Nie ma to, jak pierwszego dnia być podduszanym przez nieznajomą wilczycę. No cóż, przynajmniej poleciła mi watahę, w której będę się mógł zatrzymać. Akurat schodziłem sobie zadowolony ze schodów, jako członek watahy od zaledwie minuty, kiedy wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
- O, cześć...- lekko się uśmiechnęła.
Odwzajemniłem uśmiech, choć właściwie nie wiedziałem, kim jest. Ale teraz zastanawiam się, jak w tamtym momencie nie mogłem poznać, że to Alice. To trzeba być po prostu tak nieogarniętą osobą, jak ja.
- To ja Alice.- powiedziała, chyba widząc, że jej nie kojarzę.
- Ach, no tak, wybacz. Nie poznałem Cię, bo wcześniej wyglądałaś nieco inaczej.- uśmiechnąłem się.- Znalazłaś już swoje ubrania?- zapytałem zanim zdołałem ugryźć się w język.
Wyraźnie się zarumieniła, choć starała się to ukryć. Poczułem się, jak idiota. Ach... Ten mój niewyparzony jęzor. Powinienem go sobie odciąć i byłby spokój.
- Wybacz. Nie było pytania. Czasem mówię coś, czego nie chcę i wychodzę na kompletnego debila.
< Alice? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz