-Może wyruszymy o świcie?-zapytałam znienacka zerkając na rodzeństwo,
a ono tylko wzruszyło ramionami.
-Chyba tak będzie najlepiej...-mruknęła Angel patrząc na Elias'a i Marcus'a.Oni tylko spojrzeli po sobie.
Zrezygnowana ziewnęłam i posłałam przelotny uśmieszek w stronę Elias'a.
~Mogę z tobą porozmawiać na osobności?~
Elias od razu popatrzył mi prosto w oczy.
~Okej~
Błyskawicznie złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
- Zobaczymy się jutro o świcie, przed zamkiem!-rzuciłam szybko, znikając z chłopakiem za rogiem.
- Po co mnie tu przyprowadziłaś?
- Chodź na chwile na balkon...
Powoli otworzyłam drzwi,a wiatr lekko powiał.
-Luna, coś się stało? No wiesz, oprócz tej wyprawy...
-Boję się... - szepnęłam patrząc na niebo - że znowu przyjdą te bolesne wspomnienia.
- Więc po co tam chcesz iść?
- Bo... - zamilkłam na chwile, aby dobrać odpowiednie słowa - W tym miasteczku mam przyjaciółkę i chcę sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku.
- Rozumiem.
- Robi się już późno,więc dobranoc.
Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek i szybko się od niego odsunęłam.Cała się czerwieniąc.
- Dziękuję - szepnęłam.
<Elias? Sorki...>
sobota, 31 maja 2014
Siemka
Witam, pierwsza sprawa jest taka, że nie było mnie parę dni i jeśli dalej mam odpisać na jakieś opko i wam zależy to napiszcie.
Druga sprawa to nowy event, który wreszcie udało mi się skończyć.
Proszę oto on: Sen
Życzę Wam więc miłej zabawy z nim.
No i jeszcze trzecia brzmi tak, że większość watahy nie posłała mi głosu postaci, proszę to jak najszybciej nadrobić
Druga sprawa to nowy event, który wreszcie udało mi się skończyć.
Proszę oto on: Sen
Życzę Wam więc miłej zabawy z nim.
No i jeszcze trzecia brzmi tak, że większość watahy nie posłała mi głosu postaci, proszę to jak najszybciej nadrobić
~Dziękuje za uwagę, Felix
Od Crazy c.d. Ino
Następnego ranka obudziłem się,Ino jeszcze spała to poszedłem nazbierać trochę owoców,kiedy wróciłem to obudziła się
kiedy zobaczyła że nazbierałem dużo winogron i jabłek
-smacznego
-co ty zawszę jesz na śniadanie owoce?
-nom raczej żadko jem mięso-powiedziałem i ugryzłem jabłko
<Ino?>
Śpiączka - Początek
Nowy śliczny dzień właśnie się zaczął. Dziś wraz z Riv miałyśmy iść do jaskiń, które jakieś 2 dni temu znalazłyśmy. Po co? Przeszukać czy nie ma tam jakiś magicznych rzeczy... W końcu im więcej takich przedmiotów mamy tym lepsza jest bariera. Oraz możemy nauczyć się nowych mocy, więc to bardzo pożyteczne. A dziś wypadło na nas, a każde nowo odkryte miejsca mogą kryć jakieś pierścienie energetyczne czy też amulety. Zobaczymy na co napotkamy się tym razem. Oprócz mnie idzie Riv, a jeśli idzie Riv to idzie również, mój brat- Felix. Z Riv przez całą drogę gadałyśmy o tym, że chciały byśmy kiedyś pomieszkać w takim prawdziwym mieście. Ale raczej nasza natura, może na to nie pozwalać. Pomimo tego, że czasem wypuszczamy się w tamte "tereny" na zakupy, to mieszkanie tam może być niebezpieczne. Ale wróćmy lepiej do naszej drogi.
-Jesteśmy!-zaczęłam entuzjastycznie, puki nie zobaczyłam kwaśnej miny Felix'a
-Ten to umie popsuć dobry humor-mruknęłam do Riv
-Ciii!-uciszyła mnie-Jeszcze Cię usłyszy.-zaśmiałyśmy się.
-Co tam o mnie gadacie?-zaczął chłodno chłopak
~Gumowe ucho~Przesłałam telepatycznie do Rinevy
-Nic, nic-uśmiechnęła się do niego miło. [Czuć było mięte, aż chciałam ich zostawić. Ale czekajcie! Ja tu jestem przyzwoitką!]
Też uśmiechnęłam się. A za chwilę zabrałyśmy się do szukania. Coś w koncie zabłyszczało, był to pierścień, ale nie sądzę by miał magiczną moc. Mimo tego, że mógł leżeć tu długi czas i nie zardzewiał wątpiłam. Riv założyła go na palec i potwierdziła moją teorię. Przeszukałyśmy każdy zakamarek dokładnie i znaleźliśmy jeszcze kilka podejrzanych rzeczy między innymi dwie bransoletki, złoty pierścień, dziwną spinkę do włosów, jakiś błękitny amulet, choć można powiedzieć, że naszyjnik, który aż emitował dziwną moc, którą było czuć nawet nie dotykając go oraz kilka śmieci bez mocy oraz kilka błyskotek. Wraz z Riv jak to z nami dziewczynami po przymierzałyśmy kilka rzeczy. Riv przymierzyła bransoletki, ja złoty pierścień, oraz obie upięłyśmy włosy znalezioną spinką, a nasze ciała pokryły jakieś dziwne tatuaże. Pośmiałyśmy się chwilę z tego co tam pisało, a raczej co my widziałyśmy. Do przymierzenia został nam tylko ten nieszczęsny naszyjnik. Żadna z nas nie chciała założyć go, mimo tego, iż kusił wyglądem.
-Załóż go!-uśmiechnęła się do mnie Riv
-Nie...-przeciągnęłam-Mam swój.-powiedziałam wyciągając zza bluzki "Serce Lasu"
-Potrzymam Ci-wyciągnęła rękę-A ty załóż.
Przez jakiś czas opierałam się, ale w końcu udało się namówić mnie, żebym to założyła. Założyłam amulet na szyję. Usłyszałam jeszcze jak Riv mówi, że mi pasuje, potem zrobiło mi się słabo.
Nagle poczułam jak amulet, który założyłam przed chwilą "zabiera" mi energię. Przez mgłę, ale zobaczyłam jak Felix posyła w moją stronę jakąś moc, która rozwala naszyjnik. Potem czułam tylko jak przenoszą mnie do skrzydła szpitalnego.
Będąc już na miejscu miałam dziwne sny...
-Jesteśmy!-zaczęłam entuzjastycznie, puki nie zobaczyłam kwaśnej miny Felix'a
-Ten to umie popsuć dobry humor-mruknęłam do Riv
-Ciii!-uciszyła mnie-Jeszcze Cię usłyszy.-zaśmiałyśmy się.
-Co tam o mnie gadacie?-zaczął chłodno chłopak
~Gumowe ucho~Przesłałam telepatycznie do Rinevy
-Nic, nic-uśmiechnęła się do niego miło. [Czuć było mięte, aż chciałam ich zostawić. Ale czekajcie! Ja tu jestem przyzwoitką!]
Też uśmiechnęłam się. A za chwilę zabrałyśmy się do szukania. Coś w koncie zabłyszczało, był to pierścień, ale nie sądzę by miał magiczną moc. Mimo tego, że mógł leżeć tu długi czas i nie zardzewiał wątpiłam. Riv założyła go na palec i potwierdziła moją teorię. Przeszukałyśmy każdy zakamarek dokładnie i znaleźliśmy jeszcze kilka podejrzanych rzeczy między innymi dwie bransoletki, złoty pierścień, dziwną spinkę do włosów, jakiś błękitny amulet, choć można powiedzieć, że naszyjnik, który aż emitował dziwną moc, którą było czuć nawet nie dotykając go oraz kilka śmieci bez mocy oraz kilka błyskotek. Wraz z Riv jak to z nami dziewczynami po przymierzałyśmy kilka rzeczy. Riv przymierzyła bransoletki, ja złoty pierścień, oraz obie upięłyśmy włosy znalezioną spinką, a nasze ciała pokryły jakieś dziwne tatuaże. Pośmiałyśmy się chwilę z tego co tam pisało, a raczej co my widziałyśmy. Do przymierzenia został nam tylko ten nieszczęsny naszyjnik. Żadna z nas nie chciała założyć go, mimo tego, iż kusił wyglądem.
-Załóż go!-uśmiechnęła się do mnie Riv
-Nie...-przeciągnęłam-Mam swój.-powiedziałam wyciągając zza bluzki "Serce Lasu"
-Potrzymam Ci-wyciągnęła rękę-A ty załóż.
Przez jakiś czas opierałam się, ale w końcu udało się namówić mnie, żebym to założyła. Założyłam amulet na szyję. Usłyszałam jeszcze jak Riv mówi, że mi pasuje, potem zrobiło mi się słabo.
Nagle poczułam jak amulet, który założyłam przed chwilą "zabiera" mi energię. Przez mgłę, ale zobaczyłam jak Felix posyła w moją stronę jakąś moc, która rozwala naszyjnik. Potem czułam tylko jak przenoszą mnie do skrzydła szpitalnego.
Będąc już na miejscu miałam dziwne sny...
Od Elias'a d.c. Luny
- Em... i co mam...., mamy z tym wspólnego? - zapytałem zerknąłem kontem oka na Marcus'a.
Właściwie w tej chwili James'a gdyż był w swojej ludzkiej postaci...
- Nie pojedziemy tam w trójkę - stwierdziła Luna
Wzruszyłem ramionami, James już chciał zadać pytanie w stylu: " dlaczego nie? Im mniej tym trudniej was namierzyć" ale walnąłem go z łokcia między żebra. Skrzywił się.
- Dobrze, dobrze.., pomożemy - odpowiedziałem
Luna uśmiechnęła się.
~Mów następnym razem za siebie - usłyszałem telepatyczne słowa Marcus'a, tak na pewno jego.
- Super - powiedziała Luna
- To za ile wyruszamy? - zapytałem
James zmienił się w Marcus'a
- Dobra, przestaniesz mówić też za mnie?! Mam dosyć - powiedział lekko wkurzony
- Nie, idziesz i koniec - powiedziałem
- Chyba mam tu coś do powiedzenia! - stwierdził
- Nie, siedź cicho i nie przeszkadzaj
< Luna? >
Właściwie w tej chwili James'a gdyż był w swojej ludzkiej postaci...
- Nie pojedziemy tam w trójkę - stwierdziła Luna
Wzruszyłem ramionami, James już chciał zadać pytanie w stylu: " dlaczego nie? Im mniej tym trudniej was namierzyć" ale walnąłem go z łokcia między żebra. Skrzywił się.
- Dobrze, dobrze.., pomożemy - odpowiedziałem
Luna uśmiechnęła się.
~Mów następnym razem za siebie - usłyszałem telepatyczne słowa Marcus'a, tak na pewno jego.
- Super - powiedziała Luna
- To za ile wyruszamy? - zapytałem
James zmienił się w Marcus'a
- Dobra, przestaniesz mówić też za mnie?! Mam dosyć - powiedział lekko wkurzony
- Nie, idziesz i koniec - powiedziałem
- Chyba mam tu coś do powiedzenia! - stwierdził
- Nie, siedź cicho i nie przeszkadzaj
< Luna? >
piątek, 30 maja 2014
Od Ino c.d Crazy
- Przecież widzę, że jesteś śpiący- zmarszczyłam brwi i się uśmiechnęłam.
Crazy położył się i zamknął oczy.
Chciałam się na nim oprzeć, ale się wstydziłam.
- Miłej nocy. - Powiedział.
- Nawzajem.
Nie wiedziałam co robić... czułam coś ciepłego w sercu, ale nie wiedziałam co to.
Położyłam się i zasnęłam.
/ Następnego dnia\
Obudziłam się i zobaczyłam, że nie ma Crazy' iego
Szybko wstałam.
Nagle przyszedł tu z jakimiś owocami.
- Co ty tu masz? - Spytałam.
- Winogrona i jabłka. - Odparł.
< Crazy? >
Crazy położył się i zamknął oczy.
Chciałam się na nim oprzeć, ale się wstydziłam.
- Miłej nocy. - Powiedział.
- Nawzajem.
Nie wiedziałam co robić... czułam coś ciepłego w sercu, ale nie wiedziałam co to.
Położyłam się i zasnęłam.
/ Następnego dnia\
Obudziłam się i zobaczyłam, że nie ma Crazy' iego
Szybko wstałam.
Nagle przyszedł tu z jakimiś owocami.
- Co ty tu masz? - Spytałam.
- Winogrona i jabłka. - Odparł.
< Crazy? >
Od Crazy c.d Ino
Spytała się mnie czy mam rodzeństwo,odpowiedziałem
-nie mam...nie miałem okazji-uśmiechnąłem się
-aha
Stawałem się trochę senny, Ino widząc mnie śpiącego
szturchnęła mnie nosem
-ej co ty śpisz?
-co...nie nie-ziewnąłem
Ino uśmiechnęła się,nawet zapomniałem że jestem w ludzkiej skórze
Dopiero skapnąłem się że zamiast łap mam ręce,zmieniłem się w wilka
<Ino?>
-nie mam...nie miałem okazji-uśmiechnąłem się
-aha
Stawałem się trochę senny, Ino widząc mnie śpiącego
szturchnęła mnie nosem
-ej co ty śpisz?
-co...nie nie-ziewnąłem
Ino uśmiechnęła się,nawet zapomniałem że jestem w ludzkiej skórze
Dopiero skapnąłem się że zamiast łap mam ręce,zmieniłem się w wilka
<Ino?>
wtorek, 27 maja 2014
Od Ino c.d Crazy
- A jak tu dotarłeś? - Spytałam.
- W sensie do watahy.
- Długa historia... Opowiem kiedy indziej. - Odpowiedział.
- No ok.
- Fajny jesteś.
- Ty też. - Uśmiechnął się do mnie.
Już byliśmy na miejscu rozpaliliśmy ognisko i piekliśmy pianki.
Zamieniłam się w wilka.
Polubiłam go, ale nie wiedziałam co powiedzieć...
- Ech... Masz jakieś rodzeństwo? - Spytałam.
Crazy?
- W sensie do watahy.
- Długa historia... Opowiem kiedy indziej. - Odpowiedział.
- No ok.
- Fajny jesteś.
- Ty też. - Uśmiechnął się do mnie.
Już byliśmy na miejscu rozpaliliśmy ognisko i piekliśmy pianki.
Zamieniłam się w wilka.
Polubiłam go, ale nie wiedziałam co powiedzieć...
- Ech... Masz jakieś rodzeństwo? - Spytałam.
Crazy?
poniedziałek, 26 maja 2014
Od Crazy c.d Ino
Już miałem się zmienić w człowieka gdy się rozmyśliłem
-czemu...a no tak ty nie lubisz być w ludzkiej skórze
-właśnie-powiedziałem
-no weź się zmień-Ino zrobiła sweet oczka
-no dobrze
Zmieniłem się w człowieka,ja i Ino szliśmy dalej przez las
gdy ta spytała
<Ino?>
-czemu...a no tak ty nie lubisz być w ludzkiej skórze
-właśnie-powiedziałem
-no weź się zmień-Ino zrobiła sweet oczka
-no dobrze
Zmieniłem się w człowieka,ja i Ino szliśmy dalej przez las
gdy ta spytała
<Ino?>
niedziela, 25 maja 2014
Od Ino c.d. Crazy
Od Ino c.d Crazy
- Tak samo jak ja. - Odpowiedziałam uśmiechając się,
- I wtedy wyję do księżyca...- Powiedziałam patrząc głęboko w niebo.
- Ja pójdę odpocząć.
- Dobra. - Odrzekł Crazy.
- Ja też idę.
- Spotkamy się jeszcze o 18?- Spytałam.
- Pewnie.
- Może wtedy powyjemy do księżyca. - Zaśmiałam się i poszłam.
Po 1 godzinie wyszłam z pokoju i tam czekał na mnie Crazy.
- Gotowa? - Spytał.
- Tak. - Kiwnęłam głową.
- Mam różne przekąski. - Powiedziałam.
Ruszyliśmy do lasu.
Odmieniłam się w człowieka i Crazy też.
<Crazy?>
- Tak samo jak ja. - Odpowiedziałam uśmiechając się,
- I wtedy wyję do księżyca...- Powiedziałam patrząc głęboko w niebo.
- Ja pójdę odpocząć.
- Dobra. - Odrzekł Crazy.
- Ja też idę.
- Spotkamy się jeszcze o 18?- Spytałam.
- Pewnie.
- Może wtedy powyjemy do księżyca. - Zaśmiałam się i poszłam.
Po 1 godzinie wyszłam z pokoju i tam czekał na mnie Crazy.
- Gotowa? - Spytał.
- Tak. - Kiwnęłam głową.
- Mam różne przekąski. - Powiedziałam.
Ruszyliśmy do lasu.
Odmieniłam się w człowieka i Crazy też.
<Crazy?>
sobota, 24 maja 2014
Od Crazy c.d. Ino
To pytanie mnie trochę zdziwiło ale powiedziałem
-szczerze
-nom
-bo urodziłem się wilkiem-powiedziałem
-co?
-no...tylko ja jedyny z watahy w której się urodziłem potrafiłem się zmienić w człowieka...i bardzo tego nie znoszę
-aha-bąknęła Ino robiąc dziwną minę
-ale czasem w nocy lubię się przemienić w wilka
<Ino?>
-szczerze
-nom
-bo urodziłem się wilkiem-powiedziałem
-co?
-no...tylko ja jedyny z watahy w której się urodziłem potrafiłem się zmienić w człowieka...i bardzo tego nie znoszę
-aha-bąknęła Ino robiąc dziwną minę
-ale czasem w nocy lubię się przemienić w wilka
<Ino?>
piątek, 23 maja 2014
Od Luny c.d. Elias'a
-Co ty tu robisz?
-Chciałem z tobą porozmawiać-odparł siadając na krześle.
-O czym chcesz rozmawiać?
-O miejscu naszego pochodzenia...
-Gzie straciliśmy rodziców?!-przerwałam mu w zdaniu,zamykając drzwi z trzaskiem.
-Uspokój się...coś się tam dzieje,a ja nie wiem co.Dlatego...no cóż...chciałem,abyś ze mną poszła.
-Ale wiesz,że sami nie damy rady?-powiedziałam melancholijnie uśmiechając się do niego-Więc Cam...
-Nie Cam tylko Yato...
-Jak kiedyś...No więc Yato chcesz,żebym z tobą poszła?
-Tak.
-Ktoś powiedział o jakieś wyprawie?-wtrąciła się Angel zbiegając ze schodów.
-Angel!-wrzasnęliśmy chórem,patrząc na siostrę.
-No co?-zapytała robiąc krzywą minę-Ja nic nie zrobiłam,jakby co...
Yato podszedł do nas mocno przytulając.
-Dobra,ale nadal mamy mało osób!-powiedziałam zrezygnowana patrząc błagalnie na rodzeństwo.
-Już twoja bliźniacza siostra załatwi problemy!
Angel od razu ruszyła biegiem na górę,pukając do każdych drzwi.
Nagle właśnie jedne z nich się otworzyły i stanął w nich Elias,a obok niego jakiś chłopak.
-Cześć!Potrzebujemy pomocy-odparłam speszona,a Angel stanęła obok mnie.
-Musimy wrócić w rodzinne strony.Eeee...a w ogóle.Co tam się dzieje?
Spojrzała pytająco na Yato,który szybko spoważniał.
-Podobno ludzie tam giną i inne stworzenia.
-Dlatego chcieliśmy się zapytać,czy pomoglibyście...
-...nam rozwikłać zagadkę tajemniczych zniknięć?
Chłopacy popatrzyli po sobie.
<Elias? Sorki,że tak długo i za teść,ale nie miałam innych pomysłów XD >
-Chciałem z tobą porozmawiać-odparł siadając na krześle.
-O czym chcesz rozmawiać?
-O miejscu naszego pochodzenia...
-Gzie straciliśmy rodziców?!-przerwałam mu w zdaniu,zamykając drzwi z trzaskiem.
-Uspokój się...coś się tam dzieje,a ja nie wiem co.Dlatego...no cóż...chciałem,abyś ze mną poszła.
-Ale wiesz,że sami nie damy rady?-powiedziałam melancholijnie uśmiechając się do niego-Więc Cam...
-Nie Cam tylko Yato...
-Jak kiedyś...No więc Yato chcesz,żebym z tobą poszła?
-Tak.
-Ktoś powiedział o jakieś wyprawie?-wtrąciła się Angel zbiegając ze schodów.
-Angel!-wrzasnęliśmy chórem,patrząc na siostrę.
-No co?-zapytała robiąc krzywą minę-Ja nic nie zrobiłam,jakby co...
Yato podszedł do nas mocno przytulając.
-Dobra,ale nadal mamy mało osób!-powiedziałam zrezygnowana patrząc błagalnie na rodzeństwo.
-Już twoja bliźniacza siostra załatwi problemy!
Angel od razu ruszyła biegiem na górę,pukając do każdych drzwi.
Nagle właśnie jedne z nich się otworzyły i stanął w nich Elias,a obok niego jakiś chłopak.
-Cześć!Potrzebujemy pomocy-odparłam speszona,a Angel stanęła obok mnie.
-Musimy wrócić w rodzinne strony.Eeee...a w ogóle.Co tam się dzieje?
Spojrzała pytająco na Yato,który szybko spoważniał.
-Podobno ludzie tam giną i inne stworzenia.
-Dlatego chcieliśmy się zapytać,czy pomoglibyście...
-...nam rozwikłać zagadkę tajemniczych zniknięć?
Chłopacy popatrzyli po sobie.
<Elias? Sorki,że tak długo i za teść,ale nie miałam innych pomysłów XD >
Od Ino c.d. Crazy
- Oczywiście, że nie. - Odpowiedziałam i też się zamieniłam w wilka.
- Pójdziemy na spacer? - Spytał.
- Pewnie. - Odpowiedziałam uśmiechając się.
Nagle zobaczyłam rannego ptaszka.
Pomyślałam, że postaram się go uleczyć choć nie jestem w tym dobra.
Usidłam i zamknęłam oczy.
Po czym delikatnie dotknęłam zwierzątko.
- Udało się...- Powiedziałam cicho otwierając oczy.
- Brawo. - Odrzekł Crazy.
Wstałam i pobiegłam.
- Złap mnie!
Basior pobiegł za mną.
Było nam bardzo przyjemnie.
Pobiegliśmy do zamku.
- Mam cię! - Powiedział Crazy.
Zachichotałam.
- A dlaczego nie lubisz być człowiekiem? - Spytałam.
<Crazy?>
- Pójdziemy na spacer? - Spytał.
- Pewnie. - Odpowiedziałam uśmiechając się.
Nagle zobaczyłam rannego ptaszka.
Pomyślałam, że postaram się go uleczyć choć nie jestem w tym dobra.
Usidłam i zamknęłam oczy.
Po czym delikatnie dotknęłam zwierzątko.
- Udało się...- Powiedziałam cicho otwierając oczy.
- Brawo. - Odrzekł Crazy.
Wstałam i pobiegłam.
- Złap mnie!
Basior pobiegł za mną.
Było nam bardzo przyjemnie.
Pobiegliśmy do zamku.
- Mam cię! - Powiedział Crazy.
Zachichotałam.
- A dlaczego nie lubisz być człowiekiem? - Spytałam.
<Crazy?>
Od Crazy c.d. Ino
Zamieniłem się na chwilę w człowieka,żeby coś zobaczyć,naglę coś zaszeleściło,podszedłem do krzaka a tam była jakaś wadera
-witaj
-cześć-powiedziała lekko przestraszona
-ej nie bój sie mnie jestem Crazy a ty
-Ino
-bardzo piękne imię
-dzięki
Już mieliśmy gdzieś iść kiedy ona się potknęła ale ja szybko zareagowałem i złapałem ją
-dzięki
-nie ma za co..słuchaj nie będziesz mieć nic przeciwko jak się zamienię w wilka nie nawidzę być w ludzkiej skórze
<Ino?>
-witaj
-cześć-powiedziała lekko przestraszona
-ej nie bój sie mnie jestem Crazy a ty
-Ino
-bardzo piękne imię
-dzięki
Już mieliśmy gdzieś iść kiedy ona się potknęła ale ja szybko zareagowałem i złapałem ją
-dzięki
-nie ma za co..słuchaj nie będziesz mieć nic przeciwko jak się zamienię w wilka nie nawidzę być w ludzkiej skórze
<Ino?>
sobota, 17 maja 2014
Od Ino do Crazy
Szłam sobie dróżką przez las.
Po 10 minutach zobaczyłam, że coś przemknęło mi przed nosem.
Pobiegłam za tym jak najszybciej.
Stworzenie stało obok strumyczka.
Zauważyłam, że to wilk.
Schowałam się w krzakach i się mu przypatrywałam.
Odmienił się w człowieka.
Podeszłam trochę bliżej.
Chłopak usłyszał jak coś zaszeleściło w krzakach.
Podszedł do mnie i zajrzał.
Wstałam i się zaczerwieniłam.
Popatrzyłam na niego i chciałam uciec.
Ale on mnie chwycił za ramię i powiedział:
- Nie bój się mnie.
- Jestem Crazy.
Podał mi rękę i się uśmiechnął.
- A ja Ino.
Też podałam mu rękę.
- Przebiegłeś obok mnie i postanowiłam, że pójdę za tobą.
Spojrzałam nieśmiało na niego a on na mnie.
- Wszystko dobrze? - Spytał.
- Tak, tak...
- Ja już pójdę... - Odrzekłam.
- Nie musisz.
Spojrzałam na niego ze zdziwioną miną.
- Boisz się mnie?
- Nawet się nie znamy... - Odpowiedziałam.
Potknęłam się, ale on mnie złapał.
- Dzięki. - Powiedziałam cicho.
Crazy?
Po 10 minutach zobaczyłam, że coś przemknęło mi przed nosem.
Pobiegłam za tym jak najszybciej.
Stworzenie stało obok strumyczka.
Zauważyłam, że to wilk.
Schowałam się w krzakach i się mu przypatrywałam.
Odmienił się w człowieka.
Podeszłam trochę bliżej.
Chłopak usłyszał jak coś zaszeleściło w krzakach.
Podszedł do mnie i zajrzał.
Wstałam i się zaczerwieniłam.
Popatrzyłam na niego i chciałam uciec.
Ale on mnie chwycił za ramię i powiedział:
- Nie bój się mnie.
- Jestem Crazy.
Podał mi rękę i się uśmiechnął.
- A ja Ino.
Też podałam mu rękę.
- Przebiegłeś obok mnie i postanowiłam, że pójdę za tobą.
Spojrzałam nieśmiało na niego a on na mnie.
- Wszystko dobrze? - Spytał.
- Tak, tak...
- Ja już pójdę... - Odrzekłam.
- Nie musisz.
Spojrzałam na niego ze zdziwioną miną.
- Boisz się mnie?
- Nawet się nie znamy... - Odpowiedziałam.
Potknęłam się, ale on mnie złapał.
- Dzięki. - Powiedziałam cicho.
Crazy?
Od Sidney'a c.d. Yumi
Dopłynęliśmy do zamku. Krewetka dziś nic złego nie robiła.
-Byłaś tu już kiedyś?-zapytałem.
-Nie...-odpowiedziała. Zsiedliśmy z Krewetki. Zaczęliśmy iść w stronę
zamku. Zwiedziliśmy parter, i weszliśmy na I piętro. Później zobaczyliśmy
jakieś dziwne schody. Zapadł wieczór. Wzieliśmy jedną ze świec i po cichu szliśmy na górę. Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do jakiegoś ciemnego pokoju.
-Gdzie my....-zaczęła Yumi ale nie dokończyła bo ja już otworzyłem jakieś
inne drzwi. Znów schody. Zacząłem iść nimi szybko na górę. Yumi popędziła za mną. Naszym oczom ukazał się strych. Było ciemno, pełno pajęczyn i kurzu. Po chwili coś poruszyło się w ciemnym kącie pokoju i nagle okno otworzyło się gwałtownie wpuszczając zimno do środka...
<Yumi?>
-Byłaś tu już kiedyś?-zapytałem.
-Nie...-odpowiedziała. Zsiedliśmy z Krewetki. Zaczęliśmy iść w stronę
zamku. Zwiedziliśmy parter, i weszliśmy na I piętro. Później zobaczyliśmy
jakieś dziwne schody. Zapadł wieczór. Wzieliśmy jedną ze świec i po cichu szliśmy na górę. Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do jakiegoś ciemnego pokoju.
-Gdzie my....-zaczęła Yumi ale nie dokończyła bo ja już otworzyłem jakieś
inne drzwi. Znów schody. Zacząłem iść nimi szybko na górę. Yumi popędziła za mną. Naszym oczom ukazał się strych. Było ciemno, pełno pajęczyn i kurzu. Po chwili coś poruszyło się w ciemnym kącie pokoju i nagle okno otworzyło się gwałtownie wpuszczając zimno do środka...
<Yumi?>
piątek, 16 maja 2014
Od Leny d.c. Jack'a
Rankiem przyszła do mnie Lucy z kubkiem pełnym gorącej herbaty z dodatkiem miodu. Przystawiła mi go do ust i czekała, aż wypiję wszystko. W między czasie mówiła:
-Jeszcze trochę, a dostałabyś zapalenia płuc. Na szczęście skończyło się tylko na przeziębienu. Poleż sobie dzisiaj tu, w cieple, dobrze?
Pokiwałam głową. Dziewczyna postawiła pusty kubek na stoliku nocnym, pożegnała się i po cichutku wyszła.
Zabrałam się do poprawiania poduszki, kiedy kątem oka dostrzegłam jakiś ruch za oknem. Spojrzałam tam. Zza szyb było widać tylko wierzchołki drzew i leniwie płynące po niebie chmury. Wzruszyłam ramionami. Coś mi się pewnie przywidziało...
Kilka następnych godzin przespałam. Gdy już dłużej nie mogłam drzemać, przywołałam swoją towarzyszkę. Błękitnowłosa demonica dotrzymywała mi towarzystwa przez resztę dnia. W porze obiadu zawitał Marcus. Przyniósł dla mnie posiłek, lecz wyczułam, że jeszcze na coś czeka. Pozwolił, żebym zjadła w spokoju, a potem zadał pierwsze pytanie. Chciał wiedzieć co się wczoraj stało. Wytłumaczyłam całe zajście, podkreślając zasługę Jacka.
-Widzisz? Nie musiałeś tak na niego naskakiwać-zakończyłam opowieść.
-Dobra, przesadziłem trochę... Zazwyczaj się tak nie zachowuję, ale wyglądało to podejrzanie. Pomyśłałem, że tamten znowu przesadził z czarami i Cię zamroził.
-Wątpię by był do tego zdolny. To nie jest zły człowiek-odparłam patrząc w dal przez okno.
-Inaczej byśmy go nie przyjęli-mruknął wstając.
-Zdrowiej!-zawołał i wyszedł. Ponownie zostałam sama. Westchnęłam zrezygnowana. Może jeszcze jedna rundka w "Chińczyka" z Haderią?
~Nawet o tym nie myśl!-krzyknęła w moich myślach demonica.
~To zmywaj się zanim mi się zachce grać w karty!~odkrzyknęłam. Nie musiałam tego powtarzać, towarzyszka zwiała słysząc tylko słowo "karty". Kiedyś przegrała w pokera magiczną pochodnię podczas partyjki z Dionizosem. Dotąd nie mogła sobie tego wybaczyć.
"-A najgorsze jest to, że ten pijaczyna grzeje sobie przy niej stopy! Co za marnotrawstwo!"-mawiała czasami z oburzeniem.
Nawet nie zauważyłam chwili, w której zasnęłam. Obudziłam się dopiero następnego dnia. Czułam się już na tyle dobrze, że po śniadaniu wyszłam z pokoju. Włóczyłam się po pałacu w poszukiwaniu Jack'a. Dreptałam właśnie jednym z korytarzy, gdy wreszcie go dostrzegłam. Szybował nad zamkiem niczym jastrząb. Podbiegłam do najbliższego okna i otworzyłam je.
-Jack!-zawołałam machając do niego energicznie ręką. Podleciał błyskawicznie. Zatrzymał się pół metra przede mną, wisząc w powietrzu.
-Zamykaj to okno, bo jeszcze bardziej się pochorujesz-rzucił mimochodem.
-No to chodź do środka-zaproponowałam wyciągając do niego dłoń. Odsunął się gwałtownie.
-Nie dotykaj mnie! Zmienisz się w sopel lodu!-krzyknął. Zaśmiałam się na te słowa.
-Nie-odparłam krótko. Był zdezorientowany.
-Panuję nad żywiołem wody, a lód to też woda. Nic mi się nie stanie-powiedziałam ponownie wyciagając dłoń. Spojrzał na nią niepewnie.
-Ale ja jestem zimny...-wymruczał.
-Świetnie się składa, bo ja od urodzenia jestem cieplejsza niż normalny człowiek. Mam zawsze 40°C. Cóż za zbieg okoliczności, nie?
-Okej, tylko potem nie miej do mnie pretensji-westchnął unosząc rękę powoli. Delikatnie dotknął mojego palca wskazującego, potem chwycił go, tak jak małe dziecko łapie czasem mamę.
-Nic mi nie jest, widzisz?-powiedziałam z uśmiechem i pociągnęłam go do środka. Wyglądało to tak jakbym trzymała balonik.
Zamknęłam okno telekinezą. Mój szósty zmysł podpowiadał, że chłopak jest mile zaskoczony.
-Nie musisz tak wisieć nade mną. Wyląduj, proszę. Tak będzie wygodniej rozmawiać.
Kiedy stał już naprzeciw mnie, zapytał:
-O czym chcesz porozmawiać?
-Po pierwsze, chciałam Ci podziękować...
-Nie ma sprawy.
-A po drugie, to... Pamiętasz co Ci obiecałam?
-Chodzi o życzenie?
-Mmm-pokiwałam głową.
-Nie kłopocz się, nic nie chcę-odparł.
-Oj, wymyśl coś! Nie znoszę mieć długów!
-Dobra, dobra....-mruknął i zamyślił się. Po chwili wyczułam, jego ożywienie. Z nieokreślonym błyskiem w oku oznajmił:
-Mam!
-Taaak?
-Chcę, żebyś...
<Jack?>
-Jeszcze trochę, a dostałabyś zapalenia płuc. Na szczęście skończyło się tylko na przeziębienu. Poleż sobie dzisiaj tu, w cieple, dobrze?
Pokiwałam głową. Dziewczyna postawiła pusty kubek na stoliku nocnym, pożegnała się i po cichutku wyszła.
Zabrałam się do poprawiania poduszki, kiedy kątem oka dostrzegłam jakiś ruch za oknem. Spojrzałam tam. Zza szyb było widać tylko wierzchołki drzew i leniwie płynące po niebie chmury. Wzruszyłam ramionami. Coś mi się pewnie przywidziało...
Kilka następnych godzin przespałam. Gdy już dłużej nie mogłam drzemać, przywołałam swoją towarzyszkę. Błękitnowłosa demonica dotrzymywała mi towarzystwa przez resztę dnia. W porze obiadu zawitał Marcus. Przyniósł dla mnie posiłek, lecz wyczułam, że jeszcze na coś czeka. Pozwolił, żebym zjadła w spokoju, a potem zadał pierwsze pytanie. Chciał wiedzieć co się wczoraj stało. Wytłumaczyłam całe zajście, podkreślając zasługę Jacka.
-Widzisz? Nie musiałeś tak na niego naskakiwać-zakończyłam opowieść.
-Dobra, przesadziłem trochę... Zazwyczaj się tak nie zachowuję, ale wyglądało to podejrzanie. Pomyśłałem, że tamten znowu przesadził z czarami i Cię zamroził.
-Wątpię by był do tego zdolny. To nie jest zły człowiek-odparłam patrząc w dal przez okno.
-Inaczej byśmy go nie przyjęli-mruknął wstając.
-Zdrowiej!-zawołał i wyszedł. Ponownie zostałam sama. Westchnęłam zrezygnowana. Może jeszcze jedna rundka w "Chińczyka" z Haderią?
~Nawet o tym nie myśl!-krzyknęła w moich myślach demonica.
~To zmywaj się zanim mi się zachce grać w karty!~odkrzyknęłam. Nie musiałam tego powtarzać, towarzyszka zwiała słysząc tylko słowo "karty". Kiedyś przegrała w pokera magiczną pochodnię podczas partyjki z Dionizosem. Dotąd nie mogła sobie tego wybaczyć.
"-A najgorsze jest to, że ten pijaczyna grzeje sobie przy niej stopy! Co za marnotrawstwo!"-mawiała czasami z oburzeniem.
Nawet nie zauważyłam chwili, w której zasnęłam. Obudziłam się dopiero następnego dnia. Czułam się już na tyle dobrze, że po śniadaniu wyszłam z pokoju. Włóczyłam się po pałacu w poszukiwaniu Jack'a. Dreptałam właśnie jednym z korytarzy, gdy wreszcie go dostrzegłam. Szybował nad zamkiem niczym jastrząb. Podbiegłam do najbliższego okna i otworzyłam je.
-Jack!-zawołałam machając do niego energicznie ręką. Podleciał błyskawicznie. Zatrzymał się pół metra przede mną, wisząc w powietrzu.
-Zamykaj to okno, bo jeszcze bardziej się pochorujesz-rzucił mimochodem.
-No to chodź do środka-zaproponowałam wyciągając do niego dłoń. Odsunął się gwałtownie.
-Nie dotykaj mnie! Zmienisz się w sopel lodu!-krzyknął. Zaśmiałam się na te słowa.
-Nie-odparłam krótko. Był zdezorientowany.
-Panuję nad żywiołem wody, a lód to też woda. Nic mi się nie stanie-powiedziałam ponownie wyciagając dłoń. Spojrzał na nią niepewnie.
-Ale ja jestem zimny...-wymruczał.
-Świetnie się składa, bo ja od urodzenia jestem cieplejsza niż normalny człowiek. Mam zawsze 40°C. Cóż za zbieg okoliczności, nie?
-Okej, tylko potem nie miej do mnie pretensji-westchnął unosząc rękę powoli. Delikatnie dotknął mojego palca wskazującego, potem chwycił go, tak jak małe dziecko łapie czasem mamę.
-Nic mi nie jest, widzisz?-powiedziałam z uśmiechem i pociągnęłam go do środka. Wyglądało to tak jakbym trzymała balonik.
Zamknęłam okno telekinezą. Mój szósty zmysł podpowiadał, że chłopak jest mile zaskoczony.
-Nie musisz tak wisieć nade mną. Wyląduj, proszę. Tak będzie wygodniej rozmawiać.
Kiedy stał już naprzeciw mnie, zapytał:
-O czym chcesz porozmawiać?
-Po pierwsze, chciałam Ci podziękować...
-Nie ma sprawy.
-A po drugie, to... Pamiętasz co Ci obiecałam?
-Chodzi o życzenie?
-Mmm-pokiwałam głową.
-Nie kłopocz się, nic nie chcę-odparł.
-Oj, wymyśl coś! Nie znoszę mieć długów!
-Dobra, dobra....-mruknął i zamyślił się. Po chwili wyczułam, jego ożywienie. Z nieokreślonym błyskiem w oku oznajmił:
-Mam!
-Taaak?
-Chcę, żebyś...
<Jack?>
Od Ino do Elias'a
Był ranek. Stałam z łóżka i się ubrałam.
Chciałam zobaczyć salon na piętrze.
Zobaczyłam tam pianino.
'Uczyłam się na nim kiedyś...' - Pomyślałam.
Zaczęłam grać. Wymyślałam swój własny kawałek.
Nagle przyszedł Elisas.
Odwróciłam się i się wystraszyłam.
- Hej... - Powiedziałam nieśmiało.
- Cześć...
- Nie wiedziałam, że granie na instrumentach przeszkadza...- Odrzekłam.
Wstałam i chciałam pójść, ale usłyszałam jego głos.
- Wcale nie przeszkadza. Po za tym... Ładnie grasz.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak Elias się uśmiecha.
Też się uśmiechnęłam.
- Ja tam nie umiem grać na pianinie... - Powiedział.
- Mogę cię nauczyć.
Usiadłam z nim i zaczęłam mu pomagać.
Zajęło to nam 2 godziny, ale było fajnie.
- Dobrze tobie idzie. - Oznajmiłam.
- Tylko tak mówisz.
- Nie prawda. - Zaśmiałam się.
- Ja już idę. - Odrzekłam.
- No dobra. - Odpowiedział Elias.
Popatrzyłam mu prosto w oczy a on mi
.
<Elias?>
Chciałam zobaczyć salon na piętrze.
Zobaczyłam tam pianino.
'Uczyłam się na nim kiedyś...' - Pomyślałam.
Zaczęłam grać. Wymyślałam swój własny kawałek.
Nagle przyszedł Elisas.
Odwróciłam się i się wystraszyłam.
- Hej... - Powiedziałam nieśmiało.
- Cześć...
- Nie wiedziałam, że granie na instrumentach przeszkadza...- Odrzekłam.
Wstałam i chciałam pójść, ale usłyszałam jego głos.
- Wcale nie przeszkadza. Po za tym... Ładnie grasz.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak Elias się uśmiecha.
Też się uśmiechnęłam.
- Ja tam nie umiem grać na pianinie... - Powiedział.
- Mogę cię nauczyć.
Usiadłam z nim i zaczęłam mu pomagać.
Zajęło to nam 2 godziny, ale było fajnie.
- Dobrze tobie idzie. - Oznajmiłam.
- Tylko tak mówisz.
- Nie prawda. - Zaśmiałam się.
- Ja już idę. - Odrzekłam.
- No dobra. - Odpowiedział Elias.
Popatrzyłam mu prosto w oczy a on mi
.
<Elias?>
środa, 14 maja 2014
Od Jack'a c.d. Leny i Marcus'a
Zeskoczyłem z gałęzi i rozciągnąłem się.
-A więc chodźmy, bo całkiem już zamarzniesz –odparłem na widok trzęsącej się dziewczyny
Ruszyliśmy. Szliśmy w kompletnej ciszy. Co chwilę zerkałem wzrokiem na dziewczynę czy idzie za mną. W jednej chwili usłyszałem lecące ciało na ziemie. Natychmiastowo się odwróciłem i w ostatniej chwili zdążyłem złapać jej głowę przed upadkiem na ziemię. Zmieniłem się w wilka, gdyż wiedziałem, że w ten sposób nie zrobię jej krzywdy. Gdybym wziął ja normalnie na ręce i zaniósł do zamku to by zamarzła na śmierć. Moje futro izolowało tą moc. Jakby nie patrzeć było ciepłe. Złapałem delikatnie dziewczynę i ostrożnie położyłem ją na mym grzbiecie. Powoli zacząłem iść tak, aby nie zrobić jej żadnej krzywdy. Z każdym krokiem szedłem coraz szybciej. Po jakichś 5 minutach byłem na miejscu. Było już ciemno lecz przy wejściu do zamku było jasno. Gdy tylko mnie zobaczyli i dziewczynę na moich plecach od razu podbiegli. Nagle usłyszałem krzyk Marcus’a
-Coś Ty głupcze zrobił?
W jego głosie było słychać głównie złość. Dziewczynę wnieśli do zamku i zniknęła tuż za drzwiami. Chciałem iść za nimi lecz wszelkie wyrzuty kierowane od strony Marcus’a tak mnie wkurzyły, że odwróciłem się na pięcie i odszedłem. Nie miałem ochoty się z nim użerać. Całą noc spędziłem przy oknie gdzie było widać tą dziewczynę, którą tu zaniosłem. Leżała w łóżku, była cała blada. Jej włosy delikatnie spadały jej na twarz. Martwiłem się nieco. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło. Obserwowałem ją. Zauważyłem, że poruszyłam lekko ręką. Nikogo z nią nie było, dopiero rano ktoś do nie przyszedł. Ja warowałem przy oknie pilnując aż się obudzi. Miałem zamiar zająć się swoimi sprawami, gdy tylko otworzy oczy i zacznie rozmawiać z otoczeniem.
<Lena? Marcus? Co było dalej? Zgaduję, że Marcus będzie się wściekał …XD>
-A więc chodźmy, bo całkiem już zamarzniesz –odparłem na widok trzęsącej się dziewczyny
Ruszyliśmy. Szliśmy w kompletnej ciszy. Co chwilę zerkałem wzrokiem na dziewczynę czy idzie za mną. W jednej chwili usłyszałem lecące ciało na ziemie. Natychmiastowo się odwróciłem i w ostatniej chwili zdążyłem złapać jej głowę przed upadkiem na ziemię. Zmieniłem się w wilka, gdyż wiedziałem, że w ten sposób nie zrobię jej krzywdy. Gdybym wziął ja normalnie na ręce i zaniósł do zamku to by zamarzła na śmierć. Moje futro izolowało tą moc. Jakby nie patrzeć było ciepłe. Złapałem delikatnie dziewczynę i ostrożnie położyłem ją na mym grzbiecie. Powoli zacząłem iść tak, aby nie zrobić jej żadnej krzywdy. Z każdym krokiem szedłem coraz szybciej. Po jakichś 5 minutach byłem na miejscu. Było już ciemno lecz przy wejściu do zamku było jasno. Gdy tylko mnie zobaczyli i dziewczynę na moich plecach od razu podbiegli. Nagle usłyszałem krzyk Marcus’a
-Coś Ty głupcze zrobił?
W jego głosie było słychać głównie złość. Dziewczynę wnieśli do zamku i zniknęła tuż za drzwiami. Chciałem iść za nimi lecz wszelkie wyrzuty kierowane od strony Marcus’a tak mnie wkurzyły, że odwróciłem się na pięcie i odszedłem. Nie miałem ochoty się z nim użerać. Całą noc spędziłem przy oknie gdzie było widać tą dziewczynę, którą tu zaniosłem. Leżała w łóżku, była cała blada. Jej włosy delikatnie spadały jej na twarz. Martwiłem się nieco. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło. Obserwowałem ją. Zauważyłem, że poruszyłam lekko ręką. Nikogo z nią nie było, dopiero rano ktoś do nie przyszedł. Ja warowałem przy oknie pilnując aż się obudzi. Miałem zamiar zająć się swoimi sprawami, gdy tylko otworzy oczy i zacznie rozmawiać z otoczeniem.
<Lena? Marcus? Co było dalej? Zgaduję, że Marcus będzie się wściekał …XD>
wtorek, 13 maja 2014
Od Leny d.c. Jack'a
Nieco mi się ostatnio nudziło. Po niedawnym natłoku nowych członków watahy nie pozostało śladu. Rozeszło się to to po kościach i cisza w eterze...
Jako, że nie lubiłam bezruchu, postanowiłam trochę połazić po okolicy. Oczywiście już dawno zwiedziłam nasze tereny, ale nie zaszkodzi sobie ich przypomnieć, prawda? Moim ukochanym miejscem stała się Podwodna Grota. Nikt poza mną tam nie zagląda, bo chyba tylko ja potrafię oddychać pod wodą, a i jej ciśnienie nie sprawia mi problemu. Uwielbiam siedzieć na którymś z tamtejszych wielkich kryształów i obserwować przepływające obok ryby głębinowe. Co jakiś czas widać jak z mrocznej toni wymyka się na powierzchnię kilka srebrnych bąbelków powietrza. Jednak poza tym, nie dzieje się nic w Podwodnej Grocie, a cisza aż dźwięczy w uszach. Dlatego też ją lubię, to idealne miejsce by pomyśleć i się uspokoić.
Maszerowałam przez las zupełnie nie zwracając uwagi na to co się dzieje. Nogi same mnie niosły tam gdzie chciały. Z zamyślenia wyrwało mnie zderzenie z biegnącą sarną. Zwierzę popędziło oszalałe ze strachu dalej w las, natomiast ja leżałam w błocie ogromnie zaskoczona. Oczy przysłoniła mi mgła. Wtedy też uświadomiłam sobie, że okropnie zmarzłam i cała jestem mokra.
-Jak ona do cholery mogła mnie nie zauważyć?!-wrzasnęłam wkurzona. Zamrugałam gwałtownie. Nie pomogło. Uniosłam się nieporadnie do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy. Obraz stał się nieco ostrzejszy. Dokoła jednak, nie było widać nic poza deszczem ogarniajacym wszystko.
-S-serio?-wyszeptałam drżąc po części z zimna, ale też ze strachu. Po raz pierwszy nie wiedziałam gdzie się znajduję co uniemożliwiało mi teleportację. Taki mały haczyk, inaczej nie umiałam się przenieść. Było to okropnie frustrujące uczucie.
Zaczęłam iść po omacku przed siebie. Ulewa ani na chwilę nie ustępowała. W górze rozlegały się grzmoty. Nic dziwnego, że sarna na mnie wpadła. Ten deszcz był potworny.
Szłam i szłam zupełnie tracąc poczucie czasu. Kiedy opadłam z sił, ułożyłam się pod jakimś drzewem i zasnęłam. Obudziłam się razem ze słońcem, które na szczęście wychylnęło zza chmur. Przestało padać. Zewsząd czuć było ożeźwiający zapach burzy.
-No i gdzie ja jestem, co?-zapytałam zdezorientowana po czym głośno kichnęłam.
-W dodatku się przeziębiłam!-jęknęłam pociągając nosem żałośnie.-Nic dziwnego...-mruknęłam.
Zaczęłam rozglądać się dokoła. Żadnych punktów charakterystycznych. Wszędzie tylko drzewa...
-Jasne! Drzewa!-wykrzyknęłam olśniona.-Wlezę na jedno, to i może zobaczę coś więcej.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Na górze czekała mnie miła niespodzianka-w koronie dębu spał członek naszej watahy. Był to białowłosy chłopak. Kiedy oddychał, z jego ust wylatywała mroźna mgiełka. Przycupnęłam na gałęzi obok i przez chwilę go obserwowałam usiłując przypomnieć sobie jego imię.
-Fr...froo...-mruczałam.-Cholera! No niech będzie... Jack.
Chwyciłam najbliższą gałąź i dźgnęłam go delikatnie.
-Hej Jack! Wstawaj proszę!
Nie poskutkowało, więc dźgnęłam mocniej.
-Ej obudź się...
Zerwał się błyskawicznie, aż odskoczyłam.
-Co jest?! Kim jesteś?!-zapytał na mój widok.
-I oddaj to!-krzyknął wyrywając z moich dłoni gałąź, z której pomocą go obudziłam. Potem zmierzył mnie wzrokiem i powiedział już nieco spokojniej:
-Znam Cię. Jesteś z watahy...
-Lena-przedstawiłam się szybko.
-Co tu robisz?
Opowiedziałam mu całą historię.
-No i tak to się stało, że potrzebuję Twojej pomocy.
-Nie ma innego wyjścia?-spytał niechętnie.
-Nie-odparłam.- To jak? Pomożesz mi wrócić do zamku?
Cisza.
-Oj proszę! Dam Ci jedno życzenie!
-Na czym by to polegało?-ożywił się nieco.
-No możesz mnie o coś poprosić, a ja postaram się to spełnić. Oczywiście coś możliwego do wykonania i w miarę przyzwoitego!
-Okej. Pomoc za życzenie?
Westchnęłam z ulgą i pokiwałam głową.
<Jack?>
Jako, że nie lubiłam bezruchu, postanowiłam trochę połazić po okolicy. Oczywiście już dawno zwiedziłam nasze tereny, ale nie zaszkodzi sobie ich przypomnieć, prawda? Moim ukochanym miejscem stała się Podwodna Grota. Nikt poza mną tam nie zagląda, bo chyba tylko ja potrafię oddychać pod wodą, a i jej ciśnienie nie sprawia mi problemu. Uwielbiam siedzieć na którymś z tamtejszych wielkich kryształów i obserwować przepływające obok ryby głębinowe. Co jakiś czas widać jak z mrocznej toni wymyka się na powierzchnię kilka srebrnych bąbelków powietrza. Jednak poza tym, nie dzieje się nic w Podwodnej Grocie, a cisza aż dźwięczy w uszach. Dlatego też ją lubię, to idealne miejsce by pomyśleć i się uspokoić.
Maszerowałam przez las zupełnie nie zwracając uwagi na to co się dzieje. Nogi same mnie niosły tam gdzie chciały. Z zamyślenia wyrwało mnie zderzenie z biegnącą sarną. Zwierzę popędziło oszalałe ze strachu dalej w las, natomiast ja leżałam w błocie ogromnie zaskoczona. Oczy przysłoniła mi mgła. Wtedy też uświadomiłam sobie, że okropnie zmarzłam i cała jestem mokra.
-Jak ona do cholery mogła mnie nie zauważyć?!-wrzasnęłam wkurzona. Zamrugałam gwałtownie. Nie pomogło. Uniosłam się nieporadnie do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy. Obraz stał się nieco ostrzejszy. Dokoła jednak, nie było widać nic poza deszczem ogarniajacym wszystko.
-S-serio?-wyszeptałam drżąc po części z zimna, ale też ze strachu. Po raz pierwszy nie wiedziałam gdzie się znajduję co uniemożliwiało mi teleportację. Taki mały haczyk, inaczej nie umiałam się przenieść. Było to okropnie frustrujące uczucie.
Zaczęłam iść po omacku przed siebie. Ulewa ani na chwilę nie ustępowała. W górze rozlegały się grzmoty. Nic dziwnego, że sarna na mnie wpadła. Ten deszcz był potworny.
Szłam i szłam zupełnie tracąc poczucie czasu. Kiedy opadłam z sił, ułożyłam się pod jakimś drzewem i zasnęłam. Obudziłam się razem ze słońcem, które na szczęście wychylnęło zza chmur. Przestało padać. Zewsząd czuć było ożeźwiający zapach burzy.
-No i gdzie ja jestem, co?-zapytałam zdezorientowana po czym głośno kichnęłam.
-W dodatku się przeziębiłam!-jęknęłam pociągając nosem żałośnie.-Nic dziwnego...-mruknęłam.
Zaczęłam rozglądać się dokoła. Żadnych punktów charakterystycznych. Wszędzie tylko drzewa...
-Jasne! Drzewa!-wykrzyknęłam olśniona.-Wlezę na jedno, to i może zobaczę coś więcej.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Na górze czekała mnie miła niespodzianka-w koronie dębu spał członek naszej watahy. Był to białowłosy chłopak. Kiedy oddychał, z jego ust wylatywała mroźna mgiełka. Przycupnęłam na gałęzi obok i przez chwilę go obserwowałam usiłując przypomnieć sobie jego imię.
-Fr...froo...-mruczałam.-Cholera! No niech będzie... Jack.
Chwyciłam najbliższą gałąź i dźgnęłam go delikatnie.
-Hej Jack! Wstawaj proszę!
Nie poskutkowało, więc dźgnęłam mocniej.
-Ej obudź się...
Zerwał się błyskawicznie, aż odskoczyłam.
-Co jest?! Kim jesteś?!-zapytał na mój widok.
-I oddaj to!-krzyknął wyrywając z moich dłoni gałąź, z której pomocą go obudziłam. Potem zmierzył mnie wzrokiem i powiedział już nieco spokojniej:
-Znam Cię. Jesteś z watahy...
-Lena-przedstawiłam się szybko.
-Co tu robisz?
Opowiedziałam mu całą historię.
-No i tak to się stało, że potrzebuję Twojej pomocy.
-Nie ma innego wyjścia?-spytał niechętnie.
-Nie-odparłam.- To jak? Pomożesz mi wrócić do zamku?
Cisza.
-Oj proszę! Dam Ci jedno życzenie!
-Na czym by to polegało?-ożywił się nieco.
-No możesz mnie o coś poprosić, a ja postaram się to spełnić. Oczywiście coś możliwego do wykonania i w miarę przyzwoitego!
-Okej. Pomoc za życzenie?
Westchnęłam z ulgą i pokiwałam głową.
<Jack?>
Od Yumi c.d. Sideny'a
-Czemu nie –uśmiechnęłam się
Gdy patrzyłam na Krewetkę widziałam wielkiego strasznego potwora. Moje podejście zmieniło się dzięki chłopakowi. On pokazał mi że może być ona spokojnym i potulnym stworzeniem lecz i tak czułam przed nią respekt. Razem wyglądali słodko.
Przyglądałam się im z dołu.
-Yumi … Yumi… -zaczął lecz po chwili przerwałam mu
-A co z motorem? –powiedziałam odwracając wzrok
-Nic mu nie będzie –odparł pewnie
Wyciągnął do mnie rękę bym wsiadała na Krewetkę. Pogłaskałam klacz i podałam rękę Sidney’owi. W ułamku sekundy byłam już na górze tuż przy nim.
-No dalej mała –powiedział i po chwili już płynęliśmy.
Dziwiło mnie, że Hiashi jeszcze się nie pojawił zawsze nam przeszkadzał, być może zrozumiał, że kocham Sidney’a. Czułam się bezpieczna przy jego boku. Wtuliłam się w niego.
<Sidney?>
Gdy patrzyłam na Krewetkę widziałam wielkiego strasznego potwora. Moje podejście zmieniło się dzięki chłopakowi. On pokazał mi że może być ona spokojnym i potulnym stworzeniem lecz i tak czułam przed nią respekt. Razem wyglądali słodko.
Przyglądałam się im z dołu.
-Yumi … Yumi… -zaczął lecz po chwili przerwałam mu
-A co z motorem? –powiedziałam odwracając wzrok
-Nic mu nie będzie –odparł pewnie
Wyciągnął do mnie rękę bym wsiadała na Krewetkę. Pogłaskałam klacz i podałam rękę Sidney’owi. W ułamku sekundy byłam już na górze tuż przy nim.
-No dalej mała –powiedział i po chwili już płynęliśmy.
Dziwiło mnie, że Hiashi jeszcze się nie pojawił zawsze nam przeszkadzał, być może zrozumiał, że kocham Sidney’a. Czułam się bezpieczna przy jego boku. Wtuliłam się w niego.
<Sidney?>
Od Lilliane c.d. Blue
Niestety jestem nieśmiała to moja wada.
-Cześć. Mam na imię Lilliane i 16 lat. O resztę pytajcie jeśli chcecie.
Blue wskazała mi wolne miejsce przy stole.
Po chwili byłam zarzucona pytaniami. Na kilka odpowiedziałam, bo szczerze to wolałam kogoś poznać.
Tak się stało. Znam jakąś 1/3 wilków i wilczyc. Dużo osób garnęło się by mnie poznać. Dziwne. Normalnie nikt kogo spotykałam nawet na mnie nie spojrzał.
Po kolacji wróciłam do sypialni i poszłam spać. Za dużo wrażeń jak na jeden raz.
-Cześć. Mam na imię Lilliane i 16 lat. O resztę pytajcie jeśli chcecie.
Blue wskazała mi wolne miejsce przy stole.
Po chwili byłam zarzucona pytaniami. Na kilka odpowiedziałam, bo szczerze to wolałam kogoś poznać.
Tak się stało. Znam jakąś 1/3 wilków i wilczyc. Dużo osób garnęło się by mnie poznać. Dziwne. Normalnie nikt kogo spotykałam nawet na mnie nie spojrzał.
Po kolacji wróciłam do sypialni i poszłam spać. Za dużo wrażeń jak na jeden raz.
Od Blue c.d. Lilliane
Podeszłam do dziewczyny.
-Przespałaś się jeszcze?-zapytałam, prowadząc ją wzdłuż jadalni.
-Trochę.
Zaprowadziłam ją do jednego z wolnych miejsc. Nagle wszyscy uspokoili się.
-Dołączy do nas jeszcze jedna osoba-wskazałam na dziewczynę, która już zaczęła się przedstawiać.
<Lilliane?>
-Przespałaś się jeszcze?-zapytałam, prowadząc ją wzdłuż jadalni.
-Trochę.
Zaprowadziłam ją do jednego z wolnych miejsc. Nagle wszyscy uspokoili się.
-Dołączy do nas jeszcze jedna osoba-wskazałam na dziewczynę, która już zaczęła się przedstawiać.
<Lilliane?>
Od Lilliane c.d. Blue
Według instrukcji Alphy zeszłam do jadalni. Wszyscy siedzieli przy stołach. Przy jednym ze stołów zauważyłam ją.
W jadalni był taki gwar, że prawie nikt mnie nie zauważył. Alpha wstała i podeszła do mnie.
<Blue?>
W jadalni był taki gwar, że prawie nikt mnie nie zauważył. Alpha wstała i podeszła do mnie.
<Blue?>
Od Blue c.d. Lilliane
Uśmiechnęłam się w stronę dziewczyny.
-Żadne z nas chyba nie będzie mieć nic przeciwko...-powiedziałam-Jeśli chcesz prześpij się jeszcze, a potem do nas zejdź. Prosto, schodami, a potem korytarzem i w lewo.-zaśmiałam się rysując na kartce mapkę.
Zostawiłam ją na szafce, która stała obok łóżka. Po czym uśmiechnęłam się do dziewczyny i wyszłam z pokoju.
***Jadalnia, 16:30-17:00, wszyscy inni obecni.***
<Lilliane?>
-Żadne z nas chyba nie będzie mieć nic przeciwko...-powiedziałam-Jeśli chcesz prześpij się jeszcze, a potem do nas zejdź. Prosto, schodami, a potem korytarzem i w lewo.-zaśmiałam się rysując na kartce mapkę.
Zostawiłam ją na szafce, która stała obok łóżka. Po czym uśmiechnęłam się do dziewczyny i wyszłam z pokoju.
***Jadalnia, 16:30-17:00, wszyscy inni obecni.***
<Lilliane?>
Od Lilliane c.d. Blue
Spojrzałam na nią spod ciężkich dla mnie powiek. Jako człowiek była równie piękna jak jej wilcza postać.
-Dziękuje. -powiedziałam- od kiedy pamiętam jestem sama, moje życie opierało się na jednej zasadzie ; przeżyj.
Tu przystanęłam i zaczęłam jeść. Od wielu dni nic nie jadłam, więc musiałam powoli to robić by nie zwymiotować.
-Podjęłam decyzję. Jeśli mnie chcecie, zostanę. -rzekłam i spojrzałam w jej duże oczy.
<Blue?>
-Dziękuje. -powiedziałam- od kiedy pamiętam jestem sama, moje życie opierało się na jednej zasadzie ; przeżyj.
Tu przystanęłam i zaczęłam jeść. Od wielu dni nic nie jadłam, więc musiałam powoli to robić by nie zwymiotować.
-Podjęłam decyzję. Jeśli mnie chcecie, zostanę. -rzekłam i spojrzałam w jej duże oczy.
<Blue?>
poniedziałek, 12 maja 2014
Od Blue c.d. Lilliane
-Chodź...-szepnęłam- Prześpisz się u nas, a potem albo dołączysz albo ruszysz dalej.
***Zamek, pokój przygotowany dla Lilliane, godz.15:00-15:40, obiad***
Weszłam do pokoju lekko speszona, ale szybko uśmiechnęłam się i z tacą z posiłkiem weszłam do pokoju naszej nowej znajomej. Najwidoczniej obudziłam ją.
-Jeszcze śpisz?-zapytałam
Dziewczyna pokiwała głową.
-Proszę, to twój posiłek.-podałam jej tacę-Co Cię tu sprowadza?
<Lilliane?>
~~~~~~~~~~~~~~~
Sorry, jeśli zrobiłam gdzieś literówkę.
***Zamek, pokój przygotowany dla Lilliane, godz.15:00-15:40, obiad***
Weszłam do pokoju lekko speszona, ale szybko uśmiechnęłam się i z tacą z posiłkiem weszłam do pokoju naszej nowej znajomej. Najwidoczniej obudziłam ją.
-Jeszcze śpisz?-zapytałam
Dziewczyna pokiwała głową.
-Proszę, to twój posiłek.-podałam jej tacę-Co Cię tu sprowadza?
<Lilliane?>
~~~~~~~~~~~~~~~
Sorry, jeśli zrobiłam gdzieś literówkę.
Od Lilliane
Byłam wyczerpana. Zbliżałam się do terytorium jednej z watah. Prawdopodobnie szmaragdowej nocy. Zatrzymałam się na kolejny odpoczynek.
Nie miałam nawet siły na przemianę, której potrzebowałam. Jednak nie długo mój odpoczynek trwał bo usłyszałam jak w okół biegają wilki z watahy. Wiedziałam że nie powinnam była tego robić, mogłam zrobić koło w okół terytorium ale nie- musiałam tutaj wejść.
-Kim jesteś i co tu robisz? - spytała wilczyca o błękitnych oczach, zapewne Alpha.
-Lilliane -odparłam słabym głosem
-Ona jest ranna. - zauważyła inna wilczyca
Alpha przybrała wyraz twarzy który mówił wszystko - zastanawiała się nad czymś.
Moje oczy powoli się zamykały.'' Nie umieram, tylko potrzebuję snu'' - pomyślałam -taką mam nadzieję''
~~~~
Blue, co zrobisz?
Nie miałam nawet siły na przemianę, której potrzebowałam. Jednak nie długo mój odpoczynek trwał bo usłyszałam jak w okół biegają wilki z watahy. Wiedziałam że nie powinnam była tego robić, mogłam zrobić koło w okół terytorium ale nie- musiałam tutaj wejść.
-Kim jesteś i co tu robisz? - spytała wilczyca o błękitnych oczach, zapewne Alpha.
-Lilliane -odparłam słabym głosem
-Ona jest ranna. - zauważyła inna wilczyca
Alpha przybrała wyraz twarzy który mówił wszystko - zastanawiała się nad czymś.
Moje oczy powoli się zamykały.'' Nie umieram, tylko potrzebuję snu'' - pomyślałam -taką mam nadzieję''
~~~~
Blue, co zrobisz?
Od Sidney'a c.d. Yumi
-No na pewno nie planktonem!-powiedziałem i zaśmialiśmy się.
-No to czym?-dopytywała Yumi.
-Nie wystraszysz się?-zapytałem.
-Nie!
-Zachowasz zimną krew?
-Tak...-odpowiedziała.
-A czy..
-Sidney! No powiedz, trawą piaskiem czy czym tam.
-No... Ona zjada surowe mięso. No czyli zjada zwierzęta inne a jakby coś jej
odwaliło to by nas pewnie też zjadła.-zauważyłem.
-Oj...-powiedziała lekko wystraszona Yumi.
-Ale nie mart się, nic nam nie zrobi. Chyba.
-Chyba...-powtórzyła.
-Wiesz co? Jeszcze nigdy nie zwiedziłem tego zamku co tam stoi.-wskazałem
palcem na daleko położoną budowlę.
-Trochę daleko.-zauważyła Yumi.
-Może tam pojedziemy?-zapytałem wsiadając na Krewetkę.
<Yumi?>
-No to czym?-dopytywała Yumi.
-Nie wystraszysz się?-zapytałem.
-Nie!
-Zachowasz zimną krew?
-Tak...-odpowiedziała.
-A czy..
-Sidney! No powiedz, trawą piaskiem czy czym tam.
-No... Ona zjada surowe mięso. No czyli zjada zwierzęta inne a jakby coś jej
odwaliło to by nas pewnie też zjadła.-zauważyłem.
-Oj...-powiedziała lekko wystraszona Yumi.
-Ale nie mart się, nic nam nie zrobi. Chyba.
-Chyba...-powtórzyła.
-Wiesz co? Jeszcze nigdy nie zwiedziłem tego zamku co tam stoi.-wskazałem
palcem na daleko położoną budowlę.
-Trochę daleko.-zauważyła Yumi.
-Może tam pojedziemy?-zapytałem wsiadając na Krewetkę.
<Yumi?>
niedziela, 11 maja 2014
Wracamy
Więc tak, blog teoretycznie wznowiony, jednak do jutra będą trwać jeszcze drobne poprawki ( może dłużej bo ostatnio tyle mam pacy, że się ciągle przedłuża, nie tylko na blogach). Proszę o nie zasypywanie mnie formularzami, więc jak chcesz zrobić wilka najpierw przemyśl czy będziesz pisać opowiadania, zrób konkretny formularz, a nie mający dwie linijki bo na takie szkoda strony. mam nadzieję, że profile się podobają, będzie w nich prawdopodobnie jeszcze parę drobnych zmian, a was zachęcam do wysyłania mi próbek głosu wilków. Do mnie proszę za dużo opowiada nie pisać..., chodź jak ktoś w końcu napisał to zaszczycę i prawdopodobnie odpowiem...
~To tyle, dzięki za uwagę, czekamy na opka, Felix
niedziela, 4 maja 2014
Od Yumi c.d. Sidney'a
Sidney zatrzymał się tuż przy skraju lasu. Zsiedliśmy z Harley’a. Nie ukrywam podobają mi się takie cacka lecz jak dla mnie były za ciężkie, sama nie dałabym rady go utrzymać. Dzięki chłopakowi spełniło się 1 z moich marzeń.
-Dziękuję Ci –powiedziałam i pocałowałam go w policzek
„Trzymałam” w sobie Hiashi’ego czułam, że jest zły no ale cóż to było moje życie. Wiedziałam z kim chcę być. Pegaz dobrze wiedział, że kocham Sidney’a. Nagle usłyszałam ryk dochodzący ze środka jeziora. Spojrzeliśmy w tamtą stronę i ujrzeliśmy Krewetkę. Stanęliśmy na brzegu. Klaczka po chwili była dość blisko.
-Cześć Mała –powiedział Sidney
-Witaj Krewetko –rzekłam z uśmiechem
Wydała z siebie radosny ryk. W jednej chwili przyszło mi do głowy parę pytań na temat Krewetki
-Sidney czym się żywi Krewetka? –zapytałam ciekawa [Planktonem xD]
<Sidney?>
-Dziękuję Ci –powiedziałam i pocałowałam go w policzek
„Trzymałam” w sobie Hiashi’ego czułam, że jest zły no ale cóż to było moje życie. Wiedziałam z kim chcę być. Pegaz dobrze wiedział, że kocham Sidney’a. Nagle usłyszałam ryk dochodzący ze środka jeziora. Spojrzeliśmy w tamtą stronę i ujrzeliśmy Krewetkę. Stanęliśmy na brzegu. Klaczka po chwili była dość blisko.
-Cześć Mała –powiedział Sidney
-Witaj Krewetko –rzekłam z uśmiechem
Wydała z siebie radosny ryk. W jednej chwili przyszło mi do głowy parę pytań na temat Krewetki
-Sidney czym się żywi Krewetka? –zapytałam ciekawa [Planktonem xD]
<Sidney?>
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
UWAGA: Krewetki żywią się planktonem!~
Nie, no musiałam.... XD
Ogłoszenie
Chcę powiadomić, że blog od dzisiaj - 4 maja 2014, do przyszłej niedzieli ( za tydzień czyli 11 maja 2014 ) Będzie zamknięty, ponieważ przychodzą nowe formularze, a jeszcze nie było czasu by ogarnąć stare. Więc tak, do końca tygodnia nie przyjmujemy:
Pojawi się później prawdopodobnie nowy event, skończę KP WSZYSTKICH wilków i dodam nowych ( jeśli nie dodam proszę mi przesłać wiadomości jeszcze raz ale dopiero po 11 maja). Zmiany w formularzu będą także widoczne do końca tego tygodnia. Blog ruszy 11 lub 12 maja. Możliwe, że będzie także nowy wygląd. Od wznowienia bloga Karty Postaci (formularze) proszę przesyłać jedynie do mnie ( karolina230301 ), gdyż ja je będę dodawać, mimo to wszystko inne w tym także pytania lepiej kierować do Blue ( lili8889 ) bądź Riv ( kasia060999 ).
Czemu wataha będzie zawieszona?
A dlatego gdyż się nie wyrabiam i większość osób piszących ze mną przez gadu-gadu regularnie wie o tym.
To tyle, można się rozejść
- Formularzy
- Opowiadań
Pojawi się później prawdopodobnie nowy event, skończę KP WSZYSTKICH wilków i dodam nowych ( jeśli nie dodam proszę mi przesłać wiadomości jeszcze raz ale dopiero po 11 maja). Zmiany w formularzu będą także widoczne do końca tego tygodnia. Blog ruszy 11 lub 12 maja. Możliwe, że będzie także nowy wygląd. Od wznowienia bloga Karty Postaci (formularze) proszę przesyłać jedynie do mnie ( karolina230301 ), gdyż ja je będę dodawać, mimo to wszystko inne w tym także pytania lepiej kierować do Blue ( lili8889 ) bądź Riv ( kasia060999 ).
Czemu wataha będzie zawieszona?
A dlatego gdyż się nie wyrabiam i większość osób piszących ze mną przez gadu-gadu regularnie wie o tym.
To tyle, można się rozejść
~dziękuje za uwagę, Felix
Od Sidney'a c.d. Yumi
-Jeśli chcesz.-powiedziałem i zatrzymałem się. Zsiedliśmy z motoru. Zacząłem jej wszystko powoli opisywać.
-Tu jest gaz, tu hamulec, musisz go lekko naciskać itp, itd...-mówiłem. Gdy wszystko już jej wytłumaczyłem, posadziłem ją z przodu, a ja siedziałem z tyłu za nią, trzymając razem z Yumi
ręce na kierownicy.
-Dobra, naciśnij lekko gaz.-powiedziałem. Yumi powoli to zrobiła i ruszyliśmy. Naprawdę dobrze wszystko załapała.
-Teraz spróbuj zachamować.-powiedziałem. Znów poszło wszystko dobrze. Po chwili znów ruszyliśmy, a ja puściłem ręce z kierownicy.
-Sidney, nie dam rady!-powiedziała lekko wystraszona Yumi.
-Dasz radę. Potrafisz, nie denerwuj się tylko rób swoje.-powiedziałem spokojnie. Wszystko szło dobrze lecz po chwili Yumi zaczęła drżeć kierownica. Złapałem ją szybko i stanęliśmy.
-Przepraszam...-jeknęła Yumi.
-Nic się nie stało! Przecież to dopiero twoja pierwsza lekcja!-powiedziałem uśmiechając się do niej. Po chwili pojechaliśmy razem nad jezioro.
<Yumi?>
-Tu jest gaz, tu hamulec, musisz go lekko naciskać itp, itd...-mówiłem. Gdy wszystko już jej wytłumaczyłem, posadziłem ją z przodu, a ja siedziałem z tyłu za nią, trzymając razem z Yumi
ręce na kierownicy.
-Dobra, naciśnij lekko gaz.-powiedziałem. Yumi powoli to zrobiła i ruszyliśmy. Naprawdę dobrze wszystko załapała.
-Teraz spróbuj zachamować.-powiedziałem. Znów poszło wszystko dobrze. Po chwili znów ruszyliśmy, a ja puściłem ręce z kierownicy.
-Sidney, nie dam rady!-powiedziała lekko wystraszona Yumi.
-Dasz radę. Potrafisz, nie denerwuj się tylko rób swoje.-powiedziałem spokojnie. Wszystko szło dobrze lecz po chwili Yumi zaczęła drżeć kierownica. Złapałem ją szybko i stanęliśmy.
-Przepraszam...-jeknęła Yumi.
-Nic się nie stało! Przecież to dopiero twoja pierwsza lekcja!-powiedziałem uśmiechając się do niej. Po chwili pojechaliśmy razem nad jezioro.
<Yumi?>
Od Izabeli "Braciszek"
Leżałam na łóżku z nożem pod poduszką i mieczem obok łóżka.Był środek nocy,a ja nie mogłam zasnąć.Zrobiło mi się zimno.Okryłam się ciaśniej.Nagle usłyszałam szum piór pod oknem.Złapałam za sztylet.Coś powoli weszło przez okno.Zerwałam się i stanęłam parę metrów dalej z wyciągniętym przed siebie sztyletem.
-Cassiel-szepnęłam.
Klinga zapłonęła jasnym anielskim światłem.
-Izzy to tylko ja.
Powiedział przybysz znajomym głosem.
-Jace?Ty matole.-powiedziałam zdenerwowana-Nie wchodzi się ludziom,przez okno w nocy!
Ale mimo tego podeszłam i go przytuliłam.Nie wiedziałam go szmat czasu.Sięgną do kieszeni i wyciągną kamień runiczny. Pokój oblało światło. Odłożyłam nóż i usiadłam na łóżku.Jace siadł bez słowa obok mnie.
-Gdzie byłeś?
-Ukrywałem się ty i tam,a później byłem u Aleca.Polowali na ciebie?
-Nie.A ty?
-Zabiłem paru.W tym tą su** Flay.
-To dobrze.
-Dołączysz tu?
-Raczej tak.Nie mam niczego innego do roboty.
Oparł się o ścianę i zaczął bawić nitką.
-Możesz zawsze wynająć pokój.
-Wiem.-Zrobił pauzę-Pokarzę ci coś. Chodź.
Wstał i wyskoczył przez okno.
-No już normalnie przez drzwi nie mógł?-Jęknęłam.
Rozłożyłam skrzydła i sama wyskoczyłam.Mój brat już zamienił się w wilka i leciał o wiele wyżej. Zrównałam się z nim.Nie wiem co się stało chwilę później,bo nim się obejrzałam,Jace już kogoś atakował.
Zaklęłam i wylądowałam.
-Co robisz?!Zgłupiałeś?!
Zawarczałam.
<Ktoś kogo zaatakował >
-Cassiel-szepnęłam.
Klinga zapłonęła jasnym anielskim światłem.
-Izzy to tylko ja.
Powiedział przybysz znajomym głosem.
-Jace?Ty matole.-powiedziałam zdenerwowana-Nie wchodzi się ludziom,przez okno w nocy!
Ale mimo tego podeszłam i go przytuliłam.Nie wiedziałam go szmat czasu.Sięgną do kieszeni i wyciągną kamień runiczny. Pokój oblało światło. Odłożyłam nóż i usiadłam na łóżku.Jace siadł bez słowa obok mnie.
-Gdzie byłeś?
-Ukrywałem się ty i tam,a później byłem u Aleca.Polowali na ciebie?
-Nie.A ty?
-Zabiłem paru.W tym tą su** Flay.
-To dobrze.
-Dołączysz tu?
-Raczej tak.Nie mam niczego innego do roboty.
Oparł się o ścianę i zaczął bawić nitką.
-Możesz zawsze wynająć pokój.
-Wiem.-Zrobił pauzę-Pokarzę ci coś. Chodź.
Wstał i wyskoczył przez okno.
-No już normalnie przez drzwi nie mógł?-Jęknęłam.
Rozłożyłam skrzydła i sama wyskoczyłam.Mój brat już zamienił się w wilka i leciał o wiele wyżej. Zrównałam się z nim.Nie wiem co się stało chwilę później,bo nim się obejrzałam,Jace już kogoś atakował.
Zaklęłam i wylądowałam.
-Co robisz?!Zgłupiałeś?!
Zawarczałam.
<Ktoś kogo zaatakował >
Od Yumi c.d. Sidney'a
Ufałam mu więc po chwili zastanowienia usiadłam za nim. Złapałam go.
-Gotowa?
-Tak… -odparłam nieco ciekawa tego co się stanie
Gwałtownie ruszyliśmy. Prawie stanęliśmy dęba. Sideny krzyknął radośnie i wjechaliśmy w głąb lasu. Przez kilka minut mocno ścisnęłam go w pasie lecz puściłam go i dałam się lekko opiewać powietrzu. Było tak przyjemnie. Zapytałam go
-Nauczysz mnie jeździć?
<Sidney? Nie szkodzi XD >
-Gotowa?
-Tak… -odparłam nieco ciekawa tego co się stanie
Gwałtownie ruszyliśmy. Prawie stanęliśmy dęba. Sideny krzyknął radośnie i wjechaliśmy w głąb lasu. Przez kilka minut mocno ścisnęłam go w pasie lecz puściłam go i dałam się lekko opiewać powietrzu. Było tak przyjemnie. Zapytałam go
-Nauczysz mnie jeździć?
<Sidney? Nie szkodzi XD >
piątek, 2 maja 2014
Od Noun'a d.c. Nathalie
-Może być- odpowiedziałem. Nie znałem umiejętności.... konia, więc to będzie dobry moment ,aby je poznać. Szybko wsiadłem na ogiera i podążyłem za dziewczyną. Ustawiliśmy się w jednej linii.
-Gotowy? Start! - krzyknęła dziewczyna i wyścig siè rozpoczął. Wyprzedzała mnie, ale tylko trochę. Napotklaiśmy pierwszą przeszkodę. Pdzewalone drzewo. Nie było to rudne. Koń Nathalie spokojnie ją przeskoczył. Mój koń też pięknie to przeskoczył, nawet ze sporym marginesem. Widać było, że skoki dają mu dużo radości. Biegliśmy dalej. Następne przeszkoda była już wyższa. Stos drewna. Oba konie przeskoczył przeszkodę bez ' stłuczki'. A mój ogier skoczył jeszcze wyżej. Już przychodził mi pomysł na imię dla niego. Następna przeszkoda. Strumyk. To było proste. Aż doszło to przeszkody najwyższej. Ok. 190 cm mur. Pośpieszyłem lekko ogiera, ale jego krok był nadal równy. Kiedy był już blisko skoczył i jakby dostał skrzydeł.' Przeleciał' nad tą przeszkodą jakby pegaz. Nie miałem już wątpliwości jak go nazwę.
-Snø Vinger- szepnąłem mu do ucha...
<Nathalie?>
-Gotowy? Start! - krzyknęła dziewczyna i wyścig siè rozpoczął. Wyprzedzała mnie, ale tylko trochę. Napotklaiśmy pierwszą przeszkodę. Pdzewalone drzewo. Nie było to rudne. Koń Nathalie spokojnie ją przeskoczył. Mój koń też pięknie to przeskoczył, nawet ze sporym marginesem. Widać było, że skoki dają mu dużo radości. Biegliśmy dalej. Następne przeszkoda była już wyższa. Stos drewna. Oba konie przeskoczył przeszkodę bez ' stłuczki'. A mój ogier skoczył jeszcze wyżej. Już przychodził mi pomysł na imię dla niego. Następna przeszkoda. Strumyk. To było proste. Aż doszło to przeszkody najwyższej. Ok. 190 cm mur. Pośpieszyłem lekko ogiera, ale jego krok był nadal równy. Kiedy był już blisko skoczył i jakby dostał skrzydeł.' Przeleciał' nad tą przeszkodą jakby pegaz. Nie miałem już wątpliwości jak go nazwę.
-Snø Vinger- szepnąłem mu do ucha...
<Nathalie?>
Od Nathalie d.c. Noun'a
- Co tu jeszcze robisz? Późno już, wracaj do zamku - mruknęłam.
- Kim ty niby jesteś, żeby mi rozkazywać? - chłopak uśmiechnął się drwiąco.
Wywróciłam oczami.
- Wracając do pytania, co tu robisz?
- Nie widzisz? - dalej ten sam uśmiech igrał mu na ustach.
- Widzę, nie jestem ślepa - warknęłam.
Gwizdnęłam. Po chwili płot przeskoczyła kara klacz. Miała tylko uzdę. Chwyciłam ją lekko gdy podbiegła do mnie i poklepałam po szyi. Wsiadłam na nią.
- Jeździsz na oklep?
- A nie widać? - wywróciłam oczami.
Chłopak wzruszył ramionami.
- A może tak wyścig? - uśmiechnęłam się chytrze. - Jazda na oklep, przełaj.
< Noun? Zgodzisz się? XD>
- Kim ty niby jesteś, żeby mi rozkazywać? - chłopak uśmiechnął się drwiąco.
Wywróciłam oczami.
- Wracając do pytania, co tu robisz?
- Nie widzisz? - dalej ten sam uśmiech igrał mu na ustach.
- Widzę, nie jestem ślepa - warknęłam.
Gwizdnęłam. Po chwili płot przeskoczyła kara klacz. Miała tylko uzdę. Chwyciłam ją lekko gdy podbiegła do mnie i poklepałam po szyi. Wsiadłam na nią.
- Jeździsz na oklep?
- A nie widać? - wywróciłam oczami.
Chłopak wzruszył ramionami.
- A może tak wyścig? - uśmiechnęłam się chytrze. - Jazda na oklep, przełaj.
< Noun? Zgodzisz się? XD>
Od Sidney'a c.d. Yumi
Nagle runęliśmy w dół. Ja i Yumi. Krzyczałem głośno lecz... Po chwili Hiashi, złapał nas i poleciał w górę. Trzymałem się kurczowo Yumi. Nigdy nie leciałem na pegazie! Rozejrzałem się na boki i ujrzałem piękny widok. Tyle zieleni, tyle życia. Po chwili Hiashi gładko wylądował
na ziemi, a ja zszedłem z niego. Lekko kręciło mi się w głowie.
-Łał... To było niesamowite. Dziękuję.-powiedziałem.
-Nie dziękuj mi tylko Hiashi'emu.-powiedziała uśmiechając się. Podszedłem do konia i pogłaskałem go.
-Dziękuję...-szepnąłem. Koń popatrzył na mnie porozumiewawczo. Po chwili przypomniało mi się co dziś miałem zrobić.
-Muszę już iść, mam jedną sprawę do załatwienia.-powiedziałem ruszając.
-A co takiego?-zapytała Yumi.
-Muszę coś odebrać.... Od mojego dawnego demo.... Przyjaciela.-mruknałem.
-Mogę iść z tobą?-zapytała Yumi.
-Nie będziesz się bać?-zapytałem tajemniczo.
-Raczej nie.-przekonała i podeszła do mnie.
-Tylko że...
-Że co?
-Że nie chcę żeby Hiashi zepsuł mi tam reputację.-powiedziałem patrząc na konia.
-Co masz na myśli?
-Żeby chroniąc cię, nie zrobił tam jednego wielkiego burdelu.-powiedziałem. Po chwili Yumi schowała konia do "siebie". Zaczęliśmy iść.
-Dam ci małą radę.-powiedziałem.-Trzymaj się blisko mnie i.... Nie patrz w oczy obcym...-powiedziałem a Yumi pokiwała głową. Weszliśmy do takiej jakby, podziemnej, piwnicy.
Szedłem nie patrząc na innych ludzi. Wszyscy patrzyli na nas chciwie. Na pewno chcieliby nas okraść albo coś. Wszedłem do starego pomieszczenia. Stał tam człowiek. Miał całe czarne oczy. Całe.
-Jesteś już.-powiedział.-Tam stoi.-wskazał palcem na coś przykrytego plandeką. Yumi
patrzyła na to i chyba próbowała dowiedzieć się co to jest. Odsunąłem plandekę i spojrzałem. Stał tam motor. Dokładniej wielki Harley Davidson. Miał przyszyte ćwieki i długie srebrne rury. Zaśmiałem się sam do siebie.
-I jak?-zapytał Rock, bo taki miał na imię.
-Niesamowity! Po prostu.... Łał...-szepnąłem podziwiając maszynę.-Jak sądzisz Yumi?-zapytałem.
-Super.-powiedziała i dotknęła jego srebrnej ramy.
-Chodź.-powiedziałem. Wyprowadziłem motor na dwór.-Przejedziesz się?-zapytałem i założyłem na twarz chustę taką jakby szczękę.
-Masz kaski?-zapytała.
-A po co? Jesteśmy pół ludźmi pół wilkami, co nam może się stać?-zapytałem, wsiadłem na motor i odpaliłem. Z rury wydarł się mocny dźwięk.
-No chodź.-powiedziałem uśmiechając się do Yumi.
<Yumi? :3 Wybacz że tak długo.>
na ziemi, a ja zszedłem z niego. Lekko kręciło mi się w głowie.
-Łał... To było niesamowite. Dziękuję.-powiedziałem.
-Nie dziękuj mi tylko Hiashi'emu.-powiedziała uśmiechając się. Podszedłem do konia i pogłaskałem go.
-Dziękuję...-szepnąłem. Koń popatrzył na mnie porozumiewawczo. Po chwili przypomniało mi się co dziś miałem zrobić.
-Muszę już iść, mam jedną sprawę do załatwienia.-powiedziałem ruszając.
-A co takiego?-zapytała Yumi.
-Muszę coś odebrać.... Od mojego dawnego demo.... Przyjaciela.-mruknałem.
-Mogę iść z tobą?-zapytała Yumi.
-Nie będziesz się bać?-zapytałem tajemniczo.
-Raczej nie.-przekonała i podeszła do mnie.
-Tylko że...
-Że co?
-Że nie chcę żeby Hiashi zepsuł mi tam reputację.-powiedziałem patrząc na konia.
-Co masz na myśli?
-Żeby chroniąc cię, nie zrobił tam jednego wielkiego burdelu.-powiedziałem. Po chwili Yumi schowała konia do "siebie". Zaczęliśmy iść.
-Dam ci małą radę.-powiedziałem.-Trzymaj się blisko mnie i.... Nie patrz w oczy obcym...-powiedziałem a Yumi pokiwała głową. Weszliśmy do takiej jakby, podziemnej, piwnicy.
Szedłem nie patrząc na innych ludzi. Wszyscy patrzyli na nas chciwie. Na pewno chcieliby nas okraść albo coś. Wszedłem do starego pomieszczenia. Stał tam człowiek. Miał całe czarne oczy. Całe.
-Jesteś już.-powiedział.-Tam stoi.-wskazał palcem na coś przykrytego plandeką. Yumi
patrzyła na to i chyba próbowała dowiedzieć się co to jest. Odsunąłem plandekę i spojrzałem. Stał tam motor. Dokładniej wielki Harley Davidson. Miał przyszyte ćwieki i długie srebrne rury. Zaśmiałem się sam do siebie.
-I jak?-zapytał Rock, bo taki miał na imię.
-Niesamowity! Po prostu.... Łał...-szepnąłem podziwiając maszynę.-Jak sądzisz Yumi?-zapytałem.
-Super.-powiedziała i dotknęła jego srebrnej ramy.
-Chodź.-powiedziałem. Wyprowadziłem motor na dwór.-Przejedziesz się?-zapytałem i założyłem na twarz chustę taką jakby szczękę.
-Masz kaski?-zapytała.
-A po co? Jesteśmy pół ludźmi pół wilkami, co nam może się stać?-zapytałem, wsiadłem na motor i odpaliłem. Z rury wydarł się mocny dźwięk.
-No chodź.-powiedziałem uśmiechając się do Yumi.
<Yumi? :3 Wybacz że tak długo.>
czwartek, 1 maja 2014
Od Noun'a
Łaziłem po terenach watahy. A co miałem robić? Nagle usłyszałem jakiś stukot. Ktoś za mną szedł.... walić to. Szedłem dalej. Musiałem się odwrócić, bo ten ktoś ciągle za mną lazł. Śledził mnie... koń.
-Hej- powiedziałem cicho. Zwierze patrzało na mnie nie ufnie. Ale... przydałby mi się taki 'przyjaciel'. Postanowiłem go ujarzmić. Podeszłem kilka kroków, a ten się cofnął. Chciałem go zagonić na wybieg. Zacząłem biec, a ogier zaczął uciekać. Po kilku minutach byliśmy na wybiegu. Tylko ja i On. Złapałem za lonżę wiszącą na płocie i zacząłem ujarzmianie. Pacnąłem linką o podłoże i koń od razu odszedł pod płot. Nakazałem mu biec kłusem w jedną i drugą stronę. Po gdzieś tak godzinie ogier zaczął pokazywać oznaki chęci współpracy. Ucho w skierowane w moją stronę, głowa do ziemi i ruchy pyskiem jakby przeżuwał. Odwróciłem się i nasłuchiwałem. Po kilku minutach usłszałem odgłos kopyt, a potem oddech konia. Odwróciłem się powoli i pogłaskałem konia po czole. Powtórzyłem całość jeszcze kilka razy, dopóki nie byłem pewny, że koń mi ufa. Kiedy już chciałem zaprowadzić konia do stajni usłyszałem za sobą czyjś głos...
<Ktoś?>
-Hej- powiedziałem cicho. Zwierze patrzało na mnie nie ufnie. Ale... przydałby mi się taki 'przyjaciel'. Postanowiłem go ujarzmić. Podeszłem kilka kroków, a ten się cofnął. Chciałem go zagonić na wybieg. Zacząłem biec, a ogier zaczął uciekać. Po kilku minutach byliśmy na wybiegu. Tylko ja i On. Złapałem za lonżę wiszącą na płocie i zacząłem ujarzmianie. Pacnąłem linką o podłoże i koń od razu odszedł pod płot. Nakazałem mu biec kłusem w jedną i drugą stronę. Po gdzieś tak godzinie ogier zaczął pokazywać oznaki chęci współpracy. Ucho w skierowane w moją stronę, głowa do ziemi i ruchy pyskiem jakby przeżuwał. Odwróciłem się i nasłuchiwałem. Po kilku minutach usłszałem odgłos kopyt, a potem oddech konia. Odwróciłem się powoli i pogłaskałem konia po czole. Powtórzyłem całość jeszcze kilka razy, dopóki nie byłem pewny, że koń mi ufa. Kiedy już chciałem zaprowadzić konia do stajni usłyszałem za sobą czyjś głos...
<Ktoś?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)