sucho nie mając zamiaru dawać go komuś obcemu, zwłaszcza, że nie był zwyczajny.
Poprowadzili mnie na gore, szedłem nieco nieobecny rozglądając się z uwagą. Otworzyli przede mną pokój. Zanim do niego wszedłem blondynka kucnęła przede mną.
- Jestem Victoria, a to Philip, ale chcielibyśmy byś mówił do nas mamo i tato - powiedziała z uśmiechem
- na chęciach się zakończy, ja mam tylko jednych rodziców - powiedziałem posłałem jej drwiący uśmiech i wszedłem do pokoju.
Westchnęła cicho.
- nie lubię zmuszać dzieci do niczego ale nie dajesz mi wyboru - powiedziała
Złapała mnie telekineza i odwróciła. Zacząłem się wić próbując wyrwać.
- Będziesz grzeczny i zrobisz jak każę? - zapytała
- t...tak - powiedziałem, uznałem, że lepiej będzie jak nie pokaże, że sam znam magie, nawet aktorsko się zająknąłem
Uniosła brew.
- tak, mamo... - powiedziałem udając idealnie strach chodź drugi wyraz nie przeszedł mi łatwo przez gardło.
- grzeczny chłopiec, a teraz do piżamy i spać - puściła mnie
Kiwnąłem głową. Piżama pojawiła się na łóżku, zgarnąłem ją i ruszyłem do łazienki, która była w pokoju. Odprowadził mnie jeszcze jej wzrok ale gdy wyszedłem zostałem sam. Sprawdziłem czy nic nie zniknęło mi z plecaka, ale było wszystko. Położyłem się na łóżku.
- ale mnie wkopałaś - mruknąłem cicho do śmierci i przewróciłem się na bok starając się spać.

środa, 26 marca 2014

Felix!

Z okazji urodzin życzymy Ci dużo zdrowia, radości, spełnienia marzeń, pogody ducha i oczywiście masę pieniędzy! :D 

~Kochająca Rineva i Blue

Od Luny-Wspomnienia ,,Okrutny czas''

,,(...)Nasz płomień nie zgaśnie,drogę do gwiazd
odszuka i rad gwiazdami błyśnie.
Pierwsza pieśń o przyjaźni,
O obowiązku druga
A trzecia-o (...) rodzinie''
*************
Wszędzie pochodnie,zboża się płoną.
Słychać krzyki...Boje się! Gzie są rodzice? A rodzeństwo?
Gzie się oni podziali? Są co raz bliżej...Mamo! Tato!
-Luna tutaj!
Stałam przy płonącym budynku.Ktoś woła moje imię...Lecz strach jest nieubłagany.Nie zrobiłam ani kroku,ani nie drgnęłam.Tylko patrzyłam.Patrzyłam na ludzi,którzy się żywcem palom.
Poczułam nagle czyjąś bliskość i zobaczyłam znajomą twarz.
-Yato!-odparłam przytulając brata mocno.
-Biegnij! Zaraz nas złapią!-powiedział kaszląc od dymu i wyjął miecz.
Przytuliłam go jeszcze raz i pobiegłam w nie znane.
-Auuuuuu!-usłyszałam wycie wilka.Ja sama zbytnio się bałam przemiany bo mogłam umrzeć,więc jako dziewięciolatka gnałam co sił do domu.Nagle przed sobą zobaczyłam Angel i rodziców,którzy stali przy dorożce.
-Musimy już jechać!-powiedział donośnym głosem tata klepiąc grzbiet karego konia.
-Ale...ale Yato!
-On do nas dołączy skarbie-powiedziała czule mama przytulając nas obie.Niespodziewanie trysnęła krew i buchnął ogień.
-Tato!!!

C.D.N.

Wierszyki Walentynkowe!

Jako iż tylko Willow i Felix brali udział otrzymują oni:

  • 10'000 AUR
  • Towarzysz (Jaki tam sobie chcecie)
  • Moc (Również wedle uznania) 
  • Naszyjnik Caristy- Willow; Miecz "Onikimaru"- Fel
  • Konto Premium 
  • Bonusy do mocy (+2 nowe moce, kropka nr.2 się nie liczy!)


Dziękuję, miśki za branie udziału w konkursie. 
Udanego i przede wszystkim miłego dnia życzą Blue oraz Riv.

Nagrody zostaną dodane do waszego konta do Piątku 28 marca. ~

Willow napisz mi jakie tam chcesz moce i tego towarzysza. 
Fel, Ty Sobie chyba poradzisz :D


wtorek, 25 marca 2014

Historie Dzieciństwa

Piszemy je jak długo chcecie jednak radzę rozwijać akcje szybko. 1 kwietnia, tak, tak, dla niektórych tuż po egzaminie ^^. Zostanie zrobiona 3 dniowa ankieta, która historia będzie najlepsza, za to będą nagrody! W zależności do miejsca.


  1. Konto premium* miesiąc 
  2. Towarzysz
  3. Podwyższenie rangi nie zależnie czy jest to stanowisko zajęte czy nie 


*Konto premium daje - nieskończone AUR, koncentrat miłości i koncentrat śmierci - o wiele mocniejsze, działają aż się nie da odtrutki, towarzysz ( zostaje także po usunięciu konta premium)

Opowiadania aktywne:
Alice - PART 1  PART 2 PART 3 PART 4 (koniec)
Willow - PART1 PART2 (koniec)
Felix  - PART 1   PART 2   PART 3   PART 4  PART 5  PART 6 (koniec)
Luna - PART 1
Lucy - XxxX (koniec)

Od Felix'a - Wspomnienia part 3

Policja była natrętna, ciągle pytała mnie i Blue. Anne i James i tak by przecież za dużo nie powiedzieli.
- Więc mówisz, że zszedłeś na dół i zobaczyłeś włamywacza? - zapytał policjant po raz dziesiąty
- tak, jestem dzieckiem, a nie idiotą, więc proszę się tak do mnie nie zwracać i nie pytać dziesięć razy o to samo - powiedziałem naciskając na każde słowo jakbym rozmawiał z debilem, a był on kimś innym? Chyba nie.
Jego twarz nabrała jednocześnie zdziwionego i obrażonego wyrazu.
- Przepraszam za niego, po prostu to wszystko widział i teraz się dość dziwnie zachowuje - wyjaśniła Blue - wie pan, było tam tyle krwi..., przed ucieczka ją chyba posprzątali by nie było śladów.
Pokiwał głową. Siedzieliśmy w radiowozie.
- nie możecie tu zostać sami, zabierzcie rzeczy i wróćcie, wyjeżdżacie stąd - powiedział w końcu
- a co z domem? - zapytałem zanim Blue wyciągnęła mnie na siłę z radiowozu
- pewnie trafi na aukcje, jako dzieci nie macie jak go utrzymać - odpowiedział
- a drugi? - zapytałem
- jaki drugi? - zdziwił się przeglądając papiery z informacjami
- nie ważne - ruszyliśmy do środka.
Wychodząc szepnąłem klątwę, wszyscy nie pochodzący z naszej rodziny nie wejdą do niego i jego bliźniaka daleko stąd. Dom stał w olbrzymim lesie. Wsiedliśmy, Anne już tam czekała i James, który w tym wieku nic jeszcze nie pojmował. Wsiadłem z radiowozu, nie chciało mi się im tłumaczyć. Gdy drzwi zamknęły się za Blue wyjechaliśmy. Spojrzałem na dom ostatni raz z mieszanymi uczuciami. 


W tym momencie obudziłem się zlany zimnym potem. Ubranie się do mnie lepiło. Rozejrzałem się szybko. Usiadłem i złapałem za bok. Syknąłem z bólu.
- Nie ruszaj się lepiej - usłyszałem głos Elias'a
- Co się stało? - zapytałem nie mogąc sobie nic przypomnieć oprócz koszmaru. 
- Nieźle Cię pokiereszowało, byłeś ledwo żywy - odpowiedział 
Kiwnąłem głową powoli sobie przypominając. 
- Daj mi jeszcze coś na sen - mruknąłem opadając z trudem na poduszkę. 
Podał mi coś nieco niechętnie. 
- To mocniejsza - powiedziałem 
- Nie, staczy Ci - odpowiedział
- Masz mi dać i nie pytam o twój komentarz - warknąłem 
Podał mi inną tabletkę. Siadłem i połknąłem popijając wodą. Po chwili koszmary wróciły. 

Od Felix'a - Wspomnienia part 2

- żegnam pani - mruknął i zniknął
- Idiota - mruknęła dziewczyna
- Kim ty jesteś? - zapytałem niepewnie
Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się.
- dowiesz się w swoim czasie - odpowiedziała
- ale... - chciałem coś powiedzieć ale zamilkłem, nie musiałem już pytać - jesteś samą śmiercią - stwierdziłem
Popatrzyła na mnie być może ze zdziwieniem w oczach ale nie pokazała tego po wyrazie twarzy.
- Owszem, ale nie używaj tego określenia, mówi się Czarna Pani - odpowiedziała
- Black Fire - powiedziałem
- co? - zapytała
- Tutaj się określa Ciebie Black Fire - Czarny Ogień,  Ogień, który pochlania wszystko na swojej drodze i pozostawia makabryczne żniwo - odpowiedziałem
Patrzyła na mnie uważnie.
- Mów dalej - powiedziała
- Czarny ogień, który najpierw w męczarniach pogrąża ludzi, potem zabiera ich dusze. Nie zatrzymuje się przed nikim i zabiera w końcu każdego - dodałem
- Jak jeszcze mówią? - zapytała siadając na krześle
- Nocna Nimfa, która najpierw zsyła na ludzi sen, gdy zamkną oczy przed odejściem, a potem zabiera co swoje, zapłatę za piękne sny - dusze - kontynuowałem
Pokiwała głową.
- A ty jak chcesz mówić? - zapytała
Nieśmiało podniosłem na nią wzrok. Wzruszyłem ramionami.
- powiedz - nalegała
- Ankh, w wierzeniu staro egipskim był to przedmiot oznaczający życie - odpowiedziałem
- fascynujące, ale życie to chyba moje przeciwieństwo czyż nie? - mruknęła
Wzruszyłem ramionami. Nim zdążyłem zapytać co ma na myśli pojawiła się koło mnie i odwróciła mnie.
- Zabiorę go stąd - powiedziała patrząc na ojca
Wzruszyłem ramionami obojętnie chodź miałem chęć płakać.
- Nie udawaj, czuję między wami więź ale nie wiem czy emocjonalną czy jedynie krwi - powiedziała
Milczałem. Chciała już zrobić krok w tamtą stronę, ale złapałem ją za rękę.
- Czekaj, proszę - powiedziałem cicho
Ciało zaczęło się rozpływać, krew znikać.
- co to? - zapytałem
Wzruszyła ramionami przyglądając się. Pozostał tylko naszyjnik z onyksem. Podeszła i podniosła go.
- to nie ja, ale przechowam to, dam go później twojej siostrze, będziesz wiedział co z nim zrobić ale dopiero gdy będziesz starszy.
Nie odpowiedziałem, naszyjnik zniknął. Odwróciła się do mnie.
- Będę Cię odwiedzać - powiedziała
Podeszła i położyła mi rękę na oczach.
- teraz będziesz mnie widział bez niedawnej śmierci bliskich - powiedziała
Kiwnąłem głową. Na chwilę straciłem wzrok. Gdy go odzyskałem jej nie było. Wyszedłem na korytarz i zamknąłem drzwi frontowe, dał się słyszeć odgłos radiowozów - ktoś zawiadomił policję. Wszedłem do góry, pokój był otwarty. Blue siedziała na łóżku wpatrując się we mnie z niepokojem i troską jak często mama. Jak jej to wszystko powiedzieć?
- Co się stało? - zapytała
- Ja..., to wszystko..., czarny demon..., Black Fire..., rodzice - nie umiałem stworzyć poprawnego zdania
- co z nimi? - zapytała
- tata w kałuży krwi..., mama zniknęła... - odpowiedziałem siadając koło niej
- na dole leży zakrwawione ciało i zaraz tu będzie policja? - zapytała z lekką paniką
- nie...,  zmieniło się w naszyjnik... - odpowiedziałem
Do oczu napłynęły jej łzy.
- czyli nie wiesz czy żyją? - upewniła się
Kiwnąłem głową potakująco. Wybuchnęła płaczem. Nie do końca wiedziałem co robić. Na fole słychać było otwarcie drzwi. Przytuliła się do mnie. Chciała coś powiedzieć ale jej przerwałem.
- wszystko będzie dobrze - powiedziałem cicho, ale dam siebie bardziej przekonując niż ją
Wytarła oczy, w tej chwili wpadli na schody dwaj policjanci, zaraz mnie puściła.

C.D.N.

Od Felix'a - Wspomnienia part 1

Czemu po Dziwozielu tak często występują makabryczne obrazy z przeszłości? Dlaczego tabletki z niego działają tak samo? Czemu dzieciństwo docenia się dopiero gdy się zakończy? - Jedne z lepszych pytań jakie sobie zadałem nim zasnąłem.


Trwała burza, uwielbiałem patrzeć na błyskawice więc siedziałem moim pokoju i patrzyłem przez okno. Usłyszałem dzwonek do drzwi ale nie zareagowałem - rodzice otworzą. Było już późno. Anne bała się spać sama więc przyszła do niej i do James'a. Na pewno dawno spali. Zeskoczyłem z parapetu, spojrzałem na puste łóżko Blue i w tym momencie dał się słyszeć wystrzał. Wzdrygnąłem się, popatrzyłem w kierunku drzwi. Kolejny strzał. Ruszyłem szybko do drzwi. Wyskoczyłem na korytarz. Warczenie taty... - takich rzeczy się nie myli gdy się je już raz słyszało. Kolejny strzał i warczenie ucichło, zastąpiło to skomlenie. Nim zbiegłem na dół ruszyłem do pokoju siostry i zamknąłem drzwi na klucz, jeden był zawsze w środku, drugi wsunąłem do kieszeni. Kolejny strzał...., skamlenie mamy, tez była jako wilk? Ruszyłem szybko do schodów. Wolno ruszyłem po schodach na dół. Kolejny strzał tym razem nabój utknął w ścianie tuż koło mnie. Szybko zwróciłem się w kierunku sprawcy. Stał przede mną postawny mężczyzna. Cały ubrany na czarno, miał na twarzy maskę, na której wymalowany był przerażający uśmiech. Otwarłem szerzej oczy ze strachu i cofnąłem się krok dobijając plecami do ściany.
- Jak nie wyjdziecie to najpierw zastrzelę waszego bachora? - warknął w powietrze tak zimnym głosem, że od razu wrócił mnie na ziemię.
Szybko zbiegłem na dół, te parę stopni, wycelował we mnie broń. Przy otwartych na oścież drzwiach pojawił się zarys mamy. Obdarzyłem go drwiącym uśmiechem i w moich rękach pojawiła się broń, dopiero teraz zrozumiałem po co były te wszystkie treningi. Parsknął śmiechem.
- co chcesz zrobić tymi wykałaczkami? Większymi sobie dłubie w zębach - parsknął
Rzuciłem sztyletem przecinając mu policzek. Od razu spoważniał zdziwiony.
- a więc to tak? Celestyno? Trenujesz dzieci do walki? Nie, tylko Aaron jest do tego zdolny - odezwał się i słychać było warczenie z nieokreślonego miejsca.
Strzelił we mnie ale zdążyłem zmienić się w wilka i przemknąć do kuchni. Za mną rozlegały się kolejne strzały, a gdy zniknąłem już za rogiem kroki.
- no chodź tu mały - warknął
Gdy rozejrzałem się za kryjówką. Za bardzo żadnej nie było. Zmieniłem się w człowieka i ruszyłem biegiem do drzwi. Kiedy już stanąłem na progu zawahałem się.  Ten ułamek sekundy pomyślałem o rodzeństwie i kosztowało mnie to stanowczo za dużo. Poczułem mocną rękę na ramieniu i ktoś wciągnął mnie do środka. Drzwi się zamknęły.
- Grzeczny chłopiec, a teraz gdzie jest mamusia albo chociaż tatuś? - mruknął
Próbowałem się wyrwać. Odwrócił mnie przodem do siebie, cofnąłem się krok dobijając plecami do drzwi. Za nim jakieś 3 metry dalej pojawił się tata. 
- Nie mieszaj go w to - warknął, pierwszy raz był tak poważny i zły
Puścił mnie w sekundzie i się odwrócił od razu z bronią w ręce. Wystarczyły dwa strzały. Tata złapał się w miejscu strzału i runął do przodu. 
- Jeden z głowy, a ty gdzie się chowasz Celestyno? - zapytał znów w powietrze.
Nagle wszystko się we mnie załamało. Patrzyłem w kałużę krwi, w której leżał mój ojciec i... nie mogłem tak stać już dłużej. Odwróciłem się w sekundzie i wykręciłem mu mocno nadgarstek zanim zdążył chodź by pomyśleć o naciśnięciu spustu. Broń wyleciała mu z ręki. Patrzył mi w oczy z przerażeniem, nie wiem co tam dostrzegł.
- wynoś się - warknąłem - i nie wracaj
Zgrzytnął zębami, dalej widocznie cierpiąc z bólu. Telekinezą podrzuciłem go do tyłu, uderzył o ścianę. Dał się słyszeć gruchot kości. Podniosłem broń leżącą na ziemi - jego broń.
- zostaw to - warknął plując krwią i podnosząc się
- Daj mi jeden powód dlaczego mam Cię nie zastrzelić - odpowiedziałem celując w niego odbezpieczoną lufę rewolweru.
- Jesteś tylko dzieckiem, po co masz zabijać? - udał miły głos
- Właśnie zakończyłeś moje dzieciństwo, inny argument? - byłem śmiertelnie poważny
- Koniec zabawy - dał się słyszeć donośny głos jakiejś kobiety
Mężczyzna zgrzytnął zębami wciąż na kolanach trzymając się za połamane żebra.
W drzwiach pojawiła się dziewczynka mniej więcej w moim wieku. Miała długie, czarne włosy do pasa, czerwone oczy. Ubrana była w czarną, prostą sukienkę za kolana. Bez żadnego wzoru czy też koronek. Mężczyzna na jej widok pobladł. Nie odezwałem się słowem, powoli opuściłem broń. Mężczyzna zaraz skorzystał z okazji. Pojawił się za mną i wyrwał mi broń.   

C.D.N.

niedziela, 23 marca 2014

Od Nicolasa do Alice

- Proszę.- odwzajemniłem uśmiech.
Miałem zamiar odejść, ale pomyślałem "Co ja będę robił przez resztę dnia sam? Właściwie to nie znam praktycznie nikogo oprócz niej."
- Słuchaj... Może miałabyś ochotę się przejść? Jest ładna pogoda, a przy okazji zwiedziłbym trochę terenów.
- Hm... Okej. W sumie, czemu nie.- odparła.
No to poszliśmy. Słońce dawało nam nieźle po oczach, więc musiałem się jakoś głupio krzywić, bo Alice w końcu nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Stanąłem tyłem do rażących promieni i podrapałem się niezręcznie po karku.
- Tak myślałem, że wyglądam, jak idiota...

< Alice? xd >

Od Rinevy do Alice

Patrzyłam się, jak zaczarowana na kwiat.
- Cudowny jest. No, ale cóż. Muszę się z nim pożegnać.- uśmiechnęłam się.- Chodźmy dalej.
Im bardziej zapuszczałyśmy się w głąb lasu, tym mniejszą miałam ochotę wracać. Aż nagle obie stanęłyśmy jak wryte. Przed nami ukazała się elfka:
Miała wyciągnięty w naszą stronę łuk z strzałą.
-Kim jesteście?- spytała groźnie.
Zbliżyłam się lekko do Alice.
-Widziałaś ją kiedykolwiek?- szepnęłam jej do ucha.
- Nie, nigdy.- pokręciła głową zdziwiona.
- Odpowiadać, jak księżniczka pyta!
Popatrzyłyśmy po sobie lekko zdziwione i przerażone. Uspokoiłam się i spojrzałam na nieznajomą z uśmiechem.
- Pochodzimy z watahy znajdującej się obok. Nie wiedziałyśmy, że te tereny ktoś zamieszkuje.- powiedziałam po chwili.
- Jesteście szpiegami?- nie zwolniła uścisku z łuku, zmrużyła oczy.

< Alice? Dajesz! :D >

sobota, 22 marca 2014

Od Alice - "wspomnienie" part 1

Spałam sobie smacznie...Przypomniały mi się moje dawne wspomnienia...
***
Szłam sobie ulicą , szukając "Walking Dead" ..Szczerze , to nie było takie proste. Oni byli wyśmienici w zabijaniu jak i w maskowaniu...Tylko ja wiedziałam jak ich rozpoznać...Ludzie z tej mafii chodzą stanowczo i zwinnie...Skąd to wiedziałam? Pewnej nocy wracając się do domu przez polanę zauważyłam dwie grupy ludzi, uzbrojonych po zęby...Ludzie z pierwszej chodzili lekko ale stanowczo...Wyrazy ich twarzy mówiły same za siebie.. "Czas wojny...Czas krwi". Ubrani byli w czerwono-czarne stroje..."Mafia morderców"...Słyszy się o nich to i owo...Ale mafiozi z "Walikng Dead" byli nindżami. Miecze na plecach , zamaskowane twarze i czarny strój.Ledwo widoczny w nocy...Mówi się na nich "nindża śmierci" Ciarki przeszyły mnie kiedy o tym pomyślałam....Stałam na krawędzi polany w czarnej sukience...Patrzyli na mnie...Zrobiłam krok do tyłu , nindża śmierci którego nie zauważyłam pociągnął mnie jeszcze bardziej w tył..Starałam się wyrwać ale był silniejszy ode mnie...W sumie jak to facet...Nindża przytwierdził mnie do drzewa przykładając do szyi sztylet. Miał śliczne niebieskie oczy...
-Puść mnie...-warknęłam.
-Słuchaj...Jeżeli chcesz żyć to zrób to co ci każę..jasne?
Kiwnęłam głową..Jego głos brzmiał bardzo znajomo.
-A więc tak...Pierwsze to nikomu nie powiesz tego co widziałaś...i tego co zobaczysz .... Dobra?
-Mhm...
-Drugie, jeżeli wstąpisz do naszego szeregu zapewnisz sobie życie ....
-A jeżeli nie? -zapytałam
-Zabiją cie..Ale Alice...Obiecaj że dołączysz do mafii....
-Skąd znasz moje imię?!
-Nie tutaj...Chodźmy dalej....-złapał mnie jak zakładniczkę ale czułam luz....Całkowicie znikliśmy tamtym z oczu....
-Kim ty jesteś?!
-Alice...-znowu przytwierdził mnie do drzewa ale bez sztyletu. Ściągnął kominiarkę...Byłam w szoku i o mało nie zemdlałam..
-To ja..-westchnął -Nick ...-na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek...
Nie wiedziałam co powiedzieć..zamurowało mnie...
-Alice...
-Tak?
-Obiecaj i proszę..nikomu o tym nie mów...i o tym co teraz się wydarzy....
-Nie mogę obiecać....-wbiłam wzrok ze smutkiem w ziemię.
-Alice...Proszę...-delikatnie przyłożył dłoń do mojego policzka i popatrzył prosto w oczy.
-Nie mogę...-odparłam stanowczo...
Przytwierdził mnie mocniej i pocałował namiętnie w usta...
-Możesz...Proszę cię..Allice...-Nick był moim chłopakiem ale...nie mogłam...
-Nie mogę....Wybacz....- Wyrwałam mu się i odeszłam....Wracałam do domu na około, słyszałam wrzask mordowanego faceta...Coś skusiło mnie by tam podejść i ujrzeć co się dzieje...Schowałam się w krzakach....Wszędzie była krew...Flaki i odrąbane ręce leżące pośrodku polany...Jak któryś z tych nindża przez nie przeszedł myślałam ze zwymiotuję...Szef kazał nindży stojącego obok niego zdjąć kominiarkę...To był Nick...Zaniepokoiłam się...
-Klękaj...-rozkazał tamten szorstko...
-Tylko daj jej spokój.....Moje życie za jej...-powiedział klękając
-Nie obiecuję....-odpowiedział z uśmiechem który gościł pod kominiarką...-A teraz....-podniósł miecz i w momencie kiedy chciał go zabić.A dokładnie odciąć głowę...

C.D.N.

wtorek, 18 marca 2014

Od Rinevy do Blue i Mitsui

Weszłam powoli do kuchni i przetarłam oczy.
- A wiesz, że źle? Jak nigdy nie mogłam spać. Ale to nic.- uśmiechnęłam się.- A tak w ogóle to hej.
Podeszłam do blatu i zaspana jeszcze lekko zaczęłam, jak maszyna robić kanapki. Nie kontaktowałam nawet dobrze, więc nie słuchałam, o czym rozmawia Blue z Mitsui. Zjadłam je szybko i powoli zaczęła docierać do mnie rzeczywistość.
- Idziesz Blue do ruin? Może potrzebujesz towarzystwa?
- Pewnie.- uśmiechnęła się.
- To może i ja się przejdę..- stwierdziła Mitsui.

< Dziewczyny? Sorki, leniwiec mnie napadł xD >

niedziela, 16 marca 2014

Od Elsy

Cichutko wymknęłam się do lasu. Było po północy może później. Uciekłam nad jezioro. Usiadłam na brzegu. Zanurzyłam dłoń w wodzie. Jednak gdy się nie stresowałam nic nie zamieniałam w lód. Westchnęłam i zaczęłam cicho nucić. W okół mnie trawa oszroniała. Usłyszałam szelest. Przemieniłam się w wilka. I pomału weszłam na środek jeziora. Siedziałam na krze ale wszędzie otaczała mnie woda. Nagle usłyszałam.
-Co ty robisz na środku jeziora -był to człowiek więc także się zmieniłam.
-Siedzę jak widać -mruknęłam
<Ktoś?>

Od Lucy d.c. Elias'a

Wymusiłam u siebie uśmiech. Nie czułam się w ogóle lepiej. No ale miałam tydzień na namysły. Wstałam z podłogi. Nie dałam po sobie poznać że jednak będę musiała odejść. To co się stało z moją wioską może stać się tu , a ja nie chcę by przez mnie ktoś cierpiał. Jedyne to co teraz mogłam zrobić do odstresować się przed fortepianem ale nie chciałam. Spojrzałam na chłopaka.
-Może i masz racje -powiedziałam chodź wiedziałam że nie ma racji -Może nie muszę się tak martwić.
Chłopak skinął głową. Tym razem szczerze się uśmiechnęłam. Może to czas mojego przełomu aby w końcu być normalna. Zaczęłam iść przed siebie chłopak w jednym momencie mnie dogonił.
-Gdzie idziesz?-spytał
-Na razie przed siebie ale pewnie w końcu znajdę miejsce do którego zmierzam -powiedziałam- Ale raczej do lasu.
Chłopak skinął głową.
-Jak chcesz możesz iść ze mną...Oczywiście nie nalegam-powiedziałam
<Elias?>

piątek, 14 marca 2014

Od Elias'a d.c. Luny

- O.., to przepraszam, że się wmieszałem... - powiedziałem ruszając na górę
Po co mam tam przeszkadzać? Nie ma co... Wszedłem do mojego pokoju gdzie jak zawsze pachniało jakimiś ziołami, których naturalnie nazwy znałem. Wszedł Felix nawet bez pukania. Siadł na fotelu i przetasował między rękami karty.
- Jesteś jakoś wielce zajęty? Nudzi mi się - powiedział dając nogi na stół.
- Nie... - odpowiedziałem zrzucając jego nogi i siadając na przeciwko.
- To jak zawsze w remika - oznajmił rozdając karty.

< Luna? >

Od Elias'a d.c. Lucy

- To, ze tak powiedział, nie znaczy, że tak musi być - odpowiedziałem
- Serio? Niby jak? - zapytała widocznie z niedowierzaniem.
- Przecież jak Cię tu nie zastanie to Cię nie zabierze czyż nie? Nie tak trudno się ukryć - stwierdziłem
Nic nie powiedziała.
- A do tego jeśli zostaniesz w zamku przecież nikt nie da Cię zabrać siłą, prawda? Nie ma co się załamywać - dodałem

< Lucy?>

Ogłoszenie

Dobra, więc tak, że jest już nowy miesiąc - marzec, a do tego zbliżają się moje urodziny ^^ będzie dodany
przeze mnie nowy event.

Chodzi w nim o napisaniu jakiegoś swojego wydarzenia z przeszłości. Ma to być jakaś historia związana z życiem waszego wilka, jak był mały - przykładowo. Nie musi to być długie, ważne by ciekawe.

Opowiadania wysyłamy do 23 marca, czas może ten jednak ulec zmianie.

Wtedy będzie 3 dniowa ankieta, które z opowiadań jest najciekawsze - najlepsze.

A teraz lepsza część ogłoszenia - nagrody!

I Miejsce - Róża życia zapewniająca nieśmiertelność
II Miejsce - Towarzysz, do wyboru
III Miejsce - Jakaś rzecz ze sklepu, do wyboru

~Opowiadania wysyłać do karolina230301

wtorek, 4 marca 2014

Od Leny

Wędrowałam sobie przez las, obok wiła się rzeka. Szłam wzdłuż niej, tam gdzie i ona płynęła. Byłam głodna. Miałam nadzieję dojść do jeziora lub morza. Tam już bym coś do jedzenia wyłowiła...
-Zaraz padnę, nie mam siły!-westchnęłam, lecz nadal maszerowałam. Przebrnięcie przez pustynię wraz z tymi przeklętymi pustynnymi korytarzami zabrało mi sporo czasu i sił.
-Obyś mnie gdzieś zaprowadziła!-krzyknęłam w stronę rzeki. Do wody trzeba mieć zaufanie-upomniałam się, potrząsając głową.
Kiedy wreszcie dowlekłam się do jej ujścia, omdlewałam z głodu. Nie jadłam nic od prawie trzech tygodni. Upuściłam plecak na złocisty piasek, postąpiłam kilka chwiejnych kroków i upadłam. Dopiero wtedy zrozumiałam gdzie jestem. Usłyszałam szum morza, poczułam jego słony zapach. To mnie trochę ożywiło. Podniosłam się, zdjęłam ubrania. Pod spodem miałam ukochane bikini. Powolutku weszłam do wody. Lodowata. W końcu mamy zimę, prawda? Zacisnęłam usta i dałam nura. Wypłynęłam na głębiny. Tam też dorwałam dwa spore tuńczyki. Pod postacią wilka wyciągnęłam je na brzeg i zjadłam w całości. Zaklęciem wysuszyłam futro. Powróciłam szybko do ludzkiej formy. Potem przykryłam się tylko ubraniami i zasnęłam.
Obudził mnie jakiś chłopak.
-Hej, wszystko ok?-zapytał potrząsając mną lekko. Poderwałam się nadal trochę śpiąca.
-Czyli jednak żyjesz...-mruknął.-Wiesz, że jesteś na czyimś terenie?
-Yyy...Co?-zapytałam nieprzytomnie.
-Chyba jednak nie wszystko w porządku, wyglądasz jak szkielet-odparł przyglądając mi się uważnie.
-To nieważne...Już się stąd wynoszę, przepraszam-wymamrotałam zbierając z piasku ciuchy. Ubrałam się pośpiesznie i już miałam zamiar odejść, kiedy pociemniało mi w oczach. Dwa tuńczyki to najwyraźniej za mało po trzytygodniowj głodówce. Po prostu zemdlałam.
<Któryś chłopak?>

poniedziałek, 3 marca 2014

Od Lucy d.c. Elias'a

-Jeśli nikomu nie powiesz –pociągnęłam nosem
Chłopak skinął głową jego oczy aż mówiły „Możesz mi zaufać”. Westchnęłam głucho. Może jakoś uda mi się z tym uporać, gdy już komuś to powiem.
-Mówiłam ci, że moi rodzice mnie znaleźli –powiedziałam cicho –I wychowałam się tam do czasu wypadki. Jednak odkąd tutaj przybyłam szukałam informacji o mojej „prawdziwej”rodzinie. Ten wilk, o którym mówiła poszkodowana on… Jest moim przyrodnim bratem od strony matki. Chcą abym wróciła do „domu”. Domu, przez którego moje dzieciństwo skończyło się tak wcześnie. Ja przy nim jak bym odzyskiwała wspomnienia. Ale ja… Ja nie chcę wracać Elias, ja chcę tu zostać.
Znów się rozpłakałam. Schowałam głowę w kolanach.
-Ale teraz znów nic nie pamiętasz? –spytał
Nie zastanawiałam się nad tym. Jednak nadal to pamiętałam, ale tylko to, co powiedział mój brat. Nie pamiętam jak wyglądali rodzice. Dwór, w którym mieszkają także nie miałam pojęcia jak wyglądał, ale jednak coś jak by prześwitywało. Wiedziałam, kiedy mnie zgubił, bo jest to dzień, którzy moi rodzice ustalili za datę moich urodzin.
-Nie wszystko –powiedziałam cicho –Tylko to, co dowiedziałam się, gdy stał przy mnie.
-Czyli, co? –spytał
-To… A zresztą nie ważne –spojrzałam na niego zaczerwienionymi od płaczu oczami. –Powiedział, że za tydzień znów wróci a ja mam iść z nim do domu.
<Elias?>

Od Blue cd Mitsui

-Zawszę wcześnie wstaję, nie lubię siedzieć i czekać na swoją kolej żeby zrobić coś do jedzenia.- Zamieszałam łyżeczką w herbacie.-Pewnie jak zwykle pójdę do ruin, ale jeszcze nie wiem.-Wzięłam kubek do ręki i powoli napiłam się. Zza drzwi usłyszałam szelest od razu wyczułam kto to.
-Cześć...-odłożyłam kubek- Riv. Jak się spało?


<Riv? Jesu, pani z polaka zabrała mi całą wenę. Było miło Cię poznać pani Weno, będę tęsknić *Gada sama do siebie*>

niedziela, 2 marca 2014

Od Luny d.c. Elias'a

-No wiem! A w ogóle nie wiem co go napadło-westchnęłam.
-Może nigdy się nie dowiemy...
Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi.Błyskawicznie wstałam i podeszłam do nich.
-Kto tam?
Otworzyłam je,a przede mną stała zakapturzona postać.Krzyknęłam bezdźwięcznie cofając się.Postać ściągnęła kaptur i pokazała twarz.Stałam jak wryta poznawszy osobę.
-Nie poznajesz mnie?To ja,twój brat Cam!
-Cc...Cam?Ty tutaj?
-Co się dzieje Luna?-zapytał Elias podchodząc do mnie.Zrobiła mi się słabo.Uderzyłam Cama z liścia,od razu złapał mnie za dłoń i ścisnął.
-Uspokoisz się Luna?
-Kim on jest Luna?-zapytał zaniepokojony Elias odsuwając mnie od chłopaka.
-Elias-westchnęłam-To mój brat...

<Elias? >

Od Willow d.c. Angel



Dreptałyśmy przez las już dłuższą chwilę.
-Lubisz motyle?-zapytała nagle Angel.
-Są śliczne. Chociaż z drugiej strony to jak na nie patrzę to robi mi się smutno...-odpowiedziałam.
-Dlaczego?-zdziwiła się.
-Bo kiedy byłam mała, często je ganiałam, a jak już jakiegoś złapałam, to po rozłożeniu dłoni okazywało się, że z motylka zostawała tylko miazga...-wytłumaczyłam.-No i teraz ich żałuję.
Dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Oj, no co?!-powiedziałam spuszczając wzrok zawstydzona.
-Nic, nic-wykrztusiła.-Dziwne, że jest ktoś kto czymś takim się w ogóle przejmuje.
-Lepsze takie problemy niż inne.
-Czyli?
-Nieważne-ucięłam.-Daleko jeszcze?
-Właściwie to jesteśmy na miejscu-oznajmiła.-Rozejrzyj się...
Stałyśmy w brzozowym zagajniku. Dokoła krzewy z jaskrawozielonymi liśćmi.
-Ładnie tu-mruknęłam podchodząc do jednego z krzaków. Przyjrzałam się mu z bliska. Nagle "liście" poruszyły się. Wyciągnęłam dłoń ku nim. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z gałęzi krzewu zerwała się chmara jasnozielonych motyli. Za nimi poderwała się reszta, aż w końcu nie widziałam nic poza tą burzą zielonych skrzydełek.
<Angel?>

Od Angel d.c. Willow

-Taaa!Dzięki...A ty za pewnie Willow?Fajne imię!-odparłam z uśmiechem na twarzy.
-Dziękuje
Podeszłam do niej.Uniosłam dłoń na której wylądowała sikorka.
-Pogłaszcz ją lekko...w ogóle...chodź za mną.Pokaże coś tobie.
Pomachała powoli głową na tak.Ptak odleciał.
-Co chcesz mi pokazać?
-To niespodzianka!Chcesz wiedzieć wszystko od razu?!-zaśmiałam się szyderczo,lecz błyskawicznie spoważniała.Ruszyłyśmy powoli drużką.

<Willow? >

Od Alice d.c. Rinevy

-No to chodźmy...-uśmiechnęłam się ..
Pokazałam jej każdy zakątek tego miejsca...Rineva nagle mi zniknęła z oczu...Zauważyłam ją przy kwiatku....
-Stój! -zatrzymałam ją w ostatniej chwili przed zerwaniem go.
-Czemu?On jest taki śliczny! Chciałabym go mieć!
-To rzadki Kwiat Szmaragdu...-uśmiechnęłam się.
(Rineva? )

Od Alice d.c. Nicholas'a

-Tak.....Nie było... - byłam zła..jak sobie przypomniałam co zrobił Alfa z wś
-Coś się stało?-zapytał..
-Nie nic.... -lekko się uśmiechnęłam i poszłam do swojego pokoju.
Zamknęłam drzwi i jeb na łóżko. Chwile sobie pospałam a jak się obudziłam to zapomniałam o całym zdarzeniu nad wodą. Przez ten upalny dzień nic mi się nie chciało. Popatrzyłam na rękę i chwilę się zastanawiałam...Coś mi nie pasowało. Chwile myślałam..."No tak! Zgubiłam bransoletkę... Pewnie spadła mi kiedy walczyłam z Nicolasem...." Wtem usłyszałam pukanie do drzwi, zerwałam się i poszłam otworzyć...Był to Nicolas.
-Eeee...........-zawiesiłam się..
-To chyba twoje.....-pokazał mi ją...
-Tak....Czy możesz mi oddać moją zgubę?
-Tak..-i podał mi ją...Uśmiechnęłam się i ją zabrałam.
-Dziękuję.. -odparłam.
(Cd. Nicolas ? na to miałam brak wenki )

Od Mitsui d.c. Blue

Nie mogłam zasnąć, sama nie wiem czemu. Zwykle spałam najdłużej ze wszystkich, a dziś nie spałam w ogóle. Zamiast tego poszłam do lasu, żeby trochę się uspokoić. Szum drzew zawsze tak na mnie działał. Usiadłam przy jednym z nich i obserwowałam, jak Słońce wschodzi. Niebo było lekko różowe, co przypominało mi watę cukrową. I wtedy uświadomiłam sobie, że jestem głodna. Wstałam i szybkim krokiem poszłam do zamku, od razu kierując się w stronę kuchni. Zrobiłam sobie kanapkę i usiadłam na parapecie. W międzyczasie do kuchni weszła Blue, która spytała mnie, co tak wcześnie robię na nogach.
- Jakoś nie mogłam dziś spać, więc pochodziłam sobie po lesie. Dopiero wróciłam - zaśmiałam się cicho.
Napiłam się herbaty, i spojrzałam na Blue.
- A ty co tak wcześnie wstałaś? - spytałam, uśmiechając się lekko.
< Blue? ;-; >

Od Rinevy c.d. Kotoriego

- Jak widzisz nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy.- burknął po chwili.
- Odzyskałeś mowę?- drażniłam się z nim.
- Jak widać.- fuknął.
Teraz to ja zamilkłam. Stanęłam i słuchałam. Kotori odwrócił się i już miał coś powiedzieć, zapewne kąśliwego, kiedy zobaczył to samo, co ja. Niedaleko nas stał sobie wilk w pozycji bojowej i wyszczerzył kły.

< Kotori? Ratuj sytuację, bo brak wenki.. xD >

sobota, 1 marca 2014

Od Lucasa

Ostatnio mam problem ze spaniem. No dobra, od jakiś pięciu lat. Kręcę się na łóżku, wstaję i chodzę po pokoju, idę na nocny spacer, jem, znów się kładę, myśląc, że już dam radę, a tu kurna nic. I tak było tej nocy. Wyszedłem w końcu z pokoju, bo miałem dość, dusiłem się tam po prostu. Wpadłem do salonu i wskoczyłem na kanapę. Leżałem w takiej pozycji, jakiej wylądowałem- na twarzy. Czas mijał, a ja nie ruszyłem nawet palcem. Po pomieszczeniu rozchodził się tylko dźwięk zegara.
Tik-tak
Tik-tak
Tik-tak
Wstałem w końcu znużony i poszedłem się do kuchni czegoś napić. Wyjąłem z lodówki jakiś sok, szczerze powiedziawszy nie obchodziło mnie jaki, aby tylko się czymś zająć, i wypiłem go jednym haustem. Wróciłem do salonu i usiadłem na kanapie. Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu. I tak siedziałem dopóki nie usłyszałem kroków. Otworzyłem oczy i ujrzałem chłopaka.

< Nathan? >

Od Nicolasa c.d. Alice

Nie ma to, jak pierwszego dnia być podduszanym przez nieznajomą wilczycę. No cóż, przynajmniej poleciła mi watahę, w której będę się mógł zatrzymać. Akurat schodziłem sobie zadowolony ze schodów, jako członek watahy od zaledwie minuty, kiedy wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
- O, cześć...- lekko się uśmiechnęła.
Odwzajemniłem uśmiech, choć właściwie nie wiedziałem, kim jest. Ale teraz zastanawiam się, jak w tamtym momencie nie mogłem poznać, że to Alice. To trzeba być po prostu tak nieogarniętą osobą, jak ja.
- To ja Alice.- powiedziała, chyba widząc, że jej nie kojarzę.
- Ach, no tak, wybacz. Nie poznałem Cię, bo wcześniej wyglądałaś nieco inaczej.- uśmiechnąłem się.- Znalazłaś już swoje ubrania?- zapytałem zanim zdołałem ugryźć się w język.
Wyraźnie się zarumieniła, choć starała się to ukryć. Poczułem się, jak idiota. Ach... Ten mój niewyparzony jęzor. Powinienem go sobie odciąć i byłby spokój.
- Wybacz. Nie było pytania. Czasem mówię coś, czego nie chcę i wychodzę na kompletnego debila.

< Alice? xD >

Od Rinevy c.d. Alice

Zaśmiałam się.
- Spokojnie, ja Cię obronię.- uśmiechnęłam się.
Obserwowałam, jak rany w mgnieniu oka się zagoiły.
- Nigdy jeszcze nie spotkałam się z takim miejscem. Magiczne rośliny... To dopiero nowość.- wstałam i przeciągnęłam się.- Szkoda tylko, że ubrania poszarpane.
- Fakt, trochę szkoda.- przytaknęła Alice.
Rozejrzałam się. Było tu tak... Niewiarygodnie pięknie. Tyle fioletu i błękitu, jak nigdy dotąd. Fantastyczne miejsce.
- No, to skoro tu jestem to trzeba pozwiedzać.- odwróciłam się do niej i uśmiechnęłam się.

< Alice? Wybacz, brak wenki .-. >

Od Alice

Pewnego upalnego dnia , byłam nad jeziorem z moim wierzchowcem....Nick nie chciał pływać..po prostu siedział i się wygrzewał w słonecznym cieple.Ja postanowiłam jednak popływać....Rozebrałam się do samej bielizny. Wskoczyłam do wody i zanurkowałam. Pływałam sobie ..woda była cieplutka! Kiedy tak sobie pływałam usłyszałam że Nick się zaniepokoił...czyli ktoś się zbliżał.... Wyszłam z wody , włosy miałam oklapnięte i ociekałam cała z wody.... Odgarnęłam włosy z twarzy i zauważyłam jakiegoś idącego wilka.....Przemieniłam się i kazałam mojemu pegazowi odlecieć....Zaczaiłam się w krzakach. Kiedy przechodził obok mnie naskoczyłam na niego...Chwilę się szamotaliśmy ale wygrałam.....Górowałam nad nim...
-Kim jesteś? -zapytałam..
-A ty?
-Nie bądź...nie mądry gadaj...-przycisnęłam go...
-Nicolas...
-Alice....Czego tutaj szukasz...?
-Watahy....-lekko go przydusiłam...I tak śmiesznie to powiedział..
-Przepraszam...-zwolniłam ucisk...i Go puściłam..
-Znasz może jakaś watahę?-zapytał.
-Mhm..chodź zaprowadzę cie..
Zaprowadziłam go do watahy.....
-To tutaj......-wskazałam mu budynek gdzie znajduje się Alfa..
-A ty gdzie idziesz? -zapytał..
-Po ciuchy....
-Co?!-sie zdziwił..
-Eh...nie musisz wiedzieć.....-i zniknęłam.....Kiedy wróciłam moich ubrań nie było.....-Co to ma ku**** być!
Szukałam moich ubrań ale nie mogłam nigdzie znaleźć... Byłam taka wściekła że szkoda gadać....Zauważyłam czarny ogon,...Wiedziałam ,ż to był ten w wś (wilków śmierci).Skoczyłam na niego i wyrwałam moje ubranie....
-Cham! -wrzasnęłam na niego i odbiegłam...
Ubrałam się.....Wróciłam do watahy wkurzona jak nigdy.....Już jako człowiek weszłam w Nicolasa..
-O cześć..-lekko się uśmiechnęłam...
(Cd.Nicolas? XD)