Czemu po Dziwozielu tak często występują makabryczne obrazy z przeszłości? Dlaczego tabletki z niego działają tak samo? Czemu dzieciństwo docenia się dopiero gdy się zakończy? - Jedne z lepszych pytań jakie sobie zadałem nim zasnąłem.
Trwała burza, uwielbiałem patrzeć na błyskawice więc siedziałem moim pokoju i patrzyłem przez okno. Usłyszałem dzwonek do drzwi ale nie zareagowałem - rodzice otworzą. Było już późno. Anne bała się spać sama więc przyszła do niej i do James'a. Na pewno dawno spali. Zeskoczyłem z parapetu, spojrzałem na puste łóżko Blue i w tym momencie dał się słyszeć wystrzał. Wzdrygnąłem się, popatrzyłem w kierunku drzwi. Kolejny strzał. Ruszyłem szybko do drzwi. Wyskoczyłem na korytarz. Warczenie taty... - takich rzeczy się nie myli gdy się je już raz słyszało. Kolejny strzał i warczenie ucichło, zastąpiło to skomlenie. Nim zbiegłem na dół ruszyłem do pokoju siostry i zamknąłem drzwi na klucz, jeden był zawsze w środku, drugi wsunąłem do kieszeni. Kolejny strzał...., skamlenie mamy, tez była jako wilk? Ruszyłem szybko do schodów. Wolno ruszyłem po schodach na dół. Kolejny strzał tym razem nabój utknął w ścianie tuż koło mnie. Szybko zwróciłem się w kierunku sprawcy. Stał przede mną postawny mężczyzna. Cały ubrany na czarno, miał na twarzy maskę, na której wymalowany był przerażający uśmiech. Otwarłem szerzej oczy ze strachu i cofnąłem się krok dobijając plecami do ściany.
- Jak nie wyjdziecie to najpierw zastrzelę waszego bachora? - warknął w powietrze tak zimnym głosem, że od razu wrócił mnie na ziemię.
Szybko zbiegłem na dół, te parę stopni, wycelował we mnie broń. Przy otwartych na oścież drzwiach pojawił się zarys mamy. Obdarzyłem go drwiącym uśmiechem i w moich rękach pojawiła się broń, dopiero teraz zrozumiałem po co były te wszystkie treningi. Parsknął śmiechem.
- co chcesz zrobić tymi wykałaczkami? Większymi sobie dłubie w zębach - parsknął
Rzuciłem sztyletem przecinając mu policzek. Od razu spoważniał zdziwiony.
- a więc to tak? Celestyno? Trenujesz dzieci do walki? Nie, tylko Aaron jest do tego zdolny - odezwał się i słychać było warczenie z nieokreślonego miejsca.
Strzelił we mnie ale zdążyłem zmienić się w wilka i przemknąć do kuchni. Za mną rozlegały się kolejne strzały, a gdy zniknąłem już za rogiem kroki.
- no chodź tu mały - warknął
Gdy rozejrzałem się za kryjówką. Za bardzo żadnej nie było. Zmieniłem się w człowieka i ruszyłem biegiem do drzwi. Kiedy już stanąłem na progu zawahałem się. Ten ułamek sekundy pomyślałem o rodzeństwie i kosztowało mnie to stanowczo za dużo. Poczułem mocną rękę na ramieniu i ktoś wciągnął mnie do środka. Drzwi się zamknęły.
- Grzeczny chłopiec, a teraz gdzie jest mamusia albo chociaż tatuś? - mruknął
Próbowałem się wyrwać. Odwrócił mnie przodem do siebie, cofnąłem się krok dobijając plecami do drzwi. Za nim jakieś 3 metry dalej pojawił się tata.
- Jak nie wyjdziecie to najpierw zastrzelę waszego bachora? - warknął w powietrze tak zimnym głosem, że od razu wrócił mnie na ziemię.
Szybko zbiegłem na dół, te parę stopni, wycelował we mnie broń. Przy otwartych na oścież drzwiach pojawił się zarys mamy. Obdarzyłem go drwiącym uśmiechem i w moich rękach pojawiła się broń, dopiero teraz zrozumiałem po co były te wszystkie treningi. Parsknął śmiechem.
- co chcesz zrobić tymi wykałaczkami? Większymi sobie dłubie w zębach - parsknął
Rzuciłem sztyletem przecinając mu policzek. Od razu spoważniał zdziwiony.
- a więc to tak? Celestyno? Trenujesz dzieci do walki? Nie, tylko Aaron jest do tego zdolny - odezwał się i słychać było warczenie z nieokreślonego miejsca.
