Leżałam na łóżku z nożem pod poduszką i mieczem obok łóżka.Był środek nocy,a ja nie mogłam zasnąć.Zrobiło mi się zimno.Okryłam się ciaśniej.Nagle usłyszałam szum piór pod oknem.Złapałam za sztylet.Coś powoli weszło przez okno.Zerwałam się i stanęłam parę metrów dalej z wyciągniętym przed siebie sztyletem.
-Cassiel-szepnęłam.
Klinga zapłonęła jasnym anielskim światłem.
-Izzy to tylko ja.
Powiedział przybysz znajomym głosem.
-Jace?Ty matole.-powiedziałam zdenerwowana-Nie wchodzi się ludziom,przez okno w nocy!
Ale mimo tego podeszłam i go przytuliłam.Nie wiedziałam go szmat czasu.Sięgną do kieszeni i wyciągną kamień runiczny. Pokój oblało światło. Odłożyłam nóż i usiadłam na łóżku.Jace siadł bez słowa obok mnie.
-Gdzie byłeś?
-Ukrywałem się ty i tam,a później byłem u Aleca.Polowali na ciebie?
-Nie.A ty?
-Zabiłem paru.W tym tą su** Flay.
-To dobrze.
-Dołączysz tu?
-Raczej tak.Nie mam niczego innego do roboty.
Oparł się o ścianę i zaczął bawić nitką.
-Możesz zawsze wynająć pokój.
-Wiem.-Zrobił pauzę-Pokarzę ci coś. Chodź.
Wstał i wyskoczył przez okno.
-No już normalnie przez drzwi nie mógł?-Jęknęłam.
Rozłożyłam skrzydła i sama wyskoczyłam.Mój brat już zamienił się w wilka i leciał o wiele wyżej. Zrównałam się z nim.Nie wiem co się stało chwilę później,bo nim się obejrzałam,Jace już kogoś atakował.
Zaklęłam i wylądowałam.
-Co robisz?!Zgłupiałeś?!
Zawarczałam.
<Ktoś kogo zaatakował >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz