- Ech..., lepiej wracać, mogą tu wrócić - stwierdziłem wolno ruszając do wcześniej pozostawionego pojazdu
- Widać, że się śpieszysz - zauważyła
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Mogą tu wrócić za jakąś godzinę i złapać nasz ślad jeśli nie ruszymy dup z powrotem - naprostowałem
Westchnęła cicho.
- Poza tym trzeba jak najszybciej zrobić Ci porządek z tą ręką. Nie wygląda najlepiej - stwierdziłem idąc do drogi. Cate ruszyła za mną.
Po 15 minutach byliśmy koło motoru. Sprawdziłem dokładnie maszynerie.
- A to po co? - zapytała - Przecież się spieszymy
- Nie wiesz czy krwiopijcy nie widzieli, że tu parkujemy i, że nic z nim nie zrobili. Ostrożności nigdy za wiele - mruknąłem i zapaliłem silnik
Wzruszyła ramionami.
Droga powrotna znacznie się dłużyła, jednak prawdopodobnie trwała tyle samo. Słońce już wzeszło jednak było jeszcze przed południem. Wjechałem do garażu i pomogłem Cate zsiąść z motoru.
- Idź najlepiej zaraz do medyka - poradziłem
- Tia..., a Tobie na pewno nic nie jest? - upewniła się
- Nie, nic - zapewniłem
Kiwnęła głową i ruszyła na górę. Ja zostałem by pozamykać garaż.
< Cate?>
niedziela, 14 grudnia 2014
Od Cate c.d. Felix'a
Kiwnęłam zgodnie. Felix zabrał broń i ruszył ku wyjściu, poszłam szybko za nim. Nim wyszliśmy z mauzoleum wyczułam, że ktoś czeka na nas przed jego wejściem. Najwidoczniej i Felix wyczuł obcy zapach. Nie należał on do najprzyjemniejszych, ponadto nie był to nikt z rodziny ani z watahy. Najwidoczniej wampiry dowiedziały się o tym co tutaj spoczywa. Tak, to do nich- Wampirów należał ten zapach. Czuć było krew, wszędzie. Najwidoczniej cały klan śledził nas. Ale wiedząc jak niebezpieczne jest te miejsce woleli poczekać, aż będziemy musieli wyjść.
-Czemu wcześniej ich nie wyczułam?-prychnęłam ze złością
-Oj, Ciii~-uciszył mnie.
Wycelował swoją nową bronią w jednego wampira, kiedy pocisk wystrzelił, żadne z krwiopijców nie spojrzało na tego wampira. Nie było słychać wystrzału, ponadto wystrzelony pocisk był bardzo szybki. Nie dało się do uniknąć. Felix zaśmiał się pod nosem.
-Nówka nie śmigana...-krzyknęłam wybiegając z mauzoleum.
O wiele lepiej walczyło mi się wręcz lub ze średniej odległości. Teraz kiedy Felix ma snajperkę, ze spokojem nie muszę się martwić, że umrę tutaj. A blizna czy dwie są całkiem urocze, pocieszałam się w myśli, jeśli będzie taka konieczność posiadania ów pamiątki z tego wypadu.
Dotykiem śmierci w niecałe 30 sek zmieniłam w popiół 3 z nich. Przyzwałam również mój magiczny miecz, a dodatkowo z naszyjnika "Serce Lasu" przyzwałam Mi, Ro, Q, Yu.
Jeden z wampirów uciekł przy okazji zadając mi dość spore obrażenia. Resztę wykończyliśmy.
-Nic Ci nie jest?-zapytał Felix
-Jest dobrze...-powiedziałam.Ale ręka w którą zostałam ranna nie wyglądała najlepiej. Była cała we krwi, a dodatkowo bolało. Najwidoczniej była złamana.
<Felix?>
-Czemu wcześniej ich nie wyczułam?-prychnęłam ze złością
-Oj, Ciii~-uciszył mnie.
Wycelował swoją nową bronią w jednego wampira, kiedy pocisk wystrzelił, żadne z krwiopijców nie spojrzało na tego wampira. Nie było słychać wystrzału, ponadto wystrzelony pocisk był bardzo szybki. Nie dało się do uniknąć. Felix zaśmiał się pod nosem.
-Nówka nie śmigana...-krzyknęłam wybiegając z mauzoleum.
O wiele lepiej walczyło mi się wręcz lub ze średniej odległości. Teraz kiedy Felix ma snajperkę, ze spokojem nie muszę się martwić, że umrę tutaj. A blizna czy dwie są całkiem urocze, pocieszałam się w myśli, jeśli będzie taka konieczność posiadania ów pamiątki z tego wypadu.
Dotykiem śmierci w niecałe 30 sek zmieniłam w popiół 3 z nich. Przyzwałam również mój magiczny miecz, a dodatkowo z naszyjnika "Serce Lasu" przyzwałam Mi, Ro, Q, Yu.
Jeden z wampirów uciekł przy okazji zadając mi dość spore obrażenia. Resztę wykończyliśmy.
-Nic Ci nie jest?-zapytał Felix
-Jest dobrze...-powiedziałam.Ale ręka w którą zostałam ranna nie wyglądała najlepiej. Była cała we krwi, a dodatkowo bolało. Najwidoczniej była złamana.
<Felix?>
poniedziałek, 8 grudnia 2014
Od Felix'a d.c. Cate
Weszliśmy dość wolno do garażu. Przeszedłem do mojego motoru. Spojrzała na mnie krzywo.
- No co? Szybsze od wilka, poza tym jestem leniwy i nie chce mi się lecieć pieszo - powiedziałem i założyłem kask.
Podałem jej drugi, założyła ale bez przekonania. Wsiadłem i odpaliłem. Po chwili wahania Cate zrobiła to samo.
Ruszyłem dość szybko przez co moja siostrzyczka zaraz mocno się złapała i dobrze. Jechaliśmy dobre dwie godziny aż dotarliśmy pod las, tak jak planowałem. Zatrzymałem motor między drzewami, mimo to niedaleko od drogi. Ściągnąłem kask i zsiadłem.
- Zbieraj się - mruknąłem do Cate
Zsiadła i podała mi kask.
- Nie mogłeś go zostawić na szosie albo chociaż na parkingu? - zapytała
- Żeby ktoś go sobie wziął? Nie - odpowiedziałem ruszając lasem
Szła koło mnie.
- Serio masz zamiar tam iść? - zapytała krzywiąc się
- Tak, nie widać? - odpowiedziałem pytaniem
- Pamiętasz chociaż drogę byśmy tam nie zostali na zawsze? - upewniała się
- Tak, naturalnie - odpowiedziałem nadto spokojnie
Zmieniłem się w wilka by było szybciej, Cate podążała tuż za mną, jednak gdy zorientowała się, że po prostu chce iść szybciej, a nie próbuję się ogrzać także przyjęła wilczą postać. Zaraz ruszyłem szybkim biegiem.
Po 10 minutach wybiegliśmy przed stare mauzoleum. Zmieniłem się w człowieka i obejrzałem na Cate, także już była człowiekiem. Zacząłem przechodzić między wysoką trawą.
- No co? Szybsze od wilka, poza tym jestem leniwy i nie chce mi się lecieć pieszo - powiedziałem i założyłem kask.
Podałem jej drugi, założyła ale bez przekonania. Wsiadłem i odpaliłem. Po chwili wahania Cate zrobiła to samo.
Ruszyłem dość szybko przez co moja siostrzyczka zaraz mocno się złapała i dobrze. Jechaliśmy dobre dwie godziny aż dotarliśmy pod las, tak jak planowałem. Zatrzymałem motor między drzewami, mimo to niedaleko od drogi. Ściągnąłem kask i zsiadłem.
- Zbieraj się - mruknąłem do Cate
Zsiadła i podała mi kask.
- Nie mogłeś go zostawić na szosie albo chociaż na parkingu? - zapytała
- Żeby ktoś go sobie wziął? Nie - odpowiedziałem ruszając lasem
Szła koło mnie.
- Serio masz zamiar tam iść? - zapytała krzywiąc się
- Tak, nie widać? - odpowiedziałem pytaniem
- Pamiętasz chociaż drogę byśmy tam nie zostali na zawsze? - upewniała się
- Tak, naturalnie - odpowiedziałem nadto spokojnie
Zmieniłem się w wilka by było szybciej, Cate podążała tuż za mną, jednak gdy zorientowała się, że po prostu chce iść szybciej, a nie próbuję się ogrzać także przyjęła wilczą postać. Zaraz ruszyłem szybkim biegiem.
Po 10 minutach wybiegliśmy przed stare mauzoleum. Zmieniłem się w człowieka i obejrzałem na Cate, także już była człowiekiem. Zacząłem przechodzić między wysoką trawą.
niedziela, 7 grudnia 2014
Od Rose d.c Felix'a
Popatrzyłam po sobie, no pierwsze to w myślach, że zabiję tego, kto pozbawił mnie bielizny i ubrał w jakiś fartuch. Czułam się nie komfortowo, no ale z trudem usiałam. Zsunęłam z siebie, kołdrę i zaczęłam odpinać się od kroplówki i tych pierdół. Popatrzyłam po sali jeszcze raz, trochę podobnie jak w szpitalu, tylko różnica barw. W szpitalach jest śnieżno biało, a gdzieniegdzie są tez beżowe paski na ścianach, a tutaj były zielono-błękitno-żółte, nawet były meble. Uśmiechnęłam się do Felix'a
- Ej ... siadaj tutaj...- zrobiłam mu miejsce na łóżku, żeby mógł usiąść.
Usiadł na skraju, delikatnie się do niego przytuliłam, olewając to, że bez majtek i stanika tylko w tym czymś..
- Od razu się kleisz... - pokazał mi język.
Westchnęłam cicho patrząc w sufit.
- Ty wiesz co....
- Co?- spytał.
- Chyba jestem debilką...-stwierdziłam.
- Czemu tak uważasz? - zapytał zszokowany, a to był jego wyraz twarzy -> o.o .
Uśmiechnęłam się niemrawo...
- Bo ja....- urwałam, odwróciłam wzrok.
- Hym?
- Kocham Cię.. - powiedziałam z trudem, zaczerwieniłam się na twarzy.
Miłość od pierwszego wejrzenia? Nie, to skrywana, sama nawet o tym nie wiedziałam, zdałam sobie sprawę dopiero po tym jak zostałam nieźle ranna, no ale walić to, co było minęło. Chociaż, gdyby nie to nie wiedziałabym o tym uczuciu? Nie wiem, nie mogłam dłużej tego ukrywać, no na początku przyjaźni się w nim nie bujałam, tylko tak od 6 miesięcy, zaczęłam coś do niego czuć.
< Felix? a dalszą część ciągniesz ty :P >
- Ej ... siadaj tutaj...- zrobiłam mu miejsce na łóżku, żeby mógł usiąść.
Usiadł na skraju, delikatnie się do niego przytuliłam, olewając to, że bez majtek i stanika tylko w tym czymś..
- Od razu się kleisz... - pokazał mi język.
Westchnęłam cicho patrząc w sufit.
- Ty wiesz co....
- Co?- spytał.
- Chyba jestem debilką...-stwierdziłam.
- Czemu tak uważasz? - zapytał zszokowany, a to był jego wyraz twarzy -> o.o .
Uśmiechnęłam się niemrawo...
- Bo ja....- urwałam, odwróciłam wzrok.
- Hym?
- Kocham Cię.. - powiedziałam z trudem, zaczerwieniłam się na twarzy.
Miłość od pierwszego wejrzenia? Nie, to skrywana, sama nawet o tym nie wiedziałam, zdałam sobie sprawę dopiero po tym jak zostałam nieźle ranna, no ale walić to, co było minęło. Chociaż, gdyby nie to nie wiedziałabym o tym uczuciu? Nie wiem, nie mogłam dłużej tego ukrywać, no na początku przyjaźni się w nim nie bujałam, tylko tak od 6 miesięcy, zaczęłam coś do niego czuć.
< Felix? a dalszą część ciągniesz ty :P >
piątek, 5 grudnia 2014
Od Cate c.d. Felix'a
Gdy tylko wpadłam do pokoju, złapałam za sweterek. Wzięłam też kilka innych rzeczy, ale zanim się obejrzałam minęło 6 min. Powoli zaczęłam wychodzić z pokoju. Za sobą zamknęłam drzwi.
Już dawno...
-Ech...To jest nie ważne...-weszłam do pokoju, gdzie stał Felix.
Spojrzał na mnie, ale szybko odwrócił wzrok. I kierował się już ku wyjściu.
-No idziesz?-Krzyknął
-Chwilka-powiedziałam w pośpiechu zakładając buty.
-Bo Cię zostawię.
-Już lecę- powiedziałam i wybiegłam z domu.
<Felixie?>
Już dawno...
-Ech...To jest nie ważne...-weszłam do pokoju, gdzie stał Felix.
Spojrzał na mnie, ale szybko odwrócił wzrok. I kierował się już ku wyjściu.
-No idziesz?-Krzyknął
-Chwilka-powiedziałam w pośpiechu zakładając buty.
-Bo Cię zostawię.
-Już lecę- powiedziałam i wybiegłam z domu.
<Felixie?>
środa, 3 grudnia 2014
Od Felix'a
- A ty dokąd? - zapytała Cate łapiąc mnie za kurtkę na ramieniu
Właśnie próbowałem przekraść się niezauważony do garażu jednak gdy tylko zobaczyła mnie kątem oka zaraz złapała. Było około 6 rano i miałem nadzieję, że śpi. A tu niespodzianka.
- A nigdzie... - mruknąłem
- Miałeś dzisiaj pomagać - zauważyła z lekkim rozdrażnieniem
- Pomagam - odpowiedziałem
- Jasne, od dwóch tygodni włóczysz się tu i ówdzie i nic nie robisz - odpowiedziała
- Nie włóczę - skrzywiłem się lekko
- Tak?! To w takim razie wyjaśnij co robisz całe dnie? Przepraszam, nie tylko dnie, przychodzisz przecież około drugiej w nocy! - podniosła głos już denerwowana nie na żarty
- to dłuższa historia... - stwierdziłem
- Zawsze tak mówisz - syknęła
Nagle na schodach rozległy się kroki, widocznie zauważyliśmy to w tej samej chwili bo odwróciliśmy się w tamtym kierunku. Po chwili na dole stanął Arno przecierając oczy.
- Cate musisz tak krzyczeć? - zapytał
Przez chwilę miałem wrażenie, że wybuchnie, ale wzięła jedynie głęboki wdech.
- Nie, już będziemy ciszej, wracaj na górę - powiedziała
Młody tylko kiwnął głową i ruszył w drogę powrotną.
- Jadę sobie pogadać nieco z wujkiem Marcus'em - powiedziałem idąc dalej jednak znów złapała mnie za ramię
- Nie wiesz, że teraz liczą się żyjący? Że to już minęło? - zapytała nieco poetycko
- Tak, ale przyszłość jak i przeszłość zawarta jest w zmarłych, ładnie się tego nauczyłaś - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem
Prychnęła.
- Tak więc jadę z Tobą, przynajmniej szybciej wrócisz - powiedziała
- To nie jest dobry pomysł... - zacząłem
- Anne sobie poradzi, daj mi 10 minut by się zebrać i nawet nie próbuj uciekać bo Cię dogonię - powiedziała
Westchnąłem cicho i siadłem sobie przy barze, który aktualnie był pusty.
- 10 minut potem idę - odparłem
Kiwnęła głową i zniknęła na górze.
< Cate?>
- to dłuższa historia... - stwierdziłem
- Zawsze tak mówisz - syknęła
Nagle na schodach rozległy się kroki, widocznie zauważyliśmy to w tej samej chwili bo odwróciliśmy się w tamtym kierunku. Po chwili na dole stanął Arno przecierając oczy.
- Cate musisz tak krzyczeć? - zapytał
Przez chwilę miałem wrażenie, że wybuchnie, ale wzięła jedynie głęboki wdech.
- Nie, już będziemy ciszej, wracaj na górę - powiedziała
Młody tylko kiwnął głową i ruszył w drogę powrotną.
- Jadę sobie pogadać nieco z wujkiem Marcus'em - powiedziałem idąc dalej jednak znów złapała mnie za ramię
- Nie wiesz, że teraz liczą się żyjący? Że to już minęło? - zapytała nieco poetycko
- Tak, ale przyszłość jak i przeszłość zawarta jest w zmarłych, ładnie się tego nauczyłaś - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem
Prychnęła.
- Tak więc jadę z Tobą, przynajmniej szybciej wrócisz - powiedziała
- To nie jest dobry pomysł... - zacząłem
- Anne sobie poradzi, daj mi 10 minut by się zebrać i nawet nie próbuj uciekać bo Cię dogonię - powiedziała
Westchnąłem cicho i siadłem sobie przy barze, który aktualnie był pusty.
- 10 minut potem idę - odparłem
Kiwnęła głową i zniknęła na górze.
< Cate?>
poniedziałek, 1 grudnia 2014
Od Cate - Ród
nie była osobą surową, ale życzliwą i wyrozumiałą, to żadne z nas nie chciało by widzieć jej kiedy się wścieknie. Tata również był bardzo zabawny, opiekuńczy. Ale nigdy nie zapominał o tradycjach i innych takich "pierdołach". W końcu jesteśmy wilkołakami czystej krwi. Ach właśnie, czysta krew. Posiadając ją można nauczyć się potężnych zaklęć magicznych itd. Ale nawet z rodu matki są, osoby niebędące czystą krwią. Ze strony mamy, klan podzielił się na 2 części-1 pierwsza, z której my pochodzimy, są rodzinami czystej krwi. Nasza mama- Rosaline, miała 2 rodzeństwa. Wuj Ksawery, umarł dość młodo- w wieku 25 lat. Miał on żonę- Natię Oboje byli czystej krwi, ale umarli nie mając dzieci. Mama mówiła, że oboje byli wspaniałymi łowcami... głów. Dosłownie, polowali na ludzi, zwierzęta oraz istoty nadprzyrodzone. Mieli niebezpieczną pracę, nie sądzisz? Zginęli na jednej z misji, szkoda. Nie byliśmy wstanie ich poznać. Mama miała również siostrę- Anę Ciocia Ana była, choć można powiedzieć, że jest medykiem.W świecie ludzi. Ma ona męża o imieniu Inal, dziwne? Niestety dokładnie nie znam pochodzenie wuja Inal'a. Ale pochodzi on z potężnego klanu opartego o moc czarodzieji, z czasem posiedli oni zmiennokształtność- stali się wilkołakami. Po "wyczyszczeniu" krwi, jeden z nich- Inal związał się z Ciocią Aną. Osoby mające w sobie krew rodu z którego pochodził wujek Inal, mają potężniejsze moce. Ach, dobrze... Teraz czas na ich córkę- Emily jest ona o 6 lat starsza ode mnie, a zajmuje się głównie 2 rzeczami- pierwszą jest alchemia, oczywiście wspomaga się swoją fantastyczną magią, a drugą rzeczą jest polowanie na demony. W naszym rodzie, jest to dość powszechne zajęcie. Wiele osób zginęło z rąk tych okrutnych stworzeń. Haru, jest mężem Emily. Jest również wilkołakiem czystej krwi, aczkolwiek już dawno temu porzucił ten fakt. Nie chce przypominać sobie o tym, że jest wilkołakiem. Ale kiedy nie przeczył jeszcze, był świetnym mordercą. Ech, jakaś ta brutalna rodzinka ze strony mamy... Ale nic nie zmieni że, dużo pieniędzy z tego było. Obecnie pracuje w szkole i uczy historii. Emily w bardzo młodym wieku urodziła 3 dzieci. Nell-dziewczynka, energiczna i radosna. Rain i Sun- chłopcy. Cała 3 mogła, żyć. Gdyby nie wampiry. Sun był za słaby, by mógł się obronić. Nell i Rain przeżyli, tylko i wyłącznie dzięki Emily, to właśnie od tamtej pory Haru, nie chce pamiętać, że jest wilkołakiem. Nell, Rain i Sun byli jacy byli, ale byli naprawdę zżyci. Dzieciaki niedługo kończą po 8 lat. My jesteśmy ostatni z tej części. Więc teraz czas na drugą część- po tamtej stronie są osoby nieczystej krwi. Zapoczątkował to Dan, wiążąc się z ludzką kobietą o imieniu Isana (tak ISANA). Była ona płatnym zabójcą, która za zadanie miała zabicie Dana. Obydwoje byli wspaniałymi szermierzami, równymi sobie. Tak właśnie się poznali. Miłość szybko rozkwitła. Jeszcze przed zajściem w ciąże, Dan powiedział Isanie o swojej tajemnicy. Isana przed ślubem miała niemały dylemat, ale zgodziła się. Isana urodziła Danowi 2 dzieci. Jednym z nich jest Nikka, która powinna być w moim wieku. Oraz starszy ode mnie o 2 lata-Emir. Emir będący w wieku Felix'a, posiada 3 dzieci- Yume, Wandę i Jande Dziewczynki mają po 4 lata, a Jande ma 5. Ich matką jest Hanna, będąca ludzką ninja. Wywodzącą się z klanu księżyca, polującego na wilkołaki. Po ich małżeństwie nastał pokój między rodziną Smithów i potomków czystej krwi, mającej korzenie w tej rodzinie a klanem księżyca.
Ród Smithów nie jest mały, ale i nie duży. Posiadając potężnych sojuszników jesteśmy i my potężni. Zawsze tak było i będzie. Każdy z członu 1 musi pozostać czystej krwi, a z 2 członu musi poszerzać granice możliwości rodziny Smithów. Ach, no tak jeszcze nic nie wspomniałam o założycielach tego klanu- z tego co wiadomo była nim potężna para czystokrwistych- Janne i Mars. W ich czasach byli okrzyknięci jedną z najpotężniejszych par wilkołaków. Posiadali oni dużą wiedzę i doświadczenie- piastowali wiele stanowisk. Jak do tej pory są najpotężniejszą parą z rodziny Smithów. Legenda mówi, że Mars był bogiem wojny, zakochał się w Jenny i stał się taki jak ona-wilkołakiem. Ale te legendy są dziwne, nie sądzisz?
Od Felix'a d.c. Rose
Zastrzeliłem właśnie ostatnią pijawkę kiedy zobaczyłem, że Rosie niebezpiecznie się zatacza. Podbiegłem do niej szybko chowając broń. Złapałem Rosie w ostatnim momencie, bo sekunda później i by miała niemiły kontakt z ziemią.
Wziąłem dziewczynę na ręce i ruszyłem wolno w drogę powrotną. Gdy wszedłem tyłem do baru ( nie mając wolnej ręki na otworzenie ich ręką) od razu spotkałem się z czujnym wzrokiem Blue.
- Co wyście znowu wyrabiali?! - wrzasnęła od razu
- Dłuższa historia - mruknąłem
- Chyba jednak znajdziesz chwilę by mi ją opowiedzieć - odpowiedziała
- Tak, tak, to ważne i tak musimy pogadać - powiedziałem ruszając na górę
- Tak? Skoro według Ciebie to będzie tyle trwało to nie wiem czy ja będę mieć czas, no wiesz tyle roboty... - zaczęła ale umilkła gdy odwróciłem się na pięcie
- To jest bardzo ważne, reszta zaczeka tylko odstawie ją jakiemuś medykowi - powiedziałem
Wszedłem szybko na górę i zostawiłem Rosie pierwszemu brzegu medykowi. Zbiegłem szybko na dół i wszedłem z bar po czym przeszedłem za zaplecze do magazynu gdzie Cate liczyła wszystkie zapasy, broń, amunicję...
- Możemy pogadać? - zapytałem dość niecierpliwie
- Tak, tak, mów - powiedziała średnio mnie słuchając
- Wampiry na nas polują - odpowiedziałem
- Znowu twoje domysły? - zapytała nawet na mnie nie patrząc tylko coś notując
Złapałem ją z ramiona, odwróciłem do mnie przodem i lekko potrząsnąłem.
- To do cholery nie są moje domysły! Myślisz, że co nas tak poturbowało?! - zawołałem
Podwinąłem rękaw pokazując poszarpaną rękę.
- Gdybym nie twierdził, że rozmowa z Tobą jest ważniejsza - odpowiedziałem zdenerwowany tym, że nie bierze mnie na poważnie
- Tak, tak..., spokojnie - powiedziała jak zawsze gdy twierdziła, że wariuje i zdjęła moje ręce z swoich ramion.
- Jak spokojnie?! Jakiego dowodu potrzebujesz?! Półprzytomnej Anne całej z krwi? Nieżyjącego Arno? Proszę, bo pewnie zaraz się do tego posuną - powiedziałem, tak, teraz brzmiałem jakbym miał obsesję
- Dobrze, nie przesadzaj, okej? Idź do medyka niech Ci zrobi porządek z tą ręką i da coś na uspokojenie, potem pogadamy - odpowiedziała
Warknąłem cicho, odwróciłem się i ruszyłem do drzwi. Jak zawsze myślała, że po prostu chce zgrywać wielkiego łowcę wampirów, a okaże się, że to jakaś podróbka wampira. Ale cy coś takiego można sobie uroić?! Tak czy inaczej poszedłem do medyka. Nie miałem zamiaru mieć do tego amputacji ręki, to by sytuacji nie poprawiło.
Kiedy skończył siadłem koło Rosie. No, zostało jedynie czekać aż się obudzi i powie jak było.
Wziąłem dziewczynę na ręce i ruszyłem wolno w drogę powrotną. Gdy wszedłem tyłem do baru ( nie mając wolnej ręki na otworzenie ich ręką) od razu spotkałem się z czujnym wzrokiem Blue.
- Co wyście znowu wyrabiali?! - wrzasnęła od razu
- Dłuższa historia - mruknąłem
- Chyba jednak znajdziesz chwilę by mi ją opowiedzieć - odpowiedziała
- Tak, tak, to ważne i tak musimy pogadać - powiedziałem ruszając na górę
- Tak? Skoro według Ciebie to będzie tyle trwało to nie wiem czy ja będę mieć czas, no wiesz tyle roboty... - zaczęła ale umilkła gdy odwróciłem się na pięcie
- To jest bardzo ważne, reszta zaczeka tylko odstawie ją jakiemuś medykowi - powiedziałem
Wszedłem szybko na górę i zostawiłem Rosie pierwszemu brzegu medykowi. Zbiegłem szybko na dół i wszedłem z bar po czym przeszedłem za zaplecze do magazynu gdzie Cate liczyła wszystkie zapasy, broń, amunicję...
- Możemy pogadać? - zapytałem dość niecierpliwie
- Tak, tak, mów - powiedziała średnio mnie słuchając
- Wampiry na nas polują - odpowiedziałem
- Znowu twoje domysły? - zapytała nawet na mnie nie patrząc tylko coś notując
Złapałem ją z ramiona, odwróciłem do mnie przodem i lekko potrząsnąłem.
- To do cholery nie są moje domysły! Myślisz, że co nas tak poturbowało?! - zawołałem
Podwinąłem rękaw pokazując poszarpaną rękę.
- Gdybym nie twierdził, że rozmowa z Tobą jest ważniejsza - odpowiedziałem zdenerwowany tym, że nie bierze mnie na poważnie
- Tak, tak..., spokojnie - powiedziała jak zawsze gdy twierdziła, że wariuje i zdjęła moje ręce z swoich ramion.
- Jak spokojnie?! Jakiego dowodu potrzebujesz?! Półprzytomnej Anne całej z krwi? Nieżyjącego Arno? Proszę, bo pewnie zaraz się do tego posuną - powiedziałem, tak, teraz brzmiałem jakbym miał obsesję
- Dobrze, nie przesadzaj, okej? Idź do medyka niech Ci zrobi porządek z tą ręką i da coś na uspokojenie, potem pogadamy - odpowiedziała
Warknąłem cicho, odwróciłem się i ruszyłem do drzwi. Jak zawsze myślała, że po prostu chce zgrywać wielkiego łowcę wampirów, a okaże się, że to jakaś podróbka wampira. Ale cy coś takiego można sobie uroić?! Tak czy inaczej poszedłem do medyka. Nie miałem zamiaru mieć do tego amputacji ręki, to by sytuacji nie poprawiło.
Kiedy skończył siadłem koło Rosie. No, zostało jedynie czekać aż się obudzi i powie jak było.
***Wracając do dnia następnego***
Od rana chodziłem za Cate domagając się choćby krótkiej rozmowy, ale widocznie ona nie miała na to ochoty.
- Dobra! Felix! Zrozum, że to już robi się drażniące, okej? Daj mi chociaż chwilę spokoju - dopiero po tych słowach odczepiłem się od niej z niechęcią
Nie musiałem się jednak długo nudzić ponieważ medyk zaraz później powiadomił mnie, że Rosie odzyskała przytomność. Nie spałem całą noc siedząc przy niej więc byłem teraz nieprzytomny.
Wszedłem do pokoju medycznego i siadłem koło niej. Uśmiechnąłem się widząc jej otwarte oczy.
- Jak się czujesz? - zapytałem
- Jakby mnie coś rozjechało, a potem wycofując poprawiło - odpowiedziała i też z lekkim trudem się uśmiechnęła
- To nieciekawie, wiesz, jak nas wszystkich nastraszyłaś? Wczoraj chyba trzy razy Cię reanimowali - powiedziałem
- No dzięki! Ja was nastraszyłam? - odpowiedziała z wyrzutem
- Przepraszam, ale taka prawda - powiedziałem z lekkim rozbawieniem
- Miło, że bawi Cię moja sytuacja - mruknęła z przekąsem
- Oj, wcale nie bawi, poza tym, mi też chcieli rękę amputować, ale jak zacząłem ich wyzywać od debili zaraz tylko zszyli, masz szczęście, że byłaś nieprzytomna! Mi zszywali na żywca - wspomniałem
- Zaraz powiesz jeszcze, że sam sobie zszyłeś - zaśmiała się cicho
- Blisko było bo medyk nie mógł się zdecydować - też mimowolnie się uśmiechnąłem
< Rosie?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)