Strzelił we mnie ale zdążyłem zmienić się w wilka i przemknąć do kuchni. Za mną rozlegały się kolejne strzały, a gdy zniknąłem już za rogiem kroki.
- no chodź tu mały - warknął
Gdy rozejrzałem się za kryjówką. Za bardzo żadnej nie było. Zmieniłem się w człowieka i ruszyłem biegiem do drzwi. Kiedy już stanąłem na progu zawahałem się. Ten ułamek sekundy pomyślałem o rodzeństwie i kosztowało mnie to stanowczo za dużo. Poczułem mocną rękę na ramieniu i ktoś wciągnął mnie do środka. Drzwi się zamknęły.
- Grzeczny chłopiec, a teraz gdzie jest mamusia albo chociaż tatuś? - mruknął
Próbowałem się wyrwać. Odwrócił mnie przodem do siebie, cofnąłem się krok dobijając plecami do drzwi. Za nim jakieś 3 metry dalej pojawił się tata.
- Nie mieszaj go w to - warknął, pierwszy raz był tak poważny i zły
Puścił mnie w sekundzie i się odwrócił od razu z bronią w ręce. Wystarczyły dwa strzały. Tata złapał się w miejscu strzału i runął do przodu.
- Jeden z głowy, a ty gdzie się chowasz Celestyno? - zapytał znów w powietrze.
Nagle wszystko się we mnie załamało. Patrzyłem w kałużę krwi, w której leżał mój ojciec i... nie mogłem tak stać już dłużej. Odwróciłem się w sekundzie i wykręciłem mu mocno nadgarstek zanim zdążył chodź by pomyśleć o naciśnięciu spustu. Broń wyleciała mu z ręki. Patrzył mi w oczy z przerażeniem, nie wiem co tam dostrzegł.
- wynoś się - warknąłem - i nie wracaj
Zgrzytnął zębami, dalej widocznie cierpiąc z bólu. Telekinezą podrzuciłem go do tyłu, uderzył o ścianę. Dał się słyszeć gruchot kości. Podniosłem broń leżącą na ziemi - jego broń.
- zostaw to - warknął plując krwią i podnosząc się
- Daj mi jeden powód dlaczego mam Cię nie zastrzelić - odpowiedziałem celując w niego odbezpieczoną lufę rewolweru.
- Jesteś tylko dzieckiem, po co masz zabijać? - udał miły głos
- Właśnie zakończyłeś moje dzieciństwo, inny argument? - byłem śmiertelnie poważny
- Koniec zabawy - dał się słyszeć donośny głos jakiejś kobiety
Mężczyzna zgrzytnął zębami wciąż na kolanach trzymając się za połamane żebra.
W drzwiach pojawiła się dziewczynka mniej więcej w moim wieku. Miała długie, czarne włosy do pasa, czerwone oczy. Ubrana była w czarną, prostą sukienkę za kolana. Bez żadnego wzoru czy też koronek. Mężczyzna na jej widok pobladł. Nie odezwałem się słowem, powoli opuściłem broń. Mężczyzna zaraz skorzystał z okazji. Pojawił się za mną i wyrwał mi broń.
- wynoś się - warknąłem - i nie wracaj
Zgrzytnął zębami, dalej widocznie cierpiąc z bólu. Telekinezą podrzuciłem go do tyłu, uderzył o ścianę. Dał się słyszeć gruchot kości. Podniosłem broń leżącą na ziemi - jego broń.
- zostaw to - warknął plując krwią i podnosząc się
- Daj mi jeden powód dlaczego mam Cię nie zastrzelić - odpowiedziałem celując w niego odbezpieczoną lufę rewolweru.
- Jesteś tylko dzieckiem, po co masz zabijać? - udał miły głos
- Właśnie zakończyłeś moje dzieciństwo, inny argument? - byłem śmiertelnie poważny
- Koniec zabawy - dał się słyszeć donośny głos jakiejś kobiety
Mężczyzna zgrzytnął zębami wciąż na kolanach trzymając się za połamane żebra.
W drzwiach pojawiła się dziewczynka mniej więcej w moim wieku. Miała długie, czarne włosy do pasa, czerwone oczy. Ubrana była w czarną, prostą sukienkę za kolana. Bez żadnego wzoru czy też koronek. Mężczyzna na jej widok pobladł. Nie odezwałem się słowem, powoli opuściłem broń. Mężczyzna zaraz skorzystał z okazji. Pojawił się za mną i wyrwał mi broń.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz