Wędrowałam sobie przez las, obok wiła się rzeka. Szłam wzdłuż niej, tam gdzie i ona płynęła. Byłam głodna. Miałam nadzieję dojść do jeziora lub morza. Tam już bym coś do jedzenia wyłowiła...
-Zaraz padnę, nie mam siły!-westchnęłam, lecz nadal maszerowałam. Przebrnięcie przez pustynię wraz z tymi przeklętymi pustynnymi korytarzami zabrało mi sporo czasu i sił.
-Obyś mnie gdzieś zaprowadziła!-krzyknęłam w stronę rzeki. Do wody trzeba mieć zaufanie-upomniałam się, potrząsając głową.
Kiedy wreszcie dowlekłam się do jej ujścia, omdlewałam z głodu. Nie jadłam nic od prawie trzech tygodni. Upuściłam plecak na złocisty piasek, postąpiłam kilka chwiejnych kroków i upadłam. Dopiero wtedy zrozumiałam gdzie jestem. Usłyszałam szum morza, poczułam jego słony zapach. To mnie trochę ożywiło. Podniosłam się, zdjęłam ubrania. Pod spodem miałam ukochane bikini. Powolutku weszłam do wody. Lodowata. W końcu mamy zimę, prawda? Zacisnęłam usta i dałam nura. Wypłynęłam na głębiny. Tam też dorwałam dwa spore tuńczyki. Pod postacią wilka wyciągnęłam je na brzeg i zjadłam w całości. Zaklęciem wysuszyłam futro. Powróciłam szybko do ludzkiej formy. Potem przykryłam się tylko ubraniami i zasnęłam.
Obudził mnie jakiś chłopak.
-Hej, wszystko ok?-zapytał potrząsając mną lekko. Poderwałam się nadal trochę śpiąca.
-Czyli jednak żyjesz...-mruknął.-Wiesz, że jesteś na czyimś terenie?
-Yyy...Co?-zapytałam nieprzytomnie.
-Chyba jednak nie wszystko w porządku, wyglądasz jak szkielet-odparł przyglądając mi się uważnie.
-To nieważne...Już się stąd wynoszę, przepraszam-wymamrotałam zbierając z piasku ciuchy. Ubrałam się pośpiesznie i już miałam zamiar odejść, kiedy pociemniało mi w oczach. Dwa tuńczyki to najwyraźniej za mało po trzytygodniowj głodówce. Po prostu zemdlałam.
<Któryś chłopak?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